Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem szczęśliwą dwudziestopięcioletnią Mamą zmagającą się z nadwydatnym pociążowym brzuszkiem i dodatkowymi kilogramami. Do zdrowego odżywiania zmobilizowała mnie tęsknota za atrakcyjniejszym wyglądem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32072
Komentarzy: 278
Założony: 13 września 2011
Ostatni wpis: 18 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Metamorfoza.

kobieta, 35 lat, Wrocław

170 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 listopada 2011 , Komentarze (4)

Pięćdziesiąty piąty/pięćdziesiąty szósty dzień diety.

Wczoraj nie miałam czasu napisać sprawozdania, gdyż niemalże cały dzień byłam poza domem. Miałam okazje spotkać się z Przyjaciółką, napić się pysznej kawy z Coffee heaven [1000kcal jak nic] i poplotkować. Było wspaniale, dawno nigdzie nie byłam i powiem szczerze - bardzo mi tego brakowało.
W związku z tym nie miałam głowy do jedzenia. Do wieczora byłam o kawie i biszkoptach. Pod koniec dnia zjadłam ryż z warzywami i banana - na tym koniec.
Zaowocowało to dzisiejszym spadkiem wagi do 60,2kg. Ucieszyłam się do tego stopnia, że kupiłam słoik Nutelli z zamysłem zjedzenia całego [jako tą nagrodę za mozolny trud dojścia do sześćdziesiątki], w efekcie czego zjadłam kilka łyżeczek i totalnie mnie od niej odrzuciło. Zamuliłam się i zawiodłam, bo czekałam na nią tak długo, a okazuje się, że wcale nie było na co. No ale nic, najważniejsze, że osiągnęłam to co chciałam. Zostały trzy kilogramy - sprawa niezbyt priorytetowa [w końcu osiągnęłam już wagę sprzed ciąży], ale byłoby miło wreszcie zobaczyć na wadze piątkę z przodu. Marzenie... ...ale do zrealizowania. ;)

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Pół porcji owsianki z mleka 0,5% + pół łyżeczki kakao
~ Banan
~ Cztery łyżeczki Nutelli
~ Frugo
~ Dwa naleśniki z warzywami

Co do tej połowy porcji płatków owsianych - jak co rano Mąż podjada mi śniadanie [w tempie ekspresowym] i czasami zostają mi trzy łyżki, wobec czego porcje ucinam o połowę.

Dziś znów cały dzień poza domem. Jestem u Teściów, notatkę piszę z komputera szwagierki. Wieczorem wyczekiwany siódmy odcinek 'Gotowych na wszystko'. Mam nadzieję, że Mała nie będzie miała problemu z zaśnięciem, bo ostatnio się to zdarza i na to wszystko często budzi się w nocy.

Uciekam.

6 listopada 2011 , Komentarze (4)

Pięćdziesiąty czwarty dzień diety.

Wieczór - godzina po ósmej. Mąż w pracy, Córcia śpi, a ja oglądam finał 'Must be the music' i zajadam się biszkoptami maczanymi w herbacie. Wiem, że nie powinnam jeść po dziewiętnastej, ale postanowiłam zwolnić machinę, co by nie popaść w paranoje.
W sklepach spędzam dwa razy więcej czasu, niż dotychczas; pół godziny przy regale ze zdrową żywnością, następne pół na lodówkach w poszukiwaniu najmniej kalorycznej śmietany. Myślę, liczę, kalkuluje - a mózg się lasuje.
Mąż i tak dzielnie to wszystko znosi, czasami aż mi głupio, że dałam się wkręcić w to tak mocno. Po prostu: bez przesady.
Oczywiście słodyczy, ziemniaków i białego pieczywa [z wyjątkiem dodatku do parówki ;P] wciąż się wyrzekam. Nie rezygnuję z diety, wciąż przyrządzam dietetyczne posiłki dla siebie, ale staram się ujarzmić jakoś to wszystko, żeby nie wymknęło się spod kontroli.
Na wadze wciąż 60,7kg.

