No i dobiegł końca mój post słodyczowy. Przyznaję się do dwóch wpadek z bezmyślności: na przyjęciu złapałam za galaretkę z owocami - jakieś zaćmienie mnie naszło i zreflektowałam się, że to przecież "słodycz" przy końcu pucharka, drugi raz to machinalne zamówienie kawy z bitą śmietaną. Poza tym się udało!
Oj, czasem było ciężko, najtrudniej pierwszy tydzień, i potem za każdym razem kiedy słodycze były na wyciągnięcie ręki i wabiły widokiem i zapachem. Najgorszy był dzień kiedy musiałam siedzieć przy stoliku z ciasteczkami, zupełnie nie mogłam się skupić na rozmowie, po jakiejś godzinie przestawiłam talerz by chociaż nie czuć zapachu Poza tym było trochę sytuacji, których kiedyś nawet bym nie zauważyła - a to ktoś częstuje w pracy, a to coś dostaję w podziękowaniu itd. Jestem dumna z każdego razu kiedy odmówiłam, choć początkowo to mnie normalnie zatykało na widok np. czekolady! Wielką bombonierę schowałam i mam zamiar częstować wszystkich w pracy, a po rundce chować na następny dzień.
Zmieniło się moje zapotrzebowanie na słodycze, już mnie nie ciągnie, nawet mi się specjalnie nie chce. Wiele rzeczy już jest dla mnie za słodkich (np. soki). Doceniam naturalną słodycz owoców - niedawno jadłam pomarańcze, które wydawały mi się normalnie dosładzane Cera się poprawiła, zmienił się odbiór smaków, mam więcej wyczucia na co mam NAPRAWDĘ ochotę - czuję, że jedzeniem już bardziej zaspokajam potrzeby organizmu niż zachcianki, wyraźnie czuję np na co nie mam ochoty i co mi nie służy. Na święta upiekłam ciasto, ale dałam o połowę mniej cukru niż w przepisie i biały zamieniłam na trzcinowy. I mam zamiar tego się trzymać - JAK NAJMNIEJ BIAŁEGO CUKRU.
Jako inspirację dla tych, którzy chcieliby wyzwolić się z cukrowego nałogu polecam książkę otwierającą oczy "Sugar Blues. Zniewoleni przez cukier" (William Dufty).
obsession90
25 kwietnia 2011, 19:22Ja też przymierzam do takiego odwyku od słodyczy. Od jutra zaczynam. Podziwiam Cię, że dałaś radę! 40 dni to strasznie długo. Gratulacje!
rumianko
25 kwietnia 2011, 00:23Wagowo niestety nic się nie zmieniło, bo poza tym jadłam tak samo niezdrowo jak wcześniej - a początkowo nawet bardziej łapczywie rekompensując wyrzeczenie słodyczy. Dobrze, że nie przytyłam ;) Dopiero od paru dni jakoś mi się to unormowało.
nat.witk
24 kwietnia 2011, 18:35to gratuluję takiego samozaparcia!!! chyba też spróbuję, bo mnie trochę tym zmotywowalas :))) a jakieś rezultaty wagowe są? bo na pewno to, że nie masz az takiego zapotrzebowania na slodycze teraz to wielki sukces!! oby tak dalej!!