Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Latami już jestem gruba. Czas przestać zwalac to na dzieciaki i wziąć się za siebie. Mam nadzieję, że mi pomożecie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6768
Komentarzy: 58
Założony: 4 maja 2013
Ostatni wpis: 9 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fionka27

kobieta, 49 lat, Częstochowa

170 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: wakacje w rozmiarze 38

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Rano na wadze dalej zaklęte 78, ale to i tak mniej niż wczorajsze przerażające 78,3. Po wykonaniu prawie całego skalpela z Panią Ewą - 77,6 - pot lał się strumieniami, a przy 2-3 ćwiczeniach nie dawałam rady do końca, wbrew temu co Pani Ewa mówiła. Bardzo fajnie jest zrobiony ten program, bo czułam, że nie tylko ja jestem taka niezdarna i bez kondycji, w przeciwieństwie co prawda, do uśmiechniętej Pani Ewy, która ćwiczenia wykonywała z takim zmęczeniem, z jakim ja zmywam naczynia. Podobało mi się, naprawdę. Teraz wiem, że pomimo mojego rozpływania, mam całą masę mięśni w zaniku, które próbowałam dziś uruchomić. Dają mi więc znać o swoim istnieniu oraz że wcale im się nie chciało ruszać. Ciekawe, czy jutro całkiem się zbuntują przy pomocy kwasu mlekowego?
I ten widok trzęsącej się galarety na brzuchu - bezcenny :)
6. Opisz jak się czujesz ze swoją aktualną wagą
Oczywiście paskudnie. Trudno się w coś ładnego ubrać. Kostium kąpielowy tylko jednoczęściowy i to mocno zabudowany. W bieliźnie strach paradować, a bez niej - o zgrozo... Nie znoszę tych swoich wielkich udzisk, przez które do każdej sukienki nawet latem muszę nosić rajstopy, bo inaczej tak mi się poocierają, że następnego dnia nie będę umiała się ruszyć.Nie znoszę wylewającego się z nad paska brzuszyska i 3 par cycków w obcisłęj bluzce. Wyglądu ala ludzik Michelin - paskudztwo. A najgorsze jest to, że wszyscy mówią , że schudłam, a ja nadal jestem gruba i czuję się paskudnie.Szkoda, że jakaś wróżka nie może mi tego całego tłuszczu usunąć.

4 czerwca 2013 , Komentarze (2)

U mnie dzisiaj załamka. Jadłam wczoraj grzecznie ok 1600 kcal podzielone na 6 posiłków - naprawdę pięknie jak rzadko, wypiłam wiadro wody i herbatek . 45 min pływałam intensywnie ( 52 x 25m). Wstaję ran spokojna, staję na wadze , a tu +0,3. Smutek... Taką już miałam nadzieję na to 77 z przodu. Chyba muszę bardziej kcal ograniczyć, bo inaczej już zawsze będę miała nadwagę, a nie powinnam, bo daję zły przykład i dzieciom i pacjentom.
I jeszcze ja wstawiłam zdjęci ana forum w bieliźnie to się załamałam. Wiedziałam, że jestem gruba, ale naprawdę nie myślałam, że aż tak.
Świetny pomysł z tymi zdjęciami, wcześniej miałam zupełnie inne wyobrażenie siebie.
Nawet nie chcę podejrzewać ja wyglądałam w wadze 86,7, skoro teraz jest okropnie, a wszyscy znajomi mówią, że mocno schudłam i ładnie wyglądam. O, komplemenciarze, łobuzy. Ja im jeszcze pokażę, jak to jest ładnie wyglądać.
Niniejszym ogłaszam koniec dzisiejszej załamki i biorę się za siebie.
A teraz punkt 5 wyzwania czyli, co skłoniło mnie do rozpoczęcia diety.
Bardzo to jest proste i przyziemne. Źle się ze sobą czułam. Nie potrafiłam się wbić w rozmiar 44, nie miałam się w co ubrać. Rozebrana nie mogłam chodzić tym bardziej - oj ohydne to było - wszędzie mi się coś trzęsło , brzuch był większy od piersi, a nie było to łatwe przy miseczce F. Przy siadaniu brzuch lądował mna kolanach. Kręgosłup odmówił współpracy, a uroczy znajomy neurochirurg - wręcz przeciwnie. Marząc o 6 z przodu, a niechybnie dryfując ku 9 wykorzystałam okazję zbliżającego się wielkiego postu do ogarnięcia się. I słodycze poszły do szafki - wykorzystałam tą wielką już torbę ( każdego cukierka, którym mnie częstowano wrzucałam do torby) 2 dni temu - ale dzieciaki miały radochę - tyle słodkości w wielu rodzajach. Wszystko to miało szansę wylądować w moich biodrach. No i odcięłam się od piwka codziennie. A lubię i powód zawsze był: bo miły wieczór, bo jestem zmęczona, bo stary mnie znów wkurzył. I szło litrami w brzusio. Zostałam stałą bywalczynią basenu. Zawsze lubiłam pływać, ale oczywiście bardzo prosto było się wymówić brakiem czasu, a potem jęczeć, że kręgosłup boli a nogi nie czuję :) Teraz, prawie 4 miesiące później, pomimo wielu zwątpień i porażek, uważam, że była to jedna z najmądrzejszych decyzji w moim życiu.
Miłego dnia.
Znalazłam skalpel - o mamo- wytrzymałam 8 minut i ledwo dyszę, ale chyba zacznę codziennie :)

