Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1486936
Komentarzy: 54480
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2016 , Komentarze (8)

Wczoraj byłam w mieście. Załatwiłam co trzeba choć nie wszystko. Wyjechałam wściekła i wściekła wróciłam. Nie bardzo mogłam się uspokoić i melisa była w użyciu i Reiki. Tak nie znoszę wychodzić z domu, a już wyjeżdżać szczególnie. Gdybym miała samochód to nie byłby problem, ale nie mam i mieć nie będę w tym życiu, bo nie ma kto prawa jazdy zrobić. Ani ja ani Krzysiek się do tego nie nadajemy. Wyjazd do miasta i atmosfera w nim panująca, ten pośpiech i hałas albo mi wyciągają wszystkie siły, albo mnie wprowadzają w permanentny stres. Dziś już siedzę w domu i bardzo mnie to cieszy. Następny wyjazd za tydzień. Nie da się go uniknąć, bo Krzysiek tego co trzeba mi sam nie załatwi. Dzisiaj wstałam wcześnie, bo czekam na kuriera. Strasznie długo już czekam i nawet nie wiem czy dziś się doczekam, bo informacji o wysyłce ze sklepu nie było, a ja nie dzwoniłam. Wszystko się przewlekło z powodu podobrazi, które kupiłam. Sklep nie miał na stanie i zamówił, a ja muszę czekać. Trochę mi to nie na rękę, bo chodzi już za mną obraz namalowany akrylami, a nawet dwa. To ma być zimowy pejzaż. Jeden same trawy, a drugi trawy i ptaki. Nie wiem co mi wyjdzie, bo zimy jeszcze nie malowałam. Kupiłam już też te karty do malowania akwarelami. Ciekawe kiedy przyjdą. Pewnie szybko, bo ten sklep wysyła od ręki.

Od wczoraj robię wreszcie te jajka. Strasznie długo schną, bo w pracowni zimno. Serwetki przykleiłam wcześniej. Teraz lakieruję i zdobię. Zupełnie nie miałam koncepcji. Podobają mi się ornamenty wykonane konturówką, ale białą, a ja mam różową, niebieską i bezbarwną. Była jeszcze fioletowa ale się zepsuła, bo jest twarda i nie da się nią pracować. Chyba muszę kupować lepsze gatunkowo. Na jednym położyłam patynę w kolorze srebrnym i dodałam różowe perełki. Wyszło tak sobie. Teraz schnie. Dwa pozostałe jeszcze przede mną.

Diety nie trzymam. Jem nawet pieczywo, sporo ziemniaków i kluski, czasem chipsy i krokiety. Pewnie z 1500 kalorii pochłaniam. Przytyłam z powrotem mam 95 kg. Dalej nie tyję. To moja waga graniczna, której nie przekraczam. Byle do świąt. Później Dukan. 

A na koniec obrazek. W naturze jest o wiele fajniejszy, bo niebo jest błękitne, kamienie szare. Jest też trochę brązu i czerni. Tu tego nie widać...


9 marca 2016 , Komentarze (4)

Od jakiegoś czasu chodzi za mną urządzenie do wykrawania scrapek. Nawet już model wybrałam, bo są do niego fajne wykrojniki. Problem w tym, że zarówno urządzenie jak i wykrojniki kosztują niemało. No i nie zwróciłoby mi się to szybko, o ile w ogóle. Można co prawda pokombinować i sprzedawać nie tylko kartki ale i scrapki, ale te ostatnie kosztują tak mało, że by mi się z nimi wyjazd na pocztę nie opłacał. Bilet przecież kosztuje. Kupowanie scrapek też się nie opłaca, bo znowu przesyłka kosztuje. Z drugiej strony kartki uwielbiam robić. Jest też szansa, że gdybym miała scrapki to kartki byłyby ciekawsze i więcej bym ich sprzedawała. Jeszcze to przemyślę. Rok się dopiero zaczął i może by mi się udało na wszystko pieniądze zebrać. Krzysiek mi nie dołoży, bo uważa to za fanaberię.

Ostatnio znalazłam w internecie film Cesarzowa Ki. Ponoć jest bardzo fajny. Problem w tym, ze to telenowela chyba, bo ma bardzo dużo odcinków. Nie wiem więc czy brać się za oglądanie. Może mnie znudzić jak Wspaniałe stulecie, którego z entuzjazmem obejrzałam chyba nawet mniej niż połowę.

