ale zniesmaczona, zresztą nie tylko ja. Bezmyślnością, beztroską i to kogo? Młodych ...choć nie wiem czy 35 latkowie to jeszcze " młodzi" . Najpierw obleciało mnie " Beatka to lalka czy ty" (to przez mój kapylinder) - tak mnie przywitała dawno nie widziana mama szwagra...wspaniała kobieta. W kościele .(o dziwo woda w kropielnicy się nie zagotowała kiedy weszłam do owej instytucji) w maseczkach wszyscy starsi uczestnincy uroczystości , nasze dzieciaki grzecznie zamaskowane i zdystansowane ( Paszczury warszawskie sprawiły nam niespodziankę i przyjechały do domu,akurat zrobiłam śniadanie,dobrze że większe to Kazik zjadł). Chociaż, jeden syn - najstarszej siostry, ten który przyleciał z Anglii, maseczkę miał, syn drugiej siostry ( i jego kobieta) maseczki mieli. Za to te nastarsze wnuki - 37 letnia wnuczka , jej 13 letni syn , 35 letni wnuk a gdzie tam ...nieśmiertelni , swoją drogą, jedyną osobą w rękawiczkach był mój małż. Nie powiem,ksiądz mnie zaskoczył,zaproponował dwie wersje komunii, tradycyjną i do rąk...większość oczywiście oblizywała księżowskie palce. Ale ci którzy są najbardziej wierzący ( przynajmniej wg mojej wiedzy) o dziwo...przyjęli komunię " do rąk własnych" , widać u niektórych wiara idzie jednak w parze z myśleniem. Ksiądz był bardzo konkrenty ( i potężnie spocony, bo w pewnym momencie ocierał czoło rękawem...choć kościół raczej był chłodny). Wyszliśmy na zewnątrz i co ....zaczęło się rozmaskowywanie. Na cmenatrzu , już cała młodzież ( ale tylko ta radomska, pozaradomskiej jakoś maseczki nie przeszkadzały) była z gołymi pyskami , za to należycie stłoczona, jeden drugiemu na plecach siedział. W tym wszystkim odstawały " niestety" nasze dziecki i Długoręka z rodziną , mało że wszyscy niczym Zorro to jeszcze stojący dość daleko. Wściekłość i zniesmaczenie wywołała też akcja z kwiatami ...pierwszy raz byłam na pogrzebie , gdzie pracownicy firmy upraszali się, żeby wziąć kwiaty , w kościele jeszcze było pół biedy ...ale przed bramą cmentarza dość długo czekali aż kwiaty zostaną wziętę...wieniec od nas wziął młodszy zięc ...ale po wieńce sióstr jakoś ich synowie się nie wyrwali, choć Długoręka próbowała ich zachęcić i to dość przyjaznynu słowami " panowie, chwyćcie za kwiaty" iiiiiiiiiii tam....jak widać młodzi i już z niepełnosprawnościami. Po ceremonii zniknęłam, prawie dyskretnie...Patka ruszyła do Warszawy, a Paulina jeszcze wpadła do domu zabrać kilkanaście skrzynek pomidorów, ile razy jest u nas tyle razy wpada do producenta pomidorów malinowych i potem realizują zamówienia łódzkich bliskich i znajomych, przy okazji nam się dostaje skrzynka malinowych za free. Na stypę dolazło podobno ok 40 osób...nie mam pojęcia skąd się tyle ludu nabrało no ale ..na szczęście czas '' nasiadówki" ograniczyła kolejna impreza czyli ..wesele, do którego szykowano lokal. Swoją drogą spytałam małża ..ile go to kosztowało , okazało się, że tylko 40 zł od talerzyka, w drugim miejscu w którym pytał , zaśpiewano mu 120 zł ,chyba organizatorów takich imprez poje.....ło z cenami , do jasnej anielki, przecież stypa nie trwa całą noc...jak wesele( ba, nawet pół nocy) . Niemniej byłam mile zaskoczona, bo kiedy żegnałam się z niektórymi uczestnikami, pytali czy nie idę na stypę, okazło się, że moja argumentacja spotykała się ze zrozumieniem, jednak zdrowie moje w perspektywie narodzin Kazika, budziło aprobatę. No dobra koniec ... wróciłam et chałupa i doprowadziłam do stanu używalności mój prezesowski fotel. I teraz kącik roboczo - biblioteczny wygląda tak...( biblioteka dołączy niedługo)
oczywiście małż się już najęczał na temat lampek pod schodami . Ileż ja się musiałam nagadać, że to tylko oświetla powierzchnię biurka i ma mi ułatwiać wetknięcie papieru do drukarki. Przecież do czytania i pisania mam lampkę ( której mi jeszcze nie przyniósł z byłego gabinetu, dopiero fotel przydźwigał) . No dobra, sprawozdawczość zrobiona to teraz...przyjemności. Troszkę obiektów latających i......kochanych, kudłatych obiektów ankoholowych.
I tymi wizjami futrzanych inteligencji kończę moją dzisiejszą relację, miłej niedzieli. Ahoj !!!