Pamiętnik odchudzania użytkownika:
evelevee

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 77.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca roku- 70 !!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 stycznia 2013 , Komentarze (3)
Ach, w ostatnim czasie wszystko nie tak!
Otóż cały czas było tak samo- waga w miejscu, a narzekałam . a teraz? Jest jeszcze gorzej bo przypałętało mi się 2,5 kg. Masakra jakaś. Wystarczyło tylko, że rzuciłam palenie znów zaczęłam brać tabletki hormonalne i bach! Mam wciąż chęć podjadania-i podjadam! Orzechy, słonecznik, marchewki, czekoladki ciasteczka. Masakra jakaś! Dwukrotne zapalenie ucha wyeliminowało mnie z chodzenia na basen, teraz staram się chodzić raz w tygodniu, ale na aerobik jakoś nadal nie mogę się zmobilizować ... A jeszcze humoru nie mam i taka bezsilna się czuję.
Muszę wziąć się w garść- nowy rok, nowe możliwości.
Hmm, a może rzucę palenie dopiero jak schudnę? Boję się, że teraz doprowadzę się do takiego stanu jak sprzed roku. Albo gorzej. Masakra.

19 listopada 2012 , Komentarze (1)
No i tak się zdenerwowałam na ten zastój, że wczoraj i dziś topie smutki w czekoladzie... Aj, dziś miało być już grzecznie, ale w pracy koleżanka przyniosła mi kawałek piernika w ramach podziękowań za pomoc, a po powrocie z pracy dorwałam sie do czekolady, która jakimś cudem znalazła się u mnie na stoliku... No nic masakra, więc znów od jutra zabieram się za siebie. W sumie do końca roku chciałam jakimś cudem pozbyć się 5 kg, ale już powoli tracę nadzieję, ze mi się to uda..., ale cóż- jestem w takim stanie że każdy kilogram mnie uszczęśliwi... W postanowieniu basenowym dalej trwam, nawet wmawiałam sobie, że ta waga nie spada bo to niby przez mięśnie etc, ale hmm... do cholery ile te mięśnie mogą ważyć? :) Więc porzuciłam tą myśl, tylko winny się tłumaczy.
No nic, walczę dalej.
Idę sobie poćwiczyć, choć nie znoszę ćwiczyć w domu. Ale może choć 20 minut dam radę :)

17 listopada 2012 , Komentarze (2)
W końcu sobota :) Mam nadzieję, że nic nie zakłóci mi tego dnia :) Krzątam się po domu nadal w piżamie :) Oglądam jakiś serial, jestem po śniadaniu, do którego dołożyłam odrobinę czekolady i zabijam w sobie poczucie winy :) Ewentualnie z mojego nic nie robienia wyłączę godzinkę na sprzątanie (bo nie znoszę bałaganu, a sobota to dzień na sprzątanie), potem może spacerek (tą czekoladę trzeba spalić :), kąpiel i pachnące balsamy no i wieczór mam spędzić z Bridget Jones ( nie ma nic lepszego na poprawę humoru).
Ani na moment nie zamierzam myśleć o pracy, ani o czymkolwiek co jest męczące, dręczące i absorbuje za dużo myśli i energii!
Waga nadal stoi w miejscu, ważę się codziennie , bo tak wyczekuję tego upragnionego spadku! Ale cicho sza! Nie mam zamiaru dziś się tym zamęczać!
Miłego weekendu :)

14 listopada 2012 , Komentarze (3)
I tyle w temacie. Waga stoi i ani rusz w dół, czasem nawet pogrozi i pokaże 0,5 kg więcej !!!
Powoli tracę cierpliwość! Ponad półtora miesiąca dwa lub trzy razy tygodniowo chodzę na basen, słodycze ograniczam i nic! Oczywiście obiecałam sobie, że nie będę popadać w obsesję, ale już nie wiem co mam zrobić, aby ta cholerna waga ruszyła choć trochę w dół! (hmm, a może waga się popsuła? taaa...) Plus jedyny taki, że kondycja uległa poprawie, ale nic poza tym wizualnie nie widać! A miało być tak pięknie! I tak chciałam w nowy rok wejść z wagą 75!  Ale skoro przez 1,5 miesiąca nie stało się nic, to jak przez następne 1,5 miesiąca mam zrzucić 4 kg??? Nawet przecież nie jadam dużo: w pracy kanapka z razowca z serem i warzywami i jogurt z muesli, a potem około 17 obiad - bez ziemniaków, dużo warzyw plus jakieś mięso lub naleśniki lub coś podobnego... Do picia woda i herbatki zielone, czerwone  i tym podobne, czasem skuszę się na coś słodkiego, ale w rozsądnej ilości, czasem szklanka napoju. Już nawet alkohol ograniczyłam prawie do minimum (znaczy nie żebym piła go często, ale teraz naprawdę rzadko :) Opadają ze mnie chęci i przygnębia mnie to. Oczywiście nie mam zamiaru przerwać starań, ale jakiś spadek poprawiłby mi humor w końcu!
fiuuu, wyżaliłam się.
Zaraz idę spakować się na basen.
Wago, wago rusz w końcu w dół!!!

