Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba pora coś zmienić bo cukrzyca puka do drzwi...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3909
Komentarzy: 51
Założony: 13 stycznia 2025
Ostatni wpis: 26 kwietnia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tetania

kobieta, 34 lat, Tak

172 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 kwietnia 2025 , Skomentuj

Stanęłam rano na wadze i... zupełnie się nie spodziewałam! Schudłam aż 1,2 kg! No to jest coś! Ważę 72,5 kg!

72 kg. Waga, w której spędziłam większość dorosłego życia. I z której startowałam wiele razy redukcję, a potem uparcie wracała. Mam nadzieję, że będzie tylko przystankiem do mniejszej wagi i że za długo w niej nie pobędę. 

Mój cel - zobaczyć 6 z przodu pod koniec maja staje się coraz bardziej realny.

25 kwietnia 2025 , Skomentuj

Z tymi ciuchami wczoraj było tak. Lnianymi spodniami mąż był zachwycony i powiedział, że to najlepsze, jakie kupiłam. Oboje też stwierdziliśmy, że wcale tak nie prześwitują gdy stoję lub chodzę. Jedynie jak się pochylę, więc muszę o tym pamiętać. O drugich spodniach mąż powiedział, że jakby był ze mną w sklepie, to by mi je odradził. Pytam czemu. A on: Kochanie, ty już kupiłaś raz za małe spodnie i ani razu ich nie założyłaś...

To prawda. Z tym że są jeszcze ciaśniejsze niż te, co kupiłam wczoraj i zatrzymują mi się w połowie uda... Kupiłam je jak byłam chudsza niż teraz. Te z wczoraj jest szansa, że kiedyś ponoszę, mogę je założyć na tyłek, tylko w pasie się nie dopinam.

Wzięło mi się na wspominki dziś. Cofnęłam się o rok w aplikacji i odkryłam, że rok temu o tej porze ważyłam 69 kg. Czyli jakieś 4 kg mniej. Ech... Jaka ja byłam głupia, że zaprzepaściłam taki efekt. Chociaż z tego co pamiętam, w tej wadze też czułam się grubo. 

Jak wtedy schudłam? Nie od razu, ale zaczęłam od początku stycznia z wagą 77 kg. Czyli zejście -8 kg zajęło mi ok. 4 miesiące... Dieta 1800 kalorii i ćwiczenia z Chloe Ting, ale jakieś cardio i HIIT, żadnych siłowych jak teraz. No i orbitreka tak nie używałam jak teraz.

Moja dieta wtedy nie była jednak zdrowa, bo dalej jadłam słodycze i pszenicę. I chipsy. Pamiętam, że dziennie jadłam pół tabliczki mlecznej czekolady. Wliczałam to do deficytu. Połowę mojej kaloryczności diety zajmowały słodycze...

Niesamowicie ciężko było mi więc utrzymać taką dietę. Byłam często głodna i zdarzały się napady. Gdy osiągnęłam 68 kg, waga przestała spadać. Zrobiło się cieplej, zajadałam się lodami, i moja waga skakała od 68 do 70 kg. Raz się zawzięłam to spadła do 67 ale na krótko. No cóż. Po pół roku na takiej diecie szybko doszło do rozprężenia i kompensacji. Jadłam i jadłam bez opamiętania, aż odzyskałam wszystko z nawiązką.

Teraz działam mądrzej, a przynajmniej tak mi się wydaje. Zmieniam na stałe nawyki. Nie jem słodyczy, nie brakuje mi ich, a dziś jadłam pasek czekolady gorzkiej i wydawała mi się jakaś podejrzanie słodka. Nie jem tez pszenicy bo to bezwartościowe i miesza z apetytem. To działa. 

