... waga spadła o pół kilograma :) czyli mam równo 76 kg. Czyli jeszcze rok temu ważyłam równo 14 kilogramów więcej!!!! Wczoraj także przywitaliśmy sezon grillowy :) Oczywiście słońca zero, wiatr od morza hulał, ale nie daliśmy się :) Wprawdzie ja nie przepadam za jedzeniem z grilla, ale lubię tą cała "otoczkę" :) Niestety dziś rano myślałam, że umieram! Sezon na grilla rozpoczęty i pierwszy kac zaliczony... Teraz już jakoś wzięłam się w garść,zaraz idę na jakiś spacer, ale ranek był POTWORNY.
Oprócz tego dwukrotnie już wygrzewałam się na słoneczku czego konsekwencją jest już lekko opalona twarz i dekolt i ramiona... tylko nóżki jak były białe takie są nadal...Ach, nie ma nic gorszego niż krótkie, grube, białe nóżki, których niestety jestem właścicielką...
Ale co tam- najważniejsze, że kolejne pół kilograma odeszło w sina dal :)
No to uciekam się przejść. Może do kościoła? W sumie jest niedziela. A mam za co dziękować. Że żyję. Bo rano myślałam, że umrę, a potem znajdą mnie martwą i będą mówić- "Znaleźliśmy ją martwą w rozmemłanym łóżku. Z ust dolatywał zapach wina. Przekroczyła dawkę śmiertelną. R.I.P."
Rany boskie, jaki to byłby wstyd!!!
Tak, tak. Idę do kościoła.
PS. Skoro wypisuje tu takie głupoty oznacza to chyba, że wino nie do końca wyparowało :))
PPS. Za dwa tygodnie urlop!!!!!
Jezu jak się cieszę
Z tych króciutkich wskrzeszeń
Kiedy pełną kieszeń znowu mam
Znowu mogę myśleć
Trochę jakby ściślej
I wymyślać śmiało nowy plan
I pięknie jest
Nieskromnie bardzo jest.