3 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Dzisiaj punkt 3 czyli zdjęcie, które mnie motywuje
:
I 4. czyli : moja dieta:
największym wyzwaniem jest dla mnie pilnowanie pór posiłków - do dzisiaj mi to zupełnie nie wychodzi, a kolejnym było jeszcze zrezygnowanie z piwkowania wieczorami do tv lub spotkań towarzyskich. Na piwko okazja zawsze się znalazła, a kg rosły. Ostatnio zdarza mi się piwkowanie na ogół 1 x w tygodniu, całkiem nie zrezygnuję, bo to jedna z niewielu przyjemności, które mi w życiu zostały :)
Polubiłam bardzo zieloną i czerwoną herbatę, właściwie, oprócz dwóch porannych kaw piję tylko te herbaty, a kiedy jest gorąco to także wodę mineralną.
warzywa i owoce zawsze lubiłam
z fast foodów było łatwo zrezygnować, bo nie są atrakcyjne smakowo
słodyczy w ogóle nie lubię, chociaż kiedy jestem głodna to zjem nawet cukierka, chociaż mi nie smakuje - porażka :)

A u mnie - waga dalej stoi jak zaklęta.
Dziś wymyśliłam sobie, że może zmienię strój do pływania, bo mam trochę za wielki, to może waga się dostosuje i lekko drgnie - rezultaty opiszę jutro...
No dobra, spadam na forum, coś jeszcze do Was popiszę, poopowiadam.
A no i już straciłam wiarę w ten mniejszy rozmiar na urlopie, ale chociaż będzie kilo mniej?

1 czerwca 2013 , Skomentuj

Wczoraj nic nie napisałam, bo dogorywałam po pracy, a dzisiaj znów w niej kwitnę...

Okropny mam ten tydzień - spędziłam w pracy 4 dni i noce i nie zawsze mam jak pisać, ale już notuję wszystko co trzeba do mojego nowego wyzwania 50 - dni:

za wczoraj: 1. waga 78,0 (nieszczęsne i nieustępliwe od miesiąca - juz nie wiem  na co zwalić tą stagnację - upał przeszedł, okres się kończy,a waga wciąż taka sama), wzrost 170cm.

2.Cel: 62 kg - wymarzona waga, nigdy takiej nie miałam (poza oczywiście okresem dzieciństwa)

Od rana pochłonęłam pół bułki z masłem

150 ml zalewajki

jakieś 100mg ryżu z potrawką z kurczaka

2 małe kromki chleba z masłem i wędliną

600 ml kawy czarnej, 900 ml herbaty zielonej, ale dzień jeszcze się nie skończył

Aktywność to bieganie po schodach na 2. piętro i z powrotem kilkanaście x. czyli praw3ie nic.

30 maja 2013 , Komentarze (3)

Kolejny raz nie bardzo mam się czym pochwalić.

Dietkę trzymam, ruszam się zgodnie z założeniami, a waga zatrzymała sie i ani myśli drgnąć.

Dobrze, że mam kolegów w pracy - dziś jeden z nich szczerze zaniepokoił się moim "wychudzonym" wyglądem - ależ to było miłe.

Do wyjazdu na wakacje 26 dni, będzie naprawdę ciężko dobić do tych 72 kg, ale może się uda. Trzeba walczyć do końca! Postaram się, obiecuję.

Tatuś nieco się ogarnął i w domu sielanka, ale może ma na to wpływ to, że ja głównie w tym tygodniu siedzę w pracy.

Teraz też, mam chwilkę przerwy, bo na dworze niezła burza - majowa jeszcze - znów będę miała zachlapane okna i balkon :)

Marzę o tym, żeby się wyspać, ale już za niecały miesiąć urlopik - odpocznę i pewnie przytyję, i będę Wam się wypłakiwać i kajać z nadużywanie piwa i owoców.

No zobaczymy :)

26 maja 2013 , Komentarze (7)

Długo się nie odzywałam, bo zabiegana jestem strasznie, ale w całym tym zabieganiu często wpadałam do Was Kochane poczytać, jak wam leci.

Nie potrafię pochwalić się spektakularnym sukcesem w tym miesiącu, bo pomimo trzymania diety ( no 2 x zgrzeszyłam piwnie i grilowo :) ) i basenu ( co najmniej 3 x w tygodniu) waga stoi i mnie frustruje.

Ostatnio zwaliłam na upał, a dzisiaj aż się prosi, żeby zwalić na nadchodzący okres.

Obawiam się , że z upragnionego na urlop rozmiaru 40 zostaną nici, czyli ulubione ostatnio 42 (XL)

Ciągłe awantury z ojcem moich dzieci również nie ułatwiają mi życia - nie ma to jak się opić codziennie, pieniędzy do domu nie przynieść, poawanturować się, ryja na dzieci podrzeć, bo słabsze... Czasem myślę, że naprwdę zrobię mu jakąś krzywdę i pójdę siedzieć jak za człowieka

Oczywiście wczoraj znów usłyszałam swój ulubioy komplement - "gruba krowa " ładnie do mnie mówi ? I jeszcze ciągle opowiada, że mnie kocha.

Paranoja, ciężko... I to już ponad 10 lat

Ale ja jestem głupia.

Jutro się zważę, może będzie lepiej. Nawet te dwie siódemki byłyby fajne.

Ale i tak Wam dziękuję, bo siedzę sobie i czytam, a nie podjadam :)

9 maja 2013 , Komentarze (1)

Kolejny uroczy dzień mija pod znakiem wielkiego odchudzania. Ja tam specjalnie efektów nie widzę, ale znajomi mówią, że mnie mniej. no i wróciłam do dawno nie widzianego rozmiaru 42. Czyli nadal jestem gruba, ale jakby mniej :)
Może, kto wie, małymi kroczkami kiedyś znów wlezę w sukienki w rozm 38?
Nie wiem, kjak Wy Kochane, ale mi się wydaje,że kiedy jest upał, to ważę, jakby więcej, woda się zatrzymuje, czy co?
Ale może to tylko takie moje gadania.
Jak na razie życzę Wam kolejnych kg mniej .
Do zobaczenia.

4 maja 2013 , Skomentuj

Długo już śledzę pamiętniki dziewczyn. Są fantastyczne. I w wielu z nich widać, że paseczek skutecznie brnie do celu. Też bym tak chciała, więc witam :)

Odchudzam się odkąd pamiętam, bo zawsze było mnie za dużo.

Potem pokazały się dzieciaki i był moment do bezkarnego obżarstwa.

Potem tyłam już bez wytłumaczenia, aż waga pokazała 87 kg w lipcu ub roku i tak było do Walentynek. Powiedziałam sobie wtedy: dość.

Zaczęłam chodzić regularnie na basen, zrezygnowałam ze słodyczy w 100% i z piwka, które kochałam i 2-3 pochłaniałam wieczorem.

Od tego czasu waga pokazała 79 kg, czyli jest już jakiś sukces, ale od tygodnia nie chce drgnąć, więć desperacko szukam wsparcia i pokazuję się u Was.

Mam nadzieję, że pomożecie, że znajdę przyjaciół, kogoś, kto zrozumie,że mi zależy... I że to dla mnie ważne, a nie fanaberia lub głupota... żeby w tym wieku itd. Pewnie to znacie.

Pozdrawiam

PS

Dzisiaj mam imieniny, o których pamiętały tylko Termy Uniejów i mój Tato...

Reszta mojej rodzinki i przyjacół taktycznie zmilczała temat.

Trochę przykro, ale co tam, i tak świętuję pracą. Jutro natomiast wrócę do domu i zemszczę się okrutnie na moich trzech (powiedzmy) pociechach i jednym, już pewnie niedługo, współspaczu - dumnie mienącym się mym narzeczonym, od lat niespełna dziewięciu :)

Smutno pzdrawiam i do jutra

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.