myślałam, że moje stany depresyjne spowodowane są PMSem. niestety to coś poważniejszego. z dnia na dzień jest mi coraz gorzej i smutniej. najgorsze, że otoczenie postrzega to jako moją fanaberię i protekcjonalnie zarzuca banałami typu "idź na spacer, przejdzie ci". a mnie naprawdę nic nie cieszy, płaczę całymi dniami i z trudem opuszczam cieplutkie & bezpieczne łóżko.
dziś jem.
ś. dwa jajka w koszulkach, do tego dwie kromki chleba.
II. grzanka z dżemem i jabłkiem.
o. pulpety w sosie pieczarkowym, ziemniaki, jakaś surówka z pojemnika.
pk. pół działu ze słodyczami w Żabce. kakao.
dlatego na jakiś czas zniknę, by iść na ten pieprzony spacer. może wrócę, może nie.