Wczoraj popłynęłam. Robiłam rodzince naleśniki z pieczarkowym farszem i poległam. To moje ulubione danie i w zamyśle było zjedzenie dietetycznych, czyli tylko mleko, jajka i łyżeczka skrobi, ale to substytut. Nie ma to jak napchać się prawdziwymi naleśnikami. I ten farsz… wspomnienie młodości, kiedy wchodziły pierwsze „hot dogi” z pieczarkowym nadzieniem. No to się napchałam i wracam do dietkowania.
Za to mogę się pochwalić, że ładnie, grzecznie, pije wodę. Zmiana niemal niemożliwa, a jednak.
Dobrze, że wybierając saturator, pomyślałam o małej butelce. Jest idealna, żeby mieć na biurku, popijać i sukcesywnie dorabiać. Syropy dają przyjemny smak i wczoraj weszło mi takiej podrasowanej wody , dwa litry, wow.
Z ćwiczeń klasycznie nici, a czas nagli…
W lipcu będę jechała do ojca na 90 urodziny. Mieszka z nim moja siostra, która jest jak wieszak, a ja… ech. Będzie mi wstyd jak nie schudnę, więc motywacja powinna być na maksa. Czemu nie jest?