Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6528
Komentarzy: 40
Założony: 11 sierpnia 2009
Ostatni wpis: 31 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
murkwia

kobieta, 40 lat, Toruń

163 cm, 67.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 września 2014 , Komentarze (1)

Usłyszałam o szparze i mózg mi się zlasował. Wiecie - o Szparze! Tej, co to bez niej zło, kocia kupa, apokalipsa i w ogóle koniec świata. Tej, co to ma być między nogami (nie, nie w tym kontekście!), między miednicą a kolanem ma być. I zgłupiałam doszczętnie. 

No bo, usłyszałam, bo szpara być musi. Jak szpary nie masz, to gruba świnia jesteś, walec drogowy, zło, kocia kupa, apokalipsa i tak dalej. Kolanka mogą się ci stykać, ale udeczka już Boże broń. Łydeczki też nie. Kostki ewentualnie. Ale najlepiej, to żeby ci między nogami wypasiony warchlaczek mógł swobodnie przejść. Wtedy jesteś chuda, piękna, cud-miód i w ogóle. A jak nie, to gruba świnia, walec drogowy... (zieeew).

(Ja, naiwna, myślałam, że to się krzywe nogi nazywa. A to szpara jest).

No więc się pośmiałam. 

A potem zaczęłam się zastanawiać - z dupy się ta szpara nie wzięła (jakkolwiek to by dziwnie nie brzmiało), z presji społecznej - to już bardziej. I pewnie nawet tu znajdą się setki nastolatek, które o tej szparze marzą, śni im się po nocach i celem jest samym w sobie, przypieczętowaniem odchudzania, wisienką na torcie, wyczekiwanym objawieniem.  Smutne.

Presja bowiem jest. Trzeba się odchudzać, żeby:

- być seksi (bo jak kobieta nie jest seksi, to jest walec drogowy, gruba świnia, babochłop, albo - tfu, tfu! - nie daj Boże feministka)

- być piękną (bo jak kobieta nie jest piękna, to jest... ble, ble, ble)

- podnieść sobie samoocenę (bo oceniamy tylko wygląd zewnętrzny, bo przecież kobieta musi być piękna, patrz powyżej).

- mieć satysfakcję (bo satysfakcję ma się tylko, gdy się jest seksi, bo jak kobieta nie jest seksi...)


Żeby nie było: wiem, że są i sensowniejsze powody. Że dla zdrowia. Że dla siebie. Że dla tej sukienki, co się marnuje w szafie, a przecież można by w niej chodzić, kiedyś się chodziło (tak, to o mnie). Że BO TAK.

Ale wiecie co? Zastanawiam się, czy serio. 

Ile z Waszego odchudzania jest dla Was? A ile dla presji? 

1 września 2014 , Komentarze (1)

No i od początku. Nie było źle: to, co zgubiłam wcześniej, zostało zgubione. No, prawie, ale przecież nie będziemy się czepiać o te nędzne trzy kilo, prawda? 

Tylko plan trzeba trochę zmodyfikować, bo jesienią nie mam tyle energii, co wiosną. Czytaj: NIE będę skakać po parkiecie, gapiąc się na chude baby z Jutuba, bo nie chce mi się. Zapisałam się za to na siłownie i będę skakać po parkiecie, gapiąc się na grube baby z tegoż parkietu. Brzmi lepiej, n'est-ce pas?

Cel: zmieścić się w grudniu w Tę Drugą Kieckę. 

Do piątku tylko dieta i grypa (no sorry, ale NIC mnie nie zmusi do skakania po parkiecie z zapchanym nosem i migdałkami wielkości średnich jaj od szczęśliwej kury). A od poniedziałku te parkiety i och, ależ ja będę marudzić! 

I'm Scottish, I can complain now, chciałoby się rzec. Tyle, że nie. 

Poza tym agentka Scully nie chce już być psychiatrą psychopatycznego kanibala. A oglądałam ten serial już głównie tylko dla niej. Wzdech.

PS: M. mi ostatnio powiedział, że nie mam celulitu. I teraz nie wiem: cieszyć się, kupić mu te nowe okulary w końcu, czy martwić się, że ma kochankę?;)

12 lutego 2014 , Komentarze (2)

Po prawie tygodniu spędzony w gościnie boję się wchodzić na wagę. Dlaczego nikt jeszcze nie wymyślił dietetycznego czerwonego wina? Skoro da się zrobić dietetyczny ser, to czemu nie wino, ja pytam?

Poza tym The Fall, tym razem serial, zaczęłam i skończyłam hurtem. Rany, jaka ta agentka Scully jest teraz piękna i chuda! Wygląda lepiej, niż wtedy gdy biegała za Mulderem z gigantyczną latarką. Ja nie wiem, co trzeba zrobić, żeby w tym wieku tak wyglądać. Wychodzi mi, że trzeba sobie dać zrobić dziecko z kosmitą, ewentualnie być psychiatrą seryjnego mordercy-kanibala. Albo ganiać za psychopatą-maniakiem seksualnym po Belfaście. No spoko, tych psychopatów i morderców to jeszcze, ale ufo? Skąd ja ufoludka wytrzasnę?

