Hej,
Mam dzisiaj jeszcze chwilę czasu, więc opiszę Wam co u mnie słychać. Niestety nie dam rady nadrobić tych wszystkich lat, przez które nie pisałam tutaj na Vitalii. Postaram się jednak streścić Wam co się u mnie wydarzyło i jak teraz wyglądam i się czuję, co udało mi się osiągnąć, a co zniszczyć.
Zacznijmy od tego, że studiuję, idzie mi całkiem dobrze, jestem już na 5 roku, jednak weterynaria trwa 5,5 i jeszcze trochę muszę się pomęczyć. Odbyłam już trochę praktyk i całkiem dobrze mi na nich szło, chociaż to było zależne od miejsca, w którym te praktyki odbywałam. Idąc na te studia nie wiedziałam czy to jest to co chcę robić, potem bardzo mi się spodobało i nie mogłam się doczekać pracy w zawodzie. Zawsze byłam osobą pilną, zorganizowaną i szybko chłonącą wiedzę, więc było ciężko, ale dawałam radę ze wszystkimi kolokwiami i egzaminami. Jednak teraz, gdy koniec się zbliża jakoś się poddałam i zniechęciłam. Długo by opowiadać dlaczego... a to zostałam okropnie potraktowana na praktykach, a to większą frajdę sprawia mi zajmowanie się zdrową kuchnią i nowinkami żywieniowymi. Czasami żałuję, że nie pociągnęłam dwóch kierunków, czyli weterynarii i dietetyki, a zrezygnowałam z tej drugiej. Teraz jestem w trakcie staży, mamy zajęcia w klinice małych zwierząt na SGGW w Warszawie, jest super, bardzo lubię pracę ze zwierzętami, ale chyba nie chcę tak pracować. Składałam CV na staż do różnych firm, które zajmują się marketingiem, zaczęłam od Nestle, bo pomyślałam, że mogłabym pracować dla Nestle Purina, czyli połączyć weterynarię z żywieniem, ale jak na razie brak odpowiedzi. Oprócz prowadzenia bloga (co może jakiś związek z marketingiem ma) i pracy w Studiu kulinarnym, czyli typowy kontakt z klientem, nie mam żadnego doświadczenia poza różnymi praktykami w weterynarii, więc wcale się nie dziwię, że nikt na moje CV nie odpowiada. Komunikatywności i rezolutności na CV niestety się nie pokaże, a nie wygląda ono na tyle dobrze, żebym kogoś nim zainteresowała, niestety to prawda.
A teraz parę zdjęć z moich praktyk :)
Jeśli chodzi o życie to mieszkam z chłopakiem, Grześkiem. Jest nam dobrze razem, fajnie się dogadujemy, dzięki Niemu zyskałam dużo pewności siebie, wspiera mnie w cięższych momentach. Jakiś czas temu okazało się, że jestem chora (problem ginekologiczny), muszę przejść operację, przez co się załamałam, bo okazało się, że może nigdy nie będę mieć dzieci, dodatkowo internet nie jest dobrym źródłem wiedzy w sprawach medycznych i jeszcze bardziej pogłębił moją depresję. Tak, depresję, bo okazało się, że ją mam. Teraz już jest kontrolowana i czuję się super, ale musiałam to przejść. Grzesiek i oczywiście moi ukochani rodzice bardzo mi pomogli. To do mamy zadzwoniłam o 2 w nocy, kiedy leżałam w szpitalu i okazało się, że nie toleruje niektórych leków przeciwbólowych podanych dożylnie, wymiotowałam i czułam się naprawdę okropnie, siedziała ze mną na telefonie aż do momentu, kiedy zasnęłam.
Pewnie Was interesuje, czy po opuszczeniu Vitalii przytyłam :) Trochę tak! Ale czuję się ze swoją wagą dobrze. nie ważę już 57kg, a 63, mogłabym ze 3 kilo schudnąć, ale nie jest to konieczne, bo nawet się sobie podobam. Wkurzam się tylko, że nie ćwiczę tak regularnie jakbym chciała. żyję w biegu, mam naprawdę mało czasu. A to staż na uczelni, a to gotuję na bloga, a to wracam do domu rodzinnego, żeby pobyć z rodzicami, mam też całkiem dużo znajomych, z którymi się regularnie spotykam, a jak mam chwilę wolnego to robię bransoletki (może kiedyś Wam pokażę jak wyglądają). Wydaje mi się, że teraz nie jestem wychudzona, wyglądam całkiem zdrowo. Trochę zniszczyły mi się paznokcie od hybryd (dostałam od Grzeska cały zestaw do ich robienia, a teraz na mnie krzyczy, że tak popsułam sobie paznokcie), włosy miałam już baaardzo długie, ale od przewlekłego stresu (związanego głównie z moją operacją) zaczęły mi bardzo wypadać i w krótkim czasie się zniszczyły, podjęłam więc decyzję o ich obcięciu (25cm). Trochę żałuję, ale odrosną ze zdwojoną siłą! Stosuję teraz tylko naturalne szampony i odżywki, dodatkowo nacieram skórę głowy specjalnym serum na porost włosów, dodatkowo ma to sprawić, że będą grubsze i gęstsze.
A teraz trochę zdjęć jak teraz wyglądam
Widzicie to 7 lat różnicy między wtedy, a teraz? Ten czas tak szybko leci!
Jutro mam wolny dzień, w moich planach jest wstać rano i zająć się gotowaniem, mam spisanych wiele pomysłów na jutrzejsze menu. Na pewno dodam post ze wszystkim, co udało mi się zrobić.
Pozdrawiam Was serdecznie i cieszę się, że mnie pamiętacie mimo upływu tylu lat! Piszcie, jeśli będziecie mieć jakieś pytania! :)