Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

.......

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15736
Komentarzy: 66
Założony: 26 maja 2010
Ostatni wpis: 17 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Grubasek1984

kobieta, 40 lat, Warszawa

162 cm, 87.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 września 2010 , Skomentuj

Witam wszystkich

Jakoś się zaniedbałam trochę z pisaniem, ale miałam doła i jakoś nie miałam na nic ochoty. Ale pomału wracam na dobre tory, z dietko było powiedzmy szczerze tragicznie i to co się pokazało na wadze o tym świadczy. nawet nie chcę się przyznawać, bo zaprzepaściłam bardzo dużo. Mam nadzieje że teraz już wrócę na dobre tory i uda mi się wreszcie osiągnąc mój cel. Jestem zła na siebie że nie potrafiłam się opanować, ale wszystko mnie dosłownie dobijało. Jestem silna i potrafię - to ja rządze jedzeniem, a nie na odwrót.

Dziś postanowiłam coś zmienić w swoim życiu i zacznę od tego że zapisuje się na studia podyplomowe, potrzebuję tego, choć nie bardzo mi się chce wracać znów do szkoły, ale to tylko rok i najlepszy czas na zrobienie czegoś dla siebie i swojej przyszłości. Jadę dziś do mamy po odpis dyplomu, zrobić zdjęcia do legitymacji i jeszcze w tym tygodniu muszę pojechać złożyć te papiery. Zdobycie tych papierów i wogóle decyzja o powrocie do szkoły to najmniejszy problem. Muszę jeszcze zdobyć kasę na czesne, ale z tym też sobie poradze.

Wraca nowa Asia z optymizmem w sercu :)

Menu na dziś:

śniadanie: 1 kromka chcleba ciemnego z szynką czosnkową i papryką

przekąska: kawa 3 w 1, nektarynka, 2 wafle ryżwe

2 śniadanie: 2 wafle ryzowe z serkiem topionym light i pomidorem

przekąska: danio, jabłko

obiad: kasza gryczana z udkiem z kurczaka

 

16 września 2010 , Komentarze (2)

Nie potrafię się zmotywować, co się ze mną dzieje, mam straszną ochotę na czekoladę, myślę o niej non stop i właściwie kilka razy się złamałam. Przecież tym sposobem nigdy się nie odchudzę, a co gorsza utracę to co do tej pory osiągnęłam. Dobrze że chociaż aqua aerobiku sobie nie odpuszczam tylko chodzę. Choć wczoraj strasznie mi się nie chciało, byłam jakaś taka senna, ale udało mi się wypchnąć moje dupsku na zajęcia. Wczoraj to te zajęcia były trochę jak dla geriatryków, powolne ćwiczenia bez wielkiego wysiłku. Mam nadzieje że to tylko jednorazowo tak było, bo przestani mi się to podobać. Można ten oddmienny zestaw ćwiczeń zwalić na zastępstwo. Przyszła jakaś nowa babka prowadząca i nie bardzo mogła się odnaleść.

Menu na dziś:

1 śniadanie: 1 kromka chleba ciemnego z serkiem topionym light i pomidorem

przekąska: kawa 3 w 1, 6 wafelktów ryżowych

2 śniadanie: 1 kromka chleba ciemnego z plasterkiem szynki z indyka i pomidor

przekąska: danio

Obiad: Barszcz grzybowy z makaronem

14 września 2010 , Komentarze (3)

Ależ dałam dupy przez ten weekend. W piątek było wszystko pięknie ładnie, ale w sobotę, niedzielę i poniedziałek polecviałam po całości. Było chyba wszytsko co zakazane i niezdrowe: chipsy, orzeszki, czekolada, nutelka, pistacje i inne pierdoły. A do tego oczywiście alkohol.

