Wczoraj przez film poszłam spać po 4 i teraz ledwie żyję. W dodatku Krzysiek klął, że zgłupiałam do reszty i groził, że mi zdjęcia Changa wook potarga. Na szczęście dał spokój. Nie mogłam iść spać wcześniej, bo odcinek został przerwany w takim momencie, że koniecznie musiałam zobaczyć co dalej. Miałam wprawdzie zobaczyć tylko kilka minut, ale później poleciało. Ja mam jedną obsesję, a Krzysiek drugą. Wciąż ogląda stare polskie filmy typu Dom, Alternatywy czy Miś. Potrafi obejrzeć piąty czy szósty raz i to nawet wtedy gdy oglądał niedawno. Okropnie mnie to denerwuje, bo ile razy można to samo oglądać? Czasem mi się wydaje, ze on po prostu nie lubi ciszy i musi ją czymś zagłuszyć. Ma też manie rozwiązywania krzyżówek przy włączonym telewizorze. Dla mnie to albo film albo coś innego. Na filmie lubię się skupić i poczuć atmosferę. Ostatnio oglądam głównie dramy koreańskie. Bardzo mi przypasowały. Do tej pory nie znałam kina azjatyckiego poza filmami chińskimi typu karate z lat 80. Te mi szczególnie nie przypadły do gustu, bo były nienaturalne. Pierwszą dramę jaką obejrzałam była Cesarzowa Ki. No i zakochałam się. Teraz oglądam Healera, a później będzie chyba Faith. Film ponoć niezły, a aktor też przystojny.
Na przyszły tydzień na czwartek mam zrobić horoskop partnerski. Parę groszy wpadnie i pewnie znowu kupię dziurkacze. Ostatnio sporo zainwestowałam w kartki. Chyba będę musiała pomyśleć o ich sprzedaży na większą skalę tylko gdzie? Ja sprzedawać wcale nie potrafię. Nie mam tych zdolności. Szkoda.
Przez tą zepsutą maszynkę dieta mi się odwlokła, bo muszę jeść co mam i co można szybciej przygotować. Wczoraj były ziemniaki z sosem koperkowym.