Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 czerwca 2021 , Komentarze (24)

Wczoraj mimo zjedzenia pizzy i masakrycznie kalorycznych , domowych lodów waga dziś rano bez zmian 😁 To chyba zasługa upału, bo poci się człowiek jak świnia. Poza tym zjadłam tylko owsiankę z bananem, wypiłam koktajl truskawkowy i rabarbarowo-truskawkowy kompot. A i półtora banana na kolację. Moja poobiednia drzemka przedłużyła się do trzech godzin, tak mnie upał wykończył.

Na działkę poszliśmy dopiero późnym popołudniem a i tak był jeszcze upał okrutny. Rozebrałam się do stanika, czerwony to podchodził pod strój 😛 zresztą takie widoki na działkach wczoraj to norma. Tyle co posiedziałam w przyjemnym cieniu i podlałam kwiaty, pomidory i kapusty. Obcowanie z naturą codziennie musi być :) Przebrzydłe szpaki odleciały i przestały mi wreszcie paskudzić na stolik i ławkę w rekreacyjnym zakątku.

Coś mnie pogryzło. Nie wiem czy w domu, czy na działce, ale tydzień minął, a to zamiast zniknąć to sie jakby rozprzestrzenia. Nosz kurde, lekarz? 

Dziś pobudka, jak co rano, przed czwartą . Jejku jak przyjemnie, chłodniutko, aż chce się żyć. Dzień zasadniczo w kuchni. Od rana sernik, kompot,

koktajl truskawkowy, skrobanie ziemniaczków czego nie lubię, potem gulasz, uprzątanie tego całego bałaganu i wreszcie obiadek

i do poobiedniego spanka🙂 Kręgosłup już mnie tak bolał, mimo tramalu, że masakra. Za dużo stania.

Pospana, gotowa na kawkę i podwieczorek 😁

kiedyś liczyłam kaloryczność tego sernika i wychodzi ok.100kcal na 100gram,więc niewiele. O ile zna się umiar 🤪

Upał wygrał, postanowiliśmy resztę dnia spędzić w domu, Każdy tak jak lubi. Da się żyć, o ile siedzę w moim kąciku z klimatorem.

Tak więc dziś tylko 3k kroków, kalorie nie policzone, płyny ponad dwa litry.

Wieczorkiem spa dla buźki, mycie włosów i takie tam klasyczne wieczorne zajęcia na spokojnie.

Jutro, nowy tydzień, nowe możliwości🙂 Od rana zapowiada się aktywnie...

19 czerwca 2021 , Komentarze (14)

Tym razem bez tygodniowej tabelki, ale było względnie grzecznie. Kaloryczność na poziomie 1800kcal, czyli tyle, żeby nie przytyć. Waga bez zmian, w granicach 64,5 z tendencją lekko spadkową. Picie powyżej 2 litrów dziennie i kroki powyżej 10k. Wypadałoby powalczyć o 63, ale za dużo letnich pokus 😁

Weekend będzie grzeSZny 😛 i bez liczenia kalorii. Dziś na obiad domowa pizza i potem domowe lody koktajlowe. Jutro syn ma urodziny, wiec ciacho. Takie w sumie dietetyczne, bo przez niego uwielbiany, sernik na zimno z truskawkami/serek homo.nat. i galaretki/. Tym razem bez grilla, bo za gorąco i nam się trochę przejadło.

Wkurzyłam się okrutnie bo mi w ciągu dwóch dni szpaki wrąbały wszystkie czereśnie ze sporego drzewa. No masakra jakaś. Niby były pozawieszane holo taśmy, ale na te france chyba nie ma sposobu. Mam jeszcze dwie późniejsze czereśnie, ale jestem pełna obaw, czy da się coś pojeść, ech. Co do plonów warzywnych to będą żadne, bo ziemia sucha, gliniasta i nawet nie powschodziło 😥. No nic to, próbowałam. W przyszłym roku daruję sobie wysiewy i postawie na upiększanie i rekreację jak większość działkowców w tej okolicy.