Ale od początku. W sobotę z samego rana pojechałam do mamy, w końcu obiecałam jej umys te pamiętne okna. I było wszystko w porządku, ale jak to zwykle bywa z mamą jak coś robi i nie jest po jej myśli, bo tata się nie włącza, bo ja robie inaczej niz ona to od razu się denerwuje i jest napięta atmospera. Poźniej do tego doszedł ten sam temat co zwykle, że mieszkamy z facetem przed ślubem, że nawet nie myśle o założeniu rodziny, że w głębokim poweażaniu mam wszystkie wartości, które mi przekazywała przez całe życie. Ogólnie nie było za ciekawie, padły cięzkie słowa i bardzo bardzo głośno. Ja tez już nerwowo nie wytrzymałam, popłyneły łzy. Chciałam wieczorem wszystkie te żale sobie odbić, a w zasadzie utopićw alkoholu, ale jakoś tak mi nie szło. Byli znajomi, ale to mimo wszytsko mi humoru nie poprawiło. Mój P. tez nie był w najlepszym nastroju i tak wyszło że zamiast zanocować, pojechali w nocy do domu. To dopiero się zaczął największy koszmar. Od słowa do słowa i tak wynikła mega wielka kłótnia z P. On mi wywalił swoje żale, ja jemu swoje. Prawie się skończyło na tym że bym się wyprowadziła. W pewnym momencie byłam już w takim stanie ze serce mi waliło jak oszalałe i już sie zabrałam za pakowanie swoich rzeczy. Ale ostatecznie odpuściłam i poszliśmy spać. Czułam się fatalnie, nie wiedziałam co mam zrobić, byłam taka bezradna. Nigdy nie było tak między nami. Zaczeły mi krążyć po głowie różne myśli.

Ale już w niedzielę z rana wyjaśniliśmy sobie wszystko, przeprosiliśmy się i powiedzmy ze wróciło wszystko do normy, bo mimo wszystko jakiś żal pozostał i mocne słowa w pamięci również pozostały. Dla poprawy atmosfery pojechaliśmy na grzyby do lasu. Jak na zbieraczy to trochępóźno było, bo wyjechaliśmy z domu dopiero po 12, ale do 18 spacerowaliśmy po lesie i udało nam się coś tam uzbierać. Jak na moje zdolności grzybiarskie to bym nawet powiedziała że nawet bardzo dużo tych grzybów było. Jak już wracaliśmy do domciu to znajomi nas zaprosili do siebie na lokację i tak wyszło, że po kolacji pojawiła się wódka i tak jakoś kieliszek za kieliszkiem i nawet nie wiem kiedy, ale się upiłam. Powiedziałabym, że wypiłam o 1 kieliszek za dużo, bo jak tylko znaleźliśmy się w samochodzie to poczułam że jest mi niedobrze i w tym stanie zostałam do poniedziałku. Wczoraj przez to nie udało mi się dotrzeć do pracy, cały dzień umierałam. Nie zaliczyłam bym tego weekendu na najlepszych, ale od dziś choć też jeszcze nie najlepiej się czuje, to jakośfunkcjonuje i wracam na dobrą ściężkę życia.

menu na dziś:

1 śniadanie: nóżki

przekąska: kawa 3 w 1, nektarynka

2 śniadanie: kromka chcleba ciemnego z szynką z piersi kurczaka pomidorem i ogórkiem zielonym

przekąska: danio

obiad: karkówka z grzybami i makoronem z mizerią

10 września 2010 , Komentarze (2)

Ugiełam się wczoraj trochę z dietą, bo wsunęłam nadprogramowo 2 podpłomyki i kilka pistacji, które zostały z wczoraj. Nie potrafię się oprzeć tym pistacjom. jednego dnia potrafię być twarda i przejdę koło nich objętnie, a drugiego dnia nie potrafię. Dlaczego tak się dzieje, przecież to nawet nie z głodu tylko z łakomstwa. Nie znosze się za to. Zaczynam już tracić nadzieję że jutro odnotuję jakiś spadek na wadze. No nic trudno. Jak mi się nie uda w tym tygodniu to w nastepnym będzie lepiej. Nie ważne ile razy upadasz, ważne ile razy się podnosisz. i tego muszę się trzymać.

Wogóle wczoraj miałam jakiś taki ciężki dzień, ta niby choroba mnie wykończyła, bo padłam spać o 21, moje kochanie zajęło się odkamienianiem ekspresu do kawy, a ja odpłynełam w ramionach morfeusza. Ale dzięki temu dziś wstałam wypoczęta i bez oznak jakiejkolwiek choroby.

Dziś w pracy jak zwykle sporo roboty, ale jakoś to przetwam, w myślach mam cały czas że jutro jest wolne jupii. Pojadę sobie jutro do mamusi, już się dowiedziałam ze zamierza robić paprykę marynowaną na zimę, więc już wiem że będe miała co robić jak już umyje te okna :) zapowiada się pracowita sobotka. Za to dziś sobie po pracy odpocznę, tylko najpierw trzeba na zakupki skoczyć, bo lodówka świeci pustkami :)

A zopomiałam się pochwalić, zrobiłam sobie wczoraj nóżki z kurczaka w galarecie mmmmm pycha, a zamiast gołąbków dietetyczną wersję spagetii z miesem mielonym z indyka. Było pycha, wyszło tyle że jeszcze na dziś mam ten przysmak.

