Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wiedźma, biegaczka, mykofilka, górska szwenda i fotomaniaczka. Lekko trącona rydwanem czasu choć wciąż piękna (coraz bardziej od środka). Uzależniona od lasu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20555
Komentarzy: 1930
Założony: 21 kwietnia 2023
Ostatni wpis: 26 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tojotka

kobieta, 44 lat,

160 cm, 60.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 stycznia 2025 , Komentarze (24)

Po prostu. Weekend w krzakach czyli normalne żyćko.

Dzisiaj mija dokładnie rok od dnia, w którym usłyszałam diagnozę po biopsji. Wtedy myślałam, że nie dożyję kolejnej zimy. A dziś mam nowy cel - przetrwać bez wznowy najbliższe 2 lata. W przypadku potrójnie ujemnego raka piersi kluczowe są dwa pierwsze lata. Potem ryzyko wznowy znacznie spada. Dlaczego nie 5 lat, jak zazwyczaj przy nowotworoworach? Bo potrójnie ujemny jest bardzo agresywny i rozwija się zdecydowanie szybciej. Jeśli ma wrócić, to na luziku wyrobi się w te dwa lata i nie będzie zwlekać. 

Te pierwsze różowe cudaki ze zdjęć to młodziutkie czarki austriackie. Są pyszne, na surowo chrupią i smakują jak rzodkiewki. Bardzo je lubię, ale mam ich w moim lesie niewiele i nie zbieram. Będę do nich sobie zaglądać przez następnych kilka tygodni. Rosną pomalutku i będą mnie cieszyć aż do cieplutkiej wiosny. 

Natargałam sobie młodej pokrzywy i popijam pachnący napar. 

Zamulam dzisiaj, c'nie? To w takim razie zostawiam Wam naturę w moim obiektywie, w celach relaksacyjnych.

Jak ja kocham żyć!

A.

23 stycznia 2025 , Komentarze (23)

Szybki update. Zdrowotnie jest spoko. Kondycyjnie nadal jestem w czarnej dziurze. A dodatkowo w piersi po radioterapii ciągle coś mnie szczypie, gniecie i mrowi. Pod pachą w miejscu wycięcia wartownika pobolewa. Zdaniem radiolożki to zupełnie normalne, a kontrolnie chce mnie obejrzeć dopiero na początku marca. No dobra, mam z tym luz. Ale taka sytuacja powoduje, że unikam wstrząsów, podskoków i innych gwałtowności więc póki co tylko łażę. Eh, a tak bym chciała wrócić do małego truchtanka... No to jeszcze nie teraz. 

Na boreliozę antybiotyk wciąż biorę. Akurat mi zejdzie do następnej wizyty na ONKO więc Doktorka po wynikach krwi zdecyduje co robimy dalej. Po rumieniu śladu już nie ma. 

Wrzucę kilka zdjęć z lasu. Jest cudnie. Śnieg topniejąc zostawił mnóstwo wilgoci w gałązkach i patyczkach, i grzyby szaleją. 

A.

13 stycznia 2025 , Komentarze (17)

Hmmm, po pięciu dawkach antybiotyku dziś po rumieniu nie ma śladu. Czyli borelioza potwierdziła się sama. A dodatkowo zniknął ból głowy i karku, który miałam od kilku dni. Ja te dolegliwości wiązałam raczej z radioterapią, ale chyba to było błędne skojarzenie. 

Idę na spacer bo mam wolny dzień. Miłego Chudzinki!

A.

edit. Mój dzisiejszy obiad, mniam!

10 stycznia 2025 , Komentarze (8)

No, siedzę na ONKO z nadzieją, że szybko podepną mnie pod kroplówkę. Mierzi mnie dziś atmosfera oddziału i ci wszyscy ludzie wokół. Chcę pobyć sama.

A zdrowotnie? Wyniki ok, tylko znowu leukocyty poniżej normy. I trzeba będzie robić zastrzyki. A boreliozy potwierdzać nie będziemy. Rumień się powiększa książkowo. Doktorka skonsultowała temat z kim trzeba i dostanę antybiotyk na 3 tygodnie. Szkoda czasu na dodatkowe testy. 

Nosz kurde...

A.

6 stycznia 2025 , Komentarze (7)

Melduję, że żyję. Bez zmian. Jutro wracam na dobre do pracy bo już mi się znudziło nicnierobienie. W piątek tylko pojadę na ONKO zatankować pembrolizumab i pogadać o rzeczach z Doktorką.

W lesie jest bardzo sucho. Gałązki obeschnięte więc i grzybów mało. Bo wiecie, że zimą królują grzyby nadrzewne i nadrewnowe, c'nie? Grzybnia w glebie zajmuje się tym czym zwykle się zajmuje, ale na wierzch nie wyłazi. No. 

Dupka mi odżywa i zaczynam myśleć o górach. Na razie tylko myślę, ale myślę intensywnie. Już niedługo!

A.

