miały być zdjęcia
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1487844 |
Komentarzy: | 54514 |
Założony: | 12 kwietnia 2011 |
Ostatni wpis: | 20 listopada 2024 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
miały być zdjęcia
U mnie nadal sielanka. Śpię, odpoczywam, oglądam z Sebastianem filmy, słuchamy muzyki. Panowie się polubili. Rozmawiają, piją piwo, grają w karty. Niedługo Sebastian przyjedzie znowu. Wielkanoc spędzi u nas. Spodobało mu się u mnie, a właściwie u nas. Dziś świętujemy. Będzie muzyka i może tańce. Tańczyć nie lubię i nie potrafię ale jak się Sebastian uprze to chyba ustąpię... Moi mężczyźni właśnie poszli razem na spacer. Sebastian ma zobaczyć tamę. Chce zrobić też zdjęcia. Wczoraj byli razem w sklepie. Dziś powieszą też nowe ogłoszenia o poszukiwaniu kota. Nadal się nie znalazł. Jedzenie jednak coś zjada regularnie. jedyny problem to to, że chyba sporo przytyłam. Ostatnio jem mniej...No przynajmniej się staram.
Sebastian przyjechał. Wszystko jest ok. Z Krzyśkiem dobrze się dogadują. Podali sobie ręce, przybili piątki. Wypili po kilka piw i butelkę żubrówki. Potem siłowali się na ręce i graliśmy w karty. Teraz są kumplami. Myślę, że będzie dobrze. Już umówili się i Sebastian będzie przyjeżdżał regularnie. Ma spędzić z nami Wielkanoc. To i owo w domu i koło domu pomoże...No i odetchnęłam...:)
O matko dziś wstałam o 5:00, obudziłam Sebastiana i co jakiś czas do niego dzwonię. Właśnie jedzie do mnie. Umieram ze strachu czy dojedzie, czy wysiądzie gdzie trzeba itd. Straszna panikara ze mnie. On jest oczywiście spokojny i pewny, że wszystko będzie ok. On się niczego nie boi. No ale on jest z natury ryzykant. Nie to co ja. Teraz piję kawę, a tuż po 10 jadę po niego do miasta. Później zrobimy zakupy i przyjedziemy do domu autobusem jeśli zdążymy lub taksówką. Krzysiek ma w tym czasie napalić w piecu. Później pojedzie po zakupy i na pocztę. Ciekawa jestem jak się dogadają. Są zupełnie różni. Krzysiek to mruk i zamknięty w sobie introwertyk. Sebastian to jego przeciwieństwo. Jest bardzo komunikatywnym, otwartym ekstrawertykiem. Ja jestem introwertyczką ale nie tak zamkniętą w sobie jak Krzysiek.
Po południu muszę wsadzić mięso do zalewy, bo w piątek mamy zamiar z Sebastianem wędzić. Muszę też zrobić obiad. Będzie chili z makaronem. Zjem już tylko połowę porcji, bo nie chcę dalej tyć.
Co po mnie
minął świt otulony ciepłem
jak niewidzialnym szalem
i południe wrzące od uczuć
popołudnie życia
wciąż trwa
los czasem łaskawy
czasem przewrotny i mściwy
nie pozwala wybrać drogi
spocząć
przysiąść na kamieniu
wyznaczył czas zbierania kwiatów
wicia wianków i goryczy
spójrz
uśpione jutro powoli otwiera oczy
maluje srebrem włosy
stawia tamy
gasi wolę trwania
co pozostanie po mnie
bukiety układające się w słowa
zaczarowane myśli
czy strumienie łez
i bezkres niepamięci
Dieta zaplanowana. Zaczynam od 2 stycznia. Który to już raz? Motywacja wysoka jak nigdy. Apetyt straciłam. Jeść będę mało w tym bardzo mało węglowodanów. Myślę o 30 % węglowodanów, 20 % tłuszczy i 50 % białka. Z majonezu muszę zrezygnować chyba na co dzień. Z frytek i chipsów też. Ograniczę ziemniaki, ryże, kasze i kluski oraz pieczywo. Będę jadła jedynie domowe z raz, dwa razy w tygodniu. Słodyczy przeważnie nie jem. Z trucizn typu serki homogenizowane i jogurty owocowe nie rezygnuję na razie. Ćwiczyć oczywiście nie będę. Zobaczymy jak pójdzie. Jeśli będę zrzucać 3 kg na miesiąc będę bardzo zadowolona. Czy to się uda? Czas pokaże...Jeśli nie mam jeszcze koktajle Herba...life i parę zupek Allevo.
Jutro jeśli nic nie wypadnie ma przyjechać Sebastian. Czy będę pisać bloga jak będzie u mnie jeszcze nie wiem. Może odezwę się dopiero po jego wyjeździe. Pracować też wtedy nie będę. Niby zarobek na wróżbach może być spory w okolicach Nowego Roku ale pieniądze nie są najważniejsze. Urlop w miłym towarzystwie jest w tej chwili dla mnie ważniejszy.
