mama mi powiedziała ostatnio
dziecko a gdzie Ty masz cycki, eh szkoda, że tak to jest że jak trochę chudniemy to na tej części ciała najwięcej się skupia. No nie jest tragicznie znowu, kupiłam nowe staniki niby w rozmiarze C, ale wszystkie inne wyrzuciłam, żeby się nie dołować heheh. No a co do diety, zgodnie z uwagami nie ważę się codziennie tylko tak może 2 razy w tygodniu, no i cóż waga tak dziwnie się zachowuje, paseczkową widziałam właściwie tylko raz, a tak jest w okolicach 74,8. I nic cholera się nie rusza, zastanawiam sie czy nie zrobic sobie parę dni proteinek znowu, żeby się ruszyło trochę, tak dobrze mi szło a teraz wyjdzie na to, że do końca listopada, nawet połowy nie zrzucę z tego co miałam, nie wiem czemu tak jest, skoro dietetycznie u mnie jest, na aerobik latam, z małym na spacery.
Z innych spraw, mały coś pokasłuje nie wiem, mam nadzieję, że się nie przeziębił znowu, dziś wstał cały spocony, chyba za wczasu coś mu podam, żeby się nie rozwineło cos wiecej z tego.
Pozdrawiam.
no i się doczekałam, zakupy zrobione na piętrze
w moim lumpku czyli miejscu dla chudzielców;) poszłam wczoraj na zakupy bo już nie miałam w czym chodzic i tradycyjnie skierowłam się na parter, tam ubrania w rozmiarze XL i większym, nabrałam różnych tunik i bluzek (ok. 15 sztuk) w rozmiarze 42/44, wydawała się że będą ok idę mierzyc i okazuje się że wszystko za duże nie powiem ucieszyłam się i to bardzo, nic że straciłam mnóstwo czasu, poszłam na górę na pierwsze pietro, tam strefa zakazana do tej pory dla mnie była i czynnośc powtórzyłam. Z 15 bluzkami do przymierzalni i mierzę i wszystko dobre, szok, obkupiłam się strasznie. Wydałam mnóstwo kasy ale to nic, w końcu mam w czym chodzic. Z tej radości poszłam po buty i kupiłam 2 pary i jeszcze szalik i czapkę i nową bieliznę, na konto póki co nie wchodzę wolę ten szok zostawic sobie na poniedziałek. A tak poza tym to wszystko fajnie, dziś wybieram się na fitness, wczoraj 3 h latania po sklepach, dietetycznie też ok, życ nie umierac. No i jeszcze się Wam pochwalę choc dla wielu z Was pewnie bedzie to bardzo dziwne, niedawno pisałam, że zaczełam jeździc autem po 11 latach przerwy, tzn kiedyś zrobiłam kurs dostałam papier i to było na tyle, teraz wziełam lekcje, i z mężem jeżdziąłm trochę a wczoraj się odważyłam i pojechaŁAM NA badanie krwi ok 12 km sama autkiem i było super, cieszę się bardzo bo jestem już całkiem niezależna heheheheheheh, pozdrawiam i zyczę miłego weekendu
nowa siła
we mnie wstąpiła dziś staję na wadze, a tu miłe zaskoczenie waga w dół 74.5, czyli poł kilo różnicy od paskowej a nawet więcej bo nie pisałam ale jak ostatnio się ważyłam to i 76 było. Także znowu mam siły żeby walczyc. W tym tygodniu nie byłam na fitnesie bo nie miałam siły jakiś ten tydzień ciężki był i w pracy i w domu, synuś źle spi, a jak on nie spi to tym samym ja nie sypiam. Ostatnio budził się o 3 już wyspany i zasypiał pięc minut przed moim budzikiem do pracy masakra. Chciałabym żeby już mu te zęby wyszły bo dostaję do głowy. A w tym tygodniu zapisana jestem już na 4 f fitnesu i mam nadzieję, że waga jeszcze się ruszy, obecnie osiągnęłam kolejny sukces waże już mniej niz jak wychodziłam za mąż super. Pozdrawiam
cel osiągnięty i co z tego
jak w przeciągu 2 tygodni spadło tylko pół kilo. Już 16 października miałam 75,5, i od tego czasu prawie nic, dieta utrzymana, na wygibaski chodzę więc co się dzieje, że tak stoję w miejscu. Mam nadzieję, że coś się zacznie dziać bo się trochę już zniecierpliwiłam. Eh szkoda gadać idę pracować, ciągle myslę, że dziś poniedziałek fajnie, bo tydzień będzie krótszy chociaż w sumie nie bo mam zajęcia w szkole w sobotę cały dzien,buu. No nic uciekam miłego dnia.
