Święto.
Jak ktoś ma już dłużej wolne to dzień nie różni się od pozostałych. Choć nie- różni się, nie mogę robić w ogrodzie bo nie wypada. Więc siedzę w domu, czytam was, robię obiad, bawię się z małą.
Choć już z rana myślę gdzie by tu się wybrać.
Może pieszo z małą do bratowej.
Pogoda taka sobie - jak nas deszcz złapie to będzie źle.
Zauważyłam, że mam chyba napad na mizerię, już 4 dni z rzędu ją miałam. Nie zamierzam z niej nadal rezygnować. Ciekawe kiedy mi się przeje. Zaopatrzyłam się w kolejne ogórki. Oczywiście wszystko zawsze na połowie jogurtu.
Menu na dziś.
Śniadanie
Już była ukochana grahamka z pomidorem i polędwicą wędzoną. Czemu śniadanie trwa tak krótko.
Teraz jestem na etapie kawy z mlekiem.
II śniadanie
Przygotowałam sobie taką małą porcję galaretki z malinami i łyżką śnieżki. Wstałam dziś o 11 - tak długo spała mała, zatem jeszcze przede mną.
Obiad:
Zapewne mizeria. Kawałek mięska pieczonego i ziemniaczek. Nie przepadam za ziemniakami, dla mnie mogą nie istnieć, ale zawsze to jakieś urozmaicenie.
II wersja obiadu jeżeli mnie coś napadnie to ryba.
Edit : No i ryba wygrała z mięsem.
Przekąska
jabłuszko
Kolacja
serek wiejski light Piatnicy- uwielbiam go.
Przed snem znowu grejpfrut. Szkoda, że nie ma jeszcze zielonych bo są cudowne.
Pozdrawiam wszystkich w ten miły świąteczny dzień.