Menu na dziś:

śniadanie: nóżki z kurczaka w galarecie

przekąska: nektarynka, kawa 3 w 1

2 śniadanie: 1 kromka chleba razowego ze słonecznikiem z szynką czosnkową i pomidorem

przekąska: wafle ryżowe

obiad: spagetii z mięsem mielonym

9 września 2010 , Komentarze (2)

Po powrocie z pracy do domciu podgrzałam obiadek, a po obiadku zebrała nam się z moim kochanym na porządki. Przy okazji odkurzania i zmywania podłogi P. przykleił listwy przy podłodze, które odpadły. Powiesił obrazek na ścianę i wreszcie przymocował wieszak na ubrania w przedpokoju. Nie musismy już wieszać kurtek w pokoju :) długo to trwało, ale co tam. Miszkanie teraz lśni, przydało by się jeszcze umyć okna, ale strasznie mi się nie chce za to zabrać. Może w wekend jak będzie ładna pogoda to się wezmę za to tak z rozpędu. obiecałam w sumie jechać do mamy i z nią umys okna w piwnicy, więc może jak wrócę w miarę wcześnie to i u siebie oblecę te okna.

Wracam cały czas na dobre tory. Wczoraj wieczorem złapał mnie głód podczas oglądanie filmu, więc zjadłam kilka wafelków ryżowych. W sumie to moglam zjeść jakiś owoc lub warzywo, ale te wafelki były alternatywą dla pistacji, które leżały na stole i wcineł je mój P. więc i tak dobrze, że znalazłam zamiennik :)

Dziś rano jakoś tak się nie wyraźnie czułam, bolała mnie głowa i miałam katar, co chwile kichałam. Już myślałam że coś mnie bierze, że ktoś mnie w pracy zaraził, bo 3 osoby są na zwolnienie z ropnym zapaleniem dróg oddechowych. Ale na szczęcie już jest dobrze, więc sądze że nic mi nie będzie. Na wszelki wypadek naszprycuje się dziś rutinskorninem i jakimiś witaminkami. 

Menu na dziś:

1 śniadanie: 1 kromka chcleba razowego ze słonecznikiem z sekiem topionym light, pomidorek

przekąska: jablko

2 śniadanie: 1 kromka chleba razowego ze słonecznikiem z szynką czosnkową i pomidorem i ogórkiem zielonym

przekąska: danio

Obiad: gołąbki z ryżem i surówką z kapustą pekińską

8 września 2010 , Skomentuj

Dzięki za wielkiego kopniaka. Ten pomysł żeby wmawiać sobie że każdy dzień jest ostatnim dniem diety jest świetnym pomysłem. Jeden dzien można wytrzymać, a później następny i następny i tak do celu dotrwam :) Wczoraj już mi poszło zdecydowanie lepiej z dietą. Chociaż to może też przez to że miałam zajęty cały wieczór i nie miałam czasu na myślenie o jedzeniu. Niechcący trafiła mi się weczoraj wizyta u dentysty zamiast w piatek. Po pracy szbciutko do domciu, zrobić obiadek na szybko i musiałam już wychodzić. Borowanie załatwione jupi, została mi tylko 1 wizyta i będę miała wszystkie ząbki pięknie wyleczone :)

W pacy ostatnio też się polepszylo, jest dużo roboty i nie mam czasu na myślenie o jedzeniu, to mi też dodaje siły :) Czuję że ten tydzień będzie dobrym tygodnie, a nawet jak nie odnotuje spadku wagi, w sumie jestem w trakcie @ to i tak nie zniszczy mojej motywacji. Nie ważne jest wynik tygodniowy, tylko ciągłe dążenie do celu i tego się będę trzymać.

Menu na dziś:

1 śniadanie: 1 kromka chleba ciemnego z serkiem topionym light i pomidorem

Przekąska: nektarynka

2 sniadanie: 1 kromka chleba razowego z szynką czosnkową, pomidorem i ogórkiem

2 Przekąska: danio

Obiad: Potrawka z kurczaka z papryką z makaronem i sałatką z kapusty pekińskiej

7 września 2010 , Komentarze (3)

