Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1052804
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 maja 2017 , Komentarze (27)

mi, leniwie. Rano pognałam po cotygodniowe zakupy, dzisiaj tydzień hiszpański i portugalski. Oczywiście kupiłam moje kochane sery manchego i mahon. I kawał pięknego grubego chorizo....będzie do pizzy. Poza tym w moim koszyku głównie wylądowały warzywa : marchew, kalarepy, brokuły, pomidory rzymskie, cukinia i bakłażany. Za chińskiego boga nie pójdę na targ. I to nie tylko moja opinia, łupią nas na targu koło mnie tak ...że głowa mała. Wróciłam do domu, walnęłam siaty i poleciałam do kata. Bidulek, miał dzisiaj tylko mnie ...sierotka rozpaczał że mu tak jakoś...dzień z jednym masażem dziwny :D. Po powrocie ogarnęłam statki, obrałam i pokroiłam sobie michę warzyw na popołudnie. O 13 pożarłam kawałek pizzy, drugi zostawiłam małżowi ( zauważyłam na blaszce że konsumował wczoraj i żyje!8) o dziwo), zmiksowałam sobie mango ze szpinakiem i jogurtem na jutro. Niech się chłodzi. Potem polazłam do mojego mini ogródeczka . Kwiaty sadzę w doniczkach i misach ...po pierwsze nie mogę grzebać w ziemi bo mi kręgosłup nie pozwala, po drugie nigdy nie lubiłam plewienia ( co innego podziwiać cudne ogrody), po trzecie nasz poprzedni pies Szatan ...kochał zżerać kwiaty z kwiatów, które wsadziłam do ogródka. Jak wsadziłam do doniczki było ok...chodził i wąchał, jak wetknęłam w grządkę...koniec...łepek od kwiatka był zeżarty. Wyciągnęłam dzisiaj hiacynty, obcięłam je i zostawiłam cebulki niech obeschną. Wymieniłam hiacynty na begonie. W piątek chyba kupię mini goździki, mam jeszcze dwie misy do obsadzenia. Bo bratki cudnie kwitną w donicach na schodach i na parapecie. Rozejrzę się też za ziołami, bo niestety z mojego siewu hoduje się tylko estragon, resztę szlag trafił. Teraz skrobię wam moje wyznanie win dzisiejszych i zaraz oddam się przeglądaniu avanti, trzeba być na bieżąco z trendami a potem polować na ciuszki za grosik. Aaaa przy okazji wam się pochwalę żakiecikiem.

jeszcze go nie mam fizycznie, bo poluję u tego sprzedawcy na fajne bluzki, wtedy zrobię kumulację i wsio niech śle jedną przesyłką. No dobra nie nudzę wam już ...idę się nurzać w modowych nowinkach. Miłego popołudnia i wieczoru 

1 maja 2017 , Komentarze (20)

resztek świątecznych trwa nadal. Rano pomaszerowałam do parku. Ot mnie dzisiaj bozia skarała. Po parku tuptał już jeden kijkowicz...myślałam że się przywita i zaproponuje wspólne krążenie ale nie ...cisza. Nie zareagował na mój uśmiech. To nie ...on chodził sobie a ja sobie. Pan poruszał się jakimś dziwnym ciągiem ...geometrycznym. Ja po prostu łażę po owalu dookoła parku a on ...raz był w tej alejce, raz w tej, totalny chaos. No ale pomyślałam sobie że może i ja zmienię trasę i tak sobie będę robiła owal...ale po pętlach:?I dupa z króla ..bo się okazało, że nie da się łazić po pętlach...niektóre alejki równoległe nie są tej samej długości no i moje " liczenie w duchu" bierze w łeb...czyli robi mi się umysłowy pierdolnik, a tego przy monotonnym wysiłku nie lubię. Myślałam że pójdę sobie dzisiaj z muzyczką..żeby mi czas szybciej mijał ale znowu zonk...jak mi chodzi aplikacja do łażenia, to radio nie chce grać wrr.....No nic, 10.3 km przemaszerowałam. Wróciłam do domu pomyłam podłogi i ...mam problemy z łażeniem:D czuję że mam pośladki i łydki. No ale coś jeść trzeba , od dwóch dni chodzi za mną pizza. Trzeba resztę wędlin zużyć. Robuś zagniótł ciasto, ale żeby było zdrowsze dałam pół na pół mąkę tortową i żytnią razową. Skroiłam bardzo dobrą szynkę , zmiksowałam pomidorki czereśniowe z oregano i pieprzem na sos. Potem tylko sypnę sera i będzie pycha ( mam nadzieję, jeszcze nigdy nie robiłam pizzy z mąką żytnią). Na razie grzecznie uzupełniam wypoconą wodę. Słonko było chwilami ale zimno i to wydaje mi się że zimniej niż wczoraj, ale może takie wrażenie bo jednak wczoraj było więcej słońca. Miłego popołudnia wszystkim . Ahooooooooj