Całodzienny bilans posiłków:

~ Dwie kromki chlebka WASA z serkiem żółtym i szynką konserwową
~ Płatki owsiane + łyżeczka kakao
~ Ryż z warzywami w sosie własnej roboty
~ Paczka biszkoptów
~ Kaszka manna z truskawkami

Postanowiłam nie pisać już o napojach, bo i tak wszystko co pije ma najmniejszą z możliwych ilość kalorii, a zdarza mi się o czymś zapominać, więc nie ma sensu tego zapisywać. W każdym razie nie piję nic kalorycznego, trzymam się.

Wróciłam do czarnego koloru włosów i chyba tak czuję się najlepiej. W brązie też jest okay, ale tęsknota za czarnym jest silniejsza. Zawsze wracając do czerni obiecuje sobie nigdy więcej nie eksperymentować z kolorem, a i tak po jakimś czasie na mojej głowie znajduje się coś, czego mocno żałuje. Więc do czarnego i tak w kółko. Teraz przez dłuuuższy czas nie będę farbować, włoski muszą dojść do siebie po ostatnich eksperymentach, nie chcę mieć siana na łepetynie.

Muszę sprawić sobie buty na zimę, bo te, które mam są mało stabilne, a nie chciałabym wyłożyć się gdzieś z wózkiem w drodze do parku. ;)
Kupie najprawdopodobniej te:


Ocieplane, za kolanko, ulubiony fason i kolor. Piękności.

Co do zdjęć z ostatniej sesji - JEDNO wprost wyrwałam od focącego, ale średnio mi się podoba, więc nie wstawiam. Zaraz miną dwa tygodnie, a ja wciąż będę musiała płaszczyć się o kolejne, bo przecież 'apetyt trzeba zaspakajać pomału'. Nigdy nie spotkałam się jeszcze z podobnym zachowaniem. Czekam, nie marudzę, bo nic to nie da.
Ciekawa jestem co u Was, zabieram się do czytania.

:*

5 listopada 2011 , Komentarze (2)

Pięćdziesiąty trzeci dzień diety.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Kromka chlebka MACA z serkiem light i szynką konserwową
~ Kromka chlebka WASA z serkiem light i szynką konserwową
~ Jogurt śliwkowy ze zbożami
~ Kasza jęczmienna z sosem z torebki
~ Paczka herbatników
~ Podwójna herbata + 1,5 łyżeczki cukru

Cały dzień siedziałam w domu, pogoda jakaś nieciekawa była, nie zachęciła mnie do wyjścia w każdym razie. A Niunia pospała na balkonie, więc nikt nie ucierpiał. ;)

Czas mnie goni dziewczynki, jutro zabiegany dzień, ale wieczorem na pewno wpadnę Was odwiedzić. Buziaki.

4 listopada 2011 , Skomentuj

Pięćdziesiąty drugi dzień diety.

Na wadze 60,7kg. Nie skaczę z radości bo bywało lepiej. No ale i tak nie ma tragedii.

Przyjechała moja mama, wzięła Perełkę na spacer i mam chwilę w 100% dla siebie. Chwilę, bo zaraz muszę obrać ziemniaki na obiad, dokopać się przez nieumyte naczynia do zlewu, ogarnąć mieszkanie... Ale teraz jest moja chwila więc siedzę z balkonem otwartym na oścież [pogoda przepiękna] wdycham świeże powietrze, piszę notatkę z pięćdziesiątego pierwszego dnia diety i zastanawiam się co wykombinować na obiad dla siebie. Zjem brązowy makaron, z czymkolwiek z torebki. Nie chce mi się myśleć, a w lodówce tylko światło.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Łyżka spaghetti bolognese 
~ Coca cola light
~ Brązowy makaron z sosem z torebki
~ Kaszka manna z truskawkami 

Doprosiłam się wreszcie o zdjęcie z sesji [jedno], po tygodniu czasu. Ma być wieczorem. Paranoja i brak profesjonalizmu, zwykle tak nie było. Czuję się niepoważnie.

Dziś piątek - w TV jak zwykle nic ciekawego, myślę więc nad dobrym filmem. Chciałam obejrzeć 'W imieniu diabła', ale nigdzie nie mogę znaleźć. 'Domu snów' też nie ma, a z ekina nie da się oglądać. Postanowiłam obejrzeć 'Zamianę ciał', ale wyłącznie dlatego, że pozytywne opinie kuszą. Ale nie dziś, jednak nie dziś...

