Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jedzenie niestety mi smakuje ;). Lubię coś przeżuwać i pogryzać w czasie pracy - najchętniej słonecznik, orzeszki itp.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18564
Komentarzy: 91
Założony: 24 listopada 2011
Ostatni wpis: 4 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sierpniowaAga

kobieta, 53 lat, Wrocław

166 cm, 65.90 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 5-tka z przodu :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Spalone kalorie

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Tak, trochę tłuszczu wytopiłam .
Dziś czwartek, więc poszłam na mój ulubiony spinning. A że miałam więcej czasu, bo przecież weekend się zaczął, to spinning poprzedziłam aerobikiem. Dziś był dance - bardzo przyjemne zajęcia . Tylko na początku wydawały się lightowe - rozgrzałam się nieźle.
A potem po 2-minutowej przerwie spinning - ledwie weszłam potem do domu po schodach - a to tylko pierwsze piętro.
Ale jestem z siebie dumna, że hoho...

A i najważniejsze - zważyłam się przed tymi wszystkimi ćwiczeniami i... znowu jest mniej . Waga pokazała 63,7 kg czyli jest dokładnie 4kg mniej w 6 tygodni. To całkiem przyzwoite tempo zważywszy na to, że świąt i innych imprez nie brakowało.

Nie ma co, uaktualniam pasek. A co? należy mi się!

Pozdrawiam Was serdecznie i dzielę się z Wami swoim dobrym humorem.

Duża buźka!

-------------------------------------------------
spalanie:
5.01.2012 - 218 dance + 633 spinning - 851 kcal
razem: 2279 kcal / 150 000 kcal
-------------------------------------------------


4 stycznia 2012 , Komentarze (8)

Wczoraj było super. Był spinning. Po takiej jeździe zawsze czuję, że "odtłuszczanie" idzie pełną parą.
Jutro się zważę i pomierzę, a potem uaktualnię pasek (jeśli będzie co uaktualniać, oczywiście ).
Poza tym dzień jak co dzień. Noo... może poza tym, że mi się kieckę na ćwierćwiecze firmy męża udało kupić za drugim podejściem i to bez nastawienia, że się uda (a raczej z nastawieniem, że pewnie się nie uda ).
Kiecka została zaakceptowana i co ważniejsze ja w niej również .
Jeszcze tylko bolerko jakoweś muszę kupić (tylko w jakim kolorze? sukienka czarna), i push-up jakiś, bo mnie te kalorie z cycków w pierwszej kolejności wyciekają (ciekawe, a piszą, że nie można schudnąć tylko z wybranej części ciała... Aaaa....słusznie! Przecież biustu do chudnięcia nie wybierałam...).

Podsumowując:
Jest: kiecka, farba do włosów i serum błyskawicznie wyszczuplające problematyczne części ciała czyli brzuch, biodra, pośladki i uda
(ależ pic na wodę), butki jakieś z szafy wygrzebię.
Do kupienia: bolerko, push-up, rajtki (też się zastanawiam, czy cieliste, czy czarne, czy antracytowe, czy z wzorkiem, czy jakie? pewnie kupię kilka par )

Dobra, wystarczy tego pisania .
Popracuję teraz i poczytam Was w międzyczasie. Pa

-------------------------------------------------
spalanie:
3.01.2012 - 50 min spinning - 536 kcal

razem: 1191 kcal / 150 000 kcal
-------------------------------------------------
4.01.2012 - skakanka + ćwiczenia dywanowe - 237 kcal
razem: 1428 kcal / 150 000 kcal
-------------------------------------------------

3 stycznia 2012 , Komentarze (3)

Odnotowuję pierwsze spalone w tym roku kalorie :

2.01.2012 - 100 min aerobiku  - 655 kcal
Jeszcze tylko 149 345 do 150 tys..... hahaha...
Dziś może spinning będzie? Zobaczymy...

Waga też OK. Wczoraj wieczorem się się ważyłam i jest 64,6 kg. Niewiele od świąt, ale dobrze, że tendencja spadkowa się utrzymuje. W końcu Sylwester nie był zbyt dietetyczny .
W pasie też 2 cm mniej od ostatnich pomiarów. Muszę się cała pomierzyć, bo dawno tego nie robiłam. Tylko jakąś spokojną chwilę muszę znaleźć... Jeszcze nie wpadłam w normalny rytm po tych świętach...