PS: jestem z siebie dumna. Właśnie zawinęłam w papierki* ponad kilogram moich ulubionych trufli. I zeżarłam tylko dwa! Teraz zeżarłabym więcej, ale wszystkie już zapakowane, więc nie mogę. Taka jestem sprytna. 

*Czemu zawijam trufle w papierki? Każdy musi mieć jakieś hobby, nie?;)

4 lutego 2014 , Komentarze (2)

Warzywa na patelnię nadal nudne. Za to twarożek fajny, twarożkiem można się zapchać. I można twarożkiem zabić telefon, gdy się ma talent. Ja na przykład mam. 

Zwyczajnie, rozsmarowałam sobie ten twarożek na kanapkę, a potem na tę samą kanapkę spadł mi telefon. Oczywiście tą najwęższą płaszczyzną do dołu (dziękuję panu, panie Murphy, serdecznie), oczywiście ta dziurka, w którą się wkłada ładowarkę, była otwarta, oczywiście zaraz znalazła się w niej tona twarożku. Nie muszę dodawać, że tak w ogóle to było go na tej kanapce tyle, co kot napłakał, a dziurka ma dwa na dwa milimetry. 
TONA twarożku!
Po czym siadła mi bateria. 

Dwie godziny wydłubywałam ten złośliwy nabiał, zanim coś znowu styknęło i zaczęło działać.

Tak że ten, nawet mi się nie chciało przejmować wagą, za dużo innych złych gadżetów na głowie. 

Poza tym "The Fall". Ale na razie nie serial, a film (bo tak się kończy, jak się szuka czegoś o północy). Czyli genialna szczerbata sześciolatka ze złamaną ręką, poharatany Thranduil, znaczy, tfu, Lee Pace w nieustannej depresji, plus zamaskowany bandyta, hinduski książę, Bardzo Zły Hiszpański Gubernator oraz Karol Darwin biegający w gigantycznym futrze za małpką. A do tego pełen technikolor. Rewelacja, powiadam Wam!

PS: Poszukuję fajnej zupy.


31 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Waga zastrajkowała i nie spada. No ni du du. Ja jej dam strajkować! Znarowiła się bestia, rozpuściła, jeszcze trochę i macierzyńskiego jej się zachce, a wtedy będę miała kolonię małych waguń i ważątek? Niedoczekanie. 

Żeby nie myśleć o jedzeniu (tak, myślę ostatnio non stop o jedzeniu, BO TAK!), to sobie w końcu znalazłam coś do oglądania. Detektywi, choć cudowni, odpadli na razie, bo poziom depresji w tym serialu nawet mojemu laptopowi już się wywietrznikiem wylewa. Więc stanęło na Pushing Daisies. 

Taki tam serialątko, kolorowe, optymistyczne (sic!), o cukierniku, który może na chwilę przywrócić do życia wszystko, co nie żyje. 
O CUKIERNIKU. 
Takim, co to CIASTA robi. Oraz torty.
Nooo, to sobie wybrałam. Żeby nie myśleć o jedzeniu. Ha. Ha. HA.

Poza tym skończyła się zupa. Zostały warzywa na patelnię, dobre, ale nudne. Co można zrobić z warzywami na patelnię?

30 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Pogoda jest tak beznadziejna, że aż zaczyna mnie to wkurzać. 16-dniowa prognoza mówi, że będzie cieplej, a tego szesnastego dnia to nawet ponad 10 na plusie, ale ja ich tam znam. NA PEWNO mają jakiś powód, żeby nie podawać prognozy na ten siedemnasty dzień. Jak znam życie, to ja tego dnia wskoczę w wiosenne botki, i od razu się zrobi minus dwadzieścia.

Za to w książkach bez zmian. Drakula nadal nie żyje, panowie nadal biegają za martwiakami, Hrabia podjada wieczorami Minę i tak sobie wszyscy miło spędzają czas. Polecam.

Łazi za mną czekolada i mnie wkurza, dieta mnie wkurza i nie mam co oglądać. No to OCZYWISTE, że z tego wkurzenia sobie powtarzam Doktora (jak ktoś mi powie, że oglądanie produkcji BBC o tysiącletnim szurniętym kosmicie, który przemierza czas i przestrzeń [strasznie dużo przy tym biegając! To dlatego taki chudy!] w niebieskiej brytyjskiej policyjnej budce telefonicznej, walcząc z potworami, które czasami wyglądają jak przerośnięte pieprzniczki, a czasami jak ludzki tłuszczyk - to niech ten ktoś się wypcha. Bo nie wie, co dobre, o).

Więc przypomniał mi się odcinek z Donną, w którym ruda prezentuje najlepszą i jedynie słuszną reakcję na newsa. No bo wyobraźcie sobie: przychodzi do was babka i wyjaśnia, że żyjecie w martiksie. To wszystko naokoło nie istnieje, wszystko się wydaje. Reakcja?


Jedyna słuszna!:


I niech się Kijanu czyli Neo schowa.

