Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem szczęśliwą dwudziestopięcioletnią Mamą zmagającą się z nadwydatnym pociążowym brzuszkiem i dodatkowymi kilogramami. Do zdrowego odżywiania zmobilizowała mnie tęsknota za atrakcyjniejszym wyglądem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29770
Komentarzy: 278
Założony: 13 września 2011
Ostatni wpis: 18 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Metamorfoza.

kobieta, 35 lat, Wrocław

170 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 maja 2012 , Komentarze (1)

Dużo czasu zajął mi powrót do wagi sprzed ciąży, z której [mimo, że nie była idealna] jak by nie było bardzo się cieszyłam. Obiecywałam sobie, że ?co by się nie działo, teraz już się nie zapuszczę?.

Minęło kilka miesięcy, a ja znowu przestałam kontrolować co jem i ile jem [a właściwie pożeram]. Nie potrafiłam odmówić sobie słodyczy, często nawet tych, za którymi nie przepadam, mój organizm domagał się cukru pod każdą postacią. Przytyłam 5kg.

Wróciłam z chęcią do działania i nową motywacją, jaką są zbliżające się wakacje. Ale dążenie do idealnej wagi nie jest jedynym o co mam w planie zadbać, choć niewątpliwie jest priorytetem.

Za miesiąc jestem zarejestrowana do dentysty. Bardzo zaniedbałam swoje zęby i teraz muszę trochę pocierpieć. Przyznam, że wizyty u dentysty to dla mnie bardzo duży stres, chyba ciągnie się to za mną od podstawówki, gdzie perspektywa odwiedzin w gabinecie dentystycznym wszystkie dzieci przyprawiała o dreszcze. No ale zdecydowałam się. To ważne, trzeba to zrobić.

Druga historia to zakup karnetu na solarium. Chętnie opaliłabym ciałko naturalnym słoneczkiem, ale ze względu na posiadanie małej słodkiej Córeczki moje możliwości są dość ograniczone. Postawiłam na solarium i już nie mogę się doczekać, aż zacznę wpadać do salonu na krótkie wizyty.

Trzecia sprawa to zakup nowej odzieży, bo [mam nadzieję] obecna będzie już na mnie za duża. ;) no ale to raczej odległa historia.

Dieta jaką zastosuje to 1000kcal. Czyli - możesz jeść wszystko, byleby zmieścić się w 1000kcal. Unikanie słodyczy, pieczywa, makaronów, ziemniaków i generalnie wszystkiego co kaloryczne.

No to  czas start!

27 marca 2012 , Komentarze (1)

Jestem wściekła
na swoją przemianę materii!!!
To, żeby schudnąć zajmuje mi dość długo, ale na to żeby później przybrać na wadze wystarczą mi dwa dni. I to wcale nie dlatego, że rzucam się na żarcie jak wygłodniała bestia, bo jem z rozsądkiem a i tak z powrotem nabieram ciała. Nie wyobrażam sobie do końca życia się pilnować, bo jak każdy mam od czasu do czasu ochotę na czekoladę, czy tosty. Ostatnio nie miałam pomysłu na kolację, więc kupiłam pizzę. Jadam ją na prawdę raz na miesiąc, więc uważałam, że mogę sobie pozwolić. Zjadłam kilka kawałków i na drugi dzień z 63kg na wadze pojawiło się znowu 65kg. Całe dotychczasowe poświęcenie poszło na marne. Nie wiem jak w jeden wieczór można przytyć 2kg, jestem załamana. To oznacza, że już do końca życia będę musiała sobie wszystkiego odmawiać, a tego sobie po prostu nie wyobrażam!!! Szlag mnie trafia, że niektórzy mogą jeść wszystko i w ogóle nie tyją, a ja raz sobie pozwolę i 2kg do przodu. I jak tu się nie zniechęcić do odchudzania?

Miałam się odchudzać, ale nie mam w sobie żadnej motywacji.

Mam  dość.

13 marca 2012 , Skomentuj

Zjadłam wczoraj łyżkę ryby po grecku, banana, kilka kostek ptasiego mleczka, sałatkę z grzankami i kilka cukierków.

Tak - jem słodycze. Mało, ale jednak. Obiecałam sobie nie wprowadzać radykalnych zmian do menu i tak zostało. Nie odmawiam sobie niczego na co mam ochotę, ale kategorycznie zmniejszyłam ilości spożywanych potraw.
Jest dobrze. Nie chodzę głodna, codziennie jem warzywa i owoce, czyli to o czym w ostatnim czasie zapomniałam. Na wiosnę będzie też więcej ruchu, bo póki co leniwa jestem nieziemsko.