Moja silna wola znów spadła. Nie wiem dlaczego mi tak to wszystko waha. Wczoraj się skusiłam na 4 łyżeczki nutelki, wiem że to wielkie bomba kaloryczna, ale nie mogłam się powstrzymać. jak tak dalej pójdzie to nigdy nie zgubie tych kilogramów. Mam już tego powoli dosyć. Dlaczego nie moge mieć tej motywacji i silnej woli co kiedyś. Przecież mi tak dobrze szło. teraz chyba za bardzo spoczęłam na laurach i wydaje mi się że jak schudłam to teraz bez wysiłku uda mi się cały czas tak robić. Nie wiem już co mam zrobić. Powinna chyba zamknąc lodówkę i szafkę na klódkę i nie zbliżać się do kuchni. Kopnijsie mnie mocno w d.... Patrze na wasze wyniki w odchudzaniu i też bym tak chciała.

dobra dosyć użalania się nad sobą. Muszę się bardziej postarać, nie mam innego wyjścia. Przestawić w głowie sobie tok myślenia. Dziś się nie ugnę, jutro też nie, ani żadnego innego dnia. Wiem że potrafię, innym się udaje to dlaczego mi się ma nie udać.

Menu na dziś:

1 śniadanie: 1 kromka chcleba ciemnego z serkiem topionym light

przekąska: nektarynka, serek danio

2 śniadanie: 1 kromka chleba ciemnego z szynką czosnkową, pomidorem i ogórkiem zielonym

2 przekąska: jabłko

Obiad: potrawka z kurczaka z zieloną papryką z makaronem i mizerią

6 września 2010 , Skomentuj

Dziś znów poniedziałek. Mam dziś jakiś taki podły nastrój. Rano się fatalnie czułam, brzuch mnie bolał. Tak jakby mi ktoś szpile jakieś wbijał. Na szczęście już mi przeszło. Chociaż humor jakiś taki średni mam. Nic mi się nie chce, chociaz w robota pali mi się w rękach. Nie rozumiemie tego. Jeszcze na dokłądę dostałam dziś @ o 10 dni za wcześnie. Mam nadzieje że to tylko jednorazowy wyskok.

Muszę się przyznać do grzeszku wczorajszego. Zjadłam bardzo późnym wieczorem kebaba. Ale to wszystko przez to jak zjadłam o 15 naleśnika, to później jakoś się tak nie udało nic zjeść. Chciałam sobie całkowicie darować wieczorny posiłek, ale jeszcze pojechaliśmy z P. odebrać jego siostrę od znajomych i zabawiliśmy u nich z godzinkę i dopadł mnie już taki głód, ze musiałam coś zjeść. Ale nie będę się tym przejmowac, w wekend byłam w miarę grzeczna. Chociaż spadku wagi nie zanotowałam, jest cały czas 66,5.

Menu na dziś:

Śniadanie: 0,5 kromki chcleba z połową trójkącika serka topionego light (to przez bolący brzuch)

Przekąska: kawa 3 in 1, nektarynka, danio

2 śniadanie: kromka chleba  z szynką czosnkową i pomidorem

Obiad: być może karkówka z sosem pieczrkowym i surówka z pora

3 września 2010 , Komentarze (1)

Jak w tytule. Moja motywacja z każdym dniem rośnie. Jestem z siebie bardzo zadowolona. Oczywiście mam chwile słabości, żebyście nie myślały, że nic mnie nie kusi. Oczywiście że kusi, ale nie poddaje się i odpycham te wszystkie rzeczy od siebie.

Wczoraj miałalm bardzo udany dzień. Pop racy szybciutko w samochód i do fryzjera. Fryzjerka skróciła mi włosy tak mniej więcej kilka centymetrów i jednocześnie wyprostowała. Lubię czasem mieć proste włosy, ale jak na za bawę w domu to za dużo czasu by mi to zabierało. Później szybciutko do mamusi. Zjadłam obiadek, a później jakoś tak wyszło w rozmowie żeby pojechać do Janek na zakupy. Więc znów chyc do sdamochodu i w drogę. Głównie chciałam pokazać mamie komodę jaka była Jysk-u. Niestety nie pasowała jej. Skoro już byłyśmy na miejscu to wstapiłam do H&M, bo dotałam kartę upominkowa na urodziny własnei do tego sklepu. Więc po krótkei wycieczce między wieszakami udało mi się wypatrzeć piękny fioletowy sweterek zapinany na guziki i dwie koszuli: biała i ciemno fioletowa. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z zakupu :) Po zakupkach ciuszkowych szybciutkie zakupki spożywcze. jak już odwiozłam mamusię do domciu, szybko się spakowałam i w drogę do domciu, bo mój kochany zadzwonił z propozycją wyjśca do klubu wieczorkiem na piwko ze znajomymi. Jak dotarliśmy na miejsce wykazałam się znów silną wolą i nie skusiłam się nawet na 1piwko, nic innego też nie piłam, bo była w zasadzie tylko cola, sprite, fanta i tego typu napoje, albo soki, za któymi nie przepadam. A niestety wody nie mieli - no cóż. Ważne jest to że posiedzieliśmy w gronie znajomych. Wróciliśmy dość wcześnie do domciu, bo trochę się źle czułam.

