Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alexsaskee

kobieta, 40 lat, Oslo

182 cm, 89.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Dzisiejsza wizyta u lekarza pierwszego kontaktu nie wiem czy bardziej mnie rozbawiła, czy wkurzyła... czekałam w kolejce. Przede mną była tylko jedna kobieta....wpierw się nie odzywała, a potem zaczęła się żalić na jakieś tam bóle...od tego już gładko przeszła do szerszego wywodu. Kilka ciekawostek w które ta Pani wierzy:
- skrzywienie kręgosłupa u dzieci to wina rządu!
- niewychowane bachory, polityka bezstresowego wychowania - wina rządu!
- tanie parówki i kiełbasy (bez mięsa a z czegoś zrobione) - wina rządu (hahaha;D)!
- studenci, którzy ukończyli studia i w poszukiwaniu pracy, powinni płacić za edukację!
- Komorowski po chamsku jeszcze na ciepłych zwłokach Kaczyńskiego bezwstydnie miał czelność kandydować na prezydenta
- Smoleńsk to był zamach! Zaplanowany zamach!Nie żadna katastrofa.....!

Na moje kilka zdań, że to wszystko jedne wielkie brednie i Jareczek jest tylko marną karykaturą Lecha, babie aż gula chodziła...sama siebie nakręcała..krytykowała wszystko do góry do dołu...

Przezabawne to było 25min...Nie wiem jakiej telewizji się baba naoglądała, bo w kółko powtarzała, że o tym czy o tamtym wie z telewizji,ale jeśli takie bzdury gadają ludziom w Tv Trwam?

Co do lekarskiej wizyty - nie ma bardziej zadowolonego człowieka, niż taki który wróci z urlopu! Tabsy które chciałam dostać - dostałam z uśmiechem! Tarczyco drżyj! Nowe leczenie w toku od jutra! Już widzę jak waga znowu leci i w końcu stawy przestaną boleć...  

8 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Zabić czas a nie wyjść z domu? O tak! Można! Wywaliłam część ciuchów na podłogę i powoli przekopuje się przez te sterty ubrań z szuflad, wieszaków itd...zastanawiając się co by tu zostawić a czego się pozbyć..i wbrew pozorom nie jest to wcale łatwe zadanie.. do części łachów mam sentyment, do części nie mogę się zdecydować, dla części jest jeszcze nadzieja, że się wcisnę...dla części może ktoś z rodziny będzie chętny, część mnie krzyczy: ZOSTAW! część: MUST GO!! I tak tkwie w tym burdelu w 30 stopniach (dzięki bogu za kamienicę! Nie wiem jak ludzie znoszą mieszkanie w blokach w takie lato?) i przez 2 godziny niewiele ubyło...a tshirta i stanika, które odpowiedzialne są za rozpoczęcie mojego poszukiwania - do tej pory nie znalazłam - i niewiele wskazuje że jeszcze się pojawią...bo zakamarków ubywa!


Sportowy duch odszedł przy tej pogodzie w niepamięć. Chyba że często prysznice można zaliczyć do aktywności?;) Wczorajsze pumpy nie dały tak popalić moim kolanom jak ostatnio, więc jest nadzieja, że obejdzie się bez lekarza... 


4 sierpnia 2013 , Komentarze (4)



Składniki:
  • 1 i 1/4 szklanki mąki
  • 1 jajko
  • 1 i 1/4 szklanki maślanki
  • 1/4 szklanki cukru pudru
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody
  • 1/4 szklanki oliwy
  • szczypta soli
W blenderze miksujemy wszystkie składniki na gładką masę o konsystencji gęstej śmietany. Rozgrzewamy patelnię i na średnim ogniu smażymy pancakesa z dwóch stron. Podajemy z syropem klonowym i serkiem waniliowym.

Szybkie, przepyszne  i takie niedzielne:D

Smacznego!

3 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Zagadka na dziś:
Co to jest:
- wystarczy 5sek i cieszysz się jak dziecko
- wystarczy 5sek i wątpisz czy robisz dobrze
- wystarczy że stracisz to z oczu na pewien czas i życie jest piękne

Odpowiedź..........


