- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (73)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 89825 |
Komentarzy: | 654 |
Założony: | 1 kwietnia 2009 |
Ostatni wpis: | 27 lipca 2019 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
od nowa wraz początkiem miesiąca :)
czas wziąć się w garść i walczyć dalej :)
W końcu znalazłam trochę czasu aby dodać wpis. Ostatnio pisałam w dniu wyjazdu, teraz już od dawna jestem w domu... Ach, ale mi sie podczas urlopu bateryjki podładowały! Mmm, te widoki,, te wycieczki! Dzień w dzień wędrówki, po 8-9 godzin, ale było wspaniale...
A i ważę równo 79- czyli kolejne 0,5 kg odeszło w przestrzeń :)
Kolejny urlop we wrześniu- zatem walczę dalej :)
Aaa, i z pozytywów:
przedłużono mi umowę do końca roku ( a więc na razie mogę żyć spokojnie),
nabyłam: dwie bluzki i sukienkę (a wszyscy reagują na nie: łaaaaał :),
jestem ładnie opalona (ach te wycieczki górskie)
uzupełniłam własną biblioteczkę i kosmetyczkę (coś dla duszy, coś dla ciała)
Modlitwy zostały wysłuchane! Dziś waga wskazała 79,5 kg! Co oznacza, że mam swoja upragnioną siódemkę z przodu... Ojojojojoj, jak dawno jej nie było!
No musiałam dzis wejść na wagę, musiałam sprawdzić jak wagowo się spełniłam równo w dniu wyazdu! Mimo wczorajszej imprezy imieninowej mamy :P
Ok, zabieram sie dalej za pakowanie. Wszystko porozrzucane leży dookoła, a torba pusta... Kurde, bo jaka pogoda może być? Niech będzie nawet 0 stopni, byleby deszczu nie było w górach!
Ale się cieszę! Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Moje zmęczone oczęta ujrzały dzis na wadze równo 80 kg ! Ostatnie 4 tygodnie to był niestety meeeega zastój na poziomie 80,5 (czy jest coś bardziej wkurzającego niż zastój na takim własnie wyniku?). Wiec teraz pozbyłam sie tego paskudnego 0,5 :P Plan był w sumie troche inny, liczyłam, że jadąc na urlop waga wskazywać będzie siódemkę z przodu, ale może jakimś cudem uda się by do jutra wyparowało 100 g i bedę ważyć 79,9 :) Ale nie ma co narzekac i tak jest dobrze :) Ten zastój mnie troche podłamywał, ale nikt nie powiedział, że będzie lekko :) Jutro już jadę na mój upragniony i długo wyczekiwany urlop w góry. W sumie ruchu będę miała duuużo , ale cóż, obiad jemy wtedy póxno, bo dopiero po zejściu z gór, i jeszcze jakieś piwko lub winko na wieczór ( w urlop raczej nie mam zamiaru sobie tego odmawiać) i wątpię, żeby ta wycieczka wpłyneła na spadek wagi :P
A więc mogę ogłosić wszem i wobec, że od 9 stycznia stałam sie lżejsza o 10 kg! Wiem, że dla niektórych to mało i tempo spadania wagi może nie byc satysfakcjonujące, ale ja jestem bardzo z siebie dumna!
Mooootyleeeem jeeeeesteeeem ! Lalala!
(może trochę motylem rozmiarów nietoperza, ale co tam!)
Ach mimo postanowień na rowerze na razie nie jeżdżę, przez @ mam wrażenie, że noszę kamienie w brzuchu i boli mnie, że hej... Ale brzuszki i twister codziennie ;) Na wagę nie wchodzę, w koncu przecież sie na nią obraziłam i dopiero za tydzień zobaczę, czy a nuż cos się ruszyło... W pracy zjadłam za to dwa cukierki jako rekompensata za moje podłe samopoczucie :P
Weekend zapowiada sie pracowicie, gdyż jadę sprzątać mój domek letniskowy,a po zimie roboty spodziewam się duuużo, okna, podłogi, pokoje, ech...
Pogodziłam się z tym, że jakoś spektakularnie lżejsza nie pojadę na urlop, ale i tak ciesze sie tym co jest :)
Wobec tego iz moja waga obraziła sie na mnie nie chcąc wskazać niższej wartości od ponad dwóch tygodni, to i ja się na nia obrażam- i przez kolejne dwa tygodnie i ja na nią nie spojrzę! Ponadto bez walki się nie poddam i nie wiem jak, ale w dniu wyjazdu na urlop siódemeczkę z przodu zobaczyć muszę :)
A więc plan jest taki: otóż codziennie brzuszki, codziennie twister, trzy razy w tygodniu (conajmniej) rower (raptem będzie to 6 razy w ciagu tych dwóch tygodni :P), zero słodyczy, duużo wody i takie tam drobiazgi w diecie. Oczywiście lepiej bym się czuła gdyby w końcu spóźniona już @ nadeszła, a potem sobie poszła, ale jakoś nie daje o sobie znać mimo iż już prawie 2 tygodnie po terminie... No ale ostatnio jakoś tak już "regularnie" spóźnia się 2 tygodnie.
Oczywiście plan dwutygodniowy nie oznacza, że później dam sobie spokój z dietą, bo nie to mam w założeniu. Ale miłoby spędzac urlop z poczuciem, że od daaaawna moja waga nie była na poziomie 7 :) Nie liczę także , ze zaczne jak kozica pomykać po górach :) Ale sama świadomość uczyniłaby mnie lżejszą :)
PS Dzis słonko pięknie świeci, po spędzeniu 1,5 dodziny na balkonie nabrałam trochę rumieńców :) Ale mi brakowało tego słoneczka!!!!