13 czerwca 2021 , Komentarze (10)

Jadłam w ostatnim tygodniu zdecydowanie za dużo.

Baaardzo dużo i aż dziw, że waga stała, a nie wzrosła. Po spadku pogrilowej nadwyżki, w zasadzie bez zmian przez cały tydzień. W poniedziałek był słodki dzień, wiec wiadomo 😁 W środę likierki, a w piątek wzięłam na tapetę nowy przepis na lody. Nie przypuszczałam, że wyjdzie aż tyle kalorii. Lody przepyszne, jak uwielbiane koktajlowe i nawet nie doczekały dobrego schłodzenia zanim zjadłam ;) W składzie tylko puszka masy krówkowej i kartonik kremówki. Że też wszystko co dobre musi mieć milion kalorii, ech. Poza tym dieta pod hasłem truskawek/kupnych póki co/, bo zajadam się nimi w każdej postaci. Koktajl, truskawki z jogurtem, truskawki z makaronem i truskawki solo😍

Na prawdę jestem w szoku, że waga nie reagowała na nadmiar kalorii. Może ja jednak sporo spalam przez te spacery i organizm potrzebuje więcej się nażreć?

Weekend leniwy, bo pogoda się zbiesiła i nawet na działkę nie szłam wczoraj, bo deszcz podlał, więc podlewanie odpadło. uff. W dodatku nowy sąsiad przyszedł ostatnio jak my, z psem i była wojna. Normalnie aż mi się odechciało działki, skoro mam się tam użerać z psami. Niby jak się mijali na spacerach, to przyjaźnie nastawieni, a na działce wpadli obaj w szał jakiś. Walka o teren? Przejdzie im? Masakra jakaś.

Dziś klasycznie, fit ciasto z rabarbarem i słodkie lenistwo 🙂 Wiszą ciemne chmury, wieje porywisty wiatr, więc będzie domowo. Chyba, że do wieczora coś się zmieni i jednak zaliczymy spacer na działkę :)

9 czerwca 2021 , Komentarze (31)

Generalnie nie pije. Nie lubię i nie czuję potrzeby, ale... Mąż dostał od klienta zestaw wódki Szopen z dwoma małymi likierami, po 50g. Karmel, który uwielbiam i kokos, też dobry. Obaliłam dwa na raz 😛 taka setuchna mieszana .

No nie poznaje siebie😁 siekło mnie z lekka i dostałam małpiego rozumu.

Poza tym wieści w kwestii zdrowia męża nader pomyślne, to jest co świętować. Nie pisałam, ale miał podejrzenie nowotworu. Dziś okazało się, że to nie zmiany rakowe, uff. Wielka ulga i wielka radość. Z takiej okazji to trzeba się napić😉 Limit kalorii przekroczony, ale walić to dzisiaj.

I moja truskawka. Jedna, jedyna jaka się pojawiła na działce. Musiałam to uwiecznić😍 pierwsza, wychodowana przeze mnie😀. i czereśnie, które dojrzewają jak szalone.

8 czerwca 2021 , Komentarze (7)

Nagrzeszyłam w długi weekend, przyznaje bez bicia. Może nie było to ciacho z kremem, ale grill do potęgi /czwartek, sobota/ i ciasteczka. Kalorii nawet nie starałam się liczyć, bo i po co. Za to te dwa grillowe dni prawie całe na powietrzu i z pożytkiem dla snu, bo dawno tak dobrze nie spałam.

Niedziela z fit ciastem rabarbarowym i fit lodami bananowymi i …postanowieniem poprawy 😉

Waga przez te kilka dni wzrosła do 65,3 czyli o ponad kilogram.

