Pamiętnik odchudzania użytkownika:
evelevee

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 77.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca roku- 70 !!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2013 , Komentarze (2)
 W końcu jakaś miła rzecz w mym smutnym ostatnio życiu! Wchodzę sobie dziś na wagę, bo sobota- dzień ważenia - a tam niespodzianka!!! 
Waga 77,5!!!!
Poczułam się lekka jak piórko, przejrzałam się z dumą w lustrze, uznałam, że jestem super, extra, bomba ( w skrócie sexbomba) . 
Jeszcze 0,5 kg i z otyłości przejdę do nadwagi wg kalkulatora BMI :)

Niestety równie szybko nastąpił powrót do rzeczywistości. Sprzątałam dziś dom przez 5 godzin!!! Wszystko mnie boli! Do tej pory nawet żadne ćwiczenia nie dały mi tak w kość!
No to kończę pisanie na dziś, tyle się nieprzyjemnych rzeczy dzieje się teraz dookoła mnie, że ciężko mi zebrać myśli. Ale sobotni wpis zaliczony, spadek zaliczony...
i byle do wiosny...


16 marca 2013 , Komentarze (3)
Waga wskazała dziś wynik 78,5 :) 
Takiej wagi nie widziałam u siebie  od co najmniej dwóch lat :)
Ale oczywiście nadal ćwiczę wytrwale- dzięki czemu czuję się lepiej, nie mam problemów ze wstawaniem rano, mam więcej energii!
Jeśli chodzi o jedzenie to staram się mimo wszystko nie przesadzać- jem to co lubię, odnajduje smaki dodatków i przypraw, odkryłam boski smak octu balsamicznego, w ruch poszła oliwa z oliwek i pesto :) Dziś na obiad robię placki ziemniaczane z dodatkiem marchewki, sera i z sosem na bazie jogurtu i czosnku :) Zapewne nie jest to żadne danie dietetyczne, ale co tam :)
Miłego weekendu!

7 marca 2013 , Komentarze (4)
Nie piję, nie palę, nie jem słodyczy i ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę :) Basen, aerobic i wczoraj po raz pierwszy... aquaerobic :) Dziś czuję się lekko "połamana", ale uśmiech towarzyszy mi od rana :)
Mmmm, a jaka mam ładną cerę ! Jeszcze niedawno skóra pozbywała się wszelkich toksyn z organizmu za pomocą pryszczy, a teraz skóra jest ładniejsza niż zawsze.  W sumie nigdy nie miałam problemow z cerą- gdy rzuciłam palenie zaczęło się z nią dziać coś niedobrego. Ale przecierpiałam i teraz aż blask z niej bije :)
Dziś zakupiłam sobie dwa hantelki półkilogramowe do domowych ćwiczeń i wrzuciłam do słoika kolejną kasę, którą zaoszczędziłam na nie-paleniu. W maju jadę na urlop w Góry Stołowe i wyobraźcie sobie, że noclegi i podróż funduje mi koncern tytoniowy!!! Hehe, to taka przenośnia, bo za oszczędności poczynione tylko na braku kupowania papierosów- mam fajny urlopik :)
W sumie miało być o  odchudzaniu, a ja tu wciąż o paleniu. 
Reasumując-
- więcej ruchu- trwam!
- trzymanie diety- trwam!
- regularne kremowanie, balsamowanie, czy inaczej "mumifikowanie"- trwam!
- uśmiech na buzi- trwam!

Ale wagowo- żadnych spektakularnych i niespektakularnych efektów brak.
Ale to tylko kwestia czasu :)

16 lutego 2013 , Komentarze (3)
Sprawa wygląda następująco- basen i ćwiczenia nadal są obecne w moim życiu. W środę popielcową pożegnałam się ze słodyczami, alkoholem, napojami i cukrem (hmm... przecież ja nie słodzę?  :).
Waga nie drgnęła. Znaczy drgnęła. W górę. O 0,5 kg.
Bez komentarza.
Nadal nie palę. Dostrzegam uroki życia osoby nie palącej.

Ach, kogo ja okłamuję. Nie palę i nie widzę żadnej różnicy. Nie jest mi wcale lepiej.
Chodzę na basen dwa razy w tygodniu. I nie widzę żadnej różnicy.
Trzy razy w tygodniu ćwiczę. I nadal nic.
Dżizas, masakra jakaś...

I na dodatek nie palę i nie piję. To tak jak w tym dowcipie, gdy lekarz mówi do pacjenta: nie jeść słodkiego i tłustego, nie pić alkoholu, nie palić papierosów, nie uprawiać seksu i cieszyć się życiem, cieszyć się życiem...

25 stycznia 2013 , Komentarze (3)
Naprawdę jestem z siebie zadowolona- otóż zmobilizowałam się do ćwiczeń w domu i ćwiczę nadal :) Przyznam, że do niedawna była to dla mnie katorga, a teraz nie dość, że sprawia mi to przyjemność to jeszcze fajnie się czuję. Oczywiście waga nadal ani drgnie (zaczynam podejrzewać, że się popsuła ;P ). Nadal także nie palę- ale jest mi straaaasznie ciężko.
Odliczam tylko dni do czasu, aż zacznie się post, czyli do 13 lutego. W poście zawsze wszystko mi się udaje- i nawet nie czuję pokusy na słodycze, alkohol etc. Taki to święty czas- co również ma pozytywny wpływ na zasobność mojego portfela i późniejsze wiosenne zakupy. Pieniądze za nie-kupowanie papierosów wkładam do przezroczystego słoja- i zbiera się, oj zbiera! na urlop w maju jak znalazł. Urlop oczywiście w górach. Ale nie wiem na razie w jakie góry się wybrać. Może polecicie jakieś fajne miejsca? Na razie po głowie chodzą mi Góry Stołowe...
Po powrocie z pracy znalazłam dziś niespodziankę:
Nie pozostaje mi już nic tylko ćwiczyć, uśmiechać się i chudnąć :) Zdrowa szczęśliwa i wolna od nałogów :)
Pytanie tylko- czy ktoś zna jakieś fajne ćwiczenia z piłką? 

