Lubię 75 na wadze, ale zdecydowanie 57 mi się bardziej podoba :). Coraz wolniej waga spada, ale liczy się trend. Odwaliłam w sobotę takie sprzątańsko, że mam zakwasy w barkach i powiem Wam, że niezła siłownia to była. Jak się chwyciłam szorowania, to Małż się śmiał, że niedługo sufit w kuchni wyszoruję. Wzięła mnie energia na pokonanie tego cholernego kurzu. Mam kota i kombinacja sierści i kurzu mnie rozwala. Odkurzanie wszystkiego co drugi dzień a i tak w tych miejscach mniej dostępnych tego świństwa tyle się przez cały tydzień nazbiera, że ręce opadają :(. Kocham swojego kota na maxa, ale ponarzekać sobie muszę.
Wczoraj dzień minął zdecydowanie za szybko. Zafundowałam sobie mega kąpiel z olejkami i pianą. Pogoda była fatalna, więc tematycznie poświęciłam parę godzin sama dla siebie. A dzisiaj tak mi się nie chciało wstać do pracy. Chyba duchem jeszcze jestem w domu :)