Wreszcie znalazłam solidnego korepetytora. Wczoraj przesłał mi bardzo dokładną korektę obrazów malowanych pastelami. Według niego sporo błędów popełniłam naśladując innych. Tych samych już nie popełnię. Teraz mam zamiar wysłać do niego partię akwareli...

Przyszły mi suche pastele z tych po 5 zł. Kolory cudne - naturalne i zgaszone. Nie to co jaskrawe, wręcz wściekłe w komplecie z tych tanich. To będzie widać w pejzażach. Przyszły mi też kolejne pastele w kredce też z tych droższych i równie piękne kolory. Co prawda nie jestem zwolenniczką kupowania droższych rzeczy, ale jeśli chodzi o materiały plastyczne to faktycznie droższe są lepsze...


8 marca 2016 , Komentarze (22)

Pierwszy dzień Krzyśka pracy po przerwie. Wrócił po 11 i o zgrozo zastał mnie w łóżku. Od razu się zdenerwował, bo dałam kotom suchy pokarm, a gotowanie zostawiłam na później. Ja nie widzę w tym nic nagannego po prostu zmiana posiłków. Dla niego istnieje tylko rutyna. Zmiany to zło. Dla mnie to dziwne jest. Co prawda też lubię rutynę, ale bez przesady mała odskocznia to nie koniec świata. Dziś po południu zmian nie będzie. Ugotuję obiad, napiszę parę tekstów i zabiorę się za malowanie. Jeszcze nie wiem czy akwarelek czy pasteli. Ostatnio wymyśliłam sobie, żeby zrobić serię kartek z wstawkami malowanymi ręcznie akwarelami. To by był eksperyment i nie wiem czy mi się uda tak małe obrazki malować. W końcu jestem krótkowidzem. Myślę by były to kwiaty, może koty. Znalazłam też w internecie specjalne karty pocztowe do malowania. Kupię jak mi jakieś pieniądze na konto wpłyną. Wieczorem może coś obejrzę w internecie, bo na czytanie nie specjalnie mam ochotę. Jutro chyba pojadę do miasta. Czas na fryzjera i zakup nasion. Mam też wstąpić do sklepu po zioła typu przypraw i do punktu ksero. Tym razem włosy chcę ściąć bardzo krótko. Nie będę wyglądać dobrze, ale za to do fryzjera dłużej nie będę musiała pójść. Wolę być zaniedbana niż tracić czas.

7 marca 2016 , Komentarze (26)

Od kilku dni nie odbieram telefonu stacjonarnego. Męczyły mnie rozmowy z akwizytorami. Czasem po trzy na dzień. Miałam dość zaproszeń na mammografię, pokazy garnków czy masaże. Nie chce mi się rozmawiać w sprawie telewizji czy telefonu czy też internetu. Swoją drogą nie rozumiem jak można pracować w takim charakterze. Ostatnio dzwoniła do mnie babka z zaproszeniem na badania do nowego ośrodka. Nie dość, że musiałam przerwać pracę, dojść do telefonu to jeszcze oczekiwała, że będę się tłumaczyć dlaczego nie chcę zrobić badań. Taki miała tupet. Gdy ja spytałam skąd ma mój numer rzuciła słuchawką. Teraz odbieram tylko komórkę czyli te telefony, których numery znam. Tylko od bliskich znajomych i rodziny. Mam spokój...

Od pewnego czasu, raczej dłuższego marzę o domu atrialnym, z dużym dziedzińcem wewnętrznym obudowanym ze wszystkich stron. Nawet okna na ścianach zewnętrznych są niepożądane. Siedziałabym sobie na dworze z moimi kotami, ludzi bym nie widziała ani oni mnie. Pełnia szczęścia i komfortu. Nierealna niestety.

Ostatnie obrazki. Pierwszy Nad strugą w naturze wyszedł niezły tylko na zdjęciu ma zielone niebo i szarą wodę...Drugi to eksperyment z głowy...Odważyłam się namalować brzozę. Do tej pory były to raczej plamy...