28 stycznia 2014 , Skomentuj

Dział online Wyborki wspiął się na wyżyny. Naprawdę, pełna jestem podziwu, bo zrobić tytuł o tym, że Hawking mówi, że nie ma czarnych dziur, to już trzeba umieć. (Znaczy co, facet 40 lat je badał i dopiero teraz zauważył, że ich nie ma? Ha, ha, nope).
Od razu mi się przypomniał ten nagłówek, że "Starożytny Budda, własność nazistów, pochodzi z kosmosu". I sama prawda, proszę państwa, sama prawda, figurka była starożytna, zakosili ją z Indii naziści, a zrobiona była z jakiegoś meteorytu. Tak się robi tytuły! 

Poza tym mikrofalówka się obraziła i nie podgrzewa zupy. Nie wie, co traci, bo zupa jest boska, krem z pietruszki (no dobra, trochę też z kalafiora) z wanilią i śmietanką (ale tą chudszą, pro forma), posypany szpinakiem, mniam.

A pani w drogerii kazała mi przefarbować się na rudo. Nie wiem, za co ona mnie tak nie lubi? Ale ok, powiedziałam na wszelki wypadek, że przemyślę, bo jej z oczu patrzyło mniej więcej tak, jak Hannibalowi, gdy patrzył na Willa.
 I o, w ten sposób przypomniałam sobie, że jestem głodna.

26 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Wszystkiemu winna grawitacja. Właśnie do tego doszłam. Wszystkie moje komórki tłuszczowe postanowiły przestać walczyć z grawitacją i zjechały radośnie w dół. Co sobie będą siedzieć na cyckach, jak mogą na tyłku, prawda? Głupie psychopatki.

Za to Drakula, nooo, proszę państwa, chociaż on jeden mnie nie zawiódł. Hrabia nie sparkli na słoneczku i nie podrywa nastolatek z wrodzonym syndromem sztokholmskim, za co ma od razu +10 puntów na wejście. I nie jest wegetarianinem (z wampirów-wegetarian toleruję wyłącznie Regisa, ale on to chyba bardziej pod AA podpada), co też mu się chwali. 
Za to panny w tej książce są boskie. Taka Mina na przykład: "Kiedy już się pobierzemy, będę pomagać mu w pracy. Jeśli będę wystarczająco biegła, zdołam zanotować wszystko, czego sobie zażyczy, a potem przepisać to maszynie - co też pilnie ćwiczę". Trzymam kciuki!

A propos psychopatów: nie pamiętam, kto pisał scenariusz do "True Detective", ale ja bym go od razu na leczenie wysłała. No ludzie, zrobić serial, po którym widz ma się ochotę pochlastać żelkami? Jedyny plus w tym, że Matfiu jest całkiem dobrym aktorem, co przyjęłam ze zdziwieniem. Po cholerę się po tych komediach romantycznych pałętał, to ja nie wiem.

I łazi za mną czekolada. W tonach.




24 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Czy ktoś mi powie, o co chodzi z tym mrozem? No bez jaj, taka pogoda to dobra dla pingwinów, a nie Homo sapiens. Po cholerę myśmy w ogóle z tej Afryki wyłazili? Źle tam praszczurom było?

Jeden plus z tego taki, że kalorie najwidoczniej myślą to samo, bo się spakowały i wyprowadziły. Wróciły do Afryki. Innego wytłumaczenia nie ma, bo przecież po babskiej imprezie z czipsami i winem (ale JAKIM winem! Chwała niech będzie za nie Piotrowi i Pawłowi) to niemożliwe jest, żeby mi waga spadła. A jednak!

Chyba, że to dlatego, że na nią ostatnio nakrzyczałam. Może się przejęła.

Poza tym nie mam co czytać (poza Stockerem, ale to się nie liczy). Nie mam co oglądać, bo mi się wszystkie fajne seriale pokończyły albo przerwę mają. (No dobra, są te brytyjskie położne, ale ile można o rodzeniu dzieci? Rodzą i rodzą.). Nie mam też pomysłów na fajny deser (bo pieczarki w ziołach prowansalskich rzeczywiście pyszne, ale do czekolady jeszcze im co nieco brakuje). Jak żyć?

22 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Po pierwsze: krem kalafiorowy z curry jest przepyszny, chociaż nie ma w nim curry. Jest za to sporo kuminu i chili (podejrzewam, że w takim stężeniu chili te wszystkie kalorie zwyczajnie zdychają, bo zupa jest fantastycznie dietetyczna). Wniosek: kalafior jest spoko. 

W kolejce czeka krem z pietruszki z wanilią. A co!

Po drugie: rany boskie, jak mnie się nie chce! Mówią, że trzeba ćwiczyć, ale mój wewnętrzny prywatny niechciej ma to głęboko w pośladkach. Są jakieś ćwiczenia, do których nie trzeba wielu przygotowań? I jeszcze żeby w domu, bo ja w taką pogodę nosa za drzwi z WŁASNEJ woli nie wystawię, co to, to nie. 
Brzuszki, niech będą, ale coś poza tym? Ktoś coś? Ktokolwiek?

A po trzecie - waga mogłaby się w końcu ruszyć. W odpowiednią stronę. Głupia jakaś ta waga.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.