Mamy czwartek, a w zasadzie zaraz dobiegnie końca... Dzisiejszy dzień był szalony, mimo, że niewiele się działo...ale kroki mówią same za siebie ( już mam na liczniku 20754) Myślę do dobiję do 21 tyś ;) Jeśli chodzi o posiłki:
I posiłek: na szybko chleb z twarogiem wędzonym oraz papryką
II posiłek: tortilla ( posmarowana lekko majonezem, na to drobno pokrojony ogórek korniszon, na to ser mozzarella topiony, następnie na to pierś z kurczaka w płatkach kukurydzianych z piekarnika, miks sałat i papryka) Niebo w gębie :)
III posiłek: serek truskawkowy, winogrono, pomarańcza, ryzowy baton z mlecznej czekoladzie, paluchy serowe
Najedzona :) obiad był pysznyyyy polecam każdemu. Tortilla jest tak elastyczna, że możesz do niej włożyć wszystko, na co masz ochotę ;) Ja szukam na nią inspiracji :) Śniadanie było na szybko ( pierwotnie miało być co innego, ale nie udało się) Ostatni posiłek, to czyszczenie :)
Dzisiejsze samopoczucie nawet dobre. Chyba choroba przechodzi bokiem... ale młoda cały czas ma kaszel. Ja trochę i głównie na noc. Przed nami w sumie jeszcze tydzień ferii, a my w domku :( Ale odkąd pamiętam, młoda zwykle chorowała właśnie w dni wolne ;) Mimo wszystko myślę, że jeszcze uda się gdzieś wyjść .
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Walcz o lepszą siebie. Jesteś silniejsza niż myślisz. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam
Walentynki hmmm dzisiejszy dzień był po troszku burzliwy, spokojny... było dosłownie wszystko. Ale ogólnie to jest dobry dzień. Pomijając, że coś mnie dalej bierze... nie daję się ;) Wczoraj córka robiła babeczki i dziś musiała zawieźć moim rodzicom i bratu, swojemu przyjacielowi.... i prezent swojej połówce ;) Także robiłam za taxi :) Ogarnęłyśmy wszystko w niecałe dwie godziny. A teraz młoda leży plackiem.
Z M wybraliśmy się do chińskiej na obiad ;) Nie zjadłam nawet całej porcji :( Nie wiem czy to stres, czy żołądek się zmniejszył. Kroków ładnie się uzbierało, po ponad 13 tyś. Z M wysiedliśmy dużo wcześniej tzn zaparkowaliśmy samochód i zrobiliśmy sobie spacerek. My lubimy dużo chodzić :)
I posiłek: chleb z łososiem
II posiłek: mus w drodze
III posiłek: danie w chińskiej ( zjadłam połowę)
IV posiłek: maliny, melon, kulki chrupiące i kawa
Kalorii niewiele, ale powiem szczerze, że po obiedzie byłam pełna. A już myślałam, że dziś będę się objadała... bo to walentynki... bo można.. ale nie miałam nawet ochoty się objadać. I nawet liczyłam kalorie, co m nie cieszy.
Mam nadzieję, że Ty równie dobry miałaś dzień. Trzymam za Ciebie kciuki. Nie poddawaj się. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam ;) :*
Zdecydowanie nie mój dzień, nie mój czas. Dzisiejsze menu
I posiłek: tortilla z jajecznicą, serem mozarellą, pomidorem ( niebo w gębie)
II posiłek: chrupki serowe, koktajl z jogurtu proteinowego i truskawek
III posiłek: makaron gotowy z Biedronki z filetem
IV posiłek: jogurt proteinowy, pomarańcza, truskawki, maliny
Dziś jadłam, bo jadłam...bez smaku, bez apetytu. Coś mnie bierze, czuję się fatalnie. Telepie mnie jak diabli. Ja zmykam do łóżka a Tobie życzę powodzenia. Trzymam za Ciebie kciuki. Nie poddawaj się, walcz o lepszą siebie. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :*
Weekend dobiega końca. Zleciał raz dwa, nawet nie wiem kiedy...aż się boję, jak szybko zlecą ferie. Chociaż o czas się nie martwię.. bardziej o to, że młoda chora :( Miałam kilka planów, a tu nici z nich. Daję leki, robię inhalację, ale sama nie wiem, czy jest poprawa. Na szczęście temperatury nie ma. Oby chociaż w drugim tygodniu nam się udało gdzieś wybrać.
