Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1615202
Komentarzy: 56678
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 22 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 czerwca 2016 , Komentarze (6)



No i przyszła kolej na modelinę. Dziś planuję zrobić kolczyki. Może dwa wzory, bo jeden będzie raczej pracochłonny. Mam pomysły na kilka. Kolczyki będą raczej na bazarki, bo ja chyba ich nosić nie będę. Nie mój styl. Ja lubię naturalne materiały, a modelina mi trąci plastikiem. Dziś też pomaluję wisiorki z ceramiki, bo już suche i twarde są. Teraz tylko jeszcze rzemyki muszę kupić...Będę też robić decu...                                                                                        Wczoraj byłam w mieście. Miałam kupić klapki takie do biegania po mieście na niewysokim koturnie i kwiatki przed dom. Buty kupiłam i to od razu dwie pary, bo mnie zauroczyły. Kwiatki niby też kupiłam, ale nie takie jak chciałam. Jeszcze muszę dokupić. Dziś zamówiłam ciuchy w Bon Prix - 2 topy, bluzkę z długim rękawem i spodnie. Jak przyjdą i będą pasować to znowu zrobię zdjęcia. Na razie z ciuchami koniec do jesieni. Jesienią, w sumie to może we wrześniu kupię jeszcze z 1 bluzkę z długim rękawem i kurtkę z jeansu i to wszystko na ten rok. Może jeszcze tylko botki kupię...                                          Po południu muszę zrobić zakupy w sklepie z materiałami do wyrobu kartek i biżuterii. Trochę drobiazgów mi brakuje. Ot takie ogniwa np. idą jak woda. To samo kuleczki do oddzielania koralików. O srebrnych elementach i naturalnych kamieniach nie myślę na razie. O miedzi również. Może w przyszłym miesiącu dopiero kupię. Do wyrobu kartek kupię bazy i może jakieś kwiatki i perełki. Na nic więcej pieniędzy nie starczy.

 

                                                                                                            

16 czerwca 2016 , Komentarze (8)


Dieta w porządku. Nadal waga spada. Dziś o 20 dkg. Zostało jeszcze jeszcze tylko 90 dkg do ósemki z przodu i 1 40 kg do mojego pierwszego etapu czyli 89,5 kg. Wtedy to pożegnam otyłość kliniczną. Wreszcie... Może już za dwa tygodnie się uda albo i szybciej, jak dobrze pójdzie, bo waga ostatnio spadała bardzo szybko. Jak ja to lubię...A później dalsza walka tym razem o 85 kg. Miałam zrzucić do końca roku, ale może uda się szybciej? Kto wie? jeśli nadal waga będzie spadać w tym tempie to na pewno...Czyżby to jednak te tabletki wspomagały?

Ostatnio obiecałam poszukać swoich starych zdjęć. Niestety tych ze ślubu na którym była widoczna sylwetka nie znalazłam. Przepadły na amen. Znalazłam tylko twarz. Znalazłam też zdjęcie rodziców. Piękna była z nich para...

Dziś wstałam wcześnie z zamiarem zrobienia kilku wisiorków z ceramiki. Są kruche, ale piękne. Strasznie mi się takie podobają zawieszone na rzemykach. Co prawda pieca do wypalania nie mam. Nie mam więc możliwości szkliwienia, ale za to mam glinę schnącą samoistnie. Robiłam z niej aniołki i się nie rozpadły to i wisiorki jakiś czas wytrzymają. O piecu do ceramiki marzę od dawna, ale są strasznie drogie i mnie raczej w tym życiu na niego stać nie będzie. W dodatku przeważnie są na siłę, której nie mam. Co prawda są zajęcia z ceramiki w ośrodku kultury, ale mnie jest ciężko na nie oczywiście dotrzeć. Boję się też, że złapię bakcyla i piec jednak kupię. To by była fanaberia, bo wyrobem w celach handlowych na dużą skalę zajmować się nie zamierzam... Nie mam też zamiaru porzucić innych zainteresowań... W życiu by się koszty nie zwróciły... Dziś zrobię też oczywiście coś z decu. Może wreszcie ten serwetnik? Może też coś namaluję? Powoli drobne rzeczy do zdobienia mi się kończą. Trzeba będzie coś zamówić. Pewnie kolejne kolczyki, breloczki, magnesy i może termometry. Może też zakładki, broszki, bransoletki...Nigdy nie zdobiłam jeszcze  podkładek... Wczoraj trochę podziałałam z tym, że nie zrobiłam tego co zamierzałam. Zrobiłam 3 magnesy, a serwetnik zaczęty leży i czeka na natchnienie...Pomysł na wykończenie mam. Tylko go zrealizować.