Doszłam do wniosku, że chyba nieprawidłowo nieraz maluję cienie. Niepotrzebnie wzoruję się na innych obrazach, które są źle cieniowane i ja to ściągam...Zbyt mało maluję z natury i jeszcze dlatego nieraz źle cieniuję. Niestety nie mam jak się uczyć. Plenerów u mnie nie ma. Na dalsze nie mam jak dotrzeć, a i ochoty brak. Czasem tylko szkicuję martwą naturę typu wazony, kubki czy owoce. Nie lubię tego. Do mnie przemawia piękno, a cóż jest pięknego w kubku? Dziś malowania dalszy ciąg, bo tylko tak można nabrać wprawy. Coraz częściej widzę swoje błędy to dobrze...Tylko zdjęć się nie uczę lepszych robić. Tu tępa jestem...


6 marca 2016 , Komentarze (10)

Niedziela teoretycznie najbardziej leniwy dzień w tygodniu. Moja chyba taka właśnie będzie, bo nie mam zamiaru nic robić poza malowaniem, spaniem, czytaniem i oglądaniem seriali w internecie. Jak na to totalne lenistwo to wstałam dość wcześnie, bo o 11 30. Wypiłam poranną kawę i biorę się za malowanie. Dużo obrazków nie powstanie, bo papierów już mam mało. Na jutro już nie starczy. Kiedy dostanę nowe nie wiem. Zależy to od tego kiedy sklep dostanie zamówione przeze mnie podobrazia i wyśle mi paczkę. Ciągle czeka, a ja się denerwuję. Akryli też nie mam na czym malować. No chyba, że zamaluję jeszcze jakieś stare obrazy. Trochę ich mam. Na razie zgrywam zdjęcia z internetu na podstawie których będę malować. Nigdy nie tworzę kopii. Zawsze coś zmieniam, by mi ktoś niczego nie zarzucał. Czasem obrazy maluję z dwóch zdjęć, dodaję szczegóły lub je pomijam i jakoś leci jak do tej pory. Większych problemów z powodu wykorzystania czyiś prac nie miałam. Raz tylko na początku mojego malowania zwrócono mi uwagę, że przed wykorzystaniem pracy mogłam spytać o zgodę. To było na digarcie.

Z dietą na razie przerwa. Nawet się nie ważę, bo w wadze nie mam baterii. Kupić można tylko w mieście, a nikt nie wyjeżdża. Ostatnio jak Krzysiek był to zapomniał o nich. Staram się ograniczać jedzenie, ale to przychodzi mi z trudem, bo wciąż jestem głodna. Myślę jednak, że zbyt dużo nie przytyłam - pierścionki mam luźne.


5 marca 2016 , Komentarze (17)

No i znowu sobota. Przez weekend będziemy siedzieć w domu i nawet furtki nie mamy zamiaru otwierać. Trzeba odpocząć. Ja głównie psychicznie, bo zajęć typu fizycznego nie mam zbyt dużo. Migam się od nich jak mogę i ceduję je o ile mogę na Krzyśka. To się skończy gdy wróci do pracy. Będę pracować więcej i ja. Wczoraj był u nas brat Krzyśka, żeby zrobić gniazdko i zamontować półkę na książki. Trochę posiedział. Wypili z Krzyśkiem po piwie i pogadaliśmy. Przy okazji już wiemy, ze wesele jego córki jest ustalone na czerwiec przyszłego roku. Będzie dość daleko, ale ponoć ma być autokar z centrum miasta. Ośrodek jest wynajęty bardzo luksusowy, bo młodzi zarabiają naprawdę duże pieniądze i ich stać. Córka Brata Krzyśka od kilku lat jest właścicielką agencji nieruchomości, która prosperuje bardzo dobrze. Jej wybranek pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Trochę się obawiamy tego wesela. Jeśli pójdziemy to w wystąpimy w roli ubogich krewnych. Nie mam bowiem zamiaru wykosztowywać się na ciuchy, kosmetyczki i fryzjerów. Nie wiem czy będę się czuła komfortowo w takiej sytuacji, ale nie iść nie bardzo wypada.

Cały czas maluję. Do tego od dwóch dni oglądam Przystanek Alaska. Nie znałam tego filmu, bo nie oglądam i nie oglądałam seriali w telewizji. Jest całkiem fajny. Później będę oglądała Downton Abbey ostatni sezon, bo też znalazłam go wreszcie w internecie. Krzysiek się złości na te filmy, bo czytać nie może.