Mój patent na dobrą kawę:

* 1,5 płaskiej łyżeczki kawy
[ja używam Nescafe Sensazione Creme i jestem zadowolona]
* Mleko

Do kubeczka wsypuję kawę, mleko gotuję. 3/4 zagrzanego mleka wlewam do kubka z kawą, resztę spieniam spieniaczem do mleka, dolewam do kubka, mieszam, lekko słodzę i voila.

Wychodzi mleczna bajkowa kawka, idealna dla tych, którzy lubią delektować się smakiem chwili. No i przede wszystkim nie jest mocna, sama jestem wielbicielką white chocolate mocha, więc jest to idealne rozwiązanie dla mnie. Polecam. I broń Boże żadnej wody! 

Byłam dziś na shoppingu z Córcią. Póki co niewiele może mi zasugerować, aczkolwiek wczoraj pokazując paluszkiem wybrała dla siebie bluzeczkę. ;)
Kupiłyśmy płaszczyk i berecik, z których jesteśmy bardzo zadowolone no i kilka koszulek, które niestety musimy wymienić na większe. Oczywiście wszystko dla mojej Perełki.

Tyle na dziś. Pogoda nieciekawa, czekam na +18, coś nie chce przyjść.

Love,
Metamorfoza. 

12 marca 2012 , Komentarze (1)

Zjadłam wczoraj zupę pomidorową z makaronem, sałatkę warzywną z grzankami i kilka kostek ptasiego mleczka. Wiem, że mało, ale nie miałam ochoty na więcej.
Czy Wy też macie tak, że kiedy w nocy nie możecie zasnąć powracają do Was wspomnienia o których niekoniecznie chcecie pamiętać? Ja tak mam. Wczoraj nieziemsko się zmęczyłam, żeby wreszcie Morfeusz zechciał zabrać mnie w swoje objęcia. Było wszystko - a najgorsze były myśli o swoich przygodnych znajomościach, których tak się wstydzę. Pewne zdarzenia z chęcią wymazałabym z pamięci raz na zawsze - zwłaszcza te związane z facetem z którym straciłam dziewictwo - nie mogę sobie wybaczyć tego, że byłam tak głupia.
Wiem, że wypominanie sobie błędów z przeszłości teraz nic już nie da, ale mimo, że minęło sześć lat, nie potrafię sobie wybaczyć tej decyzji i tego co działo się później. Że nie dałam mu po mordzie mówiąc, że i tak ma małego. I że OD RAZU nie odeszłam na zawsze, musiało się tyle wydarzyć jeszcze później... Na prawdę nie chce o tym myśleć, ale obawiam się, że brzemię tej i jeszcze innych błędnych decyzji sprzed lat będzie mi towarzyszyć do końca życia. Chciałabym po prostu przestać myśleć. I już nigdy więcej go nie spotkać... Dobra. KONIEC!

 Według prognozy pogody za kilka dni w moim mieście ma być osiemnaście stopni na plusie.  Już czuję te delikatne podmuchy wiosennego wiatru subtelnie rozwiewające włosy i ciepłe promienie słońca rozgrzewające ciało. UWIELBIAM WIOSNĘ!


Zauroczył mnie Endless Blue. 'The feeling', 'Low' - coś pięknego, magia!
Wprawiają mnie w dobry nastrój, sprawiają, że chce mi się krzyczeć z radości.

Będę szczupła!
Wiecie?

Love,
Metamorfoza.

11 marca 2012 , Komentarze (2)

Waga 63,4kg

Zadowolona jestem nie tyle ze spadku co z tego, że wreszcie przestałam urządzać ze swojego żołądka śmietnik. Do niedawna pakowałam tam co wlezie i ile wlezie. Potrafiłam ugotować sobie 3/4 paczki makaronu spaghetti i zjeść je na raz z jakimś mega kalorycznym sosem, ciuchy pękały mi w szwach, ale co tam - jem, do pęknięcia. To ohydne, od samego myślenia o tym robi mi się niedobrze. Mam nadzieję, że nigdy nie wrócę do tego kompletnie pozbawionego kobiecości przyzwyczajenia. Teraz mój brzuch wydaje się być nieco bardziej płaski - przede wszystkim nie wypchany - człowiek od razu czuje się lepiej, to przecież tak niewiele [i tak wiele...] co można dla siebie zrobić.

