Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1487462
Komentarzy: 54509
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 19 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 września 2016 , Komentarze (46)

Niedziela i ja mam zamiar naprawdę odpocząć. No przynajmniej od pisania, prania, nauki itp. Jutro też chyba będzie odpoczynek, bo ma do 15:00 nie być światła. Ciekawe jak mi Darek zrobi wyczystkę w łazience po ciemku? Planuje przyjechać rano. Co będę robić dziś jeszcze nie wiem. Mam ochotę na czytanie. Kusi mnie powieść, ale taka naprawdę dobra, wartościowa, porywająca, od której nie można się oderwać. Może być film, ale dziś pewnie darmowe nie będą się ładować. Co poza tym? Może coś namaluję. Akwarelę np. Jutro to już będzie problem, bo co tu robić bez światła. W pokoju dziennym ciemno, bo okno małe. Bez światła ani rusz. Do pracowni nie wyjdę, bo pewnie Darek będzie się jak to w czasie remontu kręcił i jeszcze mi koty powypuszcza na dwór. Trzeba pilnować. Ech...

Wczoraj Krzysiek się naprawdę wściekł, bo powiedziałam przy nim do Sebastiana kochanie. Tak mi się wyrwało. Ubrał się, zabrał pieniądze i gdzieś wyszedł. Nie chciał powiedzieć gdzie. Trochę go nie było. Przyznam się, że mnie zaskoczył, bo uważałam go za zbyt leniwego na taki postępek. Z drugiej strony, a niech sobie kochankę znajdzie. Myślałam. Mnie to bez różnicy, żeby mi tylko jakiejś choroby do domu nie przywlókł. Będziemy sobie żyć we czwórkę. Może i tak być. Dobrze, że dulszczyzna jest mi obca.Jak się okazało poszedł po napój do sklepu. Tak po prostu po napój...Wieczorem wyszedł po raz drugi i znowu nie powiedział gdzie. Wrócił po ponad godzinie i twierdził, że biegał. Świat się kończy...

10 września 2016 , Komentarze (49)

Nadal u mnie praca wre. Piorę, sprzątam, piszę teksty i wróżę. Dziś dodatkowo zrobię sos chiński do słoików. Popołudniami piszę wiersze i haiku, uczę się, czytam. Chyba wkrótce zacznę malować, bo coś tak czuję. Ostatnio moja gnuśność przeszła. Spać mi się w dzień nie chce. Czyżby to po morozniku?

Nadal rozmawiam z Sebastianem. Nadal mnie fascynuje i intryguje. Just cudownym połączeniem wrażliwości i męskości. Za kilka dni będzie 4 miesiące jak się znamy. Początki były trudne. Byłam nieufna, ostrożna, nastawiona na nie. Teraz jest już bliskość, wyrozumiałość, zrozumienie. Krzysiek się złości, ale chyba powoli się przyzwyczaja. Ja nadal nie chcę z żadnego z nich zrezygnować, bo kto niby powiedział, że koniecznie kobieta musi mieć jednego partnera? Muzułmanin może mieć cztery żony to ja mogę mieć dwóch mężów. To zależy od kultury i zwyczaju. Kiedyś były kultury gdzie kobieta miała kilku mężów i dobrze było. Nawet teraz jeszcze w Tybecie poliandria się zdarza. A co?? Mam prawo do swoich wyborów i nie muszę wcale owczym pędem podążać za innymi. Moje poglądy i wybory to moja sprawa.

Moroznik piję nadal. Jest okropny w smaku. Bardzo gorzki. Apetyt mam mniejszy i chudnę. Czuję się dobrze. Już dawno powinnam kupić. Strach był złym doradcą w tym przypadku.

