Dzisiaj rano miałam tak ponury, depresyjny nastrój, że łzy autentycznie podchodziły mi do oczu. Apetytu rano brak, zrobiłam śniadanie (kasza gryczana, 2 jaja, warzywa mrożone z kalafiorowej z koperkiem) i ledwo co podziubałam. 90% oddałam mężowi. Wypiłam kawę i po niej załączył mi się taki jadłowstręt, że nie zjadłam drugiego śniadania.
Jak to przed okresem, czuję się teraz wyjątkowo brzydka i gruba. Rano omijałam celowo lustra, by nie patrzeć na swoje obrzęknięte ciało...
Co jest najlepszym sposobem dla kobiety, żeby się pocieszyć? Iść na ciuszki! Piszę to trochę z ironią, bo nie jestem częstym gościem w sklepach z odzieżą i generalnie za tym nie przepadam. Idę jak już dosłownie nie mam co na siebie włożyć. A ostatnio wykreowała się potrzeba, bo zrobiło się gorąco i noszenie moich czarnych dresów z 4F stało się męczarnią. Do tego owe dresy wprowadziły mnie w świat nowych dziwnych alergii. Jakby nie było mało, że mam alergię na zimno i robią mi się bąble i pokrzywka, gdy jest poniżej 11 stopni C, to ostatnio w tym dresie zaczęły mnie okrutnie swędzieć kolana. Czyżby alergia na czarny barwnik? Pora kupić nowe spodnie, stwierdziłam.
Wiązało się to ze spacerem do galerii. W jedną stronę pół godziny, uznałam, że to super, bo zażyję ruchu.
Jak zwykle nic nie było, jak to zawsze, gdy chce się coś kupić. W pierwszych dwóch sklepach rzeczy totalnie od czapy. Weszła jakaś moda na szerokie nogawki, co mi się nie podoba. Ja jestem pokolenie lat 90, gdzie wszystko się nosiło przykuse i obcisłe.
W trzecim sklepie w końcu były normalne spodnie, ale niestety. Te co mi się spodobały - idealny kolor, takie cappucino, miły materiał, nie z plastiku - były tylko w rozmiarze M i XL!!! W przymierzalni okazało się, że te XL robią mi worek wokół tyłka, a te M są dobre w tyłku, ale się nie mogę w nich dopiąć w brzuchu! No więc co zrobiłam?
Oczywiście wzięłam te za małe! Wydawało mi się to rozsądne, bo przecież planuję schudnąć jeszcze z co najmniej 7 kg, to wtedy ciało dopasuje się do spodni... Uznałam nawet, że kupno tych spodni mnie zmotywuje mnie do szybszego chudnięcia...
Co jeszcze zrobiłam najmądrzejszego? Otóż wpadły mi w oko lekkie beżowe spodnie z domieszką z lnu. Jak na len podejrzanie mało się gniotą i nie gryzą, ale były wygodne i przewiewne. No i mój rozmiar - L. Jedyna wada? Są prześwitujące na pupsku i jak się pochylę widać mi gacie! Kojarzycie te memy z prześwitującymi legginsami? Nie jest aż tak źle, bo spodnie mają dość luźny krój i nie przylegają do ciała jak legginsy, no ale coś tam jednak widać. No i co postanowiłam? Biorę!
Najwyżej będę nosić do nich dłuższe bluzki. Albo kupię sobie jakieś damskie bokserki? Jest coś takiego w ogóle?
Upadłam chyba na głowę, żeby robić zakupy w takim stanie, ale tak jak przypuszczałam, poprawiło mi to humor. Ciekawe, co powie mój mąż, jak wróci do domu i zobaczy moje łupy.
Zrobiłam dziś łącznie 15k kroków i spaliłam 650 kcal. Na spacerze się zgrzałam, spociłam, a jednocześnie było zimno i wyszły mi bąble na twarzy... super.
Zjadłam wszystkiego 1650 kcal, z czego najwięcej na kolację. Nie chce mi się dojadać do 2000. Myślę, żeby okroić tą kaloryczność bo jednak za wolno chudnę. I tak nie chce mi się jeść. Zobaczę, co pokaże waga w sobotę i podejmę decyzję.