Zjadłam wczoraj dwie kanapki, pizzerinkę bez sera, banana, zupę pomidorową z makaronem, i sałatkę warzywną z grzankami. Nie patrzcie na mnie, jestem w stuprocentach sałatkożerna i katuję je do znudzenia - z dodatkiem fety, z kurczakiem, z sosem takim, albo takim, z grzankami, bez... achhh. 

Co do miksu sałat z z Biedronki - wczoraj i dziś pałaszowałam tę z rukolą i tym samym dowiedziałam się, że jej nie cierpię. Ten charakterystyczny smak zupełnie nie jest w moim guście, tym samym nie polecam. Jutro czas na miks sałat z roszpunką, zobaczymy.

Mam ochotę na wino i mówiąc szczerze dziwię się, bo nigdy nie byłam smakoszem jeśli chodzi o ten alkohol, może coś się zmieniło? Sprawię sobie w najbliższym czasie, zapewne sam zakup ostudzi mój zapał.

Obejrzałam dziś kawałek 'Must be the music'. Strrrasznie mi się ten Sztaba podoba - ma w sobie coś hipnotyzującego, taki prawdziwy facet. Achhh, zamarzyło się mężatce i dzieciatce, ale co tam - w końcu pomarzyć wolno. :)


Pomimo mojej prze wielkiej miłości do polskiego rapu troszeczkę go ostatnio zaniedbałam i w kółko katuję Lanę Del Rey z 'Born to die' i Gotye ze słynnym ostatnio 'Somebody that I used to know'.
Amazing. ?

Szykuje się drobny przypływ gotówki, buszuję więc póki co po stronach internetowych w poszukiwaniu fajnych łaszków dla siebie i Córci, mimo, że Jej szafa już pomału się nie domyka, ale z reguły jest tak, że mówię 'STOP, tym razem ubieram siebie' i w efekcie dla siebie nie znajduję nic, a dla Niej wykupuję pół sklepu.

Ach, mieliśmy kupić dziś auto [moje ulubione Mondeo] i sprzątnęli nam je sprzed nosa. Ależ byłam wściekła, myślałam, że wyjdę z siebie. :[

Tym samochodowo-pochmurnym akcentem kończę dzisiejszy wpis, aczkolwiek w końcu nie jest tak źle. Przespałam się z wczorajszym dołkiem i wiecie co? Dziś już nie jest tak tragicznie. Po gorszym dniu z reguły przychodzi lepszy i tak było i w tym przypadku.
Dzięki, że ze mną jesteście.

Love,
Metamorfoza.

10 marca 2012 , Komentarze (2)

Kupiłam baterie do wagi.
64kg.

Wymiary:

Biust: 86cm
Talia: 76cm
Biodra: 94cm

Ta talia to porażka!!!

Zjadłam wczoraj płatki owsiane, bułkę z pasztetem, zupę pomidorową z makaronem, sałatkę warzywną z grzankami i kilka wafli Sunny Corn. Mogło być lepiej, ale odkąd ograniczam się z jedzeniem coraz bardziej mnie do niego ciągnie. Będzie lepiej.

Samopoczucie nijakie, nic nie układa się tak jakbym tego chciała. Pragnę odrobinę zainteresowania, trochę zabiegania, zauważenia... i chociaż mówię o tym, wszystko odbija się echem, jak grochem o ścianę.

Zakochałam się w Lenie Del Rey - Jej image, muzyka - wszystko do mnie trafia, jestem totalnie zauroczona, wszystkim polecam.


Dziś na dworze dość ciepło, bo prawie dziesięć stopni, choć słońca brak. 
Byłam w Biedronce - kupiłam mieszankę sałat z rukolą i roszpunką, dziś będę je testować.
No i wreszcie zrobiłam porządek w swojej szafie z ciuchami. :)
W najbliższym czasie wybieram się na zakupy, planuję kupić kilka koszulek/topów/bokserek, wiosenne botki i kilka dodatków tj. biżuteria, apaszki.
Zakochałam się w jednej Burberry - muszę ją mieć! :)

Trzymam kciuki za Waszą [i swoją ;)] silną wolę dzisiejszego dnia. 

Love,
Metamorfoza.