9 września 2016 , Komentarze (25)

Od wczoraj zabrałam się za pranie wszystkiego co się da. Piorę koce, kapy, kocie spanka, poduszki ozdobne. Przygotowuje się już do zimy. Wtedy takich rzeczy prać nie będę, bo nie będzie gdzie suszyć. Teraz wszystko schnie na dworze. Dziś mam zamiar robić to dalej. Jeszcze kilka dni mi zejdzie. Wyprać trzeba wszystko. Wietrzę też intensywnie pościel i pierzynę, która się w zimie czasem przykrywam gdy tęgi mróz ściśnie. Mam przecież w sypialni zimno. Czasem 12 stopni tylko. Jaka będzie ta zima? Któż to wie. Co roku spodziewać się wolę mroźnej. Jeśli będzie lżejsza to tym lepiej. Ja jednak muszę być przygotowana na najgorsze. Tak mi łatwiej. W przyszłym tygodniu czeka mnie czyszczenie kominów i zrobienie wyczystki do komina od centralnego ogrzewania. Wyczystka będzie od strony łazienki. Chciałam jeszcze przed zimą obciąć 3 iglaki, ale nie ma kto. Krzysiek oczywiście sobie z tym rady nie da. Adrian pracuje do listopada w Krakowie. Sebastian chciał przyjechać i koło domu mi porobić, ale Krzysiek się nie zgadza oczywiście. Czuje się zagrożony i nawet mu się nie dziwię. Ja się denerwuję, bo tydzień urlopu Krzyśka minął, a praca praktycznie żadna nie wykonana. Wszystko się ślimaczy. kurczę brak mi obrotnego, sprawnego mężczyzny. Krzysiek się do niczego nie nadaje. Nawet nie myśli na temat prac koło domu czy w domu. Wszystko jest na mojej głowie. To dla mnie stres. Nie byłam do tego przyzwyczajona w domu, bo i dziadek i tata wszystkie męskie prace wykonywali. Teraz za wszystko trzeba płacić, a i tak chętnych do pracy nie ma. Tym razem może Darek, brat Krzyśka pomoże.

8 września 2016 , Komentarze (6)

Wczorajszy dzień muszę zaliczyć do udanych. Zrealizowałam wszystko co zamierzałam choć łatwo nie było. No poza wyjazdem do miasta. Pojadę może w poniedziałek, bo ma nie być światła to będzie okazja. Pracę zaplanowaną wykonałam. Po południu napisałam kilka haiku. Problem był tylko taki, że Krzysiek nie kupił mi grzybów, bo nie było na targu ani jednego. Grzybów na zimę wcale nie mam. Chcę kupić z kilogram maślaków do zamrożenia i z 2 kg podgrzybków do suszenia.

burza z deszczem

w świetle błyskawicy

samotny świątek

 

tuja w deszczu

pajęczyna w gałęziach

pełna płatków róż

 

brzoza w deszczu

pierwsze złote liście

suną w kałuży

Odchudzanie mi idzie. Moroznik działa i  straciłam apetyt co mnie bardzo cieszy. Jem z 1200 kalorii i to na siłę. Byle zjeść. Skończyło się łasuchowanie i wymyślanie co by tu dobrego jeszcze przygotować. Gotuję byle co. Byle szybciej, bo coś przecież zjeść trzeba. Krzysiek nie narzeka, ponieważ lubi chleb i sobie tego nie odmawia. Poza tym nigdy wybredny nie był i zawsze jadł co przygotowałam. Mogę nawet trochę przypalić zupę, a on i tak zje. Nie wyobrażam sobie co ja bym zrobiła z wybrednym facetem, albo takim co wymaga dwóch dań. Rozwód murowany, bo ja wprawdzie raczej lubię gotować, ale potrawy nieskomplikowane i szybkie w przygotowaniu. No i jedno danie. Gołąbki, krokiety robię raczej rzadko. Wymyślnych ciast wcale nie piekę i nigdy nie piekłam.

7 września 2016 , Komentarze (8)

Wczoraj wstałam wcześniej, bo już o 8:00. Tuż po 10:00 byłam już wyrobiona z pracą na portalu pożyczkowym. W ciągu dnia trochę wróżyłam. 

Wczoraj po raz pierwszy zażyłam moroznik. Na razie dawkę małą - początkową. Jestem bardzo zadowolona. Zaparcia nie było i apetytu też nie. Zjadłam bardzo mało. Dziś od razu na wadze spadek. Czułam się dobrze. Rytm serca miałam poniżej 100 po dwóch kawach, a zazwyczaj mam sto parę. Będę brała dalej, bo czuję, że na mnie podziała. Obym chudła 3 kg na miesiąc to będę szczęśliwa. Zastanawiam się czy nie kupić sobie zapasu, bo nie wiadomo czy dystrybutor nie zniknie.