waga już mnie nie lubi
no na serio, od ponad 2 tygodni nic się nie dzieje, jak poszła do góry do tych 77, to dopiero teraz łaskawie zeszło to wagi paskowej, nie wiem co jest grane, jem jak trzeba chodzę na fitness i dalej nic. Kiedyś tak miałam, że zeszłam do jakieś wagi a potem ni w cholerę dalej się nie dało, mam nadzieję, że teraz tak nie będzie. Z innych spraw, mały już zdrowy na szczęście, ale mam inny kłopot, mojedziecko bardzo cięzko przechodzi ząbkowanie, już lekarka zauważyła, że dawno takiego dziecka nie widziała, co by tak ciężko zęby szły. Nie wiem co robić, mały w ciągu dnia jest w miarę ok, pod wieczór zaczyna się robić ciężko, nie mówiąc już o spaniu, zaśnie a za pół godziny budzi się z płaczem, potrafi wypić w nocy bardzo dużo, daję mu wodę bo bardziej chyba zależy mu żeby smoczek z butelki pogryź niż się napić, a pije przy okazji. Daję mu teraz nurofen na noc, ale ile można. Nie wiem ile dni może tak być na leku. Szkoda mi go strasznie, bo męczy się no i ja przy okazji, już 3 noce prawie nie śpię, nie mówiąc o tym, że nie ma gdzie, bo śpię z synkiem, a on potrafi teraz tak się kręcić, że dla mnei już mało miejsca zostaje. Masakra jakaś mam nadzieję, że wyjdą mu w końcu te górne jedynki i będzie chwila spokoju, tylko ile tak jeszcze będzie się męczył, zanim mu wyjdą wszystkie zęby to ja chyba osiwieję. Dobra już nie narzekam więcej, biorę się do roboty. A wracając do fitnesu, to fajnie było znowu zacząć od nowa, to jednak ta forma ruchu, która mi najbardziej odbowiada, jutro wybieram się na BPU, a w piątek moje ulubione zajęcia Hi-Lo, takie super taneczne. Oby tylko dalej mi się chciało biegać na te moje fikołki, bo teraz jak taka kieposka pogoda to aż się nie chce z domu wychodzić. Pozdrawiam wszystkie Vitalijki.
o co chodzi??
Dziś weszłam na wagę i zonk 77!!! Masakra jakaś od 3 dni waga mi wzrastała do tych 77 z moich pieknych 75,5. Ale chyba wiem co jest powodem, pierwszy raz tak widocznie, zauważalnie wiem że mam owulację, i chyba woda się zgromadziła w nadmiernej ilości, bo mało do kibelka latam a piję dużo. Poczekam chwilę jeszcze i zobaczymy co będzie dalej. Idąc za ciosem, i widząc, że chciec to móc, zapisałam się w końcu na aerobik. Aerobik taki taneczny to moje hobby, bardzo zaniedbane ostatnio, jeszcze jak byłam na macierzyńskim to latałam na 4 h w tygodniu czasem więcej a teraz jak poszłam do pracy tak ciężko mi było się zmobilizować, żeby zacząć na nowo. Ale w sobotę w moim klubie są dni otwarte więc się zapisałam i na 3 h na przyszły tydzień, głupio bedzie odmawiać więc na pewno pójdę, a jak pójdę to już się wciągnę i bedzie ok. Mam nadzieję, że mój mąż nie będzie narzekał z 3 razy w tygodniu wybywam a on z dzieckiem zostaje, ale z drugiej strony on tak niewiel przy nim robi, że nie będę mieć wyrzutów sumienia. Ok zmykam pomalutku, ma dziś trochę roboty, pzodrawiam
obietnice męża
dziś mój małżonek patrzy na mnie w moich nowych spodniach i pyta się gdzie jest tyłek;) hehe dobre i mówii że fajnie widać jaka schudnięta jestem i że jak dojdę do 65 to on też się zacznie odchuzać i rzuci palenie. Eh te chłopy jakby nie mógł zrobić tego dla siebie i zdrowia cwzesniej bo chce a nie bedzie mnie tu szantazował. No ale jak tak chce to cóż za niedługo nie bedzie jadł pysznych kolacji po 23 i palił fajeczki na balkonie bo ja będę ważyć kiedyś 65!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