W poniedziałek odebrałam mój wynik mammografii i mogłam odetchnąć z ulgą. Miało być postanowienie poprawy, ale zrobiłam słodki dzień, bo na wadze spory spadek/64,4/. Poza tym tak mnie już ciągnęło na słodkie, że musiałam to zatrzymać. Podjadanie ciasteczek mnie wkurzało, musiał być konkret. Zmuliło, zemdliło i mam nadzieje nie będzie kusiło. Podliczyłam ile to słodkie/ tiramisu, krówka / miało kalorii- 2200kcal za kilka chwil przyjemności. Uhmm, ale co to była za przyjemność 😁 Po za tym była na śniadanie owsianka z bananem, coś koło 500kcal i do picia trzy kawy z mlekiem, koktajl truskawkowy na mleku/ok. 1litr/ i kompot rabarbarowy. Poza śniadaniem i ciastem nic dodatkowo nie jadłam. Nawet nie skusiłam się na banana wieczorem, szok.

Wtorek- wizyta u chirurga, bo spory kamień w woreczku. Tu niestety już ulgi nie było. Mimo, że operacji na już nie trzeba robić, to jednak ,skoro istnieje ryzyko zmian nowotworowych, co pół roku usg i monitoring. Takie trwanie w zawieszeniu, ech.

Waga po słodkim dniu wzrosła ledwo o 200g 🙂 Na obiadek zdrowe kotleciki z cukinii, mięsa mielonego i pieczarek. Znów morze koktajlu truskawkowego😍 trzeba korzystać bo sezon na te owoce jest przecież krótki. Chociaż moje działkowe jeszcze w powijakach, to może będę miała dłużej niż będą w sklepach.

Środa/jutro/- fryzjer- podcięcie końcówek, właściwie to skrócenie, bo zrobiła się szopa na głowie.

Pozostałe dni mam nadzieje, nie będą odbiegały od stałego harmonogramu .

5 czerwca 2021 , Komentarze (14)

Wypadałoby podsumować maj, więc krótko. Spadek wagi w sumie żaden, bo tylko 900g. Nie było zbytnio dietetycznie, więc i tak dobrze, że nie ma wzrostu. Jak tak patrzę w notatki, to była i pizza i jakieś ciasto dwa razy i grill. Od połowy maja zaczęłam pilnować kalorii i waga dopiero zaczęła spadać.

Czerwiec to będzie nadal liczenie kalorii i jedzenie na poziomie 1600kcal. Niestety grzeszki też będą bo i moje imieniny i syna urodziny i rocznica ślubu. W planie na pewno dwa ciacha, może trzy. Pogoda mam nadzieje pozwoli na grillowanie. Kiedy ciepło, kuszą lody i radlery.

Ten tydzień, jak widać na załączonym obrazku, niezbyt dietetyczny. Niezmiennie rządzą mną wieczorami banany, wrr. Jak grill to i ciasteczka do kawy i tak się pewnie będę bujać w te letnie miesiące. Moja silna wola mnie zawodzi na całej linii. Chyba znów motywacja siadła, albo zachwyt, że waga w normie i się odechciewa pilnowania michy. A jakbym się spięła, to mogło już być 63,bo było blisko, ech.

Na działce już nie ma co robić. Posadzone, posiane, popielone. Teraz tylko cieszyć oko, podlewać i czekać aż urośnie :). Ruchu, poza spacerem, nie będzie więc za wiele, chociaż…

Syn kupił okulary do wirtualnej rzeczywistości i to jest chwilami dość intensywna zabawa. Wielkie wow, kupa śmiechu i zakwasy :)

30 maja 2021 , Komentarze (19)

Musiałam ukryć pamiętnik, jest tylko dla znajomych. Skłoniło mnie do tego nienormalne  zachowanie pewnej użytkowniczki, która jak twierdzi, robiła zrzuty ekranu z mojego pamiętnika.

"No cóż eszaa, pisałaś o tym w pamiętniku. Mam zrzuty ekranu zrobione..."

