Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wiedźma, biegaczka, mykofilka, górska szwenda i fotomaniaczka. Lekko trącona rydwanem czasu choć wciąż piękna (coraz bardziej od środka). Uzależniona od lasu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17967
Komentarzy: 1640
Założony: 21 kwietnia 2023
Ostatni wpis: 11 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tojotka

kobieta, 43 lat,

160 cm, 60.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 października 2024 , Komentarze (19)

Bezpiecznie wylądowałam w domu. Rozpakowałam walizę, wypiłam małą kawkę i idę na spacerek bo piękna pogoda.

Trochę boli, ale mam to gdzieś. Nie będę się nad sobą użalać bo to etap przejściowy. Zaczęłam dziś ćwiczyć, żeby jak najlepiej wyjść z tego bałaganu.

Napiszę też więcej o operacji za jakiś czas bo może komuś się taka wiedza przyda. Ale to nie dziś, dobrze? Muszę to sobie poukładać w głowie. A potem opowiem.

Ściskam Was cieplutko w podziękowaniu za ogromne wsparcie jakie mi dajecie! 

A.

8 października 2024 , Komentarze (21)

Melduję, że żyję. Czuję się jak po zderzeniu z pociągiem, ale żyję. Operacja poszła zgodnie z planem. Wymarzony był boski! 🥰

A jutro już wracam do domku.

Dziękuję za Wasze dobre myśli 

A.

4 października 2024 , Komentarze (41)

Tyle wsparcia od Was, tyle ciepłych słów! Dziękuję Wam przeogromnie, z całego mojego wiedźmowego serca! 

Strasznie się w tej chorobie zrobiłam miętka i wzruszająca się...

Już nic nie mówię, tylko zostawiam Wam jedno z moich lepszych wspomnień. Plan jest taki, żeby to wkrótce powtórzyć. O. 

Odezwę się.

A.

2 października 2024 , Komentarze (21)

Tymi paluszkami trzymię kciuki za samą siebie. Pomożecie?

Minęło 5 tygodni od ostatniej chemii, a ja mam wrażenie, że zrobiłam krok w tył. Że całe to chemiczne cierpienie było na nic. Że chyba mój guz urósł i jest niewiele mniejszy niż na początku. Bo wyczuwam go, od momentu założenia znacznika tj. od 29 lipca. Wymarzony chirurg uprzedzał wtedy, że obrzęk może utrzymywać się przez jakiś czas, ale kurde, minęły dwa miesiące i to nadal trwa? Hmmm, nie wiem co myśleć. Poleciałabym do Doktorki po pociechę, ale bez sensu bo w poniedziałek melduję się u Wymarzonego na onkochirurgii więc paniczne ruchy mogą poczekać. Tych kilka dni nic już nie znaczy. 

Poza tym fizycznie czuję się silniejsza. Włoski na skalpie mi się już ciut zagęściły i sobie rosną powoli. Brwi też. Rzęsy odrosły do stanu prawie-normalnego, no może te na dolnej linii oka są jeszcze rzadkie, ale to drobiazg. Smak prawie odzyskałam, ale prawie robi tu różnicę. Bo na przykład nie czuję czekoladowości czekolady, jest po prostu i tylko słodka. Jak żyć?!

Najgorsze są uderzenia gorąca na zmianę z zimnymi dreszczami i z bezsennością w komplecie. Takie jakby menopauzalne. Po pierwszej chemii w marcu przestałam miesiączkować i nie wiem czy to się jeszcze odwróci. Trudno przewidzieć.

I to paskudne uczucie ucisku w gardle i klatce piersiowej! Od śmierci Justynki mnie nie opuszcza i już nie mam pomysłu jak sobie z tym radzić. Nie ma mowy bym poleżała na plecach bo boli i mam wrażenie, że brakuje mi powietrza. Fizycznie nie ma żadnych podstaw żebym to czuła, a jednak... To kwestia psychiki. Ciało jest niezwykle tajemniczą materią...

Z przykrych skutków chemii doskwiera mi jeszcze rogowacenie okołomieszkowe na ramionach i źle mi z tym. I krwiaki pod kilkoma paznokciami u stóp. To akurat dla mnie nic nowego bo kto nigdy nie stracił paznokcia po biegu lub długiej szwendaczce, ten nie wie nic o bieganiu i nic o górach. Luzik, za kilka miesięcy nie będzie śladu i wiem to z wielokrotnego własnego doświadczenia.

Odbyłam trudną rozmowę z moimi dwoma psiapsiółkami i zostawiłam im wytyczne, na wypadek gdyby... Moja Córa będzie ich wtedy potrzebować... Coż, zamierzam po operacji wrócić do domu, no ale...

No i tak.

A.

29 września 2024 , Komentarze (19)

I jeszcze wincyj lasu!

Pracuję i zbieram siły włócząc się wśród drzew. A czas płynie nieubłaganie. Jeszcze kilka dni.

A.

21 września 2024 , Komentarze (12)

Czy ja już mówiłam, że Bory Dolnośląskie to jedno z moich ukochanych miejsc na ziemi? 

