Ani ćwiczeń ani zdrowego jedzenia nie było ... Już się tlumacze dlaczego :)
Piątek rozłożył mnie ból gardła. W czwartek czułam się zupełnie dobrze, ale w piątek rano obudziłam się z bólem. Ale co tam, mysle, przepłukam wodą z solą (nie cierpię, ale skuteczne) i będzie dobrze... poszłam do pracy, a o 11.30 byłam z powrotem w domu... w ciągu kilku godzin zaczęło mi się kręcić w głowie i ból... zwolniłam się pracować zdalnie, z domu... a po pracy resztę dnia przespałam. Miałam iść potańczyć wieczorem, ale nie wypaliło.
W piątek o północy miały przyjść wyniki egzaminów. Ale stwierdziliśmy z moim, ze poczekamy, nie będziemy sprawdzać maila, żeby sobie weekendu nie psuc :) Czekalismy 2 miesiące, wiec możemy poczekać jeszcze 2 dni. Tak więc sobota była miła, zakupy, brunch, a wieczorem spotkaliśmy się ze znajomymi. W domu byłismy po 4.00, wiec naprawdę się wyszalesmy tak na wszelki wypadek, gdyby od poniedziałku trzeba było uczyc się do poprawki :)
W niedziele kacor gigant... Dopiero wieczorem lepiej się poczułam, wiec odpuscilam sobie ćwiczenia... Jutro na siłowni odrobię zrzucanie weekendowej oponki. Ale dziś rano stwierdziliśmy ze sprawdzamy ---- oboje zdaliśmy :) Zdalam mój egzamin ze swietnym wynikiem, wiec naprawdę uważam weekend za udany, mimo tego ze ani diety, ani cwiczen nie było :)
Mam już tylko 1 ostatni egzamin do zdania w czerwcu, i koniec!