Podczas awarii roweru wpadła mi genialna myśl do głowy - idę do pracy piechotą! Super, piękna pogoda, słuchawki z muzyką w uszach, zamaszyste wymachy rękoma, koszulka na zmianę w torbie (przydała się, przyszłam cała upocona) i ogólnie wielki nordicwalking bez kijków
Rowerem jadę 25 min, szybkim marszem - 50 min. Kalorii pewnie trochę poszło. Ale co na drugi dzień??? Okropny ból w stopach, przegięłam i od 2 dni kuśtykam i pewnie jeszcze ze 2 dni będę jak kaleka. Powinnam stuknąć się w głowę. Dlaczego nie poszłam w adidasach, tylko w zwykłych sandałach??? Jak myślicie, może warto zaopatrzyć się w kijki, może byłoby mniej obciążające?