Zamówiłam kolejną partię pasteli suchych. Tym razem droższych, bo z tańszych tych kolorów co chciałam, nie było...

A na koniec ostatni obrazek. Kolory znowu inne na zdjęciu między innymi niebo jest w oryginale niebiesko-białe...Nie wyszły też kreski czyli kępy roślin wyglądają jak plamy, a tak nie jest...


4 marca 2016 , Komentarze (10)

Wczoraj wstałam o 9, bo miałam wyglądać na kuriera z pastelami. Przeniosłam się do pokoju dziennego i niestety usnęłam. Spałam do 12. Później się zastanawiałam czy kurier był czy nie. Niby teoretyczne szczekający Pikuś powinien mnie obudzić, ale kto go tam wie skoro spałam twardo. Na szczęście kurier przyjechał dopiero o 15. Pastele przyszły. Co mnie bardzo cieszy. Nadal nimi maluję. Strasznie to lubię. Kiedyś miałam okropne opory przed pastelami. Bałam się tego, że się sypią i brudzą. Zupełnie niepotrzebnie, bo to aż taki problem nie jest choć teraz kołdrę pod którą leżę w pokoju dziennym, mam wielokolorową i ciuchy też. Nie wspominając o palcach. Na szczęście pigment trwały nie jest. Łatwo się zmywa. Profesjonaliści malują pastelami prawdziwe cuda. Ja się stopniowo uczę i uczyć będę nadal choć obrazy wykonane pastelami nie są tak popularne jak oleje czy akwarele i raczej je trudniej chyba sprzedać. Bardzo mi się podobają koty malowane pastelami. Muszę się nauczyć malować sierść, żeby mi wychodziły bardziej naturalne, bo moje są owszem podobne, ale mało realistyczne. Spacer porankiem/ten pierwszy obrazek/wyszedł nie najgorzej choć nadal nie mam wszystkich kolorów ani tak ładnych jak profesjonalne pastele. Brakuje mi np. koloru żółtozielonego i zielonobrązowego. W tych tanich takich kolorów wcale nie ma. Musze kupić znacznie droższe, bo po 5 zł sztuka. Na dodatek kolory pokazane w sklepie różnią się od tych, które się kupuję. To chyba wina monitora...Drugi - Wyspa lepiej mi się podoba z powodu ciepłych, jesiennych barw.

Krzysiek idzie do pracy dopiero od wtorku. Tym samym odpocznie o dwa dni dłużej. Będzie pracował od wtorku do soboty. Tak jak poprzednio. Umowę ma podpisaną na kilka miesięcy. Chyba 7. Później prawdopodobnie następna i znowu miesiąc przerwa. Już kilka takich cykli przeszedł, ale ja zawsze po takiej przerwie się denerwuję czy będzie przyjęty z powrotem, bo przecież jest coraz starszy. Różnie może być ze sprawnością, a pracuje fizycznie.

Dziś ma być dzień taki sobie - trochę spokojny i trochę z wrażeniami jak dla mnie. Jakoś te wrażenia przeżyję. Muszę. Wyjścia nie mam. Dobrze chociaż, że nie mam wyjazdu.

3 marca 2016 , Komentarze (9)

Znalazłam wreszcie korepetytorów malarstwa. To para studentów ASP wydziału malarstwa. Uczą online akwareli, pasteli i akryli. Wysłałam im pierwsze prace - pastele suche. Zobaczymy jak się będzie współpraca układać. Wczoraj namalowałam obrazki pastelami suchymi. Dziś jeśli nie przyjdą papiery mam możliwość namalowania tylko jednej akwareli, bo znalazłam jeszcze stary szkic. Mogę go wykorzystać. Mogę też malować pastele, ponieważ znalazłam specjalny papier do pasteli. Bardzo fajnie się na nim działa. Lepiej niż na tym do akwareli. Jak nie będzie na czym malować to może zrobię w końcu to jajko w technice decoupage, które zaczęłam. Czekają jeszcze dwa, a święta coraz bliżej. Może za to dojdą już pastele, bo wczoraj były wysłane...