Jest spadek!! W piekielny upał właśnie lecę na rodzinnego grilla, ale zanim to nastąpi - chwalę się...!!!!! Waga powolutku leci, bez dietowania, bez biegania... jest nadzieja na więcej!! Żeby tylko noga nie bolała to byłoby super....chociaz 35plus, grill, opalanko i książka na trawie..w zasadzie czego chcieć więcej... no może jakiegoś prywatnego niewolnika do smarowania mazidłem do opalania:D

2 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Hey,
Jaki tytuł taki nastrój...Siłownia w tym tygodniu przeleciała mi przez palce. Tylko 2 razy udało mi się wyrwać, przy czym za każdym razem PO, leżałam i kwiczałam z bólu... kolano jakby chciało pstryknąć w którąś stronę ale się zdecydować nie może.. rozruszanie na spinie nie pomogło, dźwiganie na pumpach nie pomogło... a noga jak bolała tak boli.
W pracy nowa dyrektorka sieje zamęt. Póki co muszę pracować tyle ile powinnam a nie ile faktycznie potrzeba, co nie dość że marnuje mój czas (kiedy można by się np opalać?) to jeszcze jest śmiertelnie nudne... no ale póki nie wróci kierowniczka, kwestia moich godzin jest poza dyskusją. Nie zamierzam od razu podpaść babsztylowi, który podobno ma naprawdę wredny charakterek...
News jest taki, że .....od tygodnia chodzę do pracy w spódnicach. Co wzbudza wielkie LOL! ze strony pracowników, którzy bardzoooo rzadko mieli póki co okazję mnie widzieć w czymś innym niż spodnie..

Takie dowartościowanie samej siebie:D I dowartościowaniem jest też najnowszy zakup - buty  na 6cm obcasach! Nie wiem jak ja w nich dojde do roboty (pieprzone kocie łby na starówce!!) i ile ludzi się będzie gapić (bo już i tak 182 cm mam i co tu kryć - komplex na tym punkcie!) ale buty były tak cudne że musiałam, po prostu musiałam je kupić :D

W kwestii butów - ostatnio rozwalił mi się sandał.. poszłam więc do szewca, a złodziej (bo nie ma tu innego słowa!!) wziął za naprawę zamka 25zł (a zamek miał może 5cm!). Odbierając buta, koleś mówi że ma dla mnie propozycję - może mi zrobić buty na miarę (tak mam wielką girę:D).. gadka szmatka za ile i jakie i jak OBUCHEM W ŁEB! 600zł za baleriny i 400 za sandały.i to wcale nie jakieś fikuśne...najzwyklejsze...chyba zwariował!!! Nie wiem czy pełen make up, spódnica i biała bluzka, zrobiły ze mnie z wyglądu bogaczkę???!!!
W przypływie amoku, pojechałam do sieciówki i kupiłam 2 pary butów, za łączną cenę 128zł! I kto się teraz śmieje??? Wielka gira czy nie, idiotką nie jestem żeby dawać sobie  tak drogie buty robić......(mam jedne na miarę za 169zł z przesyłką i są git! Więc te za 600 to musiałyb chyba latać?:D)

25 lipca 2013 , Komentarze (2)

NIE! - usłyszałam jak dziś metodą podchodów (bo butelce vodki żurawinowej) próbowałam dać do zrozumienia mojej matce, że chce znowu jechać do UK. I to niedługo,ale to akurat przemilczałam, czy też może bardziej nie dała mi dokończyć... Nie chce żebym wyjeżdżała. Wiadomo. Zostanie sama z mężem, z którym nie potrafi czy bardziej NIE CHCE się dogadać. I żal mi ich obojga, ale do cholery to moje życie. I muszę coś zmienić. Wykaraskanie się z poprzedniego bólu serca zajęło mi 3 lata. 3 długie lata lizania ran i podkulania ogona. Pierdole. Nie mogę więcej. Nastał czas, kiedy po prostu muszę iść dalej...powiedziałam jej, że muszę ułożyć sobie w końcu życie, TAM, na co ona - znowu z jakimś rozwodnikiem??!! Nie, kurwa. Sama.Żadnych dzieciatych kłamliwych frajerów......