Poza tym, to co o mnie przeczytała wykorzystywała przeciwko mnie na forum i w innych pamiętnikach. Skąd się biorą takie chore babsztyle? Rozumiem, że można mnie nie lubić, ale to już podchodzi pod stalking.

Wracając do dietowych spraw, to nie najlepiej było w tym tygodniu. Wpadło ptasie mleczko/pół paczki :)/ w dzień matki. Kalorycznie różnie, generalnie za dużo. Gubią mnie banany zjadane wieczorem. Nie potrafię się zmobilizować do powrotu na IF, a tak fajnie było nie czuć głodu i nie mieć pokus. To wszystko przez to, że waga akuratna i nie mam parcia na mniej, choć 62 ładnie by wyglądało :). No ale mimo wszystko jest zakładany spadek, nie ma co marudzić.

Sobota leniwa, bo na zakupy samochodem, na działkę nie poszłam bo deszczowo i w ogóle jakoś tak bez energii ta sobota. Dziś będzie tak samo bezruchowo, bo na słońce się nie zanosi. Upiekę fit ciasto z rabarbarem i oby do poniedziałku, który zapowiada się mega stresująco, ale i wyjaśniająco w pewnej kluczowej sprawie…

23 maja 2021 , Komentarze (15)

Tydzień liczenia kalorii i są efekty.

Jednak na oko to się można przeliczyć. Rozbiłam sobie w tabelce na makra, żeby zobaczyć ile ja tych węgli jem. Zawsze mniej niż pozostałych, więc chyba dobrze. Najważniejsze, że waga spada, wiec po co się bawić w jakieś keto, czy ograniczanie węglowodanów, kosztem smacznych posiłków.

Do IF w tym tygodniu nie wróciłam, bo jakoś się nie składało logistycznie. Jedno mi nie daje spokoju. Na IF nie bolał mnie żołądek, co jest dziwne przy tak długich przerwach bez jedzenia. Teraz znów mnie boli i nie wiem czy przez stres, którego mam sporo ostatnio, czy jest przeładowany ciągłym żarciem. Może potrzebuje tego kilkunastogodzinnego odpoczynku na regeneracje? Będę musiała przetestować IF pod tym kontem.

W czwartek zrobiłam sobie bezglutenowy fit biszkopt z rabarbarem :). Zjadłam całą blaszkę tego ciacha. Mimo, że bez kremu, to zaspokoiło chęć na słodkie.

Może wydaje się dużo, ale ciasto nie jest wysokie/grube, ma jakieś pół centymetra i całość miała tylko 221kcal. Żyć nie umierać :) Super, że jest właśnie sezon na rabarbar, bo gotuje sobie co dnia gar kompotu i mam zaliczone dzienne picie.

Były ostatnio w biedrze hamaki w promocji i mąż się napalił, więc kupiłam na działkę. Żeby powiesić tam gdzie chce, trzeba będzie wykopać krzak czerwonej porzeczki. Mąż nie może przeżyć, mimo że na działce jest jeszcze kilka takich krzaków, a nikt specjalnie jej nie lubi. Ma czas, żeby się z tym oswoić, bo czekam na zestaw montażowy.

Cos mi zżarło krzaczki papryki i doopa :( Wykoszone do gołej ziemi. Poza tym ładnie rosną rzodkiewki, nieśmiało kiełkują inne warzywka, kwitną truskawki, pokazują się czereśnie, agrest, porzeczek cała masa.

Działkę obok zasiedlili nowi właściciele i się okazało, że mam działkę częściowo w ich granicach. Trzeba będzie na jesieni przestawiać ogrodzenie. Póki co zakłócają mi spokój i psują czyste powietrze. Karczują, czyli koszą spalinową kosą i smród spalin i hałas doprowadza mnie do szału.