Po południu pisałam wiersze, haiku, uczyłam się i namalowałam kolejną mandalę tym razem na rozwój zawodowy. Wieczorem zrobiłam porządek w dokumentach i tak dzień zszedł.

Zaledwie wczoraj

 

nie mów mi żegnaj

powiedz tylko do widzenia

chłodny poranek

rozdziela nasze dłonie

serca wciąż trwają w uścisku

 

brakuje mi ciebie

żal zwisł na rzęsach

nie potrafię przepłynąć obok wspomnień

twojego zapachu ust ramion

nie potrafię odrzucić w niepamięć

tego co było

tęsknota trąca

słów pieszczot

i kąsa znienacka

jak przerażony pies

 

czy kiedyś zapomnę

Dziś powinnam pojechać do miasta na badanie RTG, ale mi się nie chce. Jeszcze nie wiem co zrobię. Kręgosłup jak bolał tak będzie bolał, bo zmiany są i nic ich nie naprawi, a stale leków brać nie chcę, bo szkoda mi wątroby. Jak schudnę to może będzie bolał trochę mniej. Przez te kilka miesięcy obżarstwa trochę przytyłam. Nie wiedziałam ile, bo wyczerpały się baterie w wadze. Wczoraj się zważyłam i nie jest dobrze. Teraz żałuję, że tak dużo jadłam. No ale mądry Polak po szkodzie. Teraz już jem zdecydowanie mniej i oczekuję, że waga szybko spadnie.

6 września 2016 , Komentarze (10)

Wczoraj rano byłam gnuśna, a potem się rozkręciłam i sporo tekstów napisałam. Kokosów nie zarobiłam ale dobre i to. Po południu się uczyłam kart klasycznych. Postawiłam sobie też kilka razy tarota na rozkłady z książki 365 rozkładów tarota. Chodzi za mną malowanie mandal z tym, że akwarelami. Wczoraj na szybko namalowałam jedną. To mandala na miłość. Może mi coś w życiu poukłada. Przydałoby się, bo bałagan w moim życiu uczuciowym panuje, że aż strach. Miotam się od Krzyśka do Sebastiana i wybrać nie potrafię. Chcę ich obu. Rozum jedno, serce drugie. Życie na co dzień z Krzyśkiem mi odpowiada, za to uczuciowo odpowiada mi Sebastian i jego wrażliwość. Sama się nie poznaję. Nigdy nie sprawiało mi kłopotów podejmowanie decyzji. Teraz chyba zły wpływ neptuna osnuwa wszystko mgłą, mami mnie i oszukuje. To jeszcze potrwa kilka lat. Masakra jakaś. Niedługo dojdzie wpływ plutona, a to już nie przelewki, bo mogę zetknąć się z przemocą. Zaangażowany może być oprócz mnie Krzysiek, Sebastian i mój syn, a także jedna osoba z mojej przeszłości. Bardzo negatywna osoba z którą już kontaktów od dawna nie utrzymuję właśnie z tego powodu, że lubi stosować przemoc.Już teraz się tego obawiam.

Wczoraj Krzysiek był na zakupach. Nie kupił nic co lubię, żeby mnie nie skusiło. Ostatnio nie czuję głodu, ale jestem łakoma. Jeśli jest to co lubię to jem i to dużo. Jeśli nie ma mogę nic nie jeść. Przyszedł mi już moroznik. Dziś wzięłam pierwszą dawkę. Czuje się dobrze. Dla pewności mam zamiar kupić coś na wątrobę za jakiś czas.Tym samym poważne odchudzanie czas zacząć. Sebastian co prawda zabronił mi to brać, bo boi się, ze coś mi się stanie, ale i tak go nie posłucham. Wiem już od dawna, że wszystkie leki skuteczne na odchudzanie zostały w Polsce wycofane jako szkodliwe. W innych krajach są dostępne w normalnych aptekach. A co z drugiej strony nie jest szkodliwe? Nawet antybiotyki i polopiryna mają skutki uboczne i mogą zaszkodzić. W zamian pojawiają się coraz nowsze specyfiki z gatunku nieskutecznych. Ludzie się łudzą, kupują i nabijają kieszenie koncernom. Gdyby pojawił się skuteczny lek w aptekach to interes by się przestał kręcić. Swego czasu brałam Meridię i Teronac. Schudłam, nie rozchorowałam się i żyję nadal...

