Witajcie
Kolejny dzień zaliczony na + chociaż w domu szpitalnie... to znośnie. M właściwie cały dzień leżał. Młoda trochę się pouczyła, jutro miała zaliczać spr z matematyki, ale nie ma pani bo chora ogólnie jutro okazuje się, że mają tylko 2 lekcje... to idzie. Zawsze to dwie lekcje do przodu ;) Jeśli czuje się na tyle dobrze, niech idzie.
Odwiozłam córkę M na praktyki, szybko skoczyłam do sklepu i do domu, raz dwa. W drodze miałam wrażenie, jakby mnie coś brało. Nie lubię tego stanu. Niby coś mnie bierze, ale powoli... i zastanawia się czy mam być chora, czy nie. Wolę raz a dobrze, niż bawić się w kotka i myszkę. No ale jakoś jeszcze funkcjonuje. Oby weekend był spokojny. Dlatego jutro jak młoda będzie w szkole, M pojedzie na chwilę do pracy. to szybko obskoczę i zrobię zakupy, tak aby do poniedziałku się nie martwić co do gara włożyć.
Treningu dziś nie było, ale za to był dzień bez słodyczy i złotówka wpada do skarbonki. Woda pita, a jedzenie wygląda tak:
ŚNIADANIE: chleb pszenny ( czyszczenie chlebaka) szynka, ogórek kiszony, papryka
II ŚNIADANIE: placki proteinowe z truskawkami , niebo w gębie....
OBIAD: garnek chłopski
PRZEKĄSKA : chipsy z ciecierzycy, banan, kiwi, truskawki
KOLACJA: sałatka z tuńczyka ( niebo w gębie) plus kawa
Dziś z kaloryką się zmieściłam
Ja to się śmieję, że zmieściłam się w limicie... bo nie wpadło nic słodkiego ;) Coś w tym jest, no ale jak sobie wszystkiego odmawiać ;) Raz będzie, raz nie. Wszystko jest dla ludzi według mnie. Jutro już zaczynamy weekend i pokus może być sporo, dlatego trzeba się zaopatrzyć w owoce i warzywa :)
Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Głowa do góry. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*