                        

15 czerwca 2016 , Komentarze (16)

Wczoraj Morus dostał się do pracowni i został w niej na noc. Normalnie pracownia jest przed kotami zamknięta. Teren zakazany. Krzysiek nie zauważył i dziś cała pracownia zdemolowana. Kwiatki z okna pozrzucane, ziemia na serwetkach, nasikane do farb, papiery potargane, kwiatki do wyrobu kartek rozniesione po całym pokoju. Chyba tego Krzyśka zabiję, że go wpuścił. To nie wina kota, bo musiał być biedak przerażony... Sprzątałam z godzinę i końca roboty nie widać. To moje rzeczy i Krzysiek tego nie posprząta. Za to obiad sobie będzie musiał sam ugotować...

Wczoraj sporo podziałałam artystycznie. Efekty poniżej. Dodatkowo zaczęłam zdobić serwetnik. Dziś go skończę, posklejam też kolczyki i może zrobię kolejne i magnesy na dokładkę. A może i coś namaluję...

Komputer mi się rozpada. Litery z klawiatury pościerane i do tego pękła obudowa i coś w nim strzela w środku. Ekran trzyma się na jednym zawiasie. Działa jednak bez zarzutu i na razie go nie chcę zmieniać, bo mogę trafić na gorszy, a ten naprawiany jeszcze nie był. Nawet się nie zawiesza...                                                      Mam zamiar zacząć hodować kaktusy i sekulenty. Inne kwiatki w większości oddam w dobre ręce, bo marnieją u mnie. Zostawię tylko hoje, geranię, szeflerę, dracenę, ficusy, aloesa, sansewerię i monsterę, agawy, drzewko szczęścia, bo im koty nie dają rady. Ja już też o kwiatki za bardzo nie dbam. Nie bardzo mi się chce podlewać często i zraszać. Ciągle mi się niszczyły, a ja ciągle z uporem maniaka kupowałam nowe. Czas z tym skończyć. To bez sensu. Zawsze kwiatów miałam dużo, ale kotów było mniej i chęci do pracy więcej. W tym roku pięknie mi kwitły kaktusy wielkanocne. Mam dwa kolory. Są jeszcze małe, ale bardzo wdzięczne. Pięknie również kwitnie mi grudnik. Może dokupię inne kolory tych ostatnich. Kusi mnie też żyworódka, kliwia i może fikusy o barwnych liściach i sanseweria z kolorowym obrzeżem i ta z krótkimi liściami...Pomyślę o papirusie do pracowni, bo on stale stoi w wodzie... Nie będę też przechowywać z roku na rok pelargonii. Tylko kłopot z tym, bo marnieją i słabo kwitną w następnym roku. Ukorzenianie sadzonek też nie bardzo się udaje. Kiedyś miałam tylko swoje pelargonie. Ukorzeniałam co roku, ale miałam 3 dodatkowe okna w ogrzewanym ganku. Teraz to odpadło...  W tym roku kwiatów przed dom jeszcze nie kupiłam. Jakoś tak zeszło. Wystawiłam tylko agawy, geranię, szczawik. Mam zamiar kupić pelargonie i werbeny. Z petunii rezygnuję, bo za dużo wody potrzebują. Mnie się nie uśmiecha podlewać dwa razy dziennie. Doczekałam się wreszcie jaśminu. Krzak przywieziony z Oszczywilka rozrósł się i odwdzięczył  za pielęgnację całą masa kwiatów. Cudnie mi pachnie w domu...