30 kwietnia 2017 , Komentarze (43)

4 miesięcy tego roku . Przetrenowałam 268 km zużyłam na to 52379 kcal, litrów wylanego potu mi nie pokazało(pot). Dzisiaj mam w doopie 10,2 km, mało tego dźwigałam na plecach małpę....którą zgubiłam chyba gdzieś na 6 kilometrze, zdaje się że zdążyłam przed deszczem, bo zimno akurat mnie cieszyło. Miłego wszystkiego  co będziecie robić, czy aktywować się, czy lenić. Lecę się opijać ...mireralną ;). Bye 

29 kwietnia 2017 , Komentarze (28)

jak dobrze mieć choć część rodziny nienormalną:D, pozytywnie oczywiście. Nie wiem czy wam wspominałam, że wyczaiłam sklep z ukraińską żywnością, głównie mają słodycze. Mój małż jest cukierkożercą, a ja idąc do kata zmieniam trochę trasę, naddaję kilkaset metrów i kupuję nowe smaki do testowania. Zachwyciły mnie śliwki w czekoladzie i ...landrynki z kwaskowym nadzieniem w środku. Małż pożera głównie czekoladki wsio mu jedno co jest w środku ...landrynkami raczej gardzi. Ale...słyszałam kilka opinii że ukraińskie krówki są przepyszne no i polowałam na nie. Wczoraj poszłam...pani na mój widok już się uśmiecha od ucha do ucha, okazało się że krówki są. Wiedziałam, że na rogacizną polowała też Długoręka, więc cap telefon i pytam czy jej kupić bo są. " No kup , tak po garstce, albo dzieć albo małż przyjadą do ciebie i odbiorą" Kupiłam...po soooolidnej garści. Dla nas też wzięłam krówki, jakieś czekoladki w szwajcarskiej czekoladzie i nadziewane rurki waflowe w czekoladzie oraz ...specjalnie dla mnie sos chilli:D. Fakticzno wieczorem się zwalili mamusia z synkiem. Zaczęli od swoich krówek, tym razem nie było jęków że niedobre, wręcz przeciwnie były jęki że pyszne. Ale ja nieopatrznie wysypałam do miseczki te " szwajcarskie czekoladki" eeeeee....młodemu przypadły do gustu bardzo, ale jeszcze bardziej zachwyciły go landrynki. Hihihihihi zostawili pół reklamówki papierków. Jak już tak zaczeli się delechtować...popijać herbatką, kwaskową żeby się nie przesłodzić, to młody zaczął mówić o diecie ...dopasowanej do znaków zodiaku. Oni oboje ( a nawet wszyscy troje) Bliźnięta ale ja też na B....Boże broń nie bieliźniak. No i znaleźliśmy mój horoskop, zaczęło się czytanie i .....włączyła nam się głupawka. Horoskop prawie idealnie opisywał mój charakterek wraz z przyległościami -  dieta mi się nie zgadzała, nie jestem fanką ...gotowanego mięsa, w ogóle powinnam unikać mięsa za to ...jeść węglowodany, czyli spiżarnia wypełniona makaronem jest ok8). No ale...powinnyśmy nakręcić nasze dialogi na cztery nogi  albo i rozmówki na cztery tenisówki plus dwa adidasy, bo dziecki to my mamy błyskotliwe , eneteligentne a co gorsza oczytane i opatrzone, więc łatwo im wbić się w nasz tok..skojarzeniowy.I te nakrętki wrzucać do sieci. Myślę, że nie byłybyśmy gorsze od " zawodowych" kabareciarzy.  Prawie się posikałyśmy ze śmiechu, oczęta nam się zaszkliły od radosnych łez. I generalnie było to bardzo miłe zakończenie dnia...dla nich , bo ja jeszcze piekłam bezy na zamówiony torcik. Ale było radośnie . Dzisiaj raniuśko Długoręka pojechała do Lwowa, możemy więc spodziewać się kolejnego zrzutu zdjątek, jak tylko przywlecze dupsko et chałupa. No dobra moi śliczni, podobno zaczął się długi kwietniowo majowy weekend. Choć ja nie wiem czemu mam wrażenie że to weekend listopadowy ( i to taki 11 listopada). Biorę się za kończenie tortu dla naszej doktor zębolożki i mam nieodparte przeczucie że mi dzisiaj goście się zwalą. Miłego leniuchowania i niech nam pogoda choć troszkę dopisze. Bye ,bye(pa)