Kolejna przeprawa będzie cięższa..Ale wpierw muszę załatwić długaśny urlop z pracy. Potem już poleci...

Eh. Żeby tak raz było dokładnie tak, jak człowiek sobie pomyśli. CHOCIAŻ RAZ!

24 lipca 2013 , Komentarze (2)

Wirus sprzyja spadkom...Jak szkło pokazywało złowrogie 78 plus, tak teraz łaskawie podkula ogon i powoli leci w dół..., 76kg jest już prawie namacalne!!! Tyle że mam już dość mięty i zielonej herbaty! Chce dewolaj'a z furą surówki i bez bólu żołądka już w trakcie jedzenia..

Dostałam od znajomej z pracy, podobno rewelacyjny przepis na szarlotkę, która ZAWSZE się udaje....i wiadomo (jak to ja)  muszę zaraz zrobić bo aż mnie ręce świeżbią, a tu dupa. Nie zrobię NIC, póki żołądek nie wróci do normy...

Dziś czytałam pamiętniki na V (jakoś czas trzeba zabić leżąc nie?) i powiem Wam, że jakkolwiek to źle zabrzmi, dobrze to działa na moją zrytą psyche! Inni mają gorzej, laski są nagminne porzucane bo są grube, zdradzają je koleżanki z ich facetami, szukanie dobre porady, masa fotek mniej lub bardziej wstydliwych albo po prostu bez gustu... trochę na Vitalii zrobiło się jak w gazetce-szmatławcu " cienie i blaski" którą kupowałam jak jeździłam na rodzinne wczasy 10 lat temu. Fajnie się czyta..a jak szybko leci czas. Tyle, że bardzo mało tu we wszystkim męskiego punktu widzenia....a szkoda:)

Wieczorem siłownia, a potem nura w wannę dam i "Bones" przyjemnie się będzie oglądało z pachnącymi bąbelkami piany wokół

23 lipca 2013 , Komentarze (4)

W końcu! W końcu, jakimś cudem udało mi się odbić od dna.I wróciłam do wagi paskowej. Pewnie dlatego że przez ostatnie kilka dni czuje się fatalnie i bladością niesamowitą świecę:D Apetytu prawie nie mam, jedynie co tosta z nutellą i wiśniami rano wcisnę i obiad. I może banana... nic innego. Na pozostałe rzeczy jedno wielkie bleee..

Pseudo-oczyszczająca dieta złego samopoczucia:D

Dalej przykładnie na siłkę chodzę - zajęcia za zajęciami zaliczam......jak ktoś stoi nade mną z batem, to jednak łatwiej się zmobilizować do ruszenia dupska..

Właśnie wciskam się w kiecę (kupiona 6 lat temu, ubrana raz i pasuje jak ulał! ) i lecę na spotkanie z wielorybem (tj kumpelą w ciąży, a tak pieszczotliwie ona sama siebie nazywa!)

Adios!

ps. Znow wróciłam do lektury Greya....po raz nty.. rozbraja mnie ta książka..:))

19 lipca 2013 , Komentarze (5)


A WOMAN'S WEEK AT THE GYM


Dear Diary,
For my birthday this year, my husband purchased a week of personal training at the local health club.  Although I am still in great shape since being a high school football cheerleader 43 years ago, I decided it would be a good idea to go ahead and give it a try.

I called the club and made my reservations with a personal trainer named Christo, who identified himself as a 26-year-old aerobics instructor and model for athletic clothing and swim wear.

Friends seemed pleased with my enthusiasm to get started! The club encouraged me to keep a diary to chart my progress.
________________________________
MONDAY:

Started my day at
6:00 am. Tough to get out of bed, but found it was well worth it when I arrived at the health club to find Christo waiting for me. He is something of a Greek god-- with blond hair, dancing eyes, and a dazzling white smile.  Woo Hoo!!

Christo gave me a tour and showed me the machines.. I enjoyed watching the skillful way in which he conducted his aerobics class after my workout today. Very inspiring!