14 czerwca 2016 , Komentarze (24)

Wstawiłam ostatnio trochę zdjęć. Na wszystkich byłam zamyślona i poważna. Próbowałam zrobić sobie uśmiechnięte, ale nie wychodzi. Ćwiczyłam uśmiech przed lustrem i doszłam do wniosku, że z uśmiechem mi nie po drodze. Wyglądam koszmarnie - twarz bardzo okrągła, pomarszczona i oczy jak szparki. Tylko ludzi bym straszyła. Lepiej pozostanę sobie dalej z tą moją ulubioną melancholijną miną. Dobrze na tym wyjdę. Uśmiechy pozostawię  innym. No przynajmniej do czasu aż trochę wagi zrzucę. Tak z 10 kg chociaż... Może wtedy rysy twarzy zrobią się subtelniejsze.

Od wczoraj piję wodę z octem jabłkowym. Podobno wspiera odchudzanie. Zobaczymy... Kusi mnie jeszcze ten preparat 2 Be Slim. No, ale teraz łykam inne tabletki i kumulacji nie potrzebuję. Jeszcze zostało mi ich na co najmniej miesiąc. Muszę poczekać tym bardziej, że łykam również zielony jęczmień. Nie sprawdził się u mnie za to błonnik witalny. Mam po nim zaparcia. Może tak działa, bo piję senes. Wrócę do niego i wypróbuję jeszcze raz z tym, że senes odstawię. Od kilku dni stosuję też kurację jodyną polegającą na smarowaniu skóry. Jeśli brak jodu w organizmie plama znika szybko. U mnie znika jak na razie. Mam nadzieję, że po jodzie metabolizm przyśpieszy...

Nadal działam w pracowni. Wczoraj zrobiłam kolczyki, breloczek i magnes. Co dziś zrobię jeszcze nie wiem...Może serwetnik? Kuszą mnie też kartki i malowanie. Przedsmak był wczoraj. Pomalowałam kartkę akwarelami. Moje ukochane maki...Część zdjęć zrobiłam na dworze...

Mam do napisania dwa teksy o drzewach po 300 słów. Zaczęłam też czytać książkę Tess Geritsen... Ostatnio czytam w sypialni gdy Krzysiek ogląda mecze. Nie będę się nudzić...


13 czerwca 2016 , Komentarze (11)

Odkąd przytyłam straciłam proporcje. Zawsze byłam klepsydrą. Moje wymiary kiedyś to 91-60-91. Później gdy byłam starsza trochę większe, ale proporcje nadal były zachowane. Gdy przytyłam 40 kg wszystko się posypało. Waga poszła w brzuch i głównie w biust, który zrobił się gigantyczny. Nogi i ręce pozostały szczupłe. Teraz to 135-101-125. Sama nie wiem jaki to teraz typ sylwetki. Biust mnie drażni i najchętniej bym go zmniejszyła jakoś, bo tuszowanie ubiorem nic nie daje. Co z nim będzie jak schudnę ani myśleć nie chcę. Pewnie wyląduje gdzieś w okolicy talii i będzie siał zgrozę...

Nadal działam w decoupage. Kończę kolczyki. Teraz mi chodzą po głowie kolczyki malowane. Kiedyś pomalowałam takie listki i teraz żałuję, że je sprzedałam. Chyba kupię i pomaluję dla siebie takie wzory jak sprzedałam. Ostatnio wpadła mi w oko drewniana bransoletka typu obręczy ozdabiana decoupage. Może też sobie kupię i ozdobię. Lubię biżuterię drewnianą i z prawdziwymi kamieniami. Ładne są też wisiory z ceramiki, choć takie kruche, ewentualnie ze skóry. Plastików nie noszę. Myślałam wprawdzie o robieniu kolczyków z modeliny, ale sama bym ich nie nosiła. Byłyby na sprzedaż albo na bazarki. Wczoraj zrobiłam kilka drobiazgów. Zdjęcia nadal fatalne. Kolczyki są różowo fioletowe, a broszka brązowa z brokatem...Ech...

51 dzień diety. Waga w dół. Dziś 90 dkg... Nawet dość szybko idzie w tym miesiącu. Może 3 kg spadną i tym razem...Waga ma spadać maksymalnie szybko, a nie 0,5 kg na miesiąc...