Chwila relaksu minęła, wracam do szarej rzeczywistości.
Ściskam Was mocno. 

3 listopada 2011 , Komentarze (3)

Pięćdziesiąty pierwszy dzień diety.

Wczoraj wieczorem zadzwoniła do mnie babeczka z castingu, na który wysłałam zgłoszenie. Umówiłyśmy się na dziś na 16:00. Wcześniej na rozluźnienie strzeliłam sobie pół litrową kawę z Empik Cafe mającą w sobie chyba ze sto tysięcy kalorii i podreptałam na miejsce.
Kandydatów było ok. dziesięciu, a castingi są co godzinę, więc tłumy walą drzwiami i oknami. Poradziłam sobie dobrze, scenkę odegrałam prawie tak jak chciałam, ogólnie jestem z siebie zadowolona, choć liczyć na telefon od nich to jak uwierzyć w cud biorąc pod uwagę ilu chętnych mają. W każdym razie fajnie, że się zdecydowałam. Nawet jeśli nic z tego nie będzie, to nie żałuję, bo było to miłe doświadczenie.

Pół dnia byłam poza domem, więc nie zjadłam tyle ile myślałam, że zjem.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Parówka z ketchupem
~ 0,5l kawa mrożona
~ Woreczek kaszy jęczmiennej z sosem z torebki

Kupiłam sobie dwie pary spodni. Jedne to czarne pumpy za 9,90 z fajnego materiału, są po prostu boskie, a cena - mega mega!!! Drugie to biodrówki a'la skóra [można nosić jako legginsy] za 19,90. Co do tych drugich, nie jestem przekonana czy sobie je zostawić, czy sprzedać. Jednak przyzwyczaiłam się do spodni z wysokim stanem... zobaczymy.

Mówiąc nieskromnie faceci znowu zaczęli się za mną oglądać, więc 7kg w dół zrobiło swoje. Niby nic, a jednak łechta, prawda? Hehe. 

Wpadłam na całkiem niezły pomysł odnośnie naszej przyszłości [mieszkania] ale musimy poczekać na efekty. W każdym razie wydawać by się mogło, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Tak ma być!!!

Poczytam co u Was i zmykam do łózia, bo jutro znów pobudka wcześnie rano [przy dobrych wiatrach o 6:00] i jak zwykle będę cały dzień chodzić na rzęsach. Nie lubię wieczornych bóli głowy, ajjj.

Pa pa pa moje Śliczne.

2 listopada 2011 , Komentarze (5)

Pięćdziesiąty dzień diety.


Z ćwiczeniami źle, bo od kilku dni nic. Związane było to z moim spadkiem aktywności i przeziębieniem. Dziś czuję się już lepiej [choć kaszel ciągle męczy] i na pewno będę ćwiczyć.

Z dietą mogłoby być lepiej, ale i tak jestem z siebie zadowolona, bo tych rzeczy, których wyrzekłam się od początku dietowania, zwyczajnie nie ruszam.

Staram się wszystko ogarnąć tak, żeby później po osiągnięciu sukcesu w postaci wymarzonej wagi, nie rzucić się od razu na żarcie. Unikam też burczenia w brzuchu - jeśli jestem głodna idę coś przegryźć. Nie jest łatwo, bo robi się coraz zimniej i apetyt doskwiera, ale trzeba sobie jakoś radzić.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Dwa razy ryż zapiekany z warzywami

~ Podwójna herbata z pomarańczą + łyżeczka cukru

~ Zupa pomidorowa z zacierkami
CDN


Bilans aktywności fizycznej:

~ 200 brzuszków

~ Ćwiczenia 1h


Mężusiowi robię dziś na obiad spaghetti bolognese. Nie ugnę się i nie zjem ani nawet jednej niteczki, choć [niestety] przepadam za makaronem...


Ogarnę się trochę i zajrzę do Was jak czas pozwoli.


Ciao.

1 listopada 2011 , Komentarze (4)

Czterdziesty dziewiąty dzień diety.