No ale waga spada mozolnie, jak wtedy. Dołuje mnie to. Lato coraz bliżej, a ja dalej ważę ok. 73 kg. Pomyślałam dziś, że rzucę sobie wyzwanie: za miesiąc chcę widzieć już 6 z przodu. To chyba realne. Będę jeść 1700-1800 kcal dziennie i ćwiczyć.

Dzisiaj kończę dzień na 1700 kcal. Spaliłam ok. 360 kalorii aktywnych. Tylko orbitrek i kroki, bo odpuszczam na razie siłowe ze względu na bolące jamniki. 

24 kwietnia 2025 , Skomentuj

Dzisiaj rano miałam tak ponury, depresyjny nastrój, że łzy autentycznie podchodziły mi do oczu. Apetytu rano brak, zrobiłam śniadanie (kasza gryczana, 2 jaja, warzywa mrożone z kalafiorowej z koperkiem) i ledwo co podziubałam. 90% oddałam mężowi. Wypiłam kawę i po niej załączył mi się taki jadłowstręt, że nie zjadłam drugiego śniadania.

Jak to przed okresem, czuję się teraz wyjątkowo brzydka i gruba. Rano omijałam celowo lustra, by nie patrzeć na swoje obrzęknięte ciało...

Co jest najlepszym sposobem dla kobiety, żeby się pocieszyć? Iść na ciuszki! Piszę to trochę z ironią, bo nie jestem częstym gościem w sklepach z odzieżą i generalnie za tym nie przepadam. Idę jak już dosłownie nie mam co na siebie włożyć. A ostatnio wykreowała się potrzeba, bo zrobiło się gorąco i noszenie moich czarnych dresów z 4F stało się męczarnią. Do tego owe dresy wprowadziły mnie w świat nowych dziwnych alergii. Jakby nie było mało, że mam alergię na zimno i robią mi się bąble i pokrzywka, gdy jest poniżej 11 stopni C, to ostatnio w tym dresie zaczęły mnie okrutnie swędzieć kolana. Czyżby alergia na czarny barwnik? Pora kupić nowe spodnie, stwierdziłam.

Wiązało się to ze spacerem do galerii. W jedną stronę pół godziny, uznałam, że to super, bo zażyję ruchu. 

Jak zwykle nic nie było, jak to zawsze, gdy chce się coś kupić. W pierwszych dwóch sklepach rzeczy totalnie od czapy. Weszła jakaś moda na szerokie nogawki, co mi się nie podoba. Ja jestem pokolenie lat 90, gdzie wszystko się nosiło przykuse i obcisłe.

W trzecim sklepie w końcu były normalne spodnie, ale niestety. Te co mi się spodobały - idealny kolor, takie cappucino, miły materiał, nie z plastiku - były tylko w rozmiarze M i XL!!! W przymierzalni okazało się, że te XL robią mi worek wokół tyłka, a te M są dobre w tyłku, ale się nie mogę w nich dopiąć w brzuchu! No więc co zrobiłam?

Oczywiście wzięłam te za małe! Wydawało mi się to rozsądne, bo przecież planuję schudnąć jeszcze z co najmniej 7 kg, to wtedy ciało dopasuje się do spodni... Uznałam nawet, że kupno tych spodni mnie zmotywuje mnie do szybszego chudnięcia...

Co jeszcze zrobiłam najmądrzejszego? Otóż wpadły mi w oko lekkie beżowe spodnie z domieszką z lnu. Jak na len podejrzanie mało się gniotą i nie gryzą, ale były wygodne i przewiewne. No i mój rozmiar - L. Jedyna wada? Są prześwitujące na pupsku i jak się pochylę widać mi gacie! Kojarzycie te memy z prześwitującymi legginsami? Nie jest aż tak źle, bo spodnie mają dość luźny krój i nie przylegają do ciała jak legginsy, no ale coś tam jednak widać. No i co postanowiłam? Biorę!

Najwyżej będę nosić do nich dłuższe bluzki. Albo kupię sobie jakieś damskie bokserki? Jest coś takiego w ogóle?

