Ostatnio nie mam na nic czasu, praca, później obowiązki w domu, przed snem jakieś dziesięć minut poczytam i spaaać! Rano ledwo mogę sie zwlec z łóżka, za oknem coraz ciemniej... Ostatnio zauważyłam u siebie tendencję do porządkowania wszystkiego co jak na razie było nieuporządkowane, zaczęłam zabierać się za rzeczy na które zawsze brakowało mi czasu. Szafy mam uporządkowane, pozbyłam się wszystkiego co jest za małe, za stare, dziurawe i poszarpane. Poodawałam do PCK stare kurtki i buty. Poprzesadzałam kwiaty w większe doniczki, odnalazłam kliszę ze zdjęciami z wycieczki sprzed 14 lat (!) i dałam ja w końcu do wywołania, popodpisywałam płyty oraz zdjęcia, posegregowałam ozdoby świąteczne, kupiłam kolorowe pudło, do którego wkładam pocztówki od znajomych i jakies luźne wizytówki... Może się starzeję? Skąd taka nagła chęć składania, układania, porządkowania? A może mam taki burdel w głowie, że w ten sposób staram się nad nim zapanować?
Jutro mam zamiar zaprosić swojego chłopaka na randkę(dziwnie to brzmi jak się jest już tyle w związku :). Obiad w knajpce, basen, potem jakiś film i wino. Jakoś trzeba rozruszać nasz związek. Bo ostatnio niby jestem, niby nie. Niby istnieje, a jakby mnie nie było.
Kryzys wieku? Eee, mam jeszcze na to czas ;)