28 kwietnia 2017 , Komentarze (39)

a tak...będę marudziła. Nie wiem jak u was...ale u mnie ostatnie trzy dni to jakiś horror, a już wczoraj przebiło wszystko. Od wtorku bolała mnie głowa wieczorem i rankiem, paskudny ból, nie męczyłam się już teraz. Wzięłam tabletki. Ale wczoraj ....myślałam że wyciągnę moje piękne kopyta. Padało...padało od środy wieczorem, padało, było obrzydliwie zimno i chwilami piździło. Wczoraj miałam pazurowanie...w trakcie wędrówki do pani Ewuni myślałam że zejdę...strasznie bolały mnie ...łopatki ( dobrze że wiaderko odpuściło:D), dowlokłam się do kobiety, siadłam zaczęłyśmy robić nogi i widzę bardzo dziwną opuchliznę od zewnętrznej strony kostki do wewnętrznej nad grzbietem stopy :?, po południu już jej nie miałam. Siedzę tak siedzę  i nagle...senność, ale to tak koszmarnie zachciało mi się spać, że miałam wrażenie iż na chwilę przysnęłam, dosłownie na sekundę, ale wrażenie było straszne, miałam problem z utrzymaniem otwartych oczu. Wróciłam do domu...trochę ogarnęłam i poszłam leżakować ale...wczoraj nażarłam się , tak bo nie najadłam, tylko nażarłam, czekolada, zupa fasolowa i cała micha warzyw : papryki, marchewek i kalarepy ale byłam głodna, ciągle głodna ...ssało mnie z głodu, to że się opanowałam po 20 to jakiś cud, piłam masę gorących herbatek owocowych i ziołowych bo bym pożarła wszystko co miałam w zasięgu wzroku i ręki, no może moje pieseczki by ocalały :p. Dzisiaj rano pojechałam na basen ..żeby sobie naładować akumulatory. Pogoda jeszcze gorsza niż wczoraj, siły nie ma...co prawda czuję się lepiej niż przed wyjazdem, ale nie jestem jakaś baaaaaaaaaardzo zadowolona z siebie,nawet woda była dzisiaj gęstsza i moją 50 tkę zrobiłam w 45 i pół minuty (pot). Idę niedługo do kata , nie chce mi się jak cholera ..taka pogoda nie nastraja mnie energetycznie . Wczoraj sprawdziłam moje zapiski pogodowe. Ciepło, słonecznie , będzie ...w sierpniu:?. I tym kompletnie nieoptymistycznym akcentem żegnam się z wami życząc mimo wszystko miłego dnia. Gdyby nie to że mam na jutro upiec hiszpana to chyba po powrocie z katowania wywlekłabym jakieś hiszpańskie wino i delektowała się nim namiętnie. A tak...nie wolno przecie stawać na stanowisko pracy będąc pod wpływem(szloch). Do zobaczyska. Ahoj 

25 kwietnia 2017 , Komentarze (21)

hehehehe, żebyście sobie nie myślały że dam poranną recenzję z ginożarłów. Zaginiony świat robi mój mąż. Przyszedł dzisiaj rano i pyta mnie czy mogę zamówić mieszak do mojego robusia , mogę, mówię, a dlaczego mam zamawiać? Bo zgubiłem...o ludzieeeeee(kreci). No to go uświadamiam że ten trzepak, który dołożyłam ( inaczej robot nie zadzaiała) kosztuje ok 90 zł plus przesyłka. To nic mówi...zgubiłem go. Ręce i nogi opadają, ale bardzo proszę pańcio zgubił, pańcio będzie płacił. Zamówię. Drugą zgubą jest ...strzykawka. Pojechał z Whisky do lekarza, gada małego uśpiono bo inaczej by się przecie tego wiertalota nie dało prześwietlić. Okazało się, że w zasadzie jest zdrowa, tylko ....za szybka. Kości jeszcze rosną a przecie ten wariat pędzi szybciej niż Pendolino. Dostała glukozaminę i fosfor i zakaz biegania , na spacer ma chodzić na smyczy...oczywiście mój mądry małż, polazł dzisiaj z psami ..smycz została w domu, rzekomo , podkreślam RZEKOMO, trzymał gila pod kurtką. Yhyhyhy...już to widzę to jest takie ruchome zwierzę , że na widok innych pieseczków na pewno wyskoczyła mu z rąk. Wracając do kolejnej zguby ...glukozaminę zalecono podawać strzykawką i co? Dzisiaj raniutko była akcja " gdzie ja położyłem strzykawkę" Jaką strzykawkę, grzecznie się pytam, przecież mówiłam że kupię jak będę szła do kata. I tu zostałam oświecona, że dostał strzykawkę w przychodni weterynaryjnej tylko ją ...zgubił. Normalnie idzie się zastrzelić....z jego głową. (bomba) Od lat mówię , chwała bogu, że faceci mają pewną część ciała przyrośniętą na stałe, bo w przypadku mojego małża....zgubiłby ją już kilkadziesiąt razy. Co do Whisky ...to po narkozie zwiększyła jej się prędkość..i ruchliwość, teraz to dopiero pierdolca dostaje . Chwilowo po spacerze padły obie, panuje błoga cisza i  powietrze nie drży :D. Dzisiaj podobno jest ciepło , to miło będzie się maszerowało. Miłego dzionka wszystkim. 