Upadłam chyba na głowę, żeby robić zakupy w takim stanie, ale tak jak przypuszczałam, poprawiło mi to humor. Ciekawe, co powie mój mąż, jak wróci do domu i zobaczy moje łupy.

Zrobiłam dziś łącznie 15k kroków i spaliłam 650 kcal. Na spacerze się zgrzałam, spociłam, a jednocześnie było zimno i wyszły mi bąble na twarzy... super.

Zjadłam wszystkiego 1650 kcal, z czego najwięcej na kolację. Nie chce mi się dojadać do 2000. Myślę, żeby okroić tą kaloryczność bo jednak za wolno chudnę. I tak nie chce mi się jeść. Zobaczę, co pokaże waga w sobotę i podejmę decyzję.

23 kwietnia 2025 , Skomentuj

Odwiedził mnie dziś potwór przedmiesiączkowy. 8 dni do okresu, a ja cierpię. Najgorsze są nudności. Chociaż nie, przed chwilą przeszył mnie kłujący ból prawego jamnika aż mnie odcięło na parę sekund. Ja pitolę.

Można by rzec, że skoro mam nudności to mało jem i chudnę, ale nie. Staram się jeść normalnie by nie mieć jeszcze większych nudności z głodu. Zmuszam się. Śmieszne - większość kobiet objada się przed okresem, a ja mam odwrotnie. Chce mi się rzygać.

Pomimo to zrobiłam dziś trening, żeby było mi jeszcze bardziej niedobrze i zakręciło się w głowie. Szczęście że ominęłam ćwiczenia na brzuch i plecy. Brzuch bo bolą jamniki, plecy bo mi wysiadły. Wczoraj miałam normalnie cały dzień fizjoterapii, tylko się kładłam na macie i nagrzewałam lampą. Pomogło. 

Chciałam się umówić do mojej ginekolog, ale słabe terminy. Musiałabym kombinować z pracą. Na razie się wstrzymam. Może coś się zwolni...

19 kwietnia 2025 , Skomentuj

Zważyłam się rano i wynik taki sam jak tydzień temu. Trochę się zdziwiłam, bo czuję większy luz w ubraniach. Ale za to tkanka tłuszczowa spadła mi z 36,6% na 36,1% a mięśnie wzrosły z 43,96 kg na 44,32 kg i wiek ciała spadł z 49 na 47 lat! Czyli jest progres! Powinnam zgubić jeszcze 0,8 kg tłuszczu, tak mi wylicza waga. Pomału dojdę do celu. Bo chodzi o to, by się odchudzać, ale przy tym nie zatłuszczać. 

No i jestem już w drugiej fazie cyklu więc nie ma co się spinać. 

Właściwie cały tydzień jem 2000 kcal dziennie, bo dużo się ruszam. Dzisiaj też spaliłam 400 kcal długim spacerem.

18 kwietnia 2025 , Skomentuj

Treningi zrobione. Ciężko było, bo dalej jest gorąco. Mieszkam na najwyższym piętrze w bloku po samym dachem i latem po prostu jest nie do wytrzymania. Dobrze że ma się od jutra powoli ochłodzić. Nie jestem gotowa na lato... 

Późno już. Dzień tak szybko minął. Kupiłam tortille i sos salsa. Ma tylko 30 kcal w 100 g. Ostatnio smakują mi ostre rzeczy. I jem głównie tortille chili. Niby chili odchudza. 

Hoduję dalej kiełki i codziennie jakieś jem. Wczoraj przyszły nowe nasiona. Nastawiłam dziś słoik fasoli adzuki. Jutro będę zbierać kiełki brokuła i gorczycy.

Kalorie zjedzone dziś: 2000. Ruchem spaliłam ponad 500.

16 kwietnia 2025 , Skomentuj

Treningi zaliczone. Matko, co się z tą pogodą dzieje, jutro ma być 28 stopni bodajże. Ja nie gotowa...