1 listopada - Święto Zmarłych.

W tym roku część grobów odwiedziliśmy już wczoraj. Został nam jeden, na który pojedziemy, kiedy fala ludzi przestanie zalewać cmentarze. Samemu ciężko jest dostać się do grobów najbliższych w te dni, a co dopiero z małym dzieckiem na rękach, czy w wózku. Nie, nie ma opcji.
Niestety jest jeden grób, którego w tym roku nie odwiedzę. Cmentarz znajduje się spory kawał poza granicami mojego miasta i ciężko się tam dostać. Jest to grób mojego kolegi, o którym pisałam Wam w jednej z wcześniejszych notatek. Wiem, że przychodząc do mnie w snach potrzebuje mojej obecności, mam wielkie wyrzuty sumienia, że w tym roku do Niego nie pojadę. Zapalam w oknie światełko na znak pamięci o Nim...

Dzień pamięci o zmarłych zawsze był przepełniony tajemnicą. Teraz zwyczajnie nie mam czasu przeżywać go w środku - tak jak kiedyś.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Parówka z ketchupem
~ Kromka chleba
~ Smakija light
~ Zupa pomidorowa z zacierkami
~ Satino light
~ Ryż zapiekany z warzywami

~ Podwójna herbata z pomarańczą + półtorej łyżeczki cukru

Jakie macie plany na dzisiejszy dzień? Pewnie wszystkie wybieracie się na cmentarze.
Ja zmuszona jestem deko ogarnąć mieszkanie [ale tylko w wierzchu. ;)] i później idziemy z Misią na długi spacer.

Miłego dnia dziewczynki.

31 października 2011 , Komentarze (3)

Czterdziesty ósmy dzień diety.

Lubię takie wieczory, kiedy Misia wcześnie idzie spać. Mam wtedy czas na Męża, długą kąpiel, gorącą herbatę, rozprostowanie kości, ulubioną muzykę i oczywiście na czytanie Waszych pamiętników, moje Dziewczynki.

Dzisiejszy dzień znów w ruchu, to się nam ostatnio często zdarza. Od rana byliśmy na zakupach, na dwóch cmentarzach i u rodziny Męża, zeszło do siedemnastej. 
No i tak jak już pisałam - przeziębiłam się. Trzepie mnie zimno i pokasłuję, ale nie rozczulam się nad sobą, wiem jakie mam obowiązki i wszystkie wypełniam jak należy.
Wreszcie dostałam bakłażana i jutro robię po raz kolejny zapiekany ryż z warzywami, tym razem przy użyciu kompletu składników.

Wysłałam swoje zgłoszenie na casting do Polsatowskich programów. W zasadzie to nie wiem czemu to zrobiłam, bo w końcu ich nie oglądam... no ale warto spróbować, może a nuż uda się wkręcić do programu kręconego w ciepłych krajach [ojj jak bym chciała]. Pamiętam jak w szóstej klasie pani chwaliła mnie, że pięknie gram Kopciuszka, może coś w tym jest. 
Nic no, okaże się jeśli w ogóle oddzwonią.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Pół porcji kaszki mannej ze smakiją light
~ Bułka pizzerka
~ Chochelka rosołu z makaronem
~ Łyżka ziemniaków
~ Surówka z kapusty bez majonezu
~ Dwie chochelki pomidorowej z zacierkami
~ Satino light
~ Dwie szklanki coca coli light

Jak widzicie jem więcej niż dotychczas. Chciałabym mniej, ale zbyt często odczuwam głód i nie potrafię oszukiwać siebie i Was, że jest inaczej. Robi się coraz zimniej to i apetyt rośnie. Ważne, że nie pożeram tych wszystkich marsów, snickersów i innych mega kalorycznych rzeczy z zakazanej półki Męża. Jestem konsekwentna i zastępuję dotychczasowe słodycze [które pożerałam w zastraszającym tempie, aż mi wstyd!] w jogurty i podobne produkty w wersjach light.

Poczytam troszkę co u Was i zmykam spać, jutro kolejny ciężki dzień i o wiele za wczesna jak dla mnie pobudka.

Kisses
love
M. 

