No i zaczęły się wakacje. Pierwsze w życiu Weroniki... Po odebraniu świadectwa moja już drugoklasistka zaprosiła do domu koleżankę i otworzyłyśmy szampana (oczywiście dziecinnego :) ) żeby uczcić ten jakże ważny dzień....Dziewczyny trochę się pobawiły a potem zaraz poleciały na imprezę. Jak zwykle matka była potrzebna tylko po to żeby zawieść na imprezę - i pewnie zawsze już tak będzie...
Jutro Werka wyjeżdża pierwszy raz sama - na obóz dżudo. Na szczęście jedzie z koleżanką, która już na takim obozie była więc przepytałam jej mamę na wszystkie możliwe okoliczności :) a jutro jedziemy zrobić wizję lokalną - tylko tak żeby Werka nie widziała...
Do nowej pracy już się właściwie przyzwyczaiłam, tylko jeszcze trochę się stresuję gdy ktoś przychodzi do mnie z szybkim pytankiem. Natomiast wreszcie czuję, że w pracy myślę, bo w tej wcześniejszej to działałam jak robot...
Teraz muszę się skupić na trzymaniu się diety, a właściwie na niepodjadaniu. Bo diety z vitalii nie trzymam się kurczowo, ale przez cały dzień staram się jeść zdrowo i w odpowiednich ilościach. Mam tylko (duży) problem z podjadaniem wieczornym. Wiem, że to zajadanie stresu (odstresowywanie się po całym dniu), ale nie mogę przestać. Postanowiłam sobie, że nie zjem nic słodkiego do wakacji, a że wyjeżdżamy 17 sierpnia no to mam 2 miesiące - zobaczymy, choć muszę przyznać, że ciężko to widzę bo mam wrażenie że czasami podjadam nawet nieświadomie... w każdym razie wczoraj już nic słodkiego nie kupiłam... Trzymajcie za mnie kciuki, please! pozdrawiam gorąco!!!