Nie jem dużo,a tyję. Od stycznia dieta i to ścisła. Pomyślałam sobie, że po operacji zmniejszania żołądka jedzą mało i chudną to ja też tak mogę i mi to nie zaszkodzi. Myślę z powrotem o 1300 kalorii. Tak na początek. Co później? Może i 1000. Sporo w końcu mam do zrzucenia. Jak przetrwam przestoje? Nie wiem...Przerw już robić chyba nie będę. Po co? Tylko przez nie tyję. Coś to moje odchudzanie mi nie wychodzi. Wojuję już kilka lat i waga się waha od 89 do 95kg i tak w kółko. Nie mam po prostu silnej woli na długich dystansach, a kilogramów do zrzucenia jest dużo. Kiedyś po ciąży zrzuciłam ponad 20 kg ale brałam wtedy teronac i byłam na diecie jajecznej. Jadłam tylko 6 jajek dziennie. Poleciało bardzo szybko. Chyba w dwa miesiące. Teraz to się wlecze i wlecze, a ja dłuższej diety niż trzy miesiące znieść nie mogę...No i taki efekt. A może czas na dietę jajeczną z dodatkiem tuńczyka? W końcu tyję po węglowodanach. Tylko ile na takiej diecie wytrzymam. Najbardziej lubię dietę około 1200 kalorii, bo głodna nie jestem i mogę wszystko jeść. Problem z tym, że chudnę na niej 2 kg w ciągu paru dni, a później już waga spadać nie chce. A może raczej spada ale tak wolno, że tego nie zauważam.
Wszystkiego dobrego z okazji świąt - zdrowia, szczęścia, powodzenia i wiele miłości...
Pozwoliłam sobie pospać. Piję kawę. Zaraz zabieram się za gotowanie. W piecach już się pali. Kolację przygotuję na piecu węglowym. Będzie zupa grzybowa, łazanki, pierogi, kapusta z grzybami, kompot, kutia. Do tego będą grzyby w śmietanie i ryba. Kiedyś gdy jeszcze gotowałam 12 potraw były dodatkowo pieczarki w panierce, kapusta z grzybami - kwaśna, barszcz z fasolą albo uszkami, sałatka z fasoli i ryba po grecku. Teraz już robię tylko 7 potraw gotowanych, bo nie ma kto jeść.
Wczoraj co zamierzałam to zrobiłam w tym ciasto, schab i trzy rodzaje śledzi. Dziś jeszcze oprócz wieczerzy mam upiec pasztet i zrobić sałatkę. Jutro już będę odliczać godziny do przyjazdu Sebastiana. W zasadzie liczę już dziś...Mam nadzieję, że nic nie wypadnie...
A na koniec problemy. Pierwszy to awaria w kuchni i cieknący zlew. Do naprawy po świętach. Drugie to niemożność wstawienia zdjęć. Miałam wstawić zdjęcia choinki i zawieszek, a tu nic z tego...Na dodatek na Vitalii jeszcze giną mi wpisy...
Wczoraj siedzieliśmy z Krzyśkiem w domu. Podgoniliśmy sporo pracy. Wszystko już posprzątane. Zrobiłam też ostatnie pranie. Przygotowałam jadłospis i listę sprawunków na tydzień poświąteczny, sylwester i Nowy Rok. Trochę tych zakupów trzeba będzie zrobić. Część kupię ja gdy pojadę po Sebastiana. Resztę kupi Krzysiek. Po południu pisałam wiersze i robiłam kartki. Wieczorem medytowałam z minerałami na czakrach w gwieździe Dawida. Musiałam odprowadzić nadmiar energii z ciała, bo to on może być powodem stresu i zwiększonego pulsu. Już wolę być klapnięta ale puls mieć niższy...
Od kilku dni jem 1600 kalorii i o dziwo chudnę. Powoli ale stale. Nie ważyłam się ale pierścionki zrobiły się luźne. Jem to co lubię czyli np. wczoraj sałatkę z pora z majonezem. Gdybym miała chudnąć na tej kaloryczności to by było całkiem nieźle. O ćwiczeniach nie myślę. Co to to nie...Będę się obserwować dalej. Może to jest jakiś sposób...
Dziś już przygotowuję jedzenie. Po południu będę piec makowiec. Tym razem z polewą czekoladową i wiórkami kokosowymi. Wieczorem chcę upiec schab. Będzie na dziko z jałowcem.
Wczoraj po południu kończyłam zawieszki. Najwyższy czas, bo mają ozdobić gałązki na sole wigilijnym. Pokończyłam też bombki. Dziś może zrobię karty dla brata Krzyśka i jego pani. Chcę je dołączyć do prezentów. Dziś też Krzysiek ustawi szopkę. Skończymy również sprzątanie. Do świąt coraz bliżej. Bardzo mnie święta cieszą, ale martwię się o Sebastiana. Będzie sam i będzie mu przykro. Wolałabym by był u nas. Niestety Krzysiek się nie zgodził. Może w Wielkanoc będzie u nas jak wszystko dobrze pójdzie.
U fryzjera wczoraj wszystko przebiegło sprawnie. Wróciłam szybko do domu, a fryzura mi się podoba. Jest prosta, praktyczna. Umyję głowę i bez modelowania się będzie można pokazać. To dla mnie bardzo ważne. Nie lubię nic robić ze sobą. Nie wyobrażam sobie modelowania, kręcenia czy prostowania, układania. Na zdjęciu jestem przed myciem głowy i bez makijażu. Jutro może zrobię coś lepszego...
Od kilku dni kilka razy dzienne gryzą mi się dwie kotki - Rozi i Ona. Stały się strasznie zaborcze i toczą boje o to która ma blisko mnie leżeć. Nie wiem co im się stało, bo do tej pory żyły raczej zgodnie. Wczoraj Rozi dostała jakiegoś szału i rzucała się na koty. Wyglądało to dość groźnie ale nikt nie ucierpiał. Uspokoiła się dopiero wieczorem gdy wsadziłam ją pod kołdrę. Trochę nerwów mnie te awantury kosztowały, bo moje koty się nie awanturują na co dzień. Jak nie przestaną to chyba po świętach załatwię im obroże z feromonami...