Jest trochę mniej, równe pół kg
no może to nie dużo ale jednak w dół.
Wieczorem napiszę więcej, teraz się zbieram do P.S.
Obiecałam dopisać parę słów, więc jestem i piszę...
Dzisiaj piątek, więc byłam u Pana S. chatkę obleciałam dość szybko, bo przecież 2tyg. temu odszorowałam i odgruzowałam wszystko... . Takie bieżące porządki już nie są takie "bolesne". Dzisiaj gruntownie odszorowałam łazienkę, szczególnie brodzik porośnięty kamieniem i pleśnią. Ile się dało, tyle zrobiłam... . Później zajęłam się podwórkiem... tzn. odchwaśniłam polbruk, który porósł trawą i innymi chwaściorami, od razu było widać, że ścieżka do domu jest dwa razy szersza, niż była. Wygrabiłam liście orzecha włoskiego, sprzątnęłam po kotach...
. Brudna, zmęczona i spocona wróciłam do domu. Kąpiel, pranie, fervex i 2h w łóżku... ,bo jednak dopadło mnie jakieś przeziębienie. Teraz w kuchni studzą się ugotowane grzyby na farsz i dusi się cebula z pieczarkami do innego farszu pierogowego.
. Farsz muszę w całości przygotować dzisiaj, schować do lodówki, żeby jutro lepiej się lepiło pierogi.
Jutro jadę do Krakowa spotkać się z córką i z przyjaciółką. Wypijemy kawę na Kazimierzu, może kupię wreszcie jakiś prezent córce, bo jeszcze nie mam. Obym tylko jeszcze bardziej się nie pochorowała.
Poza tym, bez zmian, w domu ciągle czarne chmury. Dzisiaj wziął sobie P.Mąż urlop, przede mną jeszcze wyjechał z domu, ale gdy wróciłam już był. Zauważyłam, że kupił żywą choinkę i nowy stojak. Ciekawe, kto mu tę choinkę ubierze... .
Miłego weekendu Wam życzę.
Baju, ciągle muszę jeszcze zrzucić te zbędne kg, jeszcze trochę mi zostało, a wiadomo, końcówka do zrzucania jest najgorsza, dłuży się wtedy i dłuży... .
Kopiko, to zapraszam na pierogową ucztę, jak tylko będziesz w okolicy Krakowa.