Ps. Sadło pomału przesuwa się ku kostkom8) gubię świąteczny nadbagaż 

24 kwietnia 2017 , Komentarze (18)

i do tego śpiącej. Żeby ją prześwietlić, trzeba ją było uśpić. Psinka zdrowia tylko ....za szybka :D. Lekarze powiedzieli że rośnie, układ kostny jeszcze mięciutki a ta przecież szaleje niczym torpeda. Na razie jest boski spokój , bo maluch śpi znarkotyzowany. Dostała leki na chrząstki i stawy i ...zakaz biegania. Pańcio jest załamany, bo teraz ma psiczkę wyprowadzać na ..smyczy 8) To dla niego gorsza kara niż dla niej:D Idę się warzywnić obiadowo, miłego dzionka wszystkim. 

Ps. A tak nasz zbój wyglądał ...jeszcze pod wpływem narkozy. Jakby wypiła szklankę whisky ...bez lodu :PP

24 kwietnia 2017 , Komentarze (23)

basen zaliczony i to całkiem przyzwoicie 52 długości w niecałe 45 min. Ludzi już przychodzi coraz więcej , więc nie ma szans na " izolatkę" ale na szczęście pływał ze mną ulubiony rekin motywujący czyli doktorek :D. Teraz błyskawiczne śniadanie i jadę po mamę i do lekarza, potem zakupy...nareszcie będzie mój kochany holloumi, zrobię sobie zapasik :D Noc kijowa...często się budziłam , śniłam kilka snów, w tym taki że spaliśmy w naszym dawnym domu ba....w moim młodzieżowym pokoju tylko na wąskim łóżku spało nas 3 plus dwa psy i ja...spadłam bo jakimś cudem wylądowałam na brzegu łóżka :D:D na szczęście w realu nie spadłam ale Whisky faktycznie mi się wgrzebała pod kołdrę i sobie drzemała. Za oknem cudne słońce ale zimno , mimo tego życzę wam pięknego poniedziałku. bye

23 kwietnia 2017 , Komentarze (42)

