Dzisiejszy dzień był pełen zajęć, bo i pracy typu pisania było trochę i działania w ogródku, a później i robótek. Wstałam wcześnie jak na minie i od razu zabrałam się za pisanie. Po obiedzie byliśmy z Krzyśkiem w ogródku i przygotowywaliśmy dodatkowy teren pod grządki. Jeżeli Krzysiek w poniedziałek to miejsce skopie i odchwaści to ja w środę wsadzę truskawki i poziomki. Teren jest na tyle duży, że obok truskawek zmieści się też karłowata fasola szparagowa. Teraz jeszcze tylko założyć wodę i ogródek jest. Tak sobie myślę, że jeśli w tym roku wszystko będzie dobrze to w przyszłym roku teren pod zasiewy jeszcze trochę powiększę, ale nie dużo. Tyle tylko by posadzić z rządek wczesnych kartofli i kilka metrów fasoli burki na płocie. I to wszystko. Ostatnio się nie poznaję, bo bardzo ciągnie mnie na dwór tylko muzyka u sąsiadów mi przeszkadza. No ale cóż...
Po południu zabrałam się za decoupage czyli ozdabianie kieliszków do jajek na miękko. Pojemniczki pomalowałam na kolor żółty z brązowymi dodatkami i nakleiłam liście w barwach jesieni. Wyszły fajnie. Za to zdjęcia zrobiłam tak fatalne, że skasowałam. Jutro zrobię na dworze może wyjdą lepsze...
Jadłam mało czyli bułkę z rzodkiewką i ziemniaki z kapustę. No i jeszcze 2 jabłka. Za to piłam jak szalona, bo prawie litr napoju typu cola czyli prawdziwa trucizna...