Christo was encouraging as I did my sit-ups, although my gut was already aching from holding it in the whole time he was around.

This is going to be a FANTASTIC week!!
________________________________
TUESDAY:

I drank a whole pot of coffee, but I finally made it out the door. Christo made me lie on my back and push a heavy iron bar into the air then he put weights on it!  My legs were a little wobbly on the treadmill, but I made the full mile.  His rewarding smile made it all worthwhile. I feel GREAT!  It's a whole new life for me.
_______________________________
WEDNESDAY:

The only way I can brush my teeth is by laying the toothbrush on the counter and moving my mouth back and forth over it.  I believe I have a hernia in both pectorals.  Driving was OK as long as I didn't try to steer or stop. I parked on top of a GEO in the club parking lot.
Christo was impatient with me, insisting that my screams bothered other club members. His voice is a little too perky for that early in the morning and when he scolds, he gets this nasally whine that is VERY annoying.
My chest hurt when I got on the treadmill, so Christo put me on the stair monster.  Why the hell would anyone invent a machine to simulate an activity rendered obsolete by elevators?  Christo told me it would help me get in shape and enjoy life.  He said some other shit too.
_______________________________
THURSDAY:

Asshole was waiting for me with his vampire-like teeth exposed as his thin, cruel lips were pulled back in a full snarl.  I couldn't help being a half an hour late-- it took me that long to tie my shoes.
He took me to work out with dumbbells. When he was not looking, I ran and hid in the restroom.  He sent some skinny bitch to find me.
Then, as punishment, he put me on the rowing machine-- which I sank.
_________________________________
FRIDAY:

I hate that bastard Christo more than any human being has ever hated any other human being in the history of the world. Stupid, skinny, anemic, anorexic, little aerobic instructor.  If there was a part of my body I could move without unbearable pain, I would beat him with it.
Christo wanted me to work on my triceps.  I don't have any triceps! And if you don't want dents in the floor, don't hand me the damn barbells or anything that weighs more than a sandwich.
The treadmill flung me off and I landed on a health and nutrition teacher.  Why couldn't it have been someone softer, like the drama coach or the choir director?
________________________________
SATURDAY:

Satan left a message on my answering machine in his grating, shrilly voice wondering why I did not show up today.  Just hearing his voice made me want to smash the machine with my planner; however, I lacked the strength to even use the TV remote and ended up catching eleven straight hours of the Weather Channel..
________________________________
SUNDAY:

I'm having the Church van pick me up for services today so I can go and thank GOD that this week is over.  I will also pray that next year my husband will choose a gift for me that is fun-- like a root canal or a hysterectomy.  I still say if God had wanted me to bend over, he would have sprinkled the floor with diamonds!!

16 lipca 2013 , Komentarze (3)

Leżę i wstać nie mogę. Wczoraj coś bardzo chciało mi przeskoczyć wpierw w jednym, potem w drugim kolanie...ledwo wróciłam do domu z siłki. A tam czekał na mnie malutki kawałek serniczka własnej roboty
Więc dziś bez wysiłku - jeśli nie liczyć biegania po działce z sekatorem w ręce i wdrapywania się na plastikowe (mordercze) krzesło żeby doskoczyć na czubek czegoś co kiedyś było małym słodkim jesionkiem, a zamieniło się w roślinną godzille i zabrało całe słońce z altanki...

Jestem zmęczona. Zmęczona tym, że ciągle ktoś coś ode mnie chce! Kolejny raz ktoś kontaktował się ze mną, bo mogłam coś załatwić (taniej, lepiej, szybciej). Dupa mnie boli od takich kopniaków. Dziś mamuśka zapytała czy nie brakuje mi faceta, przyjaciół. Że jest to wiek, kiedy powinnam coś z kimś robić.I co miałam jej powiedzieć? Że jest to zajebiście przykre że tak nie jest? Że pseudo przyjaciele przychodzą i odchodzą? W kółko to samo. Te same historie, te same bzdety, wykręty, zawracanie głowy. I zniechęcenie.

Jedno wielkie zniechęcenie. Doskonale obrazuje to:

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.