Opuchlizny poranne przeszły po urosepcie, bratku i ograniczeniu soli...Minęły też upały...To nie były nerki i przy Dukanie zostaję nadal...Może choć do czasu zejścia poniżej 90 kg. Później może Allevo i Herba..fe. Mam jeszcze i muszę wykorzystać. Zobaczę co z opuchlizną i może badanie moczu zrobię. Jeśli będzie wszystko ok to do Dukana wrócę. Inna dieta nie dla mnie, bo nie chudnę...Może jeszcze by zadziałała Dr Dąbrowskiej. Tak myślę ponieważ ładnie schudłam na diecie kapuścianej...

12 czerwca 2016 , Komentarze (11)

Ostatnio sobie pomyślałam, że z powrotem zacznę nosić kolczyki. W domu wkrętki, a na wyjście wiszące, raczej długie, bo takie najbardziej lubię. Muszę sobie jeszcze trochę par zrobić. Kilka decoupage i może srebrne z kamieniami. Tych ostatnich jeszcze nie robiłam. Nie wiem tylko gdzie kupić naturalne kamienie. Kuszą mnie też kolczyki miedziane i mosiężne. Też nie wiem gdzie materiały są dostępne. Muszę przygotować pieniądze i ruszyć do sklepów na zakupy. Zarośnięte ucho przebiłam sobie sama za namową dziewczyn z forum. Goi się...Na razie mam wkrętki antyalergiczne z wykończeniem drewnianym. Chcę kupić srebrne. Nawet mam upatrzone...Są z bursztynem...Wyglądają jak stara biżuteria i mnie zauroczyły....

Zastanawiam się co będzie z moją skórą jak schudnę te 20- 30 kg które planuję i co się stanie z piersiami. Pewnie ciało będzie mało jędrne, a skóra w fatalnym stanie. Nie wiem co z tym fantem zrobić. Niby chudnę powoli, ale w moim wieku skóra już taka elastyczna nie jest. Czy balsamy pomogą? Wątpię. Operacji piersi nie chcę robić, bo zostają blizny i nie wiem co z czułością brodawek, a to dla mnie ważne w seksie. Tak, że może się okazać, że owszem schudnę, ale z wyglądu nadal nie będę zadowolona. Za to zdrowie powinno się poprawić. To ważne...

Dziś mimo, że to niedziela czeka mnie praca. Mam do napisania dwa teksty po 300 słów, bo ta babeczka z portalu o drzewach wreszcie się odezwała. Pisać będę o jabłoniach. Zajmie mi to z godzinę i 40,00 zł zarobię. Pieniędzy potrzebuję dużo, bo parę rzeczy mam upatrzonych i mam zamiar je stopniowo kupować...

Mam do przeróbki kasetkę, którą zrobiłam dla Krzyśka. Była ozdobiona w technice decoupage. Jest  zniszczona, bo któryś kot ostrzył sobie na niej pazury i porysował ją tak skutecznie, że muszę przykleić nowe zdjęcie Krzyśka. Takie samo jak było na wieczku. Najpierw jednak muszę je wydrukować, a to dopiero po 15, gdy będę w mieście. Jak ją poprawię to będę trzymać w niej biżuterię w sypialni. Tam będzie bezpieczna...Wczoraj zrobiłam parę drobiazgów. Do tych pasiastych kolczyków może dorobię bransoletkę... Zdjęcia jak zwykle fatalne. Już lepsze wychodzą telefonem...

