Wszystko mi w paradę wchodzi w myśl zasady, że złej tanecznicy to i rąbek u spódnicy... Więc nie będę się wybielać i tłumaczyć. Zawaliłam i tyle. Ale albo podniosę się albo nie - to zależy tylko ode mnie. Chociaż doping pewno by nie zaszkodził.
W związku z tym postanowiłam zafundować sobie tydzień detoksu - nie mylić z głodówką, nic z tych rzeczy. Mam książkę z fajnymi przepisami na detoks i brzmią tak ciekawie, że dla samego ich wypróbowania warto, lol. Poza tym dowcip polega na tym, że większość opiera się o głównie o warzywka i owoce, więc samo zdrowie. No i abstynencja. Jakoś. Się. Uda. Jeden dzień przygotowawczy jest taki trochę a'la głodówka, bo przez cały dzień je się tylko jeden wybrany owoc lub warzywko lub pije jeden rodzaj soku. Wybrałam sobie winogrona, więc chyba lepiej jutro za daleko od domu się nie oddalać, , bo może być niebezpiecznie.
Czy to ma sens? Nie wiem, ale dowiem się. na pewno.
Czyli 8 dni detoksu, a potem dieta rozdzielna. Czyli po raz kolejny to, co robiłam dotychczas, ale z troszkę zmienionymi zasadami. Generalnie działało i brzmi jak dobry sposób na zdrowy tryb życia, pozwalający uniknąć jojo. Bo nie chcę się namęczyć, a potem w tempie przyspieszonym wrócić do punktu wyjścia albo i gorzej. Jedyna różnica polega na tym, że oprócz podziału na B i W, dochodzi wydzielona grupa N, ale to nawet nieco ułatwia sprawę.
Wiem, wiem, kombinuję straszliwie, ale po prostu muszę się jakoś zmotywować. Zresztą wracamy na lekcje tańca brzucha, bo w wakacje była przerwa. No i chyba trzeba jednak wyciągnąć moje nieśmiertelne płyty z ćwiczeniami, bo brak kondycji mi także doskwiera.
Więc trzymajcie za mnie kciuki. PLISK.
Kasmi
9 września 2013, 07:47witaj z powrotem i powodzenia :)
Mrs.Seal
8 września 2013, 20:22kciuki jak najbardziej już są :) kombinuj byle z sensem i skutecznie :)
irmina75
8 września 2013, 20:09dobrzeże jesteś znowu. razem zaczynamy walczyć.