Niedziela mija spokojnie, leniwie... dosłownie. Nie robiłam nic, poza obiadem i posprzątaniem po nim. Nie żałuję. Ale nocka była ciężka, raz, że córka się dusiła, a dwa kotka nie wiedziała, gdzie chce spać. Raz ze mną, raz poszła do M a za chwilę położyła się na schodach :)
23 minuty snu głębokiego, to tyle co nic. Odczuwam to w ciągu dnia. Już dawno nie miałam tak kiepskiego snu. No ale ja tak mam, że wystarczy, że coś stuknie, puknie i się budzę.
Jeśli chodzi o dzisiejsze menu:
I posiłek: bułka kajzerka z ogórkiem kiszonym, jajecznica na bazie białka jaj
II posiłek: chrupki serowe i wafelek ryżowy truskawkowy ( średni- ten w mlecznej lub deserowej lepszy )
III posiłek: ziemniaki, roladki z serem, sałatka patisonowa
IV posiłek: ekler ( po córce, wczoraj nie zjadłam a dziś już nie chciała) melon i truskawki
V posiłek: serek wiejski ( do dziś, więc zjadłam, chociaż nie miałam ochoty)
troszkę ciężko... może gdybym nie jadła tego serka, ale że nie lubię wyrzucać, marnować... to zjadłam :) Znowu spisałam co jest w lodówce i zaraz biorę się za ułożenie menu.
Pomyślałam też, że skoro od jutra są ferie... to może sprawdzę czy uda się coś zdziałać, przez te dwa tygodnie? Zobaczymy. Jutro zrobię pomiary i w łóżku obmyślę plan. Nie wiem czemu, ale w łóżku często lepiej mi się myśli i lepsze pomysły przychodzą.
Życzę Tobie spokojnego tygodnia. Nie poddawaj się, działaj na swoich zasadach. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Sobota przeleciała wiem kiedy i tak dzień za dniem. Szok, jak ten czas szybko leci. Nic ciekawego się nie działo. Spokojny dzień. Do tego stopnia, że tylko limit 10 tyś zrobiony i nie spinam się już dziś. Posiłkowo sobota wygląda tak:
I posiłek: bułka z ziarnami, szynka , ogórek kiszony
II posiłek: kawa, winogrono, truskawki, faworki
III posiłek: naleśniki z kurczakiem, brokułem, papryką plus sos czosnkowy na bazie jogurtu greckiego
IV posiłek: kasza ryżowo-malinowa z winogronem, borówkami, malinami plus dwie kostki czekolady
Jeśli chodzi o dzisiejszy jadłospis, jestem z niego bardzo zadowolona. Naleśniki wyszły obłędne. Dawno nie jadłam wytrawnych naleśników, zawsze na słodko. A tu było niebo w gębie, dosłownie. Także dziś sporo warzyw i owoców wpadło, co mnie cieszy. Może któregoś dnia,każdy dzień będzie tak pyszny. Może kiedyś nauczę się tak komponować posiłki, aby było więcej warzyw i owoców. Zobaczymy. Wszystko przede mną.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Nadszedł weekend. Młoda do szkoły nie poszła, druga też nie pojechała do pracy. Także ferie rozpoczęte szybciej. Strajk był. Ja natrafiłam na początek, ale udało się dostać do apteki, bo tam w sumie jechałam. Ale w niektórych miejscach w Toruniu, było gorąco. Ja dojechałabym do połowy drogi a potem musiałybyśmy pieszo iść. Także dobrze, że zostałyśmy w domu. Pogoda też nie zachęca, padał śnieg z deszczem. Paskudna pogoda, chlapa, brrrrr.