14 kwietnia 2025 , Skomentuj

Dzisiaj dużo mi wyszło z aktywności spalonych kalorii, bo prawie 500. Kroki, orbitrek, trening z Chinką. Robię od nowa to wyzwanie co ostatnio. Tylko wzięłam cięższe hantle (1,5 kg) i cięższą taśmę oporową. Kalorii zjadłam 2000. Jutro przydałby się jakiś dzień regeneracji.

13 kwietnia 2025 , Skomentuj

Dzisiaj pogoda prawie jak latem. Mąż od paru dni mi mówił, że w niedzielę idziemy na rower i przygotował mi mojego rumaka. No nie dało się wykręcić. I tak zaliczyliśmy pierwszą w tym roku przejażdżkę. Godzina z przerwą w środku, 15 km, spalone 270 kcal. Po ścieżce rowerowej i asfalciku miejscami dziurawym. Pierwsza połowa z wiatrem, powrót pod wiatr. Mąż mi tak rower podrasował, powymieniał to i owo, że śmiga aż za szybko jak dla mnie. Ja to jeżdżę ostrożnie, lubię czuć nawet lekki opór niż jak mi rower się rozpędza za łatwo. Wtedy czuję, że ta jazda coś daje, a nie jest jak jazda na hulajnodze. No teraz mój rower jest tak szybki i zwrotny, że żeby czuć ten sam opór co czułam w zeszłym roku na przerzutce 2 muszę przełączać na 3. 

Po przejażdżce mąż pojechał jeszcze na 2 godziny swojego treningu rowerowego, a ja stwierdziłam, że pochodzę na orbitreku, by dorobić do 400 spalonych z aktywności. Tym sposobem mogłam dzisiaj zjeść nie 1800, a 2000 kalorii.

Miałam namoczyć kiełki, nowy słoik wstawić bo pół groszku już wyjadłam. Nie chce mi się, a to tak mało roboty...

12 kwietnia 2025 , Komentarze (2)

No i w końcu coś się zadziało na tej wadze. 73,7 kg, czyli schudłam w tydzień 0,7 kg. Jak widać liczenie kalorii działa, a efekt jest dla mnie zadowalający. Fajnie byłoby w takim tempie chudnąć co tydzień no ale zobaczymy jak to będzie w praktyce.

Dzisiaj również pochodziłam na orbitreku, bo spacer mieliśmy krótki, na 5000 kroków. A i wymyśliłam sobie, że jak spalę w ciągu dnia 400 kalorii aktywnością, to mogę zjeść 2000 kalorii. To mnie dodatkowo motywuje do ruchu. Bo mam już w sobie taką wewnętrzną potrzebę ruchu, że strasznie niekomfortowo jest mi zalegać pół dnia na kanapie nawet jeśli mam taką możliwość. 

Byliśmy z mężem na zakupach spożywczych i kupiłam parę rzeczy, których bardzo dawno nie jadłam albo wcale nie jadłam. Tak by urozmaicić codzienną dietę, bo z przyzwyczajenia kupuję ciągle te same rzeczy. Kupiłam cały koszyk kiwi (z parę lat nie jadłam), winogrona (ostatnio jadłam chyba latem). Z nowości to Activia bez cukru, ma 111 kcal i posłużyła mi jako drugie śniadanie. No i zjadłam kiełki groszku cukrowego, które sama wyhodowałam w słoiku. Jakiś czas temu zamówiłam paczki różnych kiełków i testuję. Nawet mi to idzie. Jadłam już kiełki rzodkiewki i rzeżuchy. Te z groszku podsmażyłam na oliwie, bo niby nie bardzo można ich jeść na surowo. A na obiad zrobiłam pierwszy raz w życiu gulasz z wołowiny (zawsze był ze świni albo kurczaka) z papryką, pieczarkami i cebulą. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.