11 czerwca 2016 , Komentarze (12)

No i znowu koniec tygodnia. Co dziś będę robić jeszcze nie wiem. Pewnie popiszę i pogadam ze znajomymi, ale co ponadto? Kusi mnie namalowanie akwareli. Może irysy. Dawno nie malowałam...Moje zobowiązanie, że namaluję 100 akwarel w roku 2016 oddala się wielkimi krokami...Może ozdobię butelkę? Może coś innego np. kolczyki. Coś muszę artystycznego podziałać. Nie można żyć samymi rozmowami. To nie w moim stylu. Od kilku dni trochę czytam. Powinnam obejrzeć dalsze części Downton Abbey, Vikingów i Gry o tron. Też mi się nie chce. Porządek w szafie nadal nie zrobiony. A dzień za dniem schodzi na niczym. Nie wykorzystuję ich, a trzeba, bo jak moja mama mówi te chwile już się nigdy nie powtórzą. Trzeba je łapać, gdyż miną bezpowrotnie i dopiero na starość będzie się tego żałować. Kilka dni temu moja mama skończyła 75 lat. Tym samym została oficjalnie zaliczona do grona staruszek. Tylko się zdenerwowała. Oczywiście życzeń jej nie złożyłam. Unikam tego, bo ona zawsze powtarza, że ma lat 29,5. Urodzin nie uznaje. Trzyma się dobrze. Jest zdrowa i sprawna. Leków żadnych nie bierze i dwa wiadra węgla potrafi na raz przynieść do domu z komórki. Ja ledwie jedno, niepełne niosę. Jednak to smutne, że lat jej przybywa. Pamiętam ją jeszcze jako piękną, młodą kobietę. Jak ten czas leci.. Wczoraj po południu zrobiłam kolejne kolczyki, magnes i breloczki...Kolczyki są dla mnie. Breloczki są dwa. Jeden na bazarki dla kotów i jeden dla Sebastiana, bo chciał...Magnes będzie na bazarki, a na razie powisi na mojej lodówce... W rzeczywistości kolory ładniejsze...  

10 czerwca 2016 , Komentarze (20)

Zakupów ciąg dalszy. Zaczynam żyć konsumpcyjnie czego w głębi duszy nie pochwalam...Po pierwsze ciuchy - spodnie i tunika. Spodnie identyczne, tunika w kolorze grafitowym, bo mi niebieskiej brakło, a czerwieni nie lubię. Nic w kolorze grafitowym jeszcze nie miałam tak, że to niejako jest eksperyment. Po drugie preparat na odmłodzenie. Podobno spłyca zmarszczki. Co prawda nie na wszystkich działa, ale kosztuje niewiele to zdecydowałam się wypróbować. Jeśli to nie pomoże to chyba trzeba będzie je zaakceptować choć może jeszcze jakieś kremy czy serum wypróbuję zanim się całkiem poddam. Wpadło mi w oko kilka preparatów do samodzielnego wykonania na Biochemii Urody. Może się w końcu zdecyduję i coś sama zrobię. A może jeszcze jakiś zmyślnych urządzeń poszukam?

Dieta trwa. Nie poddaję się. Nie podjadam i nie załamuję rąk choć waga spada powoli i w dodatku się waha. Dziś spadła o 70 dkg. Od razu mam lepszy humor. Zauważyłam, że mój humor uzależniony jest od aktualnych wskazań wagi. To źle, ale nic poradzić na to nie mogę. Do psychologa się jeszcze nie wybieram, ale może kiedyś będzie to konieczne. Kto wie...

Seria pecha trwa. Dziś zepsuł się odkurzacz. Chyba silnik. Niby jest na gwarancji, ale nie mam go jak do naprawy dowieźć. Przecież nie pojadę z nim 3 autobusami w dodatku do miasta, którego nie znam. Trzeba będzie kupić więc nowy.

Wczoraj zrobiłam kolejne kolczyki. Dla siebie oczywiście... Dziś może zrobię breloczki. Będą na kocie bazarki...

9 czerwca 2016 , Komentarze (53)

Nie wiem co się dzieje, ale wstaję rano spuchnięta. W ciągu dnia opuchlizna mi przechodzi, ale rano jest okropnie. Puchną mi zwłaszcza palce i okolice oczu. Dopiero po pokrzywie i tabletkach na odchudzanie mija. Odnoszę wrażenie, że jednak nie do końca. Czyżby to wina ciepła. W nocy jest mi zazwyczaj gorąco i trochę się męczę z tego powodu...Chyba całkiem słone potrawy ograniczę. Szkoda mi, bo bardzo lubię. Na razie mam zamiar kupić bratka i urosept. No i zobaczymy co dalej...