Dziś samopoczucie jest już lepsze, chociaż rano jak wstałam przypomniało mi się że nie kupiłam chcleba i nie bardzo miałam co zjeść na śniadanie, a do pracy też nie ma co zabrać. Ale przecież musiałam sobie poradzić. Znalazłam w lodówce ostatni jogurcik i poleciałam do pracy. Na szczęcie dziś już piąteczek i nie ma za dużo robotki, więc mogę się cieszyć weekendem - no prawie za 4,5 godz.

Menu na dziś:

przekąska: jogurt owocowy light

1 śnadanie: grahamka z pasztetem, kawa nescafe 3 in 1

przekąska: jabłko, 2 wafle ryzowe

2 śniadanie: grahamka z pasztetem

Obiad: ryba po grecku

2 września 2010 , Komentarze (2)

Wczoraj miło się zaskoczyłam. Zapowiadał się nudny wieczór, P. na delegacji, ja sama w domciu pogoda do bani. Jak wróciłam do domciu zrobiłam szybciutko obiadek - kurczaczka w sosie grzebowo czosnkowym, pychotka - później zrobiłam porządek z moimi przepisami. trochę się tego nazbierało. Czas szybko minął, patrzena zagarek, a tu czas na basen. Wyglądam przez okno leje jak z cebra, ale co tam, obiecałam sobie że nie odpuszczę to idę. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i w dorę. Przebiłam się przez mega kałuże przy bramie, wsiadam do mojej fury, podjeżdżam na miejsce a tam pusto. Pierwsza myśl super będe miała gdzie zaparkować, ale za chwilę rozum wrócił i dostałam olśnienia. Kobieto przecież jest 1 wrzesnia, przecież do 9 będa trwać pracę konserwatorskie. No cóż mogłam zrobić, wsteczny i z powrotem do domciu. Dzięki temu wstąpiłam po drodze do sklepu, a tak mi się jakoś zachciało i odkryłam mega pyszną przekąskę. Nic specjalnego bo wafelki ryżowe, ale za to jaki smak: paprykowe po prostu pycha - musiałam przecież spróbować. Kupiłam jeszcze na spróbowanie o smaku serowym i podpłomyki bez cukru. Co ciekawe wcale przez te smaki nie są bardzo kaloryczne, to jest moja alternatywa na chipsy jestem happy :) Jak wróciłam do domciu to tylko szybciutko pod prysznic i do łóżeczka film obejżeć. Już miałam iść spać, a tu dzwoni mój kochany, tak gadamy chwilkę i pytam go gdzie się w końcu zatrzymali na nocleg, a on że właśnie wszedł do hotelu na jakiejś wiosce po drodze i idzie do pokoju. I w tym momencie słyszę zgrzyt zamka od drzwi. Co się okazało, że mój misiaczek chciał mi zrobić niespodziankę i nie powiedział mi że wraca do domciu - kochany :):) Od razu mie się humor poprawił w 100%

Dziś od rana w dobrym humorze, mimo że wstałam dużo wcześniej niż zwykle. Musze tak robić jak jadę samochodem do pracy. Po pierwsze unikam korków, które się już pojawiły na dobre. A po drugie jak dojadę później to nie będę miała gdzie zaparkować za darmo. A na parkomat nie chcę wydawać tyle kasy. Dzięki temu że byłam w pracy o 7, to wyjdę też wcześniej, szybkko skoczę do fryzjera, a później do mamusi w odwiedziny.

Dietka dziś całkiem spoko, chociaż mam jakoś taką ciągłą potrzebę podjadania czegoś, ale muszę się twardo trzymać, wraca powoli moja mocna motywacja, oby wróciła na dobre.

Menu na dziś:

1 śniadanie: 1 kromka chleba razowe z serkiem topionym light i pomidorem

Przekąska: mały banan, jabłko

2 śniadanie 1 kromka chleba razowego z szynką i musztardą

2 przekąska: jogurt owocowy light

Obiad: kurczak w sosie grzybowo-czornkowym (pyszotka mmmmm) z kaszą gryczaną

 

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.