Dzisiejsze menu wygląda tak:
I posiłek: chleb z pasztetem z borowikami i pomidorem
II posiłek: faszerowane pieczarki ( serem i mielonym z szynki) plus sos czosnkowy z jogurtu greckiego, czosnku, koperku
III posiłek: pół pączka z pistacjami, faworki ( mojej roboty), winogrono i kawa mrożona
IV posiłek: serek o smaku truskawkowym, borówki, jabłko
Pączków już brak, także kusiły nie będą ( ale faworki jeszcze na jutro zostały) Faszerowane pieczarki chodziły za mną... od dawna :) Zjadłam z apetytem, ale te 6 sztuk było dla mnie za dużo ( o dziwo). Jedząc pasztet nabrałam ochoty na pasztet Mojej mamy :) Uwielbiam :)
Jeśli chodzi o dzisiejsze kroki to już ponad 13 tyś na liczniku i jeszcze trochę wpadnie, bo pranie w toku.... więc trzeba będzie rozwiesić ;) Może uda się do 15 tyś dobić ;)
Czas poczytać co u Was i ułożyć jadłospis na jutro. Oby wszystko poszło zgodnie z planem ;)
Wspaniałego weekendu dla Ciebie. Nie poddawaj się, rób swoje i nie oglądaj się za siebie, nie porównuj. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Oj co to był za dzień. Jak dobrze, że dobiega końca, jak dobrze, że jutro nigdzie spieszyć się nie musimy. Z rana odwiozłam do miasta jedną, potem wróciłam. Druga miała na 12 z kawałkiem, więc pospała, ja zjadłam śniadanie, potem zabrałam się za faworki ;) Tak,,tak miałam nie robić, ale jednak zrobiłam
Nieskromnie napiszę, że wyszły pyszne :) Tutaj bez cukru pudru ( jeszcze ) Po 12 jechałam do miasta zawieźć młodą na dwie lekcje. Ja w tym czasie szybko zrobiłam zakupy i po dwóch godzinach do domu. Coś tam ogarnęłam i godzina 18 po drugą do miasta i do domu.
Dziś z krokami zaszalałam, mam już na liczniku 18662 i ładuję opaskę, więc jeszcze kilka wpadnie :) A jedzonko hmmmm
I posiłek: kajzerka z twarogiem wędzonym, pomidorem i szczypiorkiem
II posiłek: pączek z pistacją x 2 :) Dostałam od brata, pyły obłędne :)
III posiłek: grzanki pomidorowe, papryczki nadziewane, paluchy serowe i truskawki oraz energetyk ( tak, wiem, samo zło)
Kalorycznośc też spoko. Biorąc pod uwagę, że same pączki miały ponad 700 kalorii ;) Ale nie żałuję. Nie jem ich codziennie :) teraz czas do łóżka, spisać menu na jutro i poczytać co u Was :)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Rób swoje, na swoich zasadach. Nie oglądaj się za siebie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Wtorek był kiepski, a środa? Środa nerwowa od rana. Młoda, bez problemu wstała u rodziców i poszła na zajęcia dodatkowe... Tyle osób zapowiedziało, że będzie... a okazało się, że była Moja córka i jeden chłopak. Nauczycielka zawiedziona, bo potem będzie płacz, że dziecko nie zdało. Moja poszła, mimo, że źle się czuła. Została jeszcze na jednej lekcji, aby porozmawiać z nauczycielem odnośnie tego strajku w piątek. Dużo osób dojeżdża i będzie miało problem z dostaniem się do miasta, a miały mieć sprawdzian i chciały przełożyć. Pan się zgodził. Jak młoda przyszła do rodziców, to ja akurat kończyłam robić faworki :)
Dwie takie tacki wyszły.... obłędne w smaku :) Potem młoda miała korepetycje i jechałyśmy do domku. W domu na szybko obiad, porządki i teraz siadam z kawą.. zimną.. i chyba dziś mi nie służy, bo żołądek zaczyna boleć.
Jeśli chodzi o dzisiejsze posiłki
I posiłek: chleb z pasztetem z borowikami i pomidorem
II posiłek: kaszka cynamonowa ( nawet pyszna)
III posiłek: sałatka ( polędwiczki, miks sałat, pomidor, ogórek, grzanki czosnkowe i majonez)
IV posiłek: papryczki nadziewane serkiem, sokoliki, grzanki czosnkowe i baton do kawki
Kaloryczność ok. Zauważyłam, że dobrze się czuję, gdy jem tak max 1700 kalorii. Wiadomo, że zależy też co jem ;) Ale ogólnie taka kaloryczność jest ok. Aktywność to kroki, już mam ponad 16 tyś. Okres jeszcze trwa, więc nie szaleję. Zaraz ferie to sobie odbiję z aktywnością ;) ( liczę na to)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Rób swoje w swoim tempie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłej nocki. Pozdrawiam :) :*
Mam nadzieję, że reszta tygodnia będzie spokojniejsza... bo dzisiejszy dzień, to istne szaleństwo... Ale nie pozytywne... Wstałam, jak co dzień. Zaczęłam budzić młodzież...i nagle młodą wołam i wołam i nic... a ona padnięta. Nawet z łóżka się nie zwlekła. No nic mówię, dziś zostanie w domu ( już od kilku dni gorzej się czuła, ale chodziła do szkoły) Dziś nie dała rady.