A na koniec haiku

deszcz od rana

pędy nawłoci przy drzwiach

leżą w kałuży

wieczór w deszczu

nawłoć koło bramy

ciąży ku ziemi

nawłoć przy płocie

w pajęczynie na pędach

biel motyla

5 września 2016 , Komentarze (8)

Wczoraj trochę odpoczęłam, wyspałam się, odreagowałam. To co miałam zaplanowane do zrobienia jednak zrobiłam. Przed wieczorem poczułam się źle. Byłam jakaś taka poddenerwowana, rozbita. Dobił mnie oczywiście mecz. Dopiero zabieg reiki trochę pomógł.

Dziś wstałam o 9 z trudem i niechęcią. Pada deszcz, a wtedy fajnie mi się śpi. Wstać musiałam, bo Krzysiek szedł do sklepu i trzeba było nakarmić zwierzęta. Teraz piję kawę i planuję dzień. Z pewnością będę wróżyć, pewnie pisać. Powinnam naskrobać coś na blogu, bo dawno wpisu nie dodałam. Co poza tym? Jeszcze nie wiem. Jestem dziś gnuśna i rozleniwiona. Nawet uczyć mi się nie chce. Ciągle ziewam. Chyba wrzucę na luz... W końcu jutro też jest dzień.


4 września 2016 , Komentarze (4)

Wczoraj wstałam o 9, szybko wypiłam kawę i zabrałam się za pisanie na portalu z pożyczkami. Jestem tam redaktorką, ale płacą raczej słabo, bo 2 zł za 1000 znaków. To mało, ale wczoraj się zorientowałam, że niektórzy teksty piszą i po 1 zł. Wolałabym się jednak zaczepić gdzie indziej. Tyle tylko dobrego, że teksty pisze się niskiej jakości, więc pisze się łatwo i  bardzo szybko. Wczoraj weszłam też na stronę agencji z która współpracuję i obniżyli tam cenę za teksty z 1,9 za 1000 znaków na 1,25. Zastanawiam się nad pisaniem, bo mam tam na koncie trochę pieniędzy, a nie wypłacą mi jeśli nie osiągnę limitu. Szkoda by było stracić no ale szkoda mi też czasu na pracę za tak niskie stawki. Leniwa jestem po prostu.

Dziś wstałam o 8. Obudziło mnie słońce i przepocona, wygrzana pościel. Nie znoszę tego. Z utęsknieniem czekam gdy temperatury wreszcie spadną poniżej 10 stopni w nocy i do około 20 w dzień. Dość mam gorąca i szumu wentylatora przez cały dzień. Zmęczyło mnie to. Oby jesień nadeszła jak najszybciej. Dzisiejszy dzień potraktuję ulgowo. Nie mam zamiaru pracować to znaczy pisać, bo wróżyć będę. Mam za to zamiar poszperać w internecie i napisać wreszcie oznaczenia dalszych kart klasycznych, bo te z książki mi nie podchodzą. Początek był spójny, reszta to chaos. Mam też zamiar się trochę pouczyć i może coś namaluję. Dawno nie czytałam to znaczy powieści, bo książki z ezoteryki czytam cały czas.

Nad dietą myślę. Kupiłam moroznik kaukaski. Tak wiem co o nim piszą. Wiem też, że trzy moje znajome świetnie po nim schudły i nie miały problemów ze zdrowiem. Sporo czytałam na jego temat. Ma między innymi działanie obniżające częstotliwość bicia serca. To coś dla mnie, bo ja mam ciągle skłonność do tachykardii. Hamuje apetyt, reguluje wypróżnienia. Szkodliwy może być w nadmiarze, a ja mam zamiar zażywać tyle ile trzeba.