Tyle tymczasem, spać mi się chce, a popracować muszę, ech...

2 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Cześć Kochani w tym nowym już roku.

Życzę wszystkim (i sobie też), by nie był gorszy niż poprzedni, by przyniósł spełnienie marzeń, by nie opuszczały nas zdrowie i siły, a nastrój Świąt Bożego Narodzenia trwał w nas jak najdłużej (najlepiej do kolejnych świąt ).

Postanowień noworocznych jak zwykle nie wymyśliłam . Może jedynie takie, by w każdym dniu, w każdym spotkaniu z drugim człowiekiem starać się widzieć coś dobrego, by jak najwięcej dzielić się uśmiechem i pogodą ducha.  I w drugą stronę - by ludzie ze spotkań ze mną, z przebywania w moim towarzystwie czerpali, jeśli nie radość, to chociaż zadowolenie . Tylko, że to chyba takie moje długoterminowe postanowienie - nie tylko na ten rok, ale na całe życie raczej .

Z postanowień innych:
- dalej walczyć z tłuszczykiem, który rozłożył się na całym moim ciele (w niektórych miejscach bardziej),
- dalej czerpać radość ze spinningu i aerobiku i innych ćwiczeń ruchowych (a już z tych "innych" najbardziej ),
- wymyślić, co by tu zrobić, żeby pojechać na te wakacje do Chorwacji, jak już to sobie od lat obiecujemy.

To tyle z postanowień - niezbyt wymagające, prawda?

Chciałam jeszcze tylko dodać, że podczas przerwy międzyświątecznej się nie obijałam i w środę, czwartek i piątek byłam na aerobiku (w piątek nawet 2 godziny). W sylwestrową noc zatańczyłam kilka razy z moim teściem, co można zakwalifikować do ćwiczeń typu fat burning na poziomie zaawansowanym - cały przedpokój był nasz. Super!

Co prawda jedzenia też nie brakowało i na pewno nie było zbyt dietetyczne, ale starałam się spożywać te wszystkie dobroci w rozsądnych ilościach. Pomijam kcal z %, ale tu też przyzwoicie, zważywszy, że to Sylwester był .

Jedyna porażka - przerwane znowu a6w, ale może jeszcze wrócę, chociaż nie obiecuję - trudno mi znaleźć czas, żeby zrobić wszystkie trzy serie. Tym bardziej, że wyjścia na aerobik zabierają mi jakieś 1,5 godzinki wieczornego czasu - resztę po przyjściu z pracy przydałoby się poświęcić rodzinie . To tak tytułem wytłumaczenia się.
Żeby nie było tak, że nic nie ćwiczę w domu - to może zmienię na zwykłe półbrzuszki i każdego dnia będę się starała zrobić więcej. to chyba rozsądne rozwiązanie.

A nie! Jednak mam postanowienie na ten rok! Zapomniałam. Oto ono:

Spalić w tym roku na różnorakich ćwiczeniach 150 000 kcal. co oznacza średnio 416 kcal dziennie.

Duża buźka!

28 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Jestem w szoku . Poszłam dziś na aerobik i zważyłam się na tej wadze co zwykle. Przed ćwiczeniami jeszcze, żeby nie było, że wypociłam.

I co, i co , i co???
65 kg czyli nic nie przytyłam przez święta

Jak to możliwe? Tyle jedzenia - sałatki, mięska pieczone, dwudaniowe obiadki, śledziki, gołąbeczki, krokieciki, barszczyki, bigosiki i na to wszystko makowiec i ciasteczko.

SZOK, SZOK, SZOK!!!! Ale super!


edit: jutro zważę się jeszcze raz, może ta waga coś sfiksowała?

28 grudnia 2011 , Komentarze (1)

To teraz o ciasteczkach....

Ciasteczka serowe piekłam. Pyszne, u mnie w domu uwielbiane przez całą rodzinę najbliższą i dalszą... Troszkę jak z francuskiego ciasta - kruche, nadmuchane powietrzem, leciutkie...mnniiaamm....

