Dojrzałam do powrotu na Vitalię.
Tak, przytyłam i to sporo. Waga dobija do 80 kg, ale regularnie i z rozmysłem się pasłam. Próbując nie mieć wyrzutów sumienia, jadłam to na co miałam ochotę. Bez nadmiernego obżarstwa, po prostu to co rodzinka. Ciasto co niedziela/bez umiaru/ i ziemniaki polane tłuszczem, zwłaszcza roztopionym smalcem, bo mi to przypomina smak dzieciństwa. Takie klimaty…
Figura jak ciąża spożywcza, o zapięciu wiosennej kurtki mogę pomarzyć :(
Zamiast zmieniać garderobę na większą, mam w planach zmieścić się w ubiegłoroczną. Nie wiem jak to wyjdzie, ale warto spróbować.
Żadna konkretna dieta, ale mam zamiar odstawić cukier i ziemniaki. Poza tym bez większych rewolucji. Stawiam na białko, więc będzie dużo jajek i generalnie mięso. Nabiał mi nie służy.
Dziś dopiero trzeci dzień tych zmian, ale podoba mi się i póki co do cukierków mlecznych/zmory ostatniej/ nie ciągnie.
Trzymajcie kciuki.
Muszę poczytać co tam u was...