  

30 października 2011 , Komentarze (9)

Czterdziesty siódmy dzień diety.

Trochę to dziwne wysyłać zaproszenie do znajomych komuś, kogo kompletnie nie znamy, nie byliśmy na Jego profilu, a On nie zostawił żadnego śladu na naszym. Nie akceptuje każdego zaproszenia, raz na jakiś czas 'czyszczę' znajomych, których nie pamiętam, albo przestali się udzielać. Pomału dochodzę do tego, by zostawić tylko tych naj.

Pół kilograma w górę - gołąbki i brać ćwiczeń. Nie jestem mocno zawiedziona, bo i tak osiągnęłam już dużo. Teraz nie spieszy mi się już tak jak na początku, ważne żeby nie przybierać więcej.
Ponadto przeziębienie - zawalone gardło i katar. Nie lubię chorób, z resztą - chyba nikt nie lubi.

Dziś obiad u Babci. Choć ma Ona tendencje do natrętnego wręcz namawiania do jedzenia, obiecuję nie ulec żadnej z pokus. W końcu to jeszcze nie moja wymarzona waga.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Kromka chleba pełnoziarnistego z sałatą, serkiem light, ogórkiem i ketchupem + kiełki
~ Chochelka zupy pomidorowej z makaronem
~ Łyżka ziemniaków
~ 1/3 kotleta
~ Surówka z kapusty
~ Pizzerina
~ Pół jogurtu pitnego
~ 1 parówka z niską zawartością tłuszczu
~ Biszkopty
~ Trzy szklanki coca coli light

Zdecydowanie za dużo dziś zjadłam ajj ti ti niedobra.

Oglądałam wczoraj film 'Rezydent' - banalny, przewidywalny, mało interesujący - jednymi słowy nie polecam, nie warto tracić czasu.
Za to w TV leciał wczoraj jeden z moich ulubionych filmów - genialne 'Życie od kuchni' ale miałam zbyt mało czasu, aby go obejrzeć.

Z Mężem już okay. Ale to raczej kwestia czasu i awantura znów się powtórzy. Tak już jest. 

Idę zjeść śniadanie, odwiedzę Was i pędzę dalej, przygotować się do wyjazdu.

29 października 2011 , Komentarze (1)

Czterdziesty szósty dzień diety.

Na szóstym piętrze mojego bloku mieszka sobie mały, ale bardzo ciężki i nieskoordynowany słonik - wiek od 7 do 10 lat. Jechałam kiedyś z Nim windą, wydaje się być bardzo grzeczny i kulturalny. Jest tylko jeden problem - ma średnio wyrozumiałych rodziców, którzy nie przekazali Mu istotnej wiedzy na temat mieszkania po sąsiedzku; że pod Jego mieszkaniem też żyją ludzie, a pod ich mieszkaniem inni ludzie. Mogą być to starsi/chorzy/niedołężni/niemowlaki/baby jagi wrzucające niegrzeczne dzieci do pieca etc.
My akurat mamy ośmiomiesięczne dziecko, które zbudzone ze snu, bo mały grubasek gra w koszykówkę w mieszkaniu, w którym nie ma dywanu, jest średnio szczęśliwe.
Dziś nieskoordynowany słonik trenował chyba rzut kulą, bo sufit trząsł się niemiłosiernie, a ja dzięki Niemu ponownie zabrałam się za usypianie dziecka [długa i mozolna praca jak dla kogoś, komu spieszy się wieszać pranie, gotować obiad, sprzątać zabawki...]
Rozumiem, że to tylko dziecko, bawi się - okay, tylko rodzice powinni nad Nim trochę bardziej zapanować, bo to nie pierwsze mieszkanie w którym nad moją głową mieszkają dzieci i poniekąd wiem już do czego są zdolne. Ale mały słonik bije wszystkich na głowę.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Cztery małe gołąbki [łącznie]
~ Jogurt Danone
~ Cztery biszkopty
~ Dwie szklanki coca coli light

Cały dzień żywiłam się gołąbkami i już mam ich serdecznie dość. Koniec z tym.

Marzy mi się ekspres do kawy, w którym będę mogła przyrządzać latte i cappuccino.
Ach, marzenia... ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.