9 marca 2012 , Komentarze (3)

Z okazji Dnia Kobiet dostałam od Męża ulubioną czekoladę z orzechami [a jednak pamiętał]. Z racji tego, że obiecałam sobie niczego nie odmawiać zjadłam kilka okienek i poprawiłam kilkoma kostkami ptasiego mleczka. ;) Podczas dnia zjadłam dwie sałatki - jedną warzywną, drugą warzywną + kurczaczek i grzanki. I to wystarczyło.
Łykam błonnik, piję wodę mineralną bez gazu. Póki co zrezygnowałam z coca coli na rzecz zdrowszego odżywiania i jak narazie mi jej nie brakuje. ;)

Wstając rano czuję się lżejsza. Waga w dalszym ciągu nie ma sprawnej baterii, ale już niedługo... 

Najniższy w ostatnich latach spadek wagi jaki odnotowałam na swoim koncie to 57kg przy wzroście 170cm i uważam, że wtedy wyglądałam na prawdę dobrze i proporcjonalnie. Nie ukrywam, że moim marzeniem jest ważyć właśnie 57kg, ale do tego jeszcze daleka droga, narazie chciałabym ponownie powrócić do wagi sprzed ciąży czyli 60kg i przede wszystkim UTRZYMAĆ JĄ.

Jakiś czas temu, jeszcze przed moim odejściem z vitalii pisałam o castingu w którym uczestniczyłam, oddzwonili do mnie i w listopadzie wystąpiłam w jednym odcinku 'Dlaczego Ja' - tak, generalnie nie ma się czym chwalić, bo to mało ambitna produkcja, ale przeżyłam na prawdę fajną przygodę na planie, poznałam świetnych ludzi i jeszcze zarobiłam trochę grosza. Zapraszam więc serdecznie na odcinek z moim udziałem, który prawdopodobnie zobaczyć będzie można 15 marca, choć data jest jeszcze niepewna.

Moja Niunia usnęła, więc mam chwilę dla siebie. Słucham Leny Del Rei - 'Born to die' i popijam ulubioną herbatę Forest Fruit od Liptona - jej aromat czuć w całym domu...


Żegnam się z Wami tym wiosennym tchnieniem, choć na dworze wciąż tylko cztery stopnie. Podobno w przyszłym tygodniu ma nadejść mega ocieplenie nawet do siedemnastu stopni na plusie, ale czy to się sprawdzi - zobaczymy.

;*

Love,
Metamorfoza.

8 marca 2012 , Komentarze (2)

Zjadłam wczoraj trzy kanapki, kilka wafli Sunny Corn, sałatkę warzywną i dwie kostki ptasiego mleczka. Z obiadu zrezygnowałam, bo nie chciało mi się gotować tylko dla siebie, zwłaszcza, że nie byłam jakoś specjalnie głodna. Łykam błonnik - powinnam trzy razy dziennie, ale zapominam, postaram się to zmienić. Jeśli któraś z Was ma problem z wypróżnianiem to polecam, jest bardzo skuteczny na tę przypadłość. :) Wyposażyłam się w wodę mineralną, dużo owoców i warzyw. Po wczorajszym dniu lekkiego oczyszczenia czuję się troszkę lepiej. Wiadomo - nie da się z dnia na dzień zniwelować wiszącego brzucha, ale nie czuję już takiego wzdęcia, jak wcześniej.

Dziś DZIEŃ KOBIET, mój Mąż w pracy - ciekawe czy będzie pamiętał, żeby złożyć mi chociaż życzenia... bo z Nim to różnie bywa.
Planuję zrobić dziś na nowo porządki w szafie - to tak w ramach zbliżającej się wiosny i zakupów, które jeszcze mam zrobić w celu jej wyposażenia.
A garderobę w której już nie chodzę sprzedaję na szafie tym samym zapraszam. :)

Co do moich inspiracji to już od lat jest nią między innymi Eva Longoria. Aż dziwne, że nie wspomniałam o tym wcześniej. Mega seksowna babeczka, wygląda świetnie we wszystkim, nawet w dresie. Właśnie - muszę kupić sobie dres! ;)

Miłego dnia Dziewczynki, z okazji DNIA KOBIET życzę Wam wszystkiego dobrego, aby kilogramy leciały w dół w zawrotnym tempie. I dobrego samopoczucia na cały dzisiejszy dzień!

Love,
Metamorfoza.

