Zapomniałam się dziś pomierzyć wszerz i wzdłuż/waga nieznana/. Zapomniałam, że skończył się marzec. W dodatku zaspałam, o ile można zaspać nie pracując. Wstawanie o 9.30, to szczyt lenistwa w moim przypadku, ale co tam. W końcu cała masa czasa i nigdzie mi się nie spieszy, co nie? :)
Dziś postanowiłam przeżyć dzień tylko na jogurtach. Z dodatkami oczywiście i żeby białko było w dużej ilości. Taki jakby detoks, po murzynkowej niedzieli, która dała kilogramowy wzrost wagi.
Gotowce, na późne śniadanie koło 13stej :)
320kcal/50g białka
Na obiadokolację po 18stej- skyr naturalny z borówkami, brzoskwiniami, odżywką białkową i płatkami migdałów, a i jeszcze pyłek pszczeli dla zdrowotności:)
porcja miała 500kcal.
i podsumowanie, choć dzień się jeszcze nie skończył.
Ciekawe co jutrzejsza waga, na taki spadek ilości żarełka.
Być może jeszcze dojem gotowym jogurtem, ale niekoniecznie. Albo szejk proteinowy? sie zobaczy.
A może jutro zrobię sobie dzień jajeczny? :) zaczyna mnie bawić dieta :)