przeżywam. Jestem bezsilna, tzn. nie mogę się zregenerować, pewnie i ta cholerna pogoda ma w tym udział. Działam jak zombie..nic mi się nie chce, nie mam siły, bardzo dużo śpię. No i od dwóch dni jestem spuchnięta to jakaś masakra stopy mam niczym materace plażowe. Piję bardzo dużo ponad 3 l a łapy spuchnięte, podobno więcej osób uskarża się na złe samopoczucie. Co do świątecznego gnicia wątroby to wczoraj nie zdzierżyłam i powiedziałam jednej z sióstr małża co myślę o ich zachowaniu. Przyznała mi rację i stwierdziła, że faktycznie pora zacząć działać samemu a nie czekać na " błogosławieństwo " matki. Strata tata...całe życie traktowała ich jak bezwolne i bezrozumne istoty już widzę jak się zmieniają. Wczoraj był dzieć, pięknie wygląda w nowych jaśniejszych i krótszych włosach. Poryczała mi się tutaj, znowu problemy z pracą, tzn. powiedziała że jej nienawidzi, znowu jest pomijana w awansie. Ale szuka już nowej pracy. Żal mi moich dzieci...bo wychowałam ich na ludzi a dzisiaj często gęsto trzeba być chamem z taranem w miejscu czoła. Wtedy się zyskuje " łaskę" pracodawcy. Bo po trupach się gna do podniesienia wyników firmy. Mimo wszystko chyba lepiej móc patrzeć na siebie w lustrze. A propo szaleństwa obecnego życia. Wczoraj dostałam wiadomość od znajomego. Chłopina załamany w domu smutek, bo koleżanka jego córki popełniła samobójstwo. Szok ..dziecko miało 13 lat. Wyginiemy, wyginiemy niczym dinozaury, tylko nie wybuchy słoneczne się do tego przyczynią a my sami. Niestety złych wieści ciąg dalszy. Mała ma jednak coś z łapką, w tej chwili mam od wczoraj " trójnóg" Nie kica na 4 nóżkach , jedną podkula do góry. Coś jednak się stało, zaraz małż jedzie z nią do lekarza. Niech dokładnie sprawdzą tą nóżkę a nie pomacał i stwierdził że nie złamana. Mam wrażenie że jeden z pazurków został uszkodzony tymi drzwiami. Wczoraj dostała zabawki od " siostry" jak to stwierdziło moje dziecko. Przywiozło jej nowy frędzel i myszkę piszczałkę. Oooo ile było radości, myszka malutka i piszczy delikatnie nie tak jak kość piszczałka. Złapała zabawkę w pyszczek i dreptała po domu robiąc " piiit, piti piiiiiiittttt" a Tequilla piszczała boleśnie, chyba nie bardzo podobał jej się ten cieniutki pisk. No i masz tu babo ...bądź mądra. Jutro raniuśko już śmigam na basen, mam nadzieję, że wróci mi życie, bo taki stan nijakości doprowadza mnie do szału. Miłej niedzieli kobietki, miłej. 

20 kwietnia 2017 , Komentarze (34)

...jęk dzisiaj się wyrwał z ust mych korali, przy sklepowej półce, jak zobaczyłam cenę masła. Cen reszty zakupów nie sprawdzałam, chociaż kłamię, spojrzałam na cenę kalafiora i brokuła, cena przyzwoita coś 4,50, bo jak kupowałam brokuła przed świętami na TARGU8) to myślałam że zejdę na zawał...9,5 szt. miałam wziąć dwa ..wzięłam jeden ( i dobrze). Dzisiaj miałam sprinterski dzień . Rano urząd pracy, oczywiście pracy nie ma, pani mnie spytała czy nie mogłabym znowu otworzyć działalności. Odpowiedziałam że nie mogłabym...albowiem weszłabym znowu na pełen zus...a tyle to ja bym nie zarobiła ( żeby mieć na zus, a co dopiero na życie) , potem wracawszy do domu dopadły mnie kanareczki ...na jazdę bez biletu pozwalała mi kartka z bidy:D, potem biegusiem papu i pojechałam po macierz i do dentysty z nią. Wróciłam z zamówieniem na kolejny tort hiszpański na majowy weekend.Wracając podjechałam do mojego ulubionego dyskontu po kafiorka, bo dzieć zjeżdża w sobotę, co prawda zamówienia jedzeniowego nie złożyła, ale jak ją znam..wlezie w drzwi i zapyta " a placuszki z kalafiorem zrobiłaś" ? Zrobiłam, odpowiem. Mam też ochotę na naleśniki z serem i też zrobię. Mazurek już upiekłam, nawet Długoręka dzisiaj się załapała na taki dziewiczy, nieruszany. Plecki dalej mi dają znać o sobie ..więc się nie przepracowuje przynajmniej fizycznie, wczoraj ( dziękuję za troskę o mnie) pracowałam umysłowo. Ponieważ musiałam grzebać w wiedzy:pto nie grzebałam na Vitalii. Pogoda mnie dobija...ratuję się kawą , już dawno mi się nie zdarzało wypijać trzech filiżanek kawy dziennie. A poza tym mam ..chorowitka w domu . Whisky jest na L4:?. W święta rozwaliła się na chodniczku przed kibelkiem i ktoś wychodząc z łazienki przycisnął jej łapkę. Oczywiście był pisk i rozpacz, ale na łapkę stawała dziwnie , zresztą robi to nadal. Wygoniłam wczoraj pańcia na wizytę do weterynarza, rzekomo stwierdził że złamania nie ma ...ale kazał się oszcżędzać i nie zabierać jej do parku do końca tygodnia, bo przecie ta wścieklizna szaleje tam tak, że jest żywym dowodem na słuszność teorii Einsteina. No dobra moi piękni pora pobyć cura domestica, miłego popołudnia(pa)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.