Wczoraj byłam w mieście. Załatwiłam co trzeba choć nie wszystko. Wyjechałam wściekła i wściekła wróciłam. Nie bardzo mogłam się uspokoić i melisa była w użyciu i Reiki. Tak nie znoszę wychodzić z domu, a już wyjeżdżać szczególnie. Gdybym miała samochód to nie byłby problem, ale nie mam i mieć nie będę w tym życiu, bo nie ma kto prawa jazdy zrobić. Ani ja ani Krzysiek się do tego nie nadajemy. Wyjazd do miasta i atmosfera w nim panująca, ten pośpiech i hałas albo mi wyciągają wszystkie siły, albo mnie wprowadzają w permanentny stres. Dziś już siedzę w domu i bardzo mnie to cieszy. Następny wyjazd za tydzień. Nie da się go uniknąć, bo Krzysiek tego co trzeba mi sam nie załatwi. Dzisiaj wstałam wcześnie, bo czekam na kuriera. Strasznie długo już czekam i nawet nie wiem czy dziś się doczekam, bo informacji o wysyłce ze sklepu nie było, a ja nie dzwoniłam. Wszystko się przewlekło z powodu podobrazi, które kupiłam. Sklep nie miał na stanie i zamówił, a ja muszę czekać. Trochę mi to nie na rękę, bo chodzi już za mną obraz namalowany akrylami, a nawet dwa. To ma być zimowy pejzaż. Jeden same trawy, a drugi trawy i ptaki. Nie wiem co mi wyjdzie, bo zimy jeszcze nie malowałam. Kupiłam już też te karty do malowania akwarelami. Ciekawe kiedy przyjdą. Pewnie szybko, bo ten sklep wysyła od ręki.
Od wczoraj robię wreszcie te jajka. Strasznie długo schną, bo w pracowni zimno. Serwetki przykleiłam wcześniej. Teraz lakieruję i zdobię. Zupełnie nie miałam koncepcji. Podobają mi się ornamenty wykonane konturówką, ale białą, a ja mam różową, niebieską i bezbarwną. Była jeszcze fioletowa ale się zepsuła, bo jest twarda i nie da się nią pracować. Chyba muszę kupować lepsze gatunkowo. Na jednym położyłam patynę w kolorze srebrnym i dodałam różowe perełki. Wyszło tak sobie. Teraz schnie. Dwa pozostałe jeszcze przede mną.
Diety nie trzymam. Jem nawet pieczywo, sporo ziemniaków i kluski, czasem chipsy i krokiety. Pewnie z 1500 kalorii pochłaniam. Przytyłam z powrotem mam 95 kg. Dalej nie tyję. To moja waga graniczna, której nie przekraczam. Byle do świąt. Później Dukan.
A na koniec obrazek. W naturze jest o wiele fajniejszy, bo niebo jest błękitne, kamienie szare. Jest też trochę brązu i czerni. Tu tego nie widać...