3 stycznia 2025 , Komentarze (12)

Skończyłam radioterapię, wczoraj. Na razie nic mi w związku z tym. Noooo, mam delikatne podrażnienia skóry i lekki obrzęk w piersi. Ale to normalne i zupełnie niezauważalne. Wyniki z krwi mam doskonałe. Leukocyty w normie, hemoglobina wysoko pod sufitem, markery nowotworowe jak u zdrowej osoby. No. 

Za 2 miesiące jestem umówiona z radiolożką i będziemy się kontrolować. Cztery tygodnie później również umówione już spotkanko z Wymarzonym i kolejny przegląd. 

A dziś na maila dostałam wyniki boreliozowe. No i  przeciwciała IgM, mówiące o aktywnej świeżej infekcji, mam niziutko co oznacza, że wynik jest ujemny. Za to przeciwciała IgG mam wysokie.  Te przeciwciała pojawiają się później niż IgM i utrzymują się w organizmie przez dłuższy czas, nawet po przebytym zakażeniu. Ich obecność może świadczyć zarówno o świeżym, jak i przeszłym zakażeniu. Nie wiem co dalej. Za tydzień pokażę wynik onkolożce, niech decyduje co robimy dalej i czy konsultujemy to u zakaźnika i robimy dalsze testy. Nie wiem co o tym myśleć. Może spróbuję się umówić do mojej lekarki rodzinnej? Bo na razie to sama sobie zrobiłam interpretację wyniku, i może być zupełnie inaczej niż myślę.

Nieźle sobie ten rok rozpoczęłam kurde.

A.

29 grudnia 2024 , Komentarze (8)

Nic nie piszę bo nie dzieje się nic. Poza tym, że zaraz kończę radioterapię i czekam na wynik na boreliozę bo wylazł mi dziwny rumień na klatce z piersiami. Lekarka od radio twierdzi, że to nie jest rumień popromienny i trzebaby sprawdzić przeciwciała. Nosz krówa, jeszcze to...

Zapowiada się ciekawy rok.

A.

21 grudnia 2024 , Komentarze (20)

Wczoraj minął równiutko rok od czasu tamtego fatalnego usg... To był bardzo trudny czas, ale teraz zaległa u mnie cisza. Tak se siedzę... Nie dzieje się nic... Nie mam ochoty na wspominki czy podsumowania. Patrzę w przyszłość i prę naprzód, jak czołg.

Osiem sesji radioterapii za mną i znoszę je dobrze. No, prawie dobrze. Wczoraj byłam zatankować pembrolizumab i okazuje się, że odporność poleciała mi na pysk. Leukocyty mam dużo poniżej normy. To nic. Zrobię sobie kilka zastrzyków na pobudzenie szpiku, ograniczę kontakty z ludziami i jakoś to będzie. Reszta wyników jest optymistycznie w porządku. Dawkę immuno dostałam i kolejna planowo za 3 tygodnie. Radioterapię też mam nadzieję zakończyć o czasie. Czuję się przyzwoicie.

Włóczę się, oddycham głęboko i spędzam czas jak lubię. Momentami przypełzają mi pod powieki łzy i nie próbuję ich powstrzymywać. Teraz już nie. Muszę w końcu je wylać bo tłumiłam to podświadomie przez rok. Chyba bałam się płakać. Teraz już się nie boję. Boję się i innych spraw i chowam się przed nimi, jak dziecko za firanką. Może mnie nie znajdą?

W lesie jest pięknie o tej porze roku. Pachnie butwiejącymi liśćmi i wiatrem. Czerpię z tej atmosfery, jest mi jakoś blisko do tej mokrej chłodnej ziemi. Bliżej niż kiedykolwiek.

A.

12 grudnia 2024 , Komentarze (15)

Radioterapia leci. Raniutko piję kawkę i pędzę na sesję. Poza tym, że "obsługuje mnie" młody przystojny i bardzo empatyczny technik, że trzeba pokazać nagą klatkę z piersiami, a w sali zabiegowej jest chłodno 🥴 to reszta jest bezproblemowa i nieodczuwalna. Na razie nie dzieje się w związku z napromieniowaniem absolutnie nic. Bardziej boję się długofalowego wpływu, szczególnie na serce bo mam naświetlania na lewą stronę, a dodatkowym dużym obciążeniem jest pembrolizumab. Ale co zrobić... Gupio by było umrzeć na raka, zachowując za wszelką cenę zdrowe serducho, c'nie? To jest wojna i jeśli straty są konieczne, to są konieczne. 

No, to tyle z bieżących meldunków. Idę kleić pierogi.

A.

8 grudnia 2024 , Komentarze (6)

Zbieram siły na jutro bo mam raniutko pierwszą radio. Kazali wziąć kapciuszki i ręcznik. Nie wiem po co, ale wezmę. Stresuję się. W lesie na trochę nerwy mi zeszły. Może w przyszłym życiu zostanę sarną?

A.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.