Dziewiąty dzień diety.
Dziś ostatni dzień lata i niestety jak wynika z prognozy pogody w całej Polsce nie mamy szans na słoneczny dzień.
Co prawda na Dolnym Śląsku nie przepowiadają opadów, ale niebo jest całkowicie zachmurzone, na dworze jest szaro i aż nie chce się opuszczać ciepłego łóżka.
Całodzienny bilans posiłków i napojów:
~ Dwa razy potrawka z kotletów sojowych z brązowym ryżem i warzywami
~ Nektarynka
~ Śliwka
~ Pół budyniu kokosowego bez cukru na mleku 0,5%
~ Fasolka szparagowa
~ Cztery kostki czekolady bez cukru
Bilans aktywności fizycznej:
~ 100 brzuszków
~ Ćwiczenia 30min
~ Godzinny spacer
Cały dzień chodziło za mną jedzenie. Mało tego w ogóle nie chciało mi się ćwiczyć.
Już miałam odpuszczać, ale zaczęłam nad tym myśleć i doszłam do wniosku, że nie po to ciężko pracuję przez tydzień by teraz udzielać sobie jakieś dyspensy.
Od tego się zaczyna, a później kompletnie przestaje się ćwiczyć, bo zawsze znajduje się jakieś wytłumaczenie: fajny film/ból brzucha/odwiedziny Cioci etc.
Ja mam już dość narzekania do samej siebie jaka to ja nieatrakcyjna, nie chcę za jakiś czas próbować od nowa i wciąż od nowa. Od lat robi to moja Mama i wiem, że ja tak nie chcę i stanowczo nie będę.
Jako motywacja dziś śliczna Edytka Górniak.
just.kiss.me
22 września 2011, 23:07o tak , jak raz się odpuści to już leci wszystko na łeb na szyję . byleby się pozbierać ;)
Czeczynka
22 września 2011, 12:58A Twój luby o izotretynoinie nie myślał? Oj tak, na psychikę to siada, facet ma o tyle źle, że malowanie się raczej odpada, chociaż nie zawsze. / Fajnie, że podoba Ci się mój pamiętnik, dziękuję ;D a Tobie wyników tylko pozazdrościć, ja mam wrażenie, że tyklo dużo gadam - ale mało robię...
jasminek
22 września 2011, 10:11Masz racje u mnie jest tak samo..To przerażające, że zima zbliża się tak wielkimi krokami. ledwo się obejrzymy a bedzie padać snieg, a ja jestem takim strasznym zmarzluchem. Ładnie Ci idzie, ja też muszę się wziąć za siebie bo tak to być nie moze ;)