Witam Wszystkich,mam nadzieję, że trzymacie się dzielnie. Ja jakoś się trzymam, mimo niedzielnych pokus, mimo gotowania co najmniej dwóch obiadów oddzielnych i dań dla Raczkującego :-) Dziś ze sportem szału nie było, ale jak zwykle dużo ruchu zapewnia mi rodzina i jej obsługa :-) Dodatkowo ćwiczyłam różności 15 min plus 30 min rowerku stacjonarnego (razem jednym ciągiem 45 min), także jest O.K. Nie mogę pójść spać jak nie poćwiczę, po prostu miałabym wyrzuty sumienia. Choć czasem naprawdę jestem zrąbana i ochoty na cokolwiek brak. Ale postanowiłam być twarda. Mam coraz mniej urlopu (młody 8 stycznia będzie miał rok) i to ostatnia szansa przed powrotem do pracy zadbać o siebie, mieć jakieś dobre nawyki. Nie powiem, wizja powrotu do pracy jest bardzo motywująca, oczywiście dołująca też jest (nie wyobrażam sobie zostawienia Raczkującego w domu, ale taki life, z Antosiem też to kiedyś przerabiałam, z tą różnicą, że chciałam do pracy wrócić, a teraz ... ach...; no, oczywiście obym miała gdzie wracać, bo to też pewne nie jest...).Troszkę z tematu zboczyłam... Ale póki co nadal mam zapał do diety, co mnie cieszy, i nawet w sumie zaskakuje. Jak się uda to będę przeszczęśliwa ;-)
Oto moje foto menu:
I kanapki z avokado zamiast masła, plus dodatki
II jogurt z pomidorem, sałatą, szalotką etc.
III makaron razowy (80 gram suchego, czyli szklanka gotowanego) z warzywami duszonymi:cukinia,papryka, marchewki odrobina, 2 pieczarki i cebula, polecam :-)
IV kefir, banan, truskawki, miks :-) mniam
V) skromna kolacja, ale smaczna, razowe, masełko i ogórek
Dziś ponownie było smacznie, nawet z lekkim niedosytem,ale to chyba dobrze, bo przecież w końcu to dieta ;-)
Pozdrawiam ciepło,
Ania