Witam Wszystkich, cóż jakby to napisać, waga nie jest dla mnie łaskawa, a w zasadzie ma mnie w d....e. I tyle w temacie...Ale stwierdziłam, że się nie poddam, nie mam nic do stracenia poza kilogramami ;-) O. Postanowiłam być dzielna, walczyć do końca, albo ja, albo galaretowaty brzuch... Stwierdziłam, że muszę, po prostu muszę i już...tylu ludziom się udało, to mi też musi się udać. Fakt, że zajmie to pewnie sto lat... ale trudno. Musi się w końcu udać i już. Dziś również dietę trzymałam, raczej bez odchyleń. Odchudziłam kolację chleb zamiast razowego tekturki. Jeśli chodzi o ruch to 35 min spaceru z małym, trochę prasowania, 30 min E.Chodakowska, 15 min rowerek stacjonarny, 70 brzuszków, także ok, może to nie siłownia, ale zawsze coś i pot ten sam ;-) W ramach poprawy nastroju doszły moje getry i bluzki, taka mała nagroda za wysiłek (trzeba się troszkę rozpieszczać).
Oto moje jedzonko:
1)dwie razowe, parę pieczarek z cebulką duszonych na oleju,natka pietruszki,serek wiejski ;-)
2) pyszny napój mleko (220gr) plus banan (150gr), super nastawia do życia jesienią ;-)
3) obiad to już tradycja, makaron razowy, cukinia, pieczarki, marchew, 2 plastry szynki drobiowej,odrobina avokado
4) podwieczorek był "inny", nie do końca trafił w mój gust,ale przebrnęłam, garść jagód mrożonych, 5 truskawek mrożonych, cały jogurt 150 gr, miód, 3 łyżeczki twarogu, miks
5) kolacja to tradycyjnie kanapeczki, ale nie na razowym a na tekturce ;-)
A to moje zakupy, na pocieszenie :-))) Żeby mi się lepiej ćwiczyło ;-) Takie prezenciki na zachętę
Pierwsza koszulka z motywującym napisem:-)
Druga koszulka mówiąca prawdę :-)))
Trzymajcie się, jutro u mnie sądny dzień wagowy... :-((((
pozdrawiam ciepło
Ania