7 marca 2012 , Skomentuj

Tak. Wiedziałam, że prędzej czy później tutaj wrócę. Tym razem nie będzie to ścisła forma odchudzania zamknięta w jakichś wcześniej ustalonych normach, chcę zrzucić parę kilogramów, ale:
bez codziennych rachunków sumienia i podsumowań dnia 'to zjadłam, tamto też'
* bez ćwiczeń do oblania potem tak żeby nie mieć już nawet sił na zabawę z Córką
bez totalnego ograniczania 'nie słodyczom, białemu pieczywu, makaronom'
Nie będę pozbawiać się niczego co lubię tylko WSZYSTKO Z DOZĄ ROZSĄDKU!
Nie wiem czy mi się uda, ale nie zaszkodzi spróbować. Jeśli stosowane metody zawiodą wprowadzę w życie inny, bardziej rygorystyczny plan.

Muszę przyznać, że ostatnio kompletnie straciłam kontrolę nie tyle nad tym CO jem a ILE jem. Podwoiłam, a nawet potroiłam ilość jedzenia na jedną porcję. W odstawkę poszły warzywa i owoce. No i przytyłam. Kiedy wchodziłam na wagę tydzień temu ważyłam 65kg. 
Teraz jak na złość popsuła mi się waga. Swój pasek zaktualizuję kiedy będzie już sprawna, pewnie będę zmuszona kupić nową. Mam nadzieję, że nie pokaże mi jeszcze więcej niż ostatnio...

A oto jak doszłam do tego, że znowu wyglądam jak prosiaczek:
Z okazji zbliżającej się wielkimi krokami wiosny postanowiłam zrobić porządek w szafie i skompletować nową garderobę na tę okazję. Chociaż nie lubię Tally Weijl znalazłam tam cudne sukienki body con, takie na jakich punkcie mam totalnego bzika. I co? W rozmiarze 38 wyglądałam jak klops - nóżki jak baleronki, spod pach wylewający się tłuszcz - bleee. Nie mogłam na siebie patrzeć. Dodam, że w sukienkę o podobnym kroju w rozmiarze 38 moje dupsko nawet się nie wcisnęło. Byłam załamana. Kupiłam spodnie z dziurami w Pull&Bear, takie jakie chciałam od dawna, niestety w rozmiarze 40. W tym samym rozmiarze kupiłam t-shirt w Reserved. Jeansowa kurtka ze Stradivariusa w rozmiarze 38, bo większa była za duża [WOW] ale ledwo się dopinam.

Brzuchol znowu mi wisi, a było już tak dobrze. Muszę pomalutku wziąć się za siebie, bo lada chwila wiosna, a ja obudzę się z ręką w nocniku...

No to START. Po raz kolejny.

Love,
Metamorfoza.

10 listopada 2011 , Komentarze (10)

Dziesiąty listopada 2011r

Pewnie zastanawiacie się czemu nie odliczam już dni, w których jestem na diecie. Rozwieję Wasze wątpliwości: Schudłam do 60kg, czyli do wagi sprzed ciąży i obecnie dobrze czuję się tak jak wyglądam. Owszem, wiadomo, że chciałabym dokonać kilku 'korekt' w wyglądzie, ale zdecydowałam, że nie teraz. Póki co cieszę się, że osiągnęłam swoje pierwotne zamierzenie - aby wrócić do wagi jaką miałam przed ciążą. Wróciłam i w nowej odsłonie czuję się o wiele lepiej. Być może Nowy Rok przywitam z piątką z przodu, ale nie zapeszam, nie będę dążyć do tego za wszelką cenę. Uda się - to super, nie uda - nie ma tragedii. Na jedzenie się nie rzucam, wszystko z rozsądkiem, choć za swoje osiągnięcie kupiłam masło orzechowe do chleba [-30% tłuszczu podobno]. To w ramach Nutelli, która miała być nagrodą, a w rezultacie niemalże cała trafiła w ręce szwagra.
No i tyle.
Na pewno będę Was odwiedzać, pisać i obserwować Wasze starania. Z Vitalią się nie rozstaję, bo wiem, że już niebawem do niej wrócę, aby te kilka kilosków jeszcze ubyło.

Ściskam Was mocno i trzymam kciuki abyście na wadze z każdym dniem widziały mniejszą liczbę.
Ja jakby nie patrzeć jestem spełniona. (:

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.