Oto przepis:

ciasto:
40 dkg sera białego półtłustego (daję taki pakowany w kostki i w folię),
40 dkg maki + mąka do podsypywania
1,5 kostki margaryny do pieczenia
2 jajka - żółtka do ciasta, białka do smarowania

do dekoracji:

cukier waniliowy

kolorowe posypki
cukier zwykły

Ser, mąkę, margarynę i żółtka zagnieść na stolnicy. Wyrobione ciasto wstawić na 2-3 godz. do lodówki (powinno się dobrze schłodzić - ja robię ciasto 1-2 dni wcześniej, samo pieczenie zajmuje trochę czasu, więc sobie dawkuję robotę  ).
Schłodzone ciasto rozwałkowywać po kawałku na stolnicy, na grubość ok.3 mm.
Wykrawać ciasteczka foremkami, szklanką czy innym przedmiotem nadającym się do tego (można by radełkiem romby na ten przykład albo inne kształty...).
Wykrojone ciasteczka układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Posmarować roztrzepanym białkiem i posypać posypkami, cukrem wymieszanym z cukrem waniliowym -  ja mieszam wszystko razem (można zamiast kolorowych posypek cukier zmieszać z wiórkami kokosowymi).
I do piekarnika.... jakieś 190 stopni. Piec na złoty kolor (wychodzi ok. 15-20 min)

A potem to już tylko smakować pozostaje.

Z podanej porcji wychodzi jakież 180 ciasteczek - mnie wyszło dokładnie 361, bo z podwójnej porcji robiłam .

A teraz fotorelacja:

- wykrawanie:


-zdobienie:


- pieczenie:


- upieczone - pierwszy talerz, a właściwie drugi, bo pierwszy zniknął nim zdążyłam zdjęcie zrobić :


- efekt prawie końcowy, bo ostatnia blacha jeszcze na kuchence nieupieczona leży :


I co powiecie?
Pierniczkom, to ja się jakoś oparłam... ale przy ciasteczkach serowych, to ten bohater we mnie jakimś tchórzem się okazał...

Pozdrawiam Was serdecznie. Buźka!

28 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Witam Was wszystkich poświątecznie

Przez przygotowania do świąt, a potem święta same, nie miałam czasu pisać. A zamiar miałam... Nic to uzupełnię teraz .

Zacznę od wyjaśnienia tytułu. Otóż w poprzednim wpisie bohatersko oddałam koleżance i koledze dwa owsiane ciasteczka, które bardzo mi smakują... No i co?

Ano w czwartek przyszedł czas na świąteczne wypieki i zaczęło się. Upiekłam jakieś 200 pierniczków, ale tu byłam jeszcze twarda - tylko pół spróbowałam, żeby wiedzieć, czy się do podania gościom nadają. Oczywiście, że nie będę tu wyjaśniać, że mogłam zdać się na zdanie rodziny .
Ale zobaczcie sami - trudno było się oprzeć.

Oto moje pierniczki w kolejnych fazach powstawania:

- wycinanie:


- dekorowanie:


-pieczenie:


- upieczone - pierwsza micha :


- ostatnia blacha w piekarniku:



I tak dobrze, że zjadłam tylko pół... pierniczka oczywiście - nie miski

W następnym wpisie będzie o serowych ciasteczkach

Duża buźka!

21 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Dziś ostatni przed świętami dzień w pracy. Hurra . Już przebieram nogami, żeby sobie pójść do domku, ale jeszcze kilka rzeczy muszę zrobić. Nic to, jakoś przeleci .

W domku co prawda sobie nie odpocznę, bo zaraz po powrocie rzucę się wir świątecznych przygotowań, ale to właśnie mnie cieszy . Rozpiskę - kiedy co zrobić - już sobie z grubsza przygotowałam, więc plan jest opracowany - tylko zrealizować. A w planie nawet czwartkowy spinning uwzględniłam. To ostatnia szansa, żeby jeszcze kilka kalorii spalić przed świętami.

Aaa... wczoraj się zważyłam i jest 0,5 kg mniej. Trochę zwolniłam, bo już nie kilogram a pół na tydzień, ale dobre i to. W summie nie ma się co dziwić - za dużo tych okazji do słodkiego. W sobotę była druga część urodzin córki - dużo tortu i ciasta zostało na niedzielę, niestety. Wczoraj koleżanka z pracy na emeryturę odchodziła, więc znowu słodkie było. Jakaś słodka porażka ten grudzień. A jeszcze święta i Sylwester przed nami. Ale sobie wybrałam czas na odchudzanie... no no...
Właściwie w takich okolicznościach spadek o 2,6 kg od początku odchudzania czyli od 24 listopada można uznać za sukces . Jak się postaram to do Wigilii czyli równo w miesiąc będzie -3kg. To całkiem przyzwoite tempo.