Oduczyłam się jeść. Jem bardzo monotonnie, bo mi się dwóch obiadów gotować po prostu nie chce. Codziennie zjadam kawałek pieczonego w piekarniku schabu lub kotleta mielonego ze schabu z otrębami, 2 jajka na twardo, puszkę tuńczyka w zalewie własnej i rybę z folii. Czasem makrelę lub śledzia. Nieraz jajek jest więcej. Czasem jem też chudy twaróg. Gdy jem warzywa zjadam surówki z musztardą, pomidory i ogórki. Czasami pieczarki, rzodkiewki, kalarepkę. Krzysiek je normalne obiady, ale nie przy mnie choć szczerze mówiąc to mnie już do jedzenia nie ciągnie. Dobrze jest jak jest. Zazwyczaj w lecie apetytu nie miewam. Gorzej będzie jesienią...

Znowu nie słyszę na jedno ucho. Ech...Trzeba będzie serię świecowań zrobić...

Ta nowa szminka super trwała niszczy mi skórę na ustach. Odkąd jej używam wargi są spierzchnięte i naskórek się łuszczy. Koniecznością stało się używanie na po domu balsamu pielęgnacyjnego. Na szczęście pomaga. 

Wczoraj część dnia przespałam, a część spędziłam w pracowni. Zrobiłam 3 pary kolczyków i kolejny magnes... Kolczyki są dla mnie, a magnes na bazarki kocie... Jednych kolczyków nie pokażę teraz, bo mam je w uszach, a jedno ucho niezagojone. Nie wyjmę przecież...Dziś też w pracowni posiedzę. Też kolczyki planuję zrobić. Też dla siebie...

8 czerwca 2016 , Komentarze (32)

Minęło nam z Krzyśkiem 12 lat bycia razem. W zasadzie minie pod koniec lipca, ale poznaliśmy się i codziennie gadaliśmy przez telefon od początku czerwca. Były też oczywiście rozmowy o seksie, a później sex. Przegadaliśmy ponad 2000 zł co wtedy było sporą sumą. Poznaliśmy się przez czasopismo. On zakochał się od razu. Ja się przed tym broniłam. Chciałam go zobaczyć, poczuć jego ciało, zapach, przytulić się. Pod koniec lipca przyjechał. Był 3 godziny. Do niczego nie doszło i z wyglądu nie zrobił na mnie wrażenia. Potem były dalsze rozmowy i sex przez telefon. Chyba się już zakochałam. Przyjechał pod koniec września i już został na stałe. Nie żałuję niczego. Kochamy się i jest nam razem raczej dobrze poza chwilami gdy ma nawrót choroby. Mogłam jednak trafić gorzej, bo to wszystko rozsądne nie było. Tylko szkoda, że w seksie się już nie jest tak jak dawniej. No, ale tak to bywa po latach wspólnego życia...

Myślałam, że straciłam pracę na portalu wróżek, ale nie. Udało mi się zatrudnić na umowę o dzieło u pośrednika. Stracę 20 % dochodu, ale trudno. Ważne, że pracę mam nadal. Za to babeczka z portalu o drzewach dla której pisałam teksty się nie odzywa. Od początku był z nią trudny kontakt, bo jakaś taka mało komunikatywna jest. No zobaczymy co dalej. Wczoraj złożyłam kilka ofert, bo pieniądze mi potrzebne głównie na ciuchy. Czy zdobędę jakieś zlecenie czas pokaże. Za 2 zł za 1000 znaków na razie nie chce mi się pracować...

Dieta zachowana. Nadal chudnę. Dziś jestem lżejsza o 20 dkg. Teraz marzę o jedynce na drugim miejscu. Oby jak najszybciej. Jak zejdę poniżej 90 kg to jakiś prezent sobie sprawię. Nie mam jeszcze pomysłu co by to mogło być... Kosmetyki raczej nie, ciuchy też nie, bo do tego czasu kupię. Kuszą mnie kolczyki z prawdziwych kamieni. Podobają mi się te... To perły hodowlane i lazuryt czyli lapis lazuli.. To kamień mistyczny. Coś dla mnie...


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.