Pojechałam dzisiaj z nadzieją na koszyczek rydzów. I nic. Zero rudego w lesie. Mimo ostatnich deszczów ściółka sucha aż chrzęści. No trudno. Posiedziałam wśród chrobotków, zjadłam śniadanie z paziem królowej, pooddychałam sosnowym powietrzem. Ciut mi lżej, choć z tyłu głowy mam cały czas złe myśli o kończącym się czasie... Tik tak, tik tak, tik tak...

A.

18 września 2024 , Komentarze (10)

Nie byłabym sobą, gdybym na obczyźnie nie polazła buszować w chaszczach i korzonkach. Ja bez lasu po prostu usycham wewnętrznie. Muszę. 

A ten niby obcy las już znam. To moja kolejna wizyta w rezerwacie archeologicznym Kamienne Kręgi w Grzybnicy. Pradawne kurhany, obeliski, drzewo czarownic i szałas ofiarny... i hektary lasu i bagnisk. Na starym, potężnym świerku o kilku wierzchołkach czarownice z całej Europy do dziś wieszają swoje totemy, a w szałasie pod drzewem mamroczą magiczne szeptanki. Bardzo odpowiada mi energia tego miejsca i czuję się tu jak u siebie na Ślęży. 

Cokolwiek o mnie pomyślicie, tak jest. Dary zostawiłam, myśli posłałam w przestworza...


Poniosło mnie też na bagniska i  podmokłości.

I jeszcze coś fajnego z grzybowego świata...

Szyszkolubka kolczasta Auriscalpium vulgare, grzybek który lubi wyrastać na sosnowych szyszkach. Bardzo rzadko można go spotkać również na szyszkach świerku, tak jak mi się właśnie dziś trafiło. Maluszek ma kapelutek wielkości paznokcia kciuka, a od jego spodu wyrastają drobniusie kolce. 

Do tego pieprznik jadalny Cantharellus cibarius czyli popularna kurka.

I na deser śluzowiec rulik nadrzewny (groniasty) Lycogala epidendrum. 

To tyle z mojej dzisiejszej szwendaczki. Jutro chcę jechać do domu bo jeden z moich kotów źle znosi wyjazdy i dla jego dobra czas wracać na swoje śmiećki. Ale to nie koniec włóczykijowych opowieści, obiecuję. No chyba że już nikt nie chce tego czytać...

A.

17 września 2024 , Komentarze (10)

Znacie #kamyczki? 

Dla nieświadomych - grupa ludzi zostawia w różnych miejscach w całej Polsce kamienie umalowane życzliwością i opatrzone kodem pocztowym lokalalizacji. Znalazca może taki kamyk zachować, ale jest prośba aby opublikować i opatrzyć hasztagiem post w sieci.

Z samego rana poszłam na spacerek i trafiłam swój pierwszy kamyczek. Bardzo miła niespodzianka.

Przetuptałam dzisiaj ponad 11 km. Niewiele dla zdrowego człowieka, ale ja czuję w ciele ten wysiłek. To dobre zmęczenie, tęskniłam za takim. 

Nad morzem mgliście. Wilgoć z powietrza ostro czuć w płucach z każdym oddechem. To mi boleśnie uświadamia, jak dobrze jest oddychać...

A.

16 września 2024 , Komentarze (8)

Potrzebowałam. Jak tlenu. 

Zimno. To nic, tymczasowo jestem szczęśliwa.

A.

9 września 2024 , Komentarze (26)

Byłam dzisiaj na konsultacji u Wymarzonego chirurga. I kurde, jak mi opowiedział w szczegółach o operacji, i o tym czego teraz nie wiadomo a co może się w trakcie okazać, i co może pójść nie tak... to zaczęłam się znowu bać o przyszłość. Czemu nie mam jakiegoś normalnego fajnego raka tylko tego wariata dziwnego takiego, co?

Muszę się uspokoić. To nie są nowe dla mnie informacje. Wiem o mrocznych stronach mojego nowotworu od dawna. Ale staram się, naprawdę staram się nie nakręcać. Mimo to, gdy słyszysz od lekarza rzeczy, to zawsze robi wrażenie.

Z dobrych wiadomości:

1. Oprócz cięcia zrobią mi śródoperacyjną radioterapię. To jakaś tam mała dodatkowa szansa na wyzdrowienie.

2. W tym szpitalu mają bardzo dobry program rehabilitacji dla pacjentek pooperacyjnych i zaproponowali mi udział, za darmo. Skorzystam. Będę musiała tam pojeździć, a mam sporo drogi. Ale zamierzałam prywatnie poszukać fizjoterapii więc musiałabym tak czy inaczej gdzieś podojeżdżać. A tu dostanę dobrze zaprofilowaną opiekę, dopasowaną do zakresu operacji. 

No. Małymi kroczkami do przodu. Czuję się już ciut lepiej.  Jutro wracam do pracowania. Na kilka dni bo planuję mały urlop. A za 4 tygodnie melduję się na chirurgii. 

Jakoś to będzie.

A.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.