Zawiozłam drugą do miasta, wskoczyłam szybko do sklepu i do domu. Młoda wstała około 10. Czuła się lepiej. Zdecydowała, że jak się ogarnie jedziemy do miasta tzn do moich rodziców. Bo jutro ma zajęcia na godz. 7 rano :( i nie ma opcji aby ze wsi dała radę się na 7 dostać do miasta :) Tzn młoda potrzebuje czasu.... A że mamy jeszcze taką możliwośc, to zdecydowałyśmy, że pojedzie dziś na noc do rodziców. Wszystko pięknie.. już się dogadałam z mamą, na którą będziemy itp... że przyjdzie jeszcze kolega powtórzyć materiał z matematyki z młodą.. no wszystko ładnie... Aż nagle... ktoś puka... ( a za 10 minut miałyśmy się zbierać) Patrzę, szef M... przyjechał bo mieli przyjechać kolesie, aby zabrać konia ( tzn tira) który stał na naszym podwórku.. Byłam zła, bo strasznie nie lubię gdy ktoś obcy pałęta się po podwórku...
Przyjechali kolesie... ale problem , bo auta nie da się lawetą zabrać z podwórka... no i co? Ogarnęli koparkę, która pomogła ruszyć samochód... ( ja w tym czasie musiałam jechać do miasta) jak wróciłam, już udało się im wyjechać koniem... ale przeorali podwórko, masakrycznie. Mam tylko nadzieję, że w nocy nie będzie przymrozku...bo kiepsko to widzę. Jutro muszę zagrabić wszystko :(
Jestem zła,bo szef nie poinformował ani mnie ani M.... A tak się nie robi. Teraz trochę emocje, ze mnie schodzą... ale jeszcze słabo. Młoda została u rodziców, ale dalej kiepsko się czuje.. Nie wiem jak będzie rano :( Chyba tylko pójdzie na dodatkową lekcje i wróci do domu. Ajjj kiepski początek ferii ( tzn dopiero od piątku mamy )
Treningu dziś brak, a menu wygląda tak:
I posiłek: tosty po młodej ( miała zrobione, a że nie wstała na śniadanie, to ja zjadłam)
II posiłek: kaszka mleczno-ryżowa truskawkowa plus konfitura brzoskwiniowa i truskawki
III posiłek: deser ( twaróg, skyr, cynamon, krem ciasteczkowy i ciasteczko lotus) obłędny deser
IV posiłek: bułka czosnkowa, krewetki i kawka
Łapcie przepis na deser.
pół opakowania skyra waniliowego (75g)
twaróg chudy 35 g
ciasteczka lotus 15 g ( 4 szt)
krem ciasteczkowy 15 g
Na dnie naczynia rozkruszamy dwa ciasteczka. Do blendera dajemy skyr i twaróg i blendujemy. Jak miałam za gęsty dodałam ciut mleka. Na rozkruszone ciasteczko dajemy zblendowaną masę, na masę krem ciasteczkowy i ciasteczka do ozdoby i do lodówki.
Niebo w gębie :) z tego opakowania co tutaj jest pokazane, ja zjadłam połowę.. a w zasadzie.. nawet mniej niż połowę.. bo młoda się dorwała do tego deseru :)
Polecam
Jeśli chodzi i te krewetki, były obłędne i zdecydowanie lepsze niż poprzednie. I ten sos wasabi bajka :) Również polecam.
To byłoby na tyle, ja zmykam do łózka. Pamiętaj, aby się nie poddawać. Walcz o siebie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocy. Pozdrawiam :) :*