28 października 2012 , Komentarze (1)
Ile obecnie wynosi moja waga nie wiem- mam nadzieje, że nadal jest na poziomie 79, choć nie ważę się, gdyż podczas @ można się załamać widząc wynik :) Walczę dalej, ale nie nastawiona na jakieś spektakularnie szybkie zmiany, ale powoli, pomalutku,konsekwentnie.Ilość dziennie pochłanianych kalorii i nie za mała i nie za wysoka, czasem jakiś czekoladowy cukierek :) Ale przede wszystkim basen i ruch :) Przyznam, że zwykle byłam specjalistą od zrzucania wagi tylko poprzez ograniczanie jedzenia.  Od czasu do czasu aerobik (ale bez szału po 2-3 tygodniach mi się nudziło i rzadziej zaglądałam na salkę). W domu ciężko mi się zmobilizować, mimo prób nigdy konsekwentnie nie udało mi się tego pociągnąć. No a teraz? Nowa JA! Teraz regularnie chodzę na basen, chcę się wybrać w końcu na pilates (ale zawsze mi coś we wtorki wypada- i to tak na poważnie, a nie ze mi się nie chce :) I czuję się fantastycznie :) Rozciągnięta, smuklejsza, żywsza :) Minął dopiero miesiąc , a ja czuję, ze chce więcej :)
Powiedziałam, co wiedziałam :) Miłej i spokojnej niedzieli !

20 października 2012 , Komentarze (2)
Noo! W końcu dogoniłam pasek :) Po 3 tygodniowym zastoju, wchodzę dziś  na wagę, a tam 79! W końcu siódemka wróciła na swoje miejsce, a ja odzyskałam nadzieję, że waga będzie spadać, spadać, spadać, a ja będę zdrowsza, szczęśliwsza, piękniejsza :) Oczywiście już wyobrażam sobie swoją osobę "po", ale zachowuje zdrowy rozsądek i nauczona na błędach nie popadam już od razu w samozachwyt, bo różnie to bywało... Ile razy już sobie obiecywałam, że wytrwam, wyobrażając siebie jako "normalną" (wagowo) dziewczynę... Lata mijały, raz chudłam, raz tyłam, teraz w tym roku jakoś mi idzie.Nabrałam "skromności", nauczyłam się, że nic nie ma "na już" i 1 stycznia 2012 postanowiłam, ze schudnę 10 kg. W sumie bez szału, ale wiem, jak mi to ciężko przychodzi. Jest połowa października, a ubyło ze mnie 11 kg nadmiernego balastu :) Pokusiłam się o postanowienie, że może by jeszcze 4 kg do końca roku, aby żegnać ten w sumie sympatyczny rok ważąc równo 75 :) A na nowy rok kolejne postanowienie- kolejne 10 kg i byłoby bardzo miło, gdybym to osiągnęła :) A więc cóż, dalej dąże do celu, nie poddaje się, bo w moim wieku to już wstyd składać obietnice bez pokrycia :)

