Nie pisałam przez kilka dni, gdyż byliśmy na rodzinnym wyjeździe narciarskim, ale już jestem z powrotem.
Pensjonat, w którym mieszkaliśmy oferował śniadania i obiadokolacje, ale jak łatwo się domyślić nie były one bynajmniej dietetyczne. Ponieważ znałam menu już z poprzedniego pobytu w tym miejscu postanowiłam zrezygnować z posiłków i żywić się we własnym zakresie. Na szczęście nasz pokój to było mini-studio z aneksem kuchennym, więc nie było problemu z przygotowaniem sobie czegoś smacznego i dietetycznego zarazem.
Moje menu wyjazdowe wyglądało w ogólnym zarysie tak:
Śniadanie: musli crunchy własnej produkcji z jogurtem naturalnym (200 ml), herbata
Drugie śniadanie: miseczka winogron
Obiad: sałatka z sałaty masłowej, pomidorków koktajlowych i sera feta (100 gr), herbata
Kolacja: makaron pełnoziarnisty z warzywami duszonymi na łyżeczce oliwy, herbata
Niestety nie obyło się bez deseru po obiedzie, ale starałam się podjadać tylko rodzynki i migdały w ilościach kontrolowanych oraz odrobinę oscypka po kolacji. Raz czy dwa uległam też pokusie chrupków orzechowych Curly :(
Najważniejsze jednak, że codziennie maszerowałam z kijami po około 2-3 godziny (na nartach chwilowo nie jeżdżę ze względu na brak kondycji i obawę przed kontuzją w związku z tym).
Generalnie mimo tych drobnych grzeszków jedzeniowych podczas wyjazdu i dwóch gorszych dni jeszcze przed wyjazdem, wyszło nieźle i dziś na wadze było 93 kg, więc tendencja mimo wszystko spadkowa.
Od jutra dieta owocowo-warzywna przez najbliższe 6 tygodni. Zakupy warzywne i owocowe już zrobione, więc mogę zaczynać. Trzymajcie kciuki!
Domowe musli crunchy
2 i 1/2 szklanki suchych składników (płatki owsiane, jęczmienne, żytnie, orzechy i pestki różnego rodzaju)
1 łyżka oliwy
2 łyżki miodu
suszone owoce (rodzynki, żurawina, jabłka, ananasy itp)
Oliwę z miodem lekko podgrzać, żeby były płynne i wymieszać z suchymi składnikami. Rozłożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i zapiekać w piekarniku nagrzanym do 180 stopni aż się ładnie zarumieni (około 20 minut). Po wystudzeniu wymieszać z suszonymi owocowami i gotowe. Można zrobić większą ilość (zachowując powyższe proporcje) i przechowywać w słojach. Przepis znalazłam bardzo dawno temu w Wysokich Obcasach i stosuję go do dziś. W oryginale były jeszcze 2 łyżki cukru brązowego oprócz miodu, ale dla mnie jest wtedy za słodkie.