 

3 września 2016 , Komentarze (2)

Wczoraj wstałam przed 9, zrobiłam sobie kawę i zabrałam się za naukę. Na razie planuję nauczyć się kart klasycznych przez wrzesień i skończyć kurs tarota z eskk. Czy się uda? Czasu jest sporo ale przecież pracuję. Piszę też wiersze i myślę o opowiadaniach. Karty klasyczne są fajne, ale trudniej je opanować niż tarot, bo nie są intuicyjne. Nie mają tu zastosowania ani archetypy, ani astrologia, ani numerologia. Po prostu trzeba się oznaczeń nauczyć choć trochę, a później dodać więcej na zasadzie skojarzeń. A ja się bardzo szybko uczę i niestety szybko zapominam. Muszę więc ciągle od nowa wszystko powtarzać. To zajmuje sporo czasu, bo wiedzę muszę opanować trwale tak jak mam opanowaną np. astrologię. Dziś nauki ciąg dalszy.

Tekstów na razie nie piszę, bo zleceń nie dostaję. Pojawiła się bardzo silna konkurencja i zgarnia mi z przed nosa wszystkie ciekawe oferty. Poza tym ostatnio bardziej kusi mnie pisanie opowiadań niż tekstów typu artykułów czy precli. Swoją drogą dawno nie byłam na Oferii. Może tam są jakieś ciekawe zlecenia. Cały czas mogę pisać teksty po 2 zł za 1000 znaków. Nie bardzo mi się jednak chce. To trochę mało. Dziś może jednak wejdę na portal z pożyczkami i popracuje trochę jako redaktor i tak nie mam nic innego ważnego do roboty. Zarejestrowałam się na nowym portalu ze zleceniami. Zapisałam się na jedno z dziedziny medycyny. Ciekawe czy dostanę.

2 września 2016 , Komentarze (10)

Jak dla mnie zaczęła się już od wczoraj jesień. Uwielbiam tą porę roku. Zachwyca mnie i nieodparcie pociąga swoimi ciepłymi barwami, zapachami, odgłosami deszczu, poranną mgłą. Całe kępy nawłoci zdobią moje otoczenie. Kocham tą roślinę i wcale jej nie zwalczam ani na podwórku ani i w ogrodzie. To też roślina niezwykle cenna - zioło. Owocuje chmiel, zaczyna ogórecznik. Zaczynają też kwitnąć marcinki. Na razie białe. Mam jeszcze fioletowe, ale są późniejsze. Są również bordowe, ale mnie jakoś się nie udają. Zwierzęta zaczęły przygotowywać się do zimy- jedzą więcej. Obserwuje nie tylko moje koty czy Pikusia, ale i ptaki np. wróbelki zjadły mi cały winogron. Zostały marne resztki, a i te pewnie nie na długo.

Wczoraj mi się pracować nie chciało. Zmobilizowałam się jednak i dwa dłuższe, dobrze płatne, teksty napisałam. Miałam problem z nauką, bo Krzysiek cały dzień siedział w domu, a on cicho się nie zachowuje. Muszę to jakoś rozwiązać, bo będzie miesiąc w domu. Od wczoraj staram się mniej jeść. Nic nie napiszę więcej na ten temat, bo nie chcę zapeszyć.

Dziś może też się może zmobilizuję i spróbuje jakieś zlecenie dostać, bo ostatnio jest ich sporo, a może jednak nie? Może nauka teraz jest ważniejsza? Czasami zastanawiam się po co ja właściwie się uczę. Po co wiedzę pogłębiam? Przecież już teraz przez te lata zajmowania się ezoteryką, 30 jakby nie było, wiedzę mam sporą - wróżę, robię horoskopy, portrety numerologiczne itp. Po co mi dalsza nauka? Sama nie wiem. Działalności rozwijać nie zamierzam, firmy zakładać też nie, w domu wróżyć nie mam na razie zamiaru. Coś mnie jednak gna, pogania i kusi, a ja się poddaję i wciąż jeszcze odkrywam coś nowego, fascynującego.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.