18 października 2012 , Skomentuj
Trwam dalej w postanowieniach, ale waga nadal ani drgnie! Gdzie ta siódemka z przodu? Gdzieee???? Na basen wytrwale chodzę, słodycze i alkohol omijam wielkim łukiem, tnę kalorie gdzie się da! I nadal nic, no te ciuchy coraz luźniejsze, ale waga nic, a ostatnio nawet wzrosła 0,5 kg!!!
Ostatnio nie mam na nic czasu, praca, później obowiązki w domu, przed snem jakieś dziesięć minut poczytam i spaaać! Rano ledwo mogę sie zwlec z łóżka, za oknem coraz ciemniej... Ostatnio zauważyłam u siebie tendencję do porządkowania wszystkiego co jak na razie było nieuporządkowane, zaczęłam zabierać się za rzeczy na które zawsze brakowało mi czasu. Szafy mam uporządkowane, pozbyłam się wszystkiego co jest za małe, za stare, dziurawe i poszarpane. Poodawałam do PCK stare kurtki i buty. Poprzesadzałam kwiaty w większe doniczki, odnalazłam kliszę ze zdjęciami z wycieczki sprzed 14 lat (!) i dałam ja w końcu do wywołania, popodpisywałam płyty oraz zdjęcia, posegregowałam ozdoby świąteczne, kupiłam kolorowe pudło, do którego wkładam pocztówki od znajomych i jakies luźne wizytówki... Może się starzeję? Skąd taka nagła chęć składania, układania, porządkowania? A może mam taki burdel w głowie, że w ten sposób staram się nad nim zapanować?
Jutro mam zamiar zaprosić swojego chłopaka na randkę(dziwnie to brzmi jak się jest już tyle w związku :). Obiad w knajpce, basen, potem jakiś film i wino. Jakoś trzeba rozruszać nasz związek. Bo ostatnio niby jestem, niby nie. Niby istnieje, a jakby mnie nie było.
Kryzys wieku? Eee, mam jeszcze na to czas ;)

13 października 2012 , Komentarze (1)
Obiecałam sobie, że odnotuję swoją obecność na V w momencie, gdy dogonię pasek, ale stanęłam znów na magicznym 80 kg, które nie chcą odpuścić, a już od dawna ciągnie mnie aby coś skrobnąć w swoim pamiętniku :) Żeby nie było, że nic nie robiłam gdy nie pisałam- nadal wędruję sobie pieszo gdzie się da, nie zważając na jesienną aurę, chodzę na basen, raz nawet byłam na łyżwach (raz bo dopiero lodowisko ruszyło :) i teraz małe zaskoczenie- mimo iż waga wzrosła o ten kilogram to więcej ubrań jest luźniejszych niż gdy było go mniej :) Cieszę się, że mogę znów bardziej przebierać w ubraniach, a nie tylko wkładać na siebie standardowy zestaw! Mimo iż zawsze jesienią dopada mnie melancholijny nastrój to w tym roku postanowiłam z tym zawalczyć i udaje się :) Oczywiście nadal żałuję, ze znów walczę o tą siódemkę z przodu, no ale uważam, ze już niedługo ją zobaczę, a potem już tylko w dół... Porządek panuje we mnie i dookoła mnie, staram się być zorganizowana  osobą, gdy mam dużo na głowie robię sobie listę rzeczy koniecznych do zrobienia i postępuję według planu i efekty są ! Jednym słowem jestem z siebie zadowolona :)

27 sierpnia 2012 , Komentarze (1)
Sporo czasu nie zaglądałam na V i wracam z gorącym postanowieniem poprawy. Trochę mnie przybyło (oto główny powód dla którego wracam) i staram sie wrócic na własciwe tory. Przeglądałam wczoraj zdjęcia z początku roku, trochę sie załamałam, trochę sie ucieszyłam, ze i tak wygladam lepiej niż wtedy i trochę się zmobilizowałam :) Własnie wróciłam z 40 minutowej przejażdżki rowerem, odkurzyłam i posprzątałam łazienkę póki mam energię. Teraz zasiadłam na chwilke przed laptopem, popijam magnez i planuję tydzień w terminarzu.
Lada moment powinnam otrzymać z pracy kartę fit profit ( w końcu coś z tej pracy mam) i ruszam do boju. Postanowiłam bowiem uporządkować to co nieuporządkowane. Zatem zapisałam sie na zaległe wizyty do lekarzy (ta piep...a służba zdrowia! te terminy!), zrobiłam porządki w szafach, pozbyłam sie tego co niepotrzebne, a prz okazji znalazłam swoja bransoletke, którą myślałam że zgubiłam rok temu. Ale musze przyznać, że od jakiegoś czasu wróciła mi "taka wewnętrzna radość"- dorobiłam się kilku fajnych ciuszków, zaoszczędziłam trochę kasy, nadrobiłam zaległosci w książkach i planuje urlop, który już za 1,5 tygodnia! w pracy niestety sajgon jak zawsze, ale zaciskam zęby i jakos daje radę, czyli nie jest aż tak źle :)
No to lece pod prysznic, potem powklepywać balsamy, później ksiazke pod pachę i do łózka :) Ooo, jak miło sie zrobiło!
Pozdrawiam :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.