mam spodnie:)
ostatnio pisałam, że nie mam co ubierać, bo te które miałam 2 pary w rozmiarze 42 wygladają brzydko, w sensie że odstają itp, szkodaq mi było lupować nowych jak jeszcze chudnę, ale stwierdziłam, że cóż trudno wyglądać jakoś trza:). Tak z głupoty wyciągnęłam takie jedne rozm. 40, taka mała 40 swoją drogę, to spodnie w których chodziłam przed weselem i byłam w nich 3 lata temu na rozmowie o prace (w firmie pracuję do dziś), mówię sobie, zobaczę ile brakuje, ubieram i szok, mogłam je spokojnie zapiąć nigdzie nie są za ciasne i wogóle cud miód. Także jestem bardzo zadowolona, bo mam w czym chodzić i momo, że czasem z wagi nic nie zleci to ciało się zmienia,eh super.
Co do innych spraw, synus poszedł z babciami do lekarza do kontroli, ogolnie jakby lepiej ale trochę kaszle i wolałam sprawdzić, lekarka powiedziała, że gorzej nie ma, lepiej też, dalej podawać leki i czekać co będzie.
Dietetycznie ok dalej mieszam Dukana z MŻ, choć wczoraj powiem szczerze byłam tak głodna, że zjadłam po 4 pełnych tygodniach dietkowania 4 kruche ciasteczka, ale co tam, nie ma co się zastanawaić i biadolić tylko brać się do roboty.
Pozdrawiam
i znowu mnie mniej
dziś na wadze 75,5, super, przez kilka dni waga stała w miejscu a dziś w końcu się ruszyła. Fajnie, że tak fajnie mi to idzie, w końcu nie poddam się za szybko jak za każdym razem. Jeśli chodzi o dukana, to tak średnio u mnei funkcjonuje, właściwie to mieszam tą dietę z MŻ. Nie jem chleba, ziemniaków i innych ogólnie zabronionych rzeczy w dietach, czasem robię sobie kisiel na słodziku jak mam smaka, a wczoraj zjadłam 4 pierogi. A waga mimo to spada. No i jeszcze jedno, nie mam kompletnie żadnych problemów z Panem Kibelkiem!!!
Z innych spraw synuś mi się trochę rozchorował, dobrze że mama z nim do lekarza poszła wczoraj, ma katar i trochę kaszle, ale na oskrzelach nic nie ma, nie widomo jakby się to rozwinęło jakbym poczekała trochę. Także super dostał leki i mam nadzieję że do poniedziałku będzie zdrowy.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu, ja dziś odpoczywam po wczorajszym cięzkim dniu w Krakowie, dokłądnie po powrocie z Krakowa o 15 poszłam na dworzec w domu byłam o 20, bez komentarza.apapapap
Niesamowite jak lecę w dół
Dzisiaj na wadze 76, co by znaczyło, że do mojego celu został tylko 1 kilosek, czasu mnóstwo a tak mało do zrzucenia, jak tak dalej pójdzie to do końca października dojdę do 70;). Cieszę się bardzo, że chociaż teraz nie mam problemów z chudnięciem, bo zawsze takie miałam. A tak poza tym szkoda, że weekendy tak szybko mijają, taka fajna pogoda, aż chce się z dzieckiem wyjść na spacer, a w tygodniu jak już po pracy wróce, to późno, zimno i wogóle. W niedzielę byliśmy na zakupach, jakaś masakra, kupiłam raptem samą chemię i poszło tyle kasy, że 3 razy sprawdzałam paragon, niestety nikt się nie pomylił. Uciekam powolutku, dziś będę szybciej w domu, więc wyciągam wózek i lecę małego przewietrzyć.
Pozdrawiam