Szósty dzień diety.
Powinnam zważyć się dopiero po tygodniu jej stosowania, ale bardzo ciężko mi dotrzymać tego postanowienia.
Dziś po wejściu na wagę znowu czekało mnie miłe zaskoczenie:
65kg. Jeśli waga się utrzyma, zmienię swój pasek wagi.
Jestem z siebie dumna.
Podczas wczorajszej wizyty u Babci zjadłam tyle ile chciałam, a nie tyle ile Ona chciała abym zjadła. Obiad: minimalnie, a co do tortu z moim ulubionym ajerkoniakowym kremem zacisnęłam zęby i nawet nie oblizałam palców przy okazji krojenia.
Przez cały wczorajszy dzień nie miałam okazji ćwiczyć, więc wieczorem dałam sobie niezły wycisk; 120 brzuszków i 30minut intensywnego treningu. Byłam wykończona, ale nie zasnęłabym bez jakiejkolwiek aktywności fizycznej w piątym dniu diety.
Całodzienny bilans posiłków i napojów:
~ Kromka chlebka MACA z serkiem light, chudą szynką i rzodkiewką
~ Kromka chlebka WASA z serkiem light, chudą szynką i rzodkiewką
~ Zielona herbata
~ Banan z jogurtem odtłuszczonym + kilka rodzynek
~ Chochelka rosołu z makaronem
~ Jabłko tarte
~ Omlet z pieczarkami
~ Owocowa herbata
Bardzo gorąco polecam Wam pieczywo MACA z cebulką.
Nadaje świetny smak śniadaniowym kanapeczkom.
Bilans aktywności fizycznej:
~ 170 brzuszków
~ Ćwiczenia 45min
Poranne ćwiczenia przerwał mi kurier z rocznicowym prezentem dla mojego Męża.
Wspominałam o nim w jednym z poprzednich postów.
Mimo, że zegarek jest męski sama mogłabym go nosić, szalenie mi się podoba. :)
Trzymam kciuki za Wasze zbijanie kilogramów.
Pamiętajcie: nie traćcie motywacji!