O, jak to dobrze sobie tak przeliczyć - motywacja mi podskoczyła. Idę oddać koleżance i koledze te dwa ciastka owsiane (och, tak je lubię), co sobie do pracy wzięłam do jogurtu i przy samym jogurcie pozostanę .

Tymczasem kończę - oddam ciastka i popracuję jeszcze trochę.
Buziaki

16 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Super. Cieszę się bardzo. Wigilia u mnie, ale każdy coś tam przygotuje i nikt nie będzie zarobiony po uszy przygotowaniami do świąt... A będzie nas 11 osób najbliższej rodziny.
Fajnie.
Choinka już na balkonie, czeka sobie spokojnie w donicy - wyjątkowo prosta w tym roku - udało się mojemu mężowi kochanemu .
Ciasto na pierniczki  w misce na balkonie też czeka...Ciasteczka serowe, jak co roku będą. Muszą. No jak? bez ciasteczek? na Boże Narodzenie? W każdym razie dziewczynki pomogą przy ciastkach i pierniczkach... zresztą mąż też zawsze jakąś foremkę przyłoży, albo posmaruje ciastko białkiem, albo sypnie posypką - każdy ma swój udział... taka nam się świąteczna tradycja zrobiła... Czyli w czwartek albo w piątek, a raczej w czwartek i piątek pieczenie w ilościach hurtowych...
Tylko z prezentami w lesie jestem jeszcze... żebym chociaż pomysły na te prezenty miała. Ale lipa! Co roku sobie obiecuję, że na następny to się tym tematem wcześniej zajmę i co "miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze"... czyli znowu czeka mnie gonitwa po sklepach i szukanie co by tu komu... ech...
Muszę sobie jakiś sensowny plan przygotowań ułożyć i się go trzymać...

Będzie dobrze...

Dieta MŻ wydaje się być skuteczna - głodna nie chodzę, pasek w spodniach na ostatnią dziurkę. Właśnie ostatnia to czy pierwsza? Nie wiem, od której strony liczyć.
Aktywność fizyczna jest - a6w codziennie i spinning 3x w tygodniu. Super.
Zważę się chyba w czwartek przed świętami, jak na spinning pójdę - mam nadzieję, że zaobserwuję jakiś spadek . W domu wagi nie mam, ale może to i dobrze? Pewnie bym na niej mnóstwo czasu traciła .
Dobra, koniec tego pisania. Idę Was poczytać...

Pozdrawiam Was przedświątecznie...


14 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Zważyłam się wczoraj i znowu jest mnie trochę mniej. - 1,1 kg czyli razem już 2,1 kg mniej.
No i cieszę się bardzo . Na obwodach też się zmniejszyło, co zauważyłam nawet po pasku od spodni. Czyli nawet weekendowe szaleństwa mocno w chudnięciu nie przeszkadzają.
Mam nadzieję, że i święta jakoś przetrwam bez nadmiernego obżarstwa, chociaż wiem, że wtedy się nie pohamuję. Nic to będę jadła wszystkiego po troszkę, za wyjątkiem makowca - tego zjem zdecydowanie więcej niż troszkę .

Ale do świąt jeszcze tydzień z kawałkiem, więc mam nadzieję jeszcze troszkę zrzucić. Karnet kupiony. 20 wejść w ciągu 40 dni to sporo. Spinning przynajmniej ze dwa razy przed świętami jeszcze będzie. Do tego dalszy ciąg a6w (dziś będzie połowa za mną) i dołożę chyba jeszcze ten program 300 przysiadów.

A po świętach wzmożony ruch. Dzieci będą miały wolne to i ja mniej obowiązków będę miała, więc codziennie jakiś aerobik albo spinning mi się trafi.

Czyli plan działań mam . Żebym tylko w ferworze walki, świąt nie zapomniała przygotować 

Pozdrawiam Was serdecznie


Edit: Odpowiadam na pytanie: 1,1 kg w 10 dni, pierwszy kilogram był w tydzień

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.