Krzysiek zrobił badania krwi. Jest zdrowy jak koń. Wszystko w normie. Nawet cukier i cholesterol mimo tony słodyczy i tłuszczu które zjada. Teraz już mu nawet uwagi nie będzie można zrobić, że niezdrowo je. Może skoro ta dieta mu służy. Odchudzać też pewnie się nie zechce, bo po co? Skoro z nadwagą jest zdrowy.


2 marca 2016 , Komentarze (13)

Mam problem z robieniem zdjęć obrazów. Pogoda jest pod psem i na dworze robić się nie da. W domu wychodzą nie takie kolory jak trzeba między innymi z bladobłękitnego nieba czy wody robi się biały. Fiolet znowu wychodzi granatowy, a granatowy niebieski. Szczególnie akryle i pastele kolory wychodzą inne. Nauczyciela do akwareli nadal nie znalazłam. Szukam pilnie nawet na forum. Dojrzewam ponownie do akryli. Czekam na ciepło. Znalazłam na forum galerie jednej babeczki, która maluje akrylami prawdziwe cuda. Wyglądają jak oleje. Maluje głównie pejzaże i kwiaty czyli to co lubię i to co sama chciałabym umieć malować. Postanowiłam, że portretami ludzi nie będę się zajmować. Poćwiczyłam trochę i mam dość. Co prawda zaczęło wychodzić nieznaczne podobieństwo, ale przyjemności z ich malowania specjalnej nie czułam. Koty to co innego. Te stworki kocham i lubię malować.

Wczoraj prawie cały dzień spędziłam na kanapie. Nawet tak malowałam. Krzysiek był na badaniach i zrobił przy okazji zakupy. Gdy wrócił o 11 zastał mnie w łóżku w sypialni. Nawet się nie zdenerwował, bo sam nabrał ochoty na spanie. Taka pogoda teraz, że chce się spać. Dziś Krzysiek siedzi w domu. Może narąbie drewna do pieca. Ja też będę siedzieć w domu. W ogóle nie przewiduję wyjazdów w tym tygodniu. Pojadę do miasta może dopiero w przyszłą środę. Dziś pewnie namaluję dwa ostatnie obrazki, bo papieru już nie mam i czekam na niego...

Ten drugi obrazek Pole lawendy poprawiałam już kilka razy i nadal coś w nim nie gra. Chyba część drzew jest zbyt płaskich...Nie bardzo mam w tej chwili czym poprawić, bo mam mało odcieni ciemnej zieleni.

Wczoraj kupiłam sobie trochę pasteli na sztuki i kilka w kredce. Zestaw do malowania pejzaży. Oby przyszły jak najszybciej....


1 marca 2016 , Komentarze (10)

Nadal szukam nauczyciela do nauki malowania akwareli. Odezwała się pani z Warszawy, która jest skłonna podjąć się zadania. Jestem w trakcie uzgadniania ceny. Jeśli się dogadamy to będzie mi przysyłała lekcje raz na tydzień. To by mi pasowało. Zobaczymy jakie postępy zrobię w trakcie nauki na odległość. Na kursie ESKK trochę się jednak nauczyłam. Mam nadzieję, że to się uda, bo na kursy nigdzie nie mam zamiaru jeździć. Jest jeszcze możliwość nauki u mnie w domu, ale nikt się na razie nie odezwał. 

Wczoraj miałam przedsmak tego co będzie jak Krzysiek wróci do pracy. Miałam o wiele więcej zajęć. Musiałam między innymi ugotować kotom i rozpalić w piecu. Trzeba było wcześniej wstać i wyglądać na listonosza. Poradziłam sobie to jasne, ale zdałam sobie sprawę jak to dobrze jest gdy mnie Krzysiek we wszystkim wyręcza. Strasznie się rozleniwiłam przez te prawie trzy miesiące gdy nie pracował.

Mam problem i to poważny. Krzysiek przez pomyłkę, bo się nie doczytał podpisał umowę z innym operatorem telefonii nie z Orange z którym mieliśmy dotychczas. Firma zadzwoniła, a nam się akurat kończyła umowa. Krzysiek był pewny, ze rozmawia z Orange. Wycofać się nie mogę, bo to związane jest z kosztami. No i klops...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.