Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
małymi kroczkami do sukcesu :)
20 października 2012
Noo! W końcu dogoniłam pasek :) Po 3 tygodniowym zastoju, wchodzę dziś na wagę, a tam 79! W końcu siódemka wróciła na swoje miejsce, a ja odzyskałam nadzieję, że waga będzie spadać, spadać, spadać, a ja będę zdrowsza, szczęśliwsza, piękniejsza :) Oczywiście już wyobrażam sobie swoją osobę "po", ale zachowuje zdrowy rozsądek i nauczona na błędach nie popadam już od razu w samozachwyt, bo różnie to bywało... Ile razy już sobie obiecywałam, że wytrwam, wyobrażając siebie jako "normalną" (wagowo) dziewczynę... Lata mijały, raz chudłam, raz tyłam, teraz w tym roku jakoś mi idzie.Nabrałam "skromności", nauczyłam się, że nic nie ma "na już" i 1 stycznia 2012 postanowiłam, ze schudnę 10 kg. W sumie bez szału, ale wiem, jak mi to ciężko przychodzi. Jest połowa października, a ubyło ze mnie 11 kg nadmiernego balastu :) Pokusiłam się o postanowienie, że może by jeszcze 4 kg do końca roku, aby żegnać ten w sumie sympatyczny rok ważąc równo 75 :) A na nowy rok kolejne postanowienie- kolejne 10 kg i byłoby bardzo miło, gdybym to osiągnęła :) A więc cóż, dalej dąże do celu, nie poddaje się, bo w moim wieku to już wstyd składać obietnice bez pokrycia :)
Proaktyna
21 października 2012, 18:43Doskonale Cię rozumiem. Też stawiam sobie poprzeczkę. Tylko jak uda się troszkę schudnąć to popadam w samo zachwyt i klapa bo od nowa trzeba się starać.... no ale taka moja natura. Mam nadzieję, że tobie pójdzie lepiej :) Trzymam kciuki