22 stycznia 2013 , Skomentuj
Ale ja już jestem zmęczona tą zimą! Tym brodzeniem w śniegu,tego zimna, tej czapki, swetrów... 
Chwilowo przez @ na basen nie chodzę, ale... zmobilizowałam się do ćwiczeń w domu :) jakoś koślawo mi idzie, ale zawsze to coś, krzywdy chyba sobie raczej nie zrobię :)

Nie poddam się tak łatwo :)

19 stycznia 2013 , Komentarze (1)
Zważyłam się. Zmierzyłam się. Załamałam się.
To by było na tyle dzisiaj.
Idę walić głową o ścianę- może w końcu zmądrzeję

18 stycznia 2013 , Komentarze (1)
Skoro mam takie poważne plany co do siebie, skoro mam obmyślony pomysł  na siebie to cóż, trzeba podwinąć rękawy i wziąć się do roboty. Mimo iż moja waga nadal ani drgnie, a jak drgnie to najwyżej w górę - jutro wyciągnę miarę i się zmierzę- pierwszy raz w życiu. Nadmienię, że mogę po tym popaść w depresję, gdyż nagle moje KSZTAŁTY nabiorą CENTYMETRÓW, a wówczas może to wcale nie wyglądać dobrze- bo w biodrach mam pewnie coś ponad metr, a to już brzmi masakrycznie źle. Ale i tak wiadomym jest, że za wszystko to mogę podziękować sobie ;)
Na basen chodzę ponownie po grudniowej przerwie ( nie wiedziałam, ze po zaledwie miesiącu nie-pływania mogę aż tak opaść z sił!), staram się więcej ruszać, nawet  w codziennym życiu, no a w przyszłym tygodniu znów zacznę przemierzać część drogi do pracy pieszo, bo w wyniku robót drogowych wyłączają komunikację miejską( czyli pieszo  nieco ponad 2 km w jedną i dwa w drugą- w sumie to żaden wyczyn :/ ) Teraz gdy jest tyle śniegu to za bardzo nie uśmiechają mi się piesze wędrówki, bo mam wrażenie, ze nogi mi się rozjeżdżają na śniegu i męczę się niemiłosiernie brodząc po nieodśnieżonych ulicach ( w sumie dobrą stroną jest to, że spalam pewnie wówczas więcej kalorii...).
Pilnuję aby nie podjadać- czyli aby nie zastępować papierosów słodyczami, ale nie jest to łatwe.  Czasem mam tak silną chęć na coś, że czuję, że zwariuję jeśli czegoś nie przegryzę... Mam wrażenie, że to jakiś rodzaj choroby psychicznej, czy obsesji :/ 

Ale z okazji rozpoczynającego weekendu raczę się właśnie lampką czerwonego wina, memłając w buzi niquitin- i serdecznie pozdrawiam :)

12 stycznia 2013 , Komentarze (1)
Kolejny dzień bez papierosa i kolejny dzień powstrzymywania się od podjadania. Waga wyższa, niż ta zaznaczona na pasku- dziś wyniosła 81,5 kg. Najbardziej męczy mnie to, ze nie mogę wykrzesać z siebie takiej chęci do działania, nie mogę się wystarczająco zmotywować. Zwykle jak podejmowałam decyzje o odchudzaniu byłam pełna energii, pełna chęci na zmiany,  teraz robię to co trzeba, ale jakoś tak automatycznie,bez chęci. A jaj mam na coś ochotę to nawet nie mam siły na wewnętrzną walkę tylko poddaję się od razu lub ewentualnie po paru minutach. Teraz w miarę się trzymam, ale tak jakoś bez entuzjazmu. Ale cóż, cały rok przede mną- jakby tak kilogram tracić miesięcznie to byłoby całkiem, całkiem...
Ach, niech ta zima się kończy, bo czuje się jak niedźwiedź....

9 stycznia 2013 , Komentarze (1)
Mimo iż często zaglądam na stronę Vitalii, to wcale tak często nie piszę. Postanowiłam to choć trochę zmienić i częściej skrobnąć parę słów- może wtedy po prosu bardziej będę pilnować swoich postanowień i siebie samej.
Wczorajszy wieczór spędziłam podjadając marynowany czosnek, słonecznik i popijając drinkiem Cosmopolitan. Rzucanie palenie jest ewidentnie nie dla mnie. Dziś już zaopatrzyłam się w tabletki NiQuitin. Wciągnęłam trochę orzechów i mam nadzieję, że na dziś koniec podjadania. Do wczorajszych grzechów muszę zaliczyć jeszcze belgijskie czekoladki, ale były tak pyszne, że to grzech żałować, ze się je zjadło. Ach, co ja piszę...
Dziś zatem po pracy podjechałam do sklepu i kupiłam, czosnek marynowany, cebulkę marynowaną, oliwki, marchewki i orzechy i sok pomidorowy. A więc pełno drobiazgów, na które mogę sobie pozwolić w zastępstwie papierosa, licząc, że dupsko mi nie urośnie.
Liczę, że rok 2013 to będzie rok Nowej Ja, wolnej od nałogów, spełnionej, szczęśliwej i szczuplejszej :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.