Na poprawę humoru, moja pierwsza wychodowana frezja. Uwielbiam ten zapach... i mam sentyment, bo właśnie frezje dostawałam zawsze od mojego chłopaka/od 35 lat męża:)

16 maja 2021 , Komentarze (24)


Jak widać na załączonym obrazku, waga sobie rośnie. Dawno nie widziałam na wadze mojego 64 z kawałkiem. No masakra jakaś. Nie jestem oczywiście bez winy, bo mimo że kroków jak na mnie sporo, to jednak żarcia za dużo. Żeby to jeszcze było jakieś wartościowe, ale nie. Wracają najgorsze przyzwyczajenia.

Rano owsianka z bananem, wieczorem powtórka. Może i białkowe naleśniki na obiad, ale jakieś lody bo upał, czy ciasteczko pomiędzy, bo przecież bez cukru. Ciastka bez cukru, to też tuczące węgle niestety. No i kawał ciasta z kremem mnie skusił w tym tygodniu. Skumulowało się i waga wzrosła.

Mam wrażenie, że odkąd odeszłam od IF wszystko się poszło walić. Wrócił apetyt, wróciły pokusy. Niby narzekałam, że IF guzik daje, ale jak przestałam jeść w oknie, to się rozjechało i ciągle szukam, co by tu zjeść.

Trzeba to zatrzymać, ale kompletnie nie mam chwilowo na tyle silnej woli, żeby się ogarnąć.

Zewsząd/yt/ dochodzą informacje, że węgle to zło, że keto to wybawienie. A ja nie lubię tłusto, kocham węgle i moje poranne owsianki z bananem, których za chiny ludowe nie zamienię na jajecznicę na boczku z parówkami.

Najlepsza dieta, to ta bez wykluczeń, moim zdaniem. No nic to- nowy tydzień, nowe możliwości, samo się nie zrobi. Pomarudziłam :)

Na poprawę nastroju migawki z działki, bo i moje tulipany wreszcie zakwitły. Muszę jeszcze dopracować mój kwiatowy kawałek ziemi, bo nie wiem co kwiat, co chwast i mało coś w nim kwitnie póki co. Ale chyba nie powinnam marudzić, bo to dopiero maj. Ach, ta niecierpliwość :)

9 maja 2021 , Komentarze (18)


Ostatni tydzień to próba powrotu do IF, ale nie wyszło. Zacięcie gdzieś uleciało. Waga się kręci wokół tych samych wskazań i nie potrafię się ogarnąć, mimo że w zasadzie dietę trzymam.

Mimo niespecjalnej pogody uskuteczniałam spacery, żeby spalać kalorie, których nie liczę przygotowując posiłki. W zasadzie jem w kółko to samo, to nie ma potrzeby liczyć. Picie wody się poprawiło, dzięki Asi wyzwaniu. Przystąpiłam jeszcze do dwóch dotyczących spacerów. Muszę mieć jakiś bat nad głową :), żeby była motywacja.

Dziś niedziela na działce :) Poszliśmy z mężem już po dziewiątej bo roboty od groma. W ramach obiadu oczywiście grill, czyli karkówka, kaszanka i inne takie

Dieta dziś poszła w zapomnienie i nawet wpadło kilka ciastek Hit, bo jak to do kawki na działce bez ciasteczka. Po porządnej dawce ruchu się należy. Zdźwigałam się dziś okrutnie, bo musiałam popodlewać co posiałam, a konewka z wodą, to 10kg. Dobrze, że w domu z pomocą przyszło urządzenie do masażu, bo kręgosłup wołał o pomoc.

Dawno tak aktywnie nie spędziłam niedzieli. Wróciliśmy do domu dopiero o 18stej. Zmęczona jestem jak diabli, bo w dzień nie było drzemki , według zegarka spaliłam 640kcal i chyba dziś sobie zapodam naleśniki na kolację bo świeże powietrze potęguje u mnie głód. Wypiłam dziś prawdopodobnie więcej niż norma, bo po grillu suszy mnie jak po śledziach :)

Pewnie będzie więcej takich niedziel, choć już nie tak morderczych w pracę, ale działkowych na pewno. Oby pogoda była łaskawa.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.