32 stopnie. W domu mam chłodno i przyjemnie, ale na dwór aż boję się wyjść. No i jak ja pojadę do miasta? Jak mam wyjść plewić do ogrodu. Nie znoszę takiej pogody - piecze, dusi, człowiek nie ma czym oddychać, puchnie i poci się. Jak można dobrowolnie pojechać na wczasy np. do Egiptu czy Hiszpanii? Już w Chorwacji byłoby mi za gorąco. Byle do jesieni, do mglistych, rześkich poranków i chłodnych nocy, a urlop chyba tylko polskie góry we wrześniu. Tak tam wtedy pięknie. Szczególnie w Bieszczadach, gdy lasy zaczynają się przebarwiać. Mogłoby być też Podlasie. Tam też sporo lasów jest i przestrzeń, i spokój i cisza...
Diety przestrzegam, a przytyłam 0,50 kg pewnie przez upały. Dziś już faza II i warzywa. Będzie surówka z marchwi i selera, kotlety z kalafiora i jajecznica z pieczarkami. Trochę mało, ale w upały nie mam wcale apetytu. Zmuszać do jedzenia się nie będę.