Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba pora coś zmienić bo cukrzyca puka do drzwi...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5961
Komentarzy: 59
Założony: 13 stycznia 2025
Ostatni wpis: 28 maja 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tetania

kobieta, 34 lat, Tak

172 cm, 70.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 maja 2025 , Skomentuj

Padnięta jestem. W nocy latam sikać, w ciągu dnia latam sikać. Tak mam przed cholernym okresem. Ledwo miałam siłę zrobić trening. Jak na razie mam zakwasy, zwłaszcza na ramionach. Nie dałabym ćwiczyć codziennie jak jest wg tego planu treningowego. Wczoraj zrobiłam dzień przerwy, ale niewiele to dało.

Coś się dzieje niedobrego, bo wczoraj i dziś położyłam się na drzemkę i tylko leżałam 1,5 h nie mogąc zasnąć. Zmarnowane 1,5 h, bo jak byłam zmęczona, tak jestem. Zawsze ta drzemka coś dawała. Chyba odstawię ten kelp i witaminę D. 

Soja mi nie służy. Koszmarne gazy. Zjem jutro resztę tofu i więcej nie kupię, chyba że zapomnę.

Obcięłam trochę kalorie. Jem 1700. Wczoraj przed obiadem miałam tętno 46. Kuźwa co jest. 

26 maja 2025 , Skomentuj

Dzisiaj zaczęłam nowy trening z Chloe Ting - 2023 Hourglass Challenge. Poprzedni trening już mi się znudził. Tu jest więcej ćwiczeń na brzuch i całe ciało. A i zmieniłam hantle z 1,5 kg na 2 kg. Boli mnie teraz wszystko.

Po treningu siłowym weszłam jeszcze na orbitreka i chodziłam 50 minut. Mogłam chodzić krócej, ale to był ostatni odcinek Kanapowczyń, więc obejrzałam do końca. Szkoda, że są tylko dwa sezony. Dobrze mi się do tego ćwiczyło.

Kalorie aktywne dziś - 466. Zjedzone: 1780.

24 maja 2025 , Skomentuj

No liczyłam szczerze mówiąc na więcej... od 2 tygodni nie miałam żadnego progresu. No ale jadłam średnio 1900 kcal dziennie, jeśli nie więcej no i jestem przed okresem. Coś tam schudłam, bo ważę 70,4 kg. Ale nadal za dużo tkanki tłuszczowej w ciele i wiek metaboliczny 43. Tak bym chciała już zobaczyć tę 6 z przodu na wadze!

23 maja 2025 , Skomentuj

Dzisiaj pobiłam wszelkie dotychczasowe rekordy na orbitreku. Chyba to ciasto od męża dodało mi mocy... W 30 min spaliłam prawie 300 kcal, czyli tyle co wczoraj, chodząc 70 minut. Chodziłam, a w zasadzie biegłam na obciążeniu 8, a tętno w pewnym momencie miałam 160. Opaska pokazała mi 21 godzin regeneracji. 

Nie ukrywam, że trening był swojego rodzaju wyładowaniem złych emocji, których mam dużo teraz w sobie bo jestem przed okresem. Może to mnie też nakręcało.

Potem poćwiczyłam jeszcze siłowo. To już ostatni trening z programu treningowego. Chyba poszukam sobie coś nowego, bo ten mi się już znudził i nie chcę zaczynać go 3 raz. Ma swoje wady, bo nie wszystkie ćwiczenia mogę wykonać ze względu na brak sprzętu.

Kalorie zjedzone - ok. 1800. Do kolacji zjadłam miskę kiełek słonecznika, samodzielnie wyhodowanych. Te mung mi zwiotczały w lodówce i wywaliłam. Ale zamówiłam nowe nasiona :P

Ciekawa jestem strasznie, co zobaczę jutro na wadze.

22 maja 2025 , Skomentuj

Głowa przestała boleć, ale zmęczenie mnie dopadło. W ogóle od paru dni mam jakieś dziwne objawy, jakby przeziębienia. Rano boli mnie gardło, a w ciągu dnia odksztuszam dużo flegmy. I łamie mnie w kościach. Nie wiem, czy to grypa przedmiesiączkowa (którą często mam) czy jakieś oznaki oczyszczania organizmu po odstawieniu nabiału. Bo pamiętam, że jak przeszłam na dietę i obcięłam nagle kalorie i usunęłam słodycze z menu, to miałam podobnie a 3 dnia też bolała mnie głowa. Ale to może po prostu ten okres.

Ciężko mi się dziś wstawało, a po obiedzie musiałam iść na godzinną drzemkę. Nie chciało mi się za bardzo ruszać, ale trzeba. Na siłowe w ogóle nie miałam ochoty, włączyłam więc Kanapowczynie i 70 minut chodziłam na orbitreku. Spaliłam 300 kcal. Jakoś mi się dobrze chodziło i nawet nie sprawdzałam czasu. Zwykle chodzę po 30 minut i ciągle zerkam, ile jeszcze muszę się męczyć...

Apetyt nie zmalał, fantazje o nażarciu się prześladują mnie. Przed obiadem to byłam wręcz agresywnie głodna. Może to wina tego, że od jakiegoś czasu jem tylko 3 posiłki a nie 4. Co ciekawe, od razu jak zaczęłam jeść obiad, poczułam się najedzona. I nie zjadłam wszystkiego, co sobie zaplanowałam. Kończę dzień na 1900.

Miesiąc do lata! A ja jak co roku. Niegotowa. Obawiam się upałów bo zawsze wtedy puchnę i wyglądam na +5 kg. Gdybym mniej ważyła, nie byłoby to tak dotkliwe.

21 maja 2025 , Komentarze (4)

Mąż upiekł mi ciasto. Bezglutenowe i bez cukru. To jego pierwszy wypiek. Powiedział, że chciał mnie jakoś pocieszyć w tych trudnych dniach... Doceniam, że ciasto jest z samych zdrowych składników: mąki owsianej, daktyli, mleka owsianego, łyżki masła orzechowego. Ale najważniejszy składnik to cała tabliczka gorzkiej czekolady wedla 64%. Ciasto wyszło bardzo fajne, wilgotne i nie za słodkie. Policzyłam jednak, że ma dużo kalorii - w 100g 300 kcal. Mąż powiedział, że mam zjeść całe. No to będę jadła po kawałku przez tydzień.

Na ciastka przeszła mi całkiem ochota, wczorajszy atak mi wystarczył. Teraz leży tam opakowanie otwarte i wietrzeje a ja mam to w nosie. Normalnie bym czuła obowiązek zjedzenia tych ciastek, by się nie zmarnowały. Teraz się nie zmuszam. Nawet nie poczułam wczoraj za bardzo ich smaku, bo pożarłam je w sekundę i nie gryząc dokładnie. Może w sumie nie miały wybitnego smaku.

Dziś cały dzień boli mnie głowa, ból jest pulsujący i nasila się gdy się ruszam. Chciałam sobie zrobić dzień lenia usprawiedliwiony. Ale jak zobaczyłam, że mam tylko 150 kcal spalone, poczułam, że muszę to chociaż podwoić. I spaliłam kolejne 150 kcal chodząc na orbitreku. Bez szaleństw, dużych obciążeń i spokojnym tempem. Zajęło mi to 40 minut.

Pod wieczór zaczęło mi się robić niedobrze, czyli nadchodzą nudności przedokresowe. Może apetyt się zmniejszy wreszcie?

Kalorii zjedzone jakieś 1900, dużo, bo miałam jeść 1700-1800. No ale trudno. Mogło być gorzej. 

W ogóle patrząc w lustro na swoje luźne ciało, zastanawiałam się, czemu ja to sobie zrobiłam. Te fałdy miękkiego tłuszczu to konsekwencja niepohamowanego żarcia. Które dopadło mnie w drugiej połowie zeszłego roku. Teraz to żarcie ze mną zostało i dźwigam je na sobie każdego dnia. Tak ciężko jest schudnąć. Tak wolno to idzie. Ech. 

20 maja 2025 , Komentarze (2)

Stało się. Ciastka Belvita, które zostały umieszczone w zasięgu mojego wzroku i które mijałam setki razy w ciągu dnia, udając, że są mi obojętne. W ten sposób wykreowała się w mojej głowie podświadoma chęć zjedzenia ciastek. I kupiłam je. I zjadłam.

Co prawda to ciastka bezglutenowe sante owsiane z żurawiną, ale mają w składzie cukier i tłuszcz palmowy. Wliczyłam je w deficyt. Zjadłam chyba 4-5 a trzy schowałam z powrotem do opakowania. Mimo że wyliczyłam że mogę zjeść 8. Ale jakoś źle mi z tym było.

Tak że nie był to klasyczny kompuls, bo raczej będzie jakiś deficyt, a w najgorszym razie wejdę na zero kaloryczne. Ale raczej to pierwsze, bo dużo spaliłam dziś na spacerze - jakieś 500 kcal. 

Brzuszek pełny i ciężki. Zamiast brokułów zjadłam dziś brukselki na obiad. Wczoraj mi nawet espumisan nie pomógł. Straszny pomysł, jeść te gazotwórcze warzywa akurat przed okresem. Ale jak ma mi to pomóc. Dzisiaj się czuję troszkę lepiej, ale piszę to z ostrożnością, bo to jeszcze o niczym nie świadczy, że ten sposób z youtuba działa. 

Z nowości, zjadłam na kolację tofu z kiełkami fasoli mung podsmażane na patelni. Kupiłam tofu, żeby podbić białko w diecie. Może to pomogło mi okiełznać rozszalały apetyt. Bo naprawdę planowałam kolację bez limitu. A zjadłam grzecznie odważone i wyliczone, bo baterie do wagi też kupiłam. Kiełki mung wyhodowałam sama, w słoiku, nie wyszły mi :/ za późno odkryłam, że je się hoduje w ciemności i 3 dni stały na oknie. Nie są takie fajne jak ze sklepu, grube białe robaki. Ale strasznie dużo ich wyrosło z małej paczuszki, nie wiem kiedy je zjem. Jeszcze mam kiełki rzodkiewki, które są jakieś gorzkie. 

19 maja 2025 , Skomentuj

Jak na razie to nie działa. Piję kawę z mlekiem owsianym, unikam nabiału, jem brokuły. Rano biorę 10000 IU witaminy D. I czuję się beznadziejnie, tzn. teraz gdy to piszę trochę lepiej, bo wieczorem tylko nastrój mi się poprawia. A po brokułach mam koszmarne wzdęcia. Czy ten doktor z jutuba nie ogarnął tematu, że kobiety przed okresem mają wzdęcia a brokuły to pogarszają? Bo już powątpiewam w jego wiedzę.

Na kelp jeszcze czekam, zamówiłam. Może jak zacznę go brać to magicznie wszystko zacznie działać.

Jestem zła, rozdrażniona i... mam apetyt. Zamiast nudności mam ochotę się nawpierdzielać!!! Jeszcze w wadze padła mi bateria i wszystko liczę na oko. I kusi mnie by oszukiwać. Zjeść całą paczkę tortilli.

Ale najgorsza jest chęć na słodycze. Marzę o ciastkach. Jak jadłam nabiał, zaspokajał moją chęć na słodkie. Jadłam skyr waniliowy, mozarellę light, chudy twaróg i piłam mleko 2%. Naleśniki z mąki jaglanej jadłam rano. Ten napój owsiany smakuje nijako.

I nie mogę dobić białka. Zjadłam go dziś może 60 g, co jest mało. Jak jadłam nabiał, spokojnie dobijałam białko i nawet przekraczałam normę. 

Jeszcze przeczytałam, że można się nabawić nietolerancji laktozy przez odstawienie produktów mlecznych. No to to nie. Nie zamierzam rezygnować całkowicie z nabiału, jak tylko okres się zacznie, to do niego wracam!

Jestem zmęczona, śpię 2 h w dzień. Dziś po drzemce nie mogłam się dobudzić. Masakra jest. Moje dzisiejsze ćwiczenia przeciągnęły się na 2 odcinki Kanapowczyń bo potrzebowałam długich przerw.

I nie mogę patrzeć w lustro, bo jestem tak opuchnięta na twarzy. Czuję się brzydka i gruba. Unikam luster.

17 maja 2025 , Skomentuj

Ciężki dzień. Nawet nie wiem co pisać. No nic nie schudłam, waga stoi. A byłam pewna, że zobaczę 70 przecinek coś. Ale nie. Dalej 71,2 jak było... Jedyna zmiana to że procent tkanki tłuszczowej zmalał o 0,1% ale marne pocieszenie.

I nie chce mi się tym razem rozważać co zrobiłam nie tak itd. Bo jestem w tej cholernej drugiej połowie cyklu, gdzie waga rośnie, bo tak. Wiem, że to nie wina jedzenia ani braku ruchu. Liczę kalorie i ćwiczę. Dziś ćwiczyłam godzinę, ale nie poprawiło mi to humoru. Ćwiczyłam z bólem cholernych jamników, bo miałam USG i wiem, że są zdrowe. To dlaczego tak bolą??? Jakby ktoś mi dźgał w sam nerw.

I wiem, że schudnę w przeciągu tygodnia, bo zaczął się ten stan, że jest mi niedobrze. Mogłabym zjeść dziś jeszcze z 600 kcal i pozostać w deficycie, ale na samą myśl o jedzeniu mi się chce rzygać.

Zwierzę się wam z czegoś. Nie piszę wszystkiego o sobie. Mam PMDD, to jest ciężką postać PMS - zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Niestety w tym kraju jak wiele rzadkich chorób jest to nieznane, nierozpoznawane, jedynie z Internetu można się coś dowiedzieć. Nie będę się rozpisywać czym się to u mnie objawia, bo listę objawów można znaleźć w necie. U mnie jest to prawie wszystko. I trwa cholernie długo, bo 2 tygodnie. I zachowam dla siebie, co mnie przez to spotkało i jak bardzo zaburza to moje codzienne życie. Napiszę tylko tyle, że leczę to tak, jak to się leczy - leki przeciwdepresyjne i tabletki antykoncepcyjne dwuskładnikowe. Niestety to u mnie nie działa. Moja ginekolog powiedziała, że nie ma na to nic innego,  ale jeszcze sprawdzi i w razie czego się odezwie. Nie odezwała się, więc albo nie miała czasu, albo zapomniała, albo nic nie znalazła. Wiem, że za granicą ostatecznie usuwa się macicę w najcięższych przypadkach. W tym kraju oczywiście nie mogę na to liczyć, chociaż w najgorszych momentach sama bym sobie ją wydłubała, żeby to straszne uczucie przeszło. Na takie momenty mam Xanax. Staram się nie brać go za często, żeby się nie uzależnić. Tylko jak mi jest wszystko jedno.

I dziś znowu dopadł mnie ten znienawidzony stan. W pewnym momencie rozpaczy, że znowu tylko leżę pod kocem, wpisałam na yt PMDD. Wyskoczył mi krótki filmik z jakimś doktorem (?), który twierdzi, że można to pokonać bardzo łatwo, wystarczy nie jeść nabiału, jeść warzywa krzyżowe, brać witaminę D 10 000 -20 000 j i brać kelp. Nie przekonał mnie, ale postanowiłam, że wypróbuję, bo wiem że najgorsze jeszcze przede mną. Super, że kolejna rzecz do odstawienia - nie jem już pszenicy i słodyczy, teraz kolej na produkty mleczne. Matka się załamie, bo już nawet sernika mi nie będzie mogła upiec. Ale mam to gdzieś, jeśli ma to pomóc, to mogę nie pić mleka krowiego (dodaję codziennie do kawy) ani nie jeść twarogów i skyrów. Ten nabiał jednak jest codziennie w moim jadłospisie. Teraz go wywalam. Po tym filmiku od razu pojechaliśmy z mężem do apteki, gdzie z tych rzeczy mieli tylko witaminę D. Następnie do sklepu, gdzie kupiłam mleko owsiane, brokuły i brukselki. Od jutra będę to brać i sprawdzę, co się stanie. Tej witaminy D nie zamierzam brać w tak wielkich dawkach jak on kazał, tylko 10 000 jednostek, i tylko przez 2 tygodnie w miesiącu. Mam za sobą już epizod, że mi jeden lekarz kazał brać wit D w wysokiej dawce przez pół roku, a inny mnie skrzyczał, że przedawkowałam i mam przez to początki kamicy nerkowej. Jednak kto mi pomoże, jak lekarze rozkładają ręce i mają do zaoferowania tylko coś, co na mnie nie działa. Został mi tylko doktor (?) z jutuba.

16 maja 2025 , Skomentuj

Zimno, leje, wieje. Dobrze mieć orbitrek bo można się poruszać bez wychodzenia z domu. Aktywne kalorie dziś: 420. Zjedzone: ok. 1900. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.