Kolejny piękny weekend za mną. Było intensywnie, choć z sobotą przegięłam. Poszliśmy z Małżem połazić po górach całe 7 h i nie pytajcie, czy mnie nogi bolą. Normalnie łazić nie mogę, ale było cudnie. Piękne słoneczko, widoki wspaniałe, kondycja po chorowaniu do niczego, ale do odważnych świat należy. Jestem z siebie zadowolona, nawet jeśli prawie pełzam a nie chodzę :)))
Waga stoi sobie, ale już się łamie w dobrą stronę. Kwestia godzin lub dni.
Przepiłam się kefirem i maślanką. Fujjjj, nie mogę na nie patrzeć. Ostatnio mi tak smakowały, że piłam w różnych konfiguracjach i praktycznie codziennie. Dobrze, że kasza mi się nie przejadła i ryż. Jest tyle rodzajów i sposobów przyrządzania, że jeszcze z tysiąc kombinacji zostało :).
angelisia69
18 kwietnia 2016, 16:50ja kefiru nie lubie zbytnio ale maslanke uwielbiam.7h?????jej wariatctwo,ja bym chyba ze 2 dni nie mogla chodzic hehe Pozdrawiam
Janadiecie2016
19 kwietnia 2016, 09:08Ja dopiero dzisiaj mam swoje nogi spowrotem. To mi tylko dało do myślenia, jakie kondycyjne dno zaliczyłam, bo jeszcze parę m-cy temu nawet bym nie poczuła, że tyle km zrobiłam :)