Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ambitna studentka ekonomii, która z powodu ciągłego tycia i diet powoli traci radość życia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11207
Komentarzy: 296
Założony: 10 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 11 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
czekoladka9186

kobieta, 33 lat,

168 cm, 79.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 października 2015 , Komentarze (3)

Nie było mnie tutaj kawał czasu. Podejrzewam, że już pewnie żadna z Was mnie nie pamięta. Sprawy jednak potoczyły się tak a nie inaczej. Czasu na vitalię było coraz mniej, aż w końcu zupełnie przestałam tutaj zaglądać. I to był mój podstawowy błąd. Okazało się, że ja bez tego nie potrafię samodzielnie się motywować, trzymać diety i zagrzewać do ćwiczeń. Rodziny i przyjaciół w moje "odchudzanie" już nawet nie mieszam. Wstyd mi że tyle razy próbowałam i ciągle wracam do punktu wyjścia. Dlatego nawet im się do tego nie przyznaję. Tutaj jest inaczej. Czuję że mogę być zrozumiana, bo są tutaj ludzie z podobnymi problemami do moich i wiedzą jak to ciężko kolejny raz się przełamać i podjąć próbę. 

W trakcie mojej nieobecności na vitalii przeżywałam istną wagową huśtawkę.Chwilami waga spadała w dół, by za moment poszybować w górę niczym rakieta. Potem znów mozolnie kilka kilogramów w dół, żeby nadrobić je skrupulatnie w pięć razy krótszym czasie. I aktualnie jestem mniej więcej w tym miejscu. W tej rakiecie wystrzelonej w kosmos. Muszę wrócić spokojnie na ziemię bo od tych podróży aż kręci się w głowie. 

Największy problem będzie z tym, żeby odstawić słodkie. Nie wolno mi. Kategorycznie. Ale nie potrafię sobie odmówić. I tu już nie chodzi o samą wagę, ale mam problemy z cukrem. To jeszcze nie cukrzyca, ale nietolerancja glukozy. Prawdopodobnie, bo do diabetologa mam dopiero termin na końcówkę lutego. Mój lekarz rodzinny profilaktycznie zlecił mi kilka badań i wyszło to całkiem przypadkiem. Na początku się wystraszyłam i przez jakiś czas nawet się pilnowałam, żeby jeść regularnie i mierzyć poziom cukru, ale w połączeniu z pracą i innymi obowiązkami było to dla mnie dość uciążliwe. Ostatecznie porzuciłam mierzenie cukru 5 razy dziennie i wróciłam do starych nawyków żywieniowych. Czemu? Bo oszukuję samą siebie, bo skoro nie mierzę cukru, nie widzę problemu.

Mogę się troszczyć o wszystko i o wszystkich, ale o siebie samą jest mi strasznie trudno zadbać i zawalczyć. Wracam tutaj bo potrzebuję motywacji i wsparcia. I o to proszę.

Pozdrawiam wszystkich, którzy dotarli aż do końca moich wynurzeń. Trzymajcie kciuki, żebym w końcu poszła po rozum do głowy.

Asia.

15 października 2014 , Komentarze (3)

Ale jeszcze do wczoraj tak lichawo. Waga 88,3 kg. Czyli dalej plus 3kg. Ale dzisiaj już podkręciłam tempo. Wróciłam do ćwiczeń. Ok 10 min rozgrzewki i 30 min orbitrek (zaczynam powoli od nowa bo miałam trochę przerwy). Jutro dorzucę kolejne 5 min bo dziś nawet się nie zmęczyłam? Najwyraźniej kondycja którą udało mi się już wypracować nie poszła w siną dal :D Czyli nie ma tragedii :)

Dzieje się u mnie dużo. Skończyłam remonty i już prawie się odsprzątałam. Zostały jeszcze tylko jakieś drobne kosmetyczne poprawki. Sytuacja z tym chłopakiem o którym ostatnio wspominałam się wyjaśniła. Co więcej... Postanowiliśmy spróbować czy coś z tego będzie i zostaliśmy parą... ;D 

I studia. Po licencjacie postanowiłam zmienić uczelnię. Ta którą wybrałam jest dużo bardziej prestiżowa i strasznie chciałam tam studiować. Obawiałam się czy w ogóle się dostanę, ale okazało się że zupełnie niepotrzebnie ;) I tak we wtorek byłam na rozpoczęciu, a od soboty zaczynam zajęcia. Liczyłam na to, że spotkam tam kogoś znajomego, choćby z widzenia z mojej okolicy, żeby raźniej mi było dojeżdżać (bo mam kawałek), ale niestety... 

Ach i oczywiście najważniejsze! Mama czuje się lepiej. Więcej chodzi (o kulach ale chodzi!) i już ją tak nie boli w tym kręgosłupie... 

Podsumowując więc: w końcu zaczyna mi się układać! 

Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze fajnej pracy (pon-pt), no ale nie można mieć wszystkiego na raz :D

Trzymajcie się Kochane. Postaram się częściej odzywać. Buziaki.

Asia.

28 września 2014 , Komentarze (2)

Strasznie długo mnie tutaj nie było. Z braku czasu i chęci, z powodu samych imprez (urodzinowe torty - było ich aż 5 i każdego trzeba spróbować), a kończąc na przygnębieniu po kolejnej "znajomości", która nie wypaliła i remoncie który idzie jak po grudzie. Ten miesiąc nie należy do udanych. Ale powoli się ogarniam. Z remontem musimy się wyrobić do czwartku bo mam zamówiony na ten dzień montaż paneli, a do niedzieli myślę przywrócić mieszkanie do porządku. 

W październiku planuję odrobić to co mi się przybrało i wrócić do regularnych ćwiczeń (będę miała w końcu ku temu warunki).

Do przyjemnych rzeczy z ubiegłego miesiąca mogę zaliczyć fakt, że w końcu się wybrałam na basen... Dla mnie to ogromny przełom. Zawsze sobie wmawiałam, że na basen chodzą tylko osoby szczupłe o nienagannej figurze i kiedy ja się tam pokażę wszyscy będą wytykać mnie palcami i zastanawiać się po co tak właściwie tutaj przyszłam, że będę szokować i odrażać swoim wyglądem. Okazuje się jednak, że chodzą tam ludzie równie niedoskonali jak ja więc moje opory zostały przełamane i wiem, że będę często odwiedzać to miejsce! I drugi niepodważalny fakt: mam najwspanialszych przyjaciół! Tych najprawdziwszych z prawdziwych i kocham ich ponad życie! 

Odezwę się jak wrócę w końcu do normalności...

1 września 2014 , Komentarze (5)

Przecieram oczy ze zdumienia, nie mogę się otrząsnąć po szoku jaki wywołało na mnie moje podsumowanie. Zgubiłam ponad 60cm w obwodach! W ciągu czterech raptem miesięcy. Prawie 13 kg w dół. Matko święta... Jak ja się cieszę, że się wtedy zaparłam w sobie i że przetrwałam ten pierwszy najtrudniejszy okres! Dziś już mam za sobą 1/3 drogi, jeszcze niewiele ponad 5 kg w dół i będę już na półmetku! I nawet nie wściekam się już, że nie udało mi się przez sierpień zgubić tych 4 kg jakie sobie założyłam, te niespełna 3 sprawiły mi i tak niesamowitą radość! W tabelce wizualne podsumowanie:


Początek
29.04.2014
Po miesiącu
29.05.2014
Po 2 miesiącach
29.06.2014
Po 4 miesiącach
29.08.2014
Zmiana
Waga98,0 kg92,4 kg88,9 kg85,3 kg-12,7 kg
Szyja37 cm36 cm36 cm36 cm-1 cm
Biceps37,5 cm36 cm34 cm34 cm-3,5 cm
Piersi110 cm108 cm105 cm102 cm-8 cm
Talia103 cm95 cm91 cm89 cm-14 cm
Brzuch110 cm105 cm98 cm96 cm-14 cm
Biodra111 cm104 cm101 cm98 cm-13 cm
Udo65 cm63,5 cm62 cm61 cm-4 cm
Łydka46 cm44 cm43,5 cm42 cm-4 cm



Razem-12,7 kg/-61,5 cm

27 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Ostatnio dzieją się u mnie jakieś cuda. 3 dni przerwy w ćwiczeniach i prawie kilogram mniej? Pierwszy nowo poznany chłopak i strzał w 10? Niemożliwe staje się możliwe!

W ciągu ostatnich kilku tygodni waga nie była dla mnie łaskawa. Spadki były mizerne, albo nie było ich wcale. Ważyłam się prawie codziennie, szukałam iskierki nadziei, potwierdzenia że to co robię ma sens. I wciąż to samo, ale nie poddałam się. Dzisiaj w końcu ruszyło. Prawie kilogram w dół, ale zważę się i pomierzę dokładnie dopiero w piątek. Po równiuteńkich 4 miesiącach diety. 

W piątek nie ćwiczyłam, miałam tak intensywny dzień, że wieczorem padłam jak mucha. W sobotę od rana w drodze (odwiedziny u babci), wieczorem robiłam za kierowcę siostry i jej znajomych (rozwoziłam ich po imprezie). Więc nie było kiedy. W niedzielę natomiast ogarnęła mnie jakaś niemoc, w kościele robiło mi się słabo, źle się czułam. Bolała mnie prawa łopatka, nie wiem czy jakiś nerwoból czy coś. W sumie boli mnie do dziś, ale mniej dokuczliwie. Wczoraj czułam się już trochę lepiej, ale jeszcze bez szału. Wsiadłam jednak na rower i 40 min popedałowałam, na najcięższym obciążeniu w miarę intensywnie. Dzisiaj też z samego rana był rower 40 min i rozciąganie. Jutro też nie odpuszczę.

Odnośnie mojej randki... Było wszystko tak jak być powinno :) Spędziliśmy razem miło ponad 3 godziny, pewnie siedzielibyśmy jeszcze dłużej gdybym nie miała ograniczonego czasu :) Później pisaliśmy cały wieczór i dziś przez cały dzień właściwie. Umówiliśmy się znów na czwartek (będzie miał wolne). I niewykluczone, że coś z tego będzie. Ale ciii, żeby nie zapeszyć :D

Odezwę się w piątek, z raportem co i jak z wagą i cm.

Trzymajcie się Kochane. Buziaki.

Asia.

24 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Dawno już zaprzestałam liczenie dni diety i tak sobie dzisiaj uświadomiłam, że minęło już kupę czasu. Policzyłam skrupulatnie i co? 118 dni ;D Nawet jak zaczynałam, podchodziłam do tego trochę sceptycznie bo wiedziałam jak to się wcześniej kończyło. Wytrwałam i to jeszcze nie koniec!

Wczoraj byłam w odwiedzinach u babci, którą z powodu odległości rzadko odwiedzam. Kochana ma już 92 lata, ale pomimo sędziwego wieku świetnie sobie radzi. Pierwsze co powiedziała jak mnie zobaczyła (byłam tam 2 miesiące temu): "Asiu, a coś ty tak zmizerniała?!". Schudłam od tego momentu może 3 kg... ;D Po południu przyjechała ciotka i też ledwo mnie zobaczyła zaraz skomentowała, że pięknie wyszczuplałam (nie lubię jej, ale komplementy cieszą). Zaraz zaczęła mnie wypytywać co robię, co jem i w ogóle bo jej córka (moja kuzynka,14l) też ma problemy z wagą. Ostatnio gdzieś tam zemdlała, ciśnienie wysokie i w ogóle źle się czuje, od maja czeka na termin do szpitala (wrzesień), na badania. "Ale ona dużo nie je. Śniadań w ogóle, obiadu troszkę, dopiero wieczorem ma apetyt." No tak, bo jak się nie je cały dzień, to wieczorem wrzuca się w siebie wszystko jak leci. "Nie to na pewno po lekach, bo ona od małego przecież tyle chorowała". Mi też tak wszyscy mówili, ale tylko dlatego żeby nie robić mi przykrości  i nie powiedzieć, że tak naprawdę sama sobie jestem winna. A gdyby ktoś mi wytknął prawdę prosto w oczy, może byłoby mi przykro, może byłabym zła, ale może też wcześniej dotarłoby do mnie że to nie przelewki, że pora się ogarnąć. Czy przejrzą na oczy? Przestaną ją usprawiedliwiać? Pomogą jej w walce z kg? Nie wiem, okaże się pewnie za jakiś czas.

A ja... Mam jutro randkę ;D Z jednej strony nie mogę się już doczekać, a z drugiej trochę się stresuję ;D Tak więc jakbyście nie miały nic do roboty, to możecie trzymać kciuki ;D

Trzymajcie się Kochane. Buziaki.

Asia

20 sierpnia 2014 , Komentarze (13)

Od wczoraj tak się kłócę z mamą, że normalnie masakra. A zaczęło się w momencie jak jej powiedziałam, że koleżanka dała mi znać, że sąsiadka jej rodziców szuka kogoś zaufanego do sprzątania swojego mieszkania raz w tygodniu. I że w sumie to mogłabym iść, bo niedaleko, a zawsze to trochę kaski wpadnie. Na co ona, że chyba mnie pogięło, że nie będę sprzątać czyichś brudów itd. Na co ja wkurzona odpyskowałam, że nigdy jej nic nie pasuje, każdą moją potencjalną pracę potrafi tylko skrytykować i że z tego co widzę to najchętniej zamknęłaby mnie w domu żebym się czasem nie usamodzielniła, a oni (rodzice) nie zostali sami. No i dalej to już poszło... W takiej atmosferze to aż żyć się odechciewa.

Wagowo niestety dalej to samo, pomimo codziennych ćwiczeń i diety ;|

18 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Cześć Kochane!

Wczorajsza niedziela miała być dniem wolnym od ćwiczeń i generalnie leniwym. I generalnie taka by była, gdyby nie fakt, że nie mogłam usiedzieć w miejscu. Dosłownie mnie roznosiło. W końcu doszłam do wniosku, że trzeba z tym coś zrobić i jakoś już pod wieczór wsiadłam na rower. Dałam sobie godzinny wycisk na największym (!) obciążeniu (10 min na małym, 10 min na średnim i 40 min na największym) i dopiero poczułam się jak człowiek ;D KINO. 

No i muszę przyznać, że coraz rzadziej zdarza mi się opuścić trening. Choćby pół godziny ale muszę bo inaczej czuję się taka "pusta". Zaskakujące, naprawdę...

W związku z powyższym postanowiłam rzucić palenie. Stwierdziłam, że mam już inny nałóg (ćwiczenia) więc tego mogę się pozbyć. I tak wczoraj wypaliłam 2 ostatnie fajki, a dziś już nic. Nawet mnie jakoś specjalnie nie ciągnie. 

Dziś dietetycznie ok. Rozgrzewka, orbitrek 40 min (średnie obciążenie) i rozciąganie.

W tym tygodniu muszę pozałatwiać kilka spraw związanych z moją edukacją, trzymajcie kciuki żeby wszystko poszło po mojej myśli.

Kończę na dziś. Trzymajcie się Kochane. Buziaki.

Asia

16 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Odebrałam dziś komputer, więc póki znów go szlag nie trafi to jestem ;D

Śpieszę również donieść, że wczoraj był dzień ważenia. I co? Jedna wielka lipa. Ta małpa jedna, waga wstrętna się zbuntowała i stanęła w miejscu jak zaczarowana! Urzekł ją kto czy co?! Tym sposobem jak tak dalej pójdzie, to mogę sobie zapomnieć o tym żeby do końca miesiąca zejść do 84 kg. Cholera. A najgorsze jest to, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Tydzień był udany, tak dietetycznie jak i ćwiczeniowo. Owszem był grill w środę, ale zrobiłam szaszłyki (pierś z kurczaka, pieczarki, cebulka, papryka) - zjadłam dwa w ramach kolacji i wypiłam 3 kieliszki wódki gruszkowej co uważam za jedyny grzech tego tygodnia.

A tak ćwiczyłam:

  • Poniedziałek - 60 min orbitrek (30 min rano i wieczorem) 
  • Wtorek - 40 min orbitrek (za jednym podejściem)
  • Środa - 30 min orbitrek (rano)
  • Czwartek - 30 min orbitrek (wieczorem)
  • Piątek - 30 min orbitrek (w południe) i 60 min rower (wieczorem)
  • Sobota - 50 min orbitrek (wieczorem) i 5h sprzątania ;D

Przed każdymi ćwiczeniami była kilkuminutowa rozgrzewka, a po rozciąganie. Myślę, że całkiem całkiem to wygląda. 

Jutro postaram się nadrobić zaległości w Waszych pamiętnikach.

Trzymajcie się Kochane. Buziaki.

Asia.

9 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Jak w tytule... Dlatego dziś krótki wpis, bo piszę z telefonu a strasznie tego nie lubię. 

W ostatnim tygodniu spadek wagi o 0,8kg. Jestem mega zadowolona bo w zeszłym miesiącu przez @ był wzrost, a teraz pomimo jej wizyty piękny spadek!

Od wtorku ćwiczę na orbiterku. Pierwsze dwa dni tylko po 30 min bo póki co nie daje rady więcej. Więc w czwartek postanowiłam że wstanę rano wcześniej żeby zdążyć poćwiczyć i wziąć prysznic zanim wciągnie mnie wir obowiązków. Kurczę nawet nie wyobrażacie sobie jakiego mi to dało kopa. Przez cały dzień miałam tyle energii że bajka! Wieczorem zrobiłam jeszcze 30 min więc w sumie godzinka. I tak już 3 dzień. Ach... Kocham ten sprzęt! 

Kończę, bo już i tak się rozpisałam ;D Kochane chwilowo nie odzywam się w Waszych pamiętnikach (przez ten komputer), ale czytam i kibicuję Wam na bieżąco ;) Trzymajcie się. Buziaki.

Asia.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.