Odebrałam dziś komputer, więc póki znów go szlag nie trafi to jestem ;D
Śpieszę również donieść, że wczoraj był dzień ważenia. I co? Jedna wielka lipa. Ta małpa jedna, waga wstrętna się zbuntowała i stanęła w miejscu jak zaczarowana! Urzekł ją kto czy co?! Tym sposobem jak tak dalej pójdzie, to mogę sobie zapomnieć o tym żeby do końca miesiąca zejść do 84 kg. Cholera. A najgorsze jest to, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Tydzień był udany, tak dietetycznie jak i ćwiczeniowo. Owszem był grill w środę, ale zrobiłam szaszłyki (pierś z kurczaka, pieczarki, cebulka, papryka) - zjadłam dwa w ramach kolacji i wypiłam 3 kieliszki wódki gruszkowej co uważam za jedyny grzech tego tygodnia.
A tak ćwiczyłam:
- Poniedziałek - 60 min orbitrek (30 min rano i wieczorem)
- Wtorek - 40 min orbitrek (za jednym podejściem)
- Środa - 30 min orbitrek (rano)
- Czwartek - 30 min orbitrek (wieczorem)
- Piątek - 30 min orbitrek (w południe) i 60 min rower (wieczorem)
- Sobota - 50 min orbitrek (wieczorem) i 5h sprzątania ;D
Przed każdymi ćwiczeniami była kilkuminutowa rozgrzewka, a po rozciąganie. Myślę, że całkiem całkiem to wygląda.
Jutro postaram się nadrobić zaległości w Waszych pamiętnikach.
Trzymajcie się Kochane. Buziaki.
Asia.
ksiezniczka
16 sierpnia 2014, 22:38Pięknie ćwiczyłaś))))