Spałam, spałam, obudziłam się i leżałam, potem spałam. Wstałam o 12.00. Jestem zadowolona. Zjadłam na śniadanie dwa placki z kapustą kiszoną, jajecznicę z dwóch jajek i ogórka z jogurtem.
Byliśmy na zakupach. Na bazarku kupiłam dwie pary spodni śliskich, letnich. Jak znalazł do pracy w upały, bo obcierają mi się uda. Mąż kupił mi na Allegro pantalony milanezowe. Bardzo liczę na skuteczność.
Odebrałam okulary do komputera, są w "fazie testów" 🤓 i na ten moment jest dobrze. Mąż mówi, że świetnie wyglądam. We wtorek idę do fryzjera i po tej wizycie wstawię zdjęcie. Kupiłam materiał i zamówiłam u krawcowej na bazarku spódnicę. Koszt uszycia 100 zł, materiał około 20 zł. Kiedyś szyłam dużo ciuchów na miarę i zawsze byłam zadowolona. Może pora wrócić do tego. Przestałam szyć jak przeprowadziliśmy się na drugi koniec miasta. To było w czerwcu 2015 roku.
O pomiarach nie będę pisać, bo to nie jest najważniejsze, szczególnie, że waga jest niezła: 76,2 kg. Wyjaśniłam to następująco: nie zdążyłam wysikać szklanki wody. Moja szklanka na wodę wynosi 0,5 litra co daje 0,5 kg. Czyli tak rozumując 76,2-0,5=75,7. Można na podstawie tego dowodu ustalić, że dzisiaj rano ważyłam 75,7 kg, czyli spadek wynosi 100 gram. Poczekam na potwierdzenie wyliczeń.
Dzisiaj jesteśmy w domu z Mężem Dariuszem. Po zakupach słuchamy piosenek i muzyki z YouTube